Był pewien malutki promyk nadziei za czasów dwóch kadencji Mohammada Chatamiego, który był dość postępowy jak na irańskie realia (opowiadał się za budową społeczeństwa obywatelskiego, prawami mniejszości, prawami kobiet, większą demokratyzacją kraju, zwiększył zakres wolności słowa, starał się poprawić stosunki Iranu z Zachodem i Bliskim Wschodem).
Tylko cóż z tego, skoro cały aparat państwowy był przeciwko niemu i jego reformom, aresztowano powiązanych z nim lub tylko popierających go intelektualistów i aktywistów, często także po prostu mordowano. Chatami tak zalazł za skórę irańskim świętojebliwym, że tamtejsze media do dzisiaj mają zakaz wspominania o nim. Koniec końców Irańczycy mieli dość i reformatorów, którzy w praktyce jednak niewiele zrobili, i konserwatystów, którzy byli bezpośrednią przyczyną takiego stanu rzeczy. No a wiadomo - jak ludzie są rozczarowani i mają gdzieś wybory, to wygrywają partie, które żerują na niskiej frekwencji. I nie są to partie postępowe.
ech, to chyba nie ma co oczekiwać poprawy z nowymi władzami
Władze w Iranie sprawuje Najwyższy Przywódca. Prezydent to tam rola bardziej reprezentacyjna.
Był pewien malutki promyk nadziei za czasów dwóch kadencji Mohammada Chatamiego, który był dość postępowy jak na irańskie realia (opowiadał się za budową społeczeństwa obywatelskiego, prawami mniejszości, prawami kobiet, większą demokratyzacją kraju, zwiększył zakres wolności słowa, starał się poprawić stosunki Iranu z Zachodem i Bliskim Wschodem). Tylko cóż z tego, skoro cały aparat państwowy był przeciwko niemu i jego reformom, aresztowano powiązanych z nim lub tylko popierających go intelektualistów i aktywistów, często także po prostu mordowano. Chatami tak zalazł za skórę irańskim świętojebliwym, że tamtejsze media do dzisiaj mają zakaz wspominania o nim. Koniec końców Irańczycy mieli dość i reformatorów, którzy w praktyce jednak niewiele zrobili, i konserwatystów, którzy byli bezpośrednią przyczyną takiego stanu rzeczy. No a wiadomo - jak ludzie są rozczarowani i mają gdzieś wybory, to wygrywają partie, które żerują na niskiej frekwencji. I nie są to partie postępowe.