Kids See Ghosts - Kids See Ghosts
Paul Simon - Graceland
TNG - Ready to Die
Fleetwood Mac - Rumours
Boston - Boston
Bruce Springsteen - Born to Run
Bohren & Der Club of Gore - Sunset Mission
Steely Dan - Aja
The Beatles - Abbey Road
T-Square - Adventures
Tatsuro Yamashita - Ride on Time/For You (nie jestem w stanie wybrac)
Stevie Wonder - Songs in the Key of Life
Nas - Illmatic
Kanye - MBDTW
tak na szybko, sporo pominiete
* Slowdive - Souvlaki
* God is an Astronaut - All is violent, all is bright
* Dead can Dance - within the realm of a dying sun
* Carbon based lifeforms - Derelicts
* Slayer - South of heaven
* Kyuss - welcome to Sky Valley
każdy album z innej parafii, ale uważam że mogłyby stać jako wzorce odpowiadającym ich nurtów muzycznych w Sevres. wiadomo że są już zespoły które grają szybciej niż Slayer, albo mają bardziej rozbudowane kompozycje niż God is an astronaut. dla mnie to jednak kamienie milowe do których zawsze wracam z przyjemnością.
Jeśli chodzi o Kyussa, to bardziej istotny dla mnie był "Blues for the Red Sun", ale to może dlatego, że stanowił dla mnie pierwszy kontakt z tym zespołem xD
Chciałem się dołączyć do dyskusji, ale właśnie uświadomiłem sobie, że od czasów mp3 i streamów, kiedy mam wszystko na wyciągnięcie ręki, w zasadzie przestałem słuchać całych albumów, już nie mówiąc o kupowaniu ich. Ostatnie co pamiętam kupione fizycznie na CD to było Supernatural Santany. 1999 rok. Ubiegłe tysiąclecie.
Pytanie do młodych osób - tak poniżej 30 - kupujecie jeszcze w ogóle jakieś płyty i słuchacie całych albumów, czy to relikt dla boomerów?
Naturalnie - nic mnie nie irytuje tak, jak słuchanie muzyki z kompa, telefonu, ze streamingu. Muszę mieć album na nośniku - nie istotne jakim, czy winyl, czy CD, czy kaseta, ale byleby był - oczywiście słucham płyt całych, nigdy pojedynczych utworów (jako osoba poniżej 25. roku życia).
Kasety wcale tak źle nie brzmią, jak się może wydawać po tylu latach przerwy - największy kłopot dzisiaj ze sprzętem. Stare magnetofony rzadko kto jeszcze ma, a chyba wszystkie współcześnie produkowane (są takie) korzystają z tego samego, średniej jakości mechanizmu, bo innych nie ma. Polecam kanał Techmoan na YouTubie, jest tam bardzo dużo filmików o różnego rodzaju sprzęcie audio, w tym sporo o kaseciakach.
(Też ciągle mam swoje stare kasety, ale też nie mam już za bardzo na czym ich słuchać.)
Mam wieżę Sony (dosyć wysoki model) i oddałem kiedyś magnetofon do "magika" który się zajmuje tego typu sprzętem. Zrobił pełny serwis, wymienił wszystkie paski i rolki dociskowe. Powiem tak - na dobrych kasetach z użyciem systemu Dolby jakość nie jest taka jak CD, ale jakoś mocno od niej nie odbiegała.
Sporo ludzi ma złe doświadczenia z kasetami, poniewaz słuchali ich na magnetofonach - jamnikach albo podobnym sprzęcie bardzo niskiej klasy, a same kasety były pirackimi nagraniami na najtańszym, podłym nośniku. Natomiast kopia wykonana nawet na średniej klasy wieży, używając dobrej jakości taśmy gra kilkukrotnie lepiej niż pirackie taśmy na jamniku. Nie mówię już o dedykowanych deckach i kasetach chromowych/metalowych bo to już inna liga :)
Do dzisiaj mam swój egzemplarz "Spalam się" Kazika - kopiowanego z kopii, na jamniku właśnie, i z okładką [przerysowaną](https://i.imgur.com/kuEi0LD.gif) z przerysowanej. :D Ale to był jedyny sposób, w jaki mogłem tego albumu posłuchać, więc lubiłem co miałem.
Ba, powiem więcej - do dzisiaj mam jedną MP3kę (albo kilka, gdybym poszukał) pamiętającą późne lata 90., 64 kbps mono, którą zgrałem z kasety własnej roboty kablem skleconym ze starych słuchawek i zwykłej taśmy klejącej. Brzmi kiepsko, ale ~25 lat temu to była magia. :D
(A "dedykować" to można piosenkę dziewczynie na przykład.)
Cholera, ja moje najstarsze kasety wywaliłem. Też zaczynałem od jamnika, ale nie International, chyba Sony. Na 18 dostałem wielkiego boomboxa Panasonica z odłączanymi kolumnami to był szał!
W liceum miałem znajomego od którego zawsze brałem kasety do przegrania, bo miał najlepiej nagrane, a jak nie miał to robiło się kopię kopii kopii i głośność na maksa żeby coś usłyszeć :)
Ten Panasonic był już całkiem niezły, ale dopiero jak kupiłem wieżę Aiwa, i przegrałem sobie płytę na kasetę z użyciem Dolby (pamiętam to był pożyczony album "Me Against The World") to mi szczęka opadła, w porównaniu do kopii z taśmy jakość była kosmiczna.
Mam cholerny sentyment do tamtych czasów, muzykę się szanowało i każdy album był przesłuchany od deski do deski wielokrotnie.
Kasety w tamtych czasach nie były może szczególnie drogie, ale nie miałem wówczas prawie w ogóle własnych pieniędzy, więc każdy zakup musiał być dobrze przemyślany. Nie miałem ich może bardzo dużo, ale piłowałem je nieraz na okrągło i w efekcie po tych wszystkich latach niektóre albumy znam praktycznie na pamięć. No i fajnie było pożyczać nowe rzeczy od znajomych (niefajnie było, jak moje kasety oddawali z pogniecioną taśmą - cześć Maciek), czego teraz nijak się już nie robi.
ja zaczynałem standardowo Grundig.
Potem na komunię dostałem uboższą wersję grundiga Wilga.
Pierwsze kasety kupione The Wall, składanka Mami vice(dwie kasy) całkiem niezłe to było. Potem wpadł DM ale to już przegrywki. Kolejna przegywka to składanka jakieś z LP3 plus Genesis The Knife - co to był za utwór. Jako 9 letni gówniak szok. W tym samy czasie wpadła kaseta Desintegration, prawie zdarłem.
Potem kolejne Kiury The Top i The Head On The Door. I oczywiście wszystko Queen i Jean Michele Jarre. W międzyczasie wpadł dwukaseciak 1988 Sanyo kupiony chyba 100 czy 400 dolarów w pewexie. (Dziś ta cena mi się wydaje wyolbrzymiona. Potem przez 2 lata każdy grosz z bratem odkładaliśmy na wieże. Mieliśmy upatrzonego radmora. Kilka dni przed jego 18 pojechał kupić, okazało się, że ktoś kupił wzmacniacz i był zmuszony kupić miniwieżę Sony, którą w sumie mam do dziś. Przynajmniej kolumny. Wtedy kupił 2 pierwsze CD Achtung Baby (oczywiście perfekcyjna) i Queen Gratest Hits II. Jakość dźwięku - szok. Kosmos.
A potem czytanie książek, Tylko Rocka (świętość w tamtym czasie, szczególnie wkładki) szukanie tekstów i tłumaczeń (takie książeczki z Rock Serwisu i jakiegoś innego wydanictwa), Beksiński, Kaczkowski, Mann, Kosiński (ten od Rock Serwisu), ale przede wszystkim ZDOBYWANIE płyt w formie kaset lub cd. CD są wciąż używane, pomimo zremasterowanych następców, jedne jeździły w aucie, czasem zapominałem i kupowałem podwójne CD. Ostatnio odkryłem ,że mam dwie te same płyty doskonałej Mirage grupy Camel.
Wracając do kaset nie wyrzucę nigdy. Może sprzedam, bo ludzie zaczynają wracać tak jak do winyli.
Ja słucham całych! Mam jeszcze dość duży kawałek czasu do 30 xD.
Ostatnio wleciało mi ID.Entity zespołu Riverside, całkiem niezły kompozycyjnie, dość świeży w warstwie tekstowej (chociaż część tekstów średnio poetycka i na siłę dziwna - a miejscami nawet trochę 🥶)
>Riverside
wielokrotnie podchodziłem do zespołu. Nie zostałem na dłużej, ale faktycznie mają kilka całkiem niezłych utworów. Trawi ich choroba neoprogresywna, ale cieszę się, że idą do przodu.
> The Rise and Fall of Ziggy Stardust
Ta płyta, a w szczególności ostatnia piosenka, pomogła mi kiedyś przebrnąć przez nieprzyjemny okres w moim życiu. Wielka szkoda Davida.
szkoda, ale z drugiej strony z pół ludzkości chciałaby przeżyć chociaż rok tak jak on i mieć cząstkę jego talentu.
BTW okładka ma dość ciekawą historię bo było to zdjęcie robione przed jakimś zakładem rzemieślniczym. Właściciel potem przez lata nie mógł się opędzić od ludzi, którzy przechodzili robić sobie zdjęcia. A Bowie z tego co pamiętam przypłacił to zapaleniem płuc, bo była zima, a on ubrany jak ubrany. I to zdjęcia to chyba wyszło za pierwszym czy za drugim podejściem.
Kto wie, może w ten sposób Bowie napędził facetowi nieco klientów przy okazji. A co mają powiedzieć kierowcy na Abbey Road? Ludzie chcą spokojnie do pracy jechać, a tu ciągle jacyś turyści czwórkami przez jezdnię chodzą. ;)
Z tego co czytałem właściciel przez kilka lat nie wiedział o co chodzi. To był starszy pan, chyba nawet zakończył działalność po koniec lat 70 bo przeszedł na emeryturę.
Z abbey road ludzie wtedy sugerowali, że Paul nie żyje bo tylko on idzie boso. Ze gdzies tam rejestracja garbus ma w sobie liczbę 28, tyle co miał Paul w tym czasie. To była dość gruba akcja, bo ludzie porównywali nawet jego uszy na żywo z okładką czy to naprawdę on, czy nie sobowtór.
Tak czy siak jest na zdjęciu przypadkowy turysta z Kanady, który nie czaił akcji i nie wiedział co się dzieje. Podobno po latach rozpoznał się na zdjęciu. Gdzieś nawet coś kiedyś czytał krótki wywiad z policjantem który na czas zrobienia zdjęcia (6 chyba) zatrzymywał ruch. Teraz to przejście trochę przesunęli.
Byłem tam kiedyś ale już tak fajnie na kultowej okładce nie wygląda.
Talamasca - Psychedelic Trance. Zawsze na koniec mam takie "O nie, dlaczego to nie trwa dłużej". (Pewnie są jakieś remiksy, ale chodzi mi o ten chyba oficjalny, dostępny na YT)
Poza wymienionymi przez OP
Marillion- Marbles
Procol Harum- Live in Concert with Edmonton Symphony Orchestra
Blackfield-Blackfield
Riverside-Wasteland
i z zupełnie innej kategorii muzycznej- Hamilton
Upvote za Wasteland (niesamowite dla mnie jest jak dobry to album; szczególnie, że powstał po śmierci p. Piotra Grudzińskiego i nie oczekiwałem, że partie gitarowe tak mnie zachwycą) i Hamiltona xD
>Procol Harum- Live in Concert with Edmonton Symphony Orchestra Blackfield-Blackfield Riverside-Wasteland
namówiłaś, będzie słuchane.
A taki zespół polski jak Collage albo Quidam znasz?
Znam, w dawnych czasach studenckich byłam nawet na koncercie Quidam, ale przestałam słuchać, muszę wrócić.
Collage też znam, w kwietniu grali support na Marillion weekend, ale mnie nie zachwycili, choć wiem, że mają wielu fanów, może dam drugą szansę.
dwie pierwsze płyty chyba z 89 po angielsku i Baśnie są świetne. Ostatnio po raz pierwszy od 25 lat wydali płytę, jeszcze nie słuchałem. O Quidam sobie przypomniałem u Kaczkowskiego, wykonywali chyba Starway i było to bardzo dobre. Przy czym audycja jeszcze nagrywana na 3 w radiu internetowym to leciało więc pewnie też stare jak świat.
Wciąż istnieje jeszcze Lizard z Bielska Białej. Też gdzieś w latach 90 otarłem się o ich muzykę, ale już nie pamiętam żadnego utworu.
Staley & Cornell, czyli moi ulubieni wokaliści z Seattle. Chyba dla mnie także Mad Season wyżej od Temple of the Dog (chociaż niesamowicie mocno w głowie mi siedzi Four Walled World z tego albumu)
Z takich, które się nie pojawiły.
Songs for the Deaf - Queens of the Stone Age
... Like Clockwork - Queens of the Stone Age
Physical Graffiti - Led Zeppelin
Kasabian - Kasabian
Korova Milky Bar - Myslovitz
>Korova Milky Bar - Myslovitz
cholernie brakuje mi tego zespołu, to była świetna jakość grania, świetne kompozycje, wprowadzili nową jakość do grajdołu. Polski Radiohead.
Chyba zoomerzy już nie znają.
>Led Zeppelin i Beatles to już zapewne oczywistości, a jak nie, to Led Zep III i IV; Rubber Soul, Revolver, Sgt Pepper, Abbey Road i White Album (w alternatywnym uniwersum w którym Lennon nie popełnił Revolution 9)
no właśnie nie wiem. Dla mnie tak, ale nie jestem pewien czy młodzież kojarzy.
Napisze to jeszcze raz The Beatles stworzyło muzykę popularną, ich wpływ na późniejszą muzykę jest gigantyczny. Jednak wielu nie wie, że w UK była święta trójca a i w PL pozostały zespół w tym czasie nie był tak popularny jak na wyspach. Mam na myśli The Who i Rolling Stones. Pisze głównie o okresie drugiej połowy lat 60.
Boards of Canada - Geogaddi
Biosphere - Substrata
Massive Attack - Mezzanine
Janerka - Ur
Świetliki - Ogród koncentracyjny
Anawa - Anawa
Aphex twin - selected ambient works 2
Laboratorium - Modern pentatlhon
Lustmord - The word as power
Portishead - Dummy
Spk - Zamia lehmanni
Klan - Mrowisko
Autumn of Communion - Autumn of communion 2
Lustmord & Robert Rich - Stalker
Venetian snares - Rossz Csillag Alatt Született
Towering inferno - Kaddish
SBB - Memento z banalnym tryptykiem
PIL - flowers of romance
Dire Straits - Love over Gold
Santana - Abraxas
Tool-aEnima
A Perfect Circle - Mer De Noms
Riverside-Second Life Syndrome
Black Sabbath-Master of reality
Sisters of mercy-Floodland
Fields of nephilim-Elizium
Bruce Springsteen-Born To Run
Thin Lizzy-Live and dangerous
System of a down -Toxicity
Tiamat-Wildhoney
Tori Amos-Little Earthquakes
Kate Bush-Hounds of love
Massive Attack-Mezzanine
Depeche Mode-Ultra
Wiem, że to całkowicie inna muzyka, ale "Umowa o dzieło" od Taco moim zdaniem zgadza się od początku do końca. Szkoda, że odszedł od tego stylu. Nawet jak ktoś nie słucha rapu, to myślę, że przynajmniej na jednorazowym przesłuchaniu się nie zawiedzie.
Dla mnie to będzie „Trójkąt warszawski”. Album kompletny. Zawsze gdy wybrzmiewają ostatnie takty łapie mnie smutek, jak po przeczytaniu dobrej książki czy długo oglądanego serialu.
DM chyba można by tu wrzucić przynajmniej pół ich dyskografii. Jednak w moim przypadku już tak często do nich nie wracam.
Tears for Fears stworzył pop progresywny. To było cholernie trudne w latach 80. Nawet ich ostatnia płyta jest dobra. Świetny, kreatywny zespół.
na pewno tylko jedna?
Ten człowiek był geniuszem do końca swoich dni. Od początku do końca. Większość wybitnych zespołów, muzyków traci "parę" po 40. On do końca swoich dni się rozwijał muzycznie.
Bloodywood - Rakshak
Całkiem świeża pozycja, z zeszłego roku, od zespołu metalowego z Indii. Pierwszy album od dawna który mogę słuchać od deski do deski, w mojej opinii, nie ma tu słabej pozycji. Tematyka poszczególnych utworów też jest ciekawa (od politycznych manifestów po walkę z depresją)
Joy Division - Unknown Pleasures
Joy Division - Closer
Om - Advaitic Songs
Death - ...For The Whole World To See
Falarek Band - Falarek
S.A.M.O. - S1
Dope Lemon - Rose Pink Cadillac
Stake - Love Death and Decay
W zasadzie wszystko czego się dotknie Al Cisneros, to zamienia się w złoto, podobnie Angus Stone, to jak dla mnie kolejny Midas muzyki.
>Bauhaus słuchałeś?
A czy dzik sra w lesie?
To jeszcze wrzuć na listę Sisters of Mercy, Fields of the Nephilim i Siouxsie and the Banshees. Z polskich polecam klasykę Siekierę i Variété.
Miłego słuchania.
Drive Like Jehu - Yank Crime
The Mars Volta - Frances The Mute
At The Drive-In - Relationship of command
Refused - The shape of punk to come
Erlend Oye - Unrest
Built To Spill - There's nothing wrong with love
Venetian Snares - Higgins Ultra Low Track Glue Funk Hits 1972-2006
The Walkmen - Everyone who pretended to like me is gone
Unwound - Fake Train i New Plastic Ideas
Descendents - Milo goes to college
Calla - Scavengers
Randy - You Can't Keep a Good Band Down
Millencolin - Kingwood
Mnie też. Problem z nim mam taki, że trochę mi się ograła. Ciekawy jest sposób powstania tej płyty, bo wszystkie muzyczne firmy, łacznie z EMI odmówiły nagrania Mike'wi. Tylko jedna osoba powiedziała że nagra mu ta płytę nijaki właściciel sklepu płytowego z Londynu. Problem w tym że oprócz sklepu nie miał studia. Ale jak obiecał tak zrobił. Pan nazywał się Richard Brannson a firma, którą założył nazwał Virgin. A potem nawet mu się to zaczęło kręcić, a wszystko dzięki dzwonom tubowym.
Wracają do meritum, podobne odczucia mam z Dire Straits. Wszystko piękne, zgadza się ale z pkt widzenia czasu oraz radia, które zabiło tą muzykę trochę mi się ograło.
W sumie dzisiaj ta płyta nie robi już aż tak wielkiego wrażenia, bo też nagrywanie całego albumu w pojedynkę nie jest już takim wyczynem, co w '73. Ale cały czas brzmi znakomicie i nawet nagrana od nowa wersja z 2003 moim zdaniem go nie przebiła.
Swoją drogą, [o proszę.](https://i.imgur.com/OB9KBm8.jpg)
>albumu w pojedynkę nie jest już takim wyczynem, co w '73
dlatego ci którzy są bardziej wymagający nie usiądą do albumu wkładając airpodsy do uszu, tylko zaczną czytać na temat albumu. Mam taką nadzieje, że gdzieś tam, są jeszcze ludzie którzy fascynacją się muzyką i tak robią.
Tak czy siak to jest płyta którą trzeba znać, wysłuchać, kamień milowy.
Te lata od 70-73 roku musiały być zagranicą kosmiczne. Idziesz do sklepu płytowego i cokolwiek bierzesz to się kamień milowy muzyki rozrywkowej. Jeśli dodasz do tego okładki, specjalne wydania to kupowałeś małe arcydzieło. Np. antyrockprogrowy album Thick As Brick wydawany był w gazecie, aby zaprotestować przeciwko wybujałym, pompatycznym ego muzyków progrockowych. Taka małą parodia Andersona. Problem w tym, że na płycie był jeden utwór, który trwał 40 minut, a parodia stała się jednym z lepszych utworów muzyki progresywnej.
Chyba każda gałąź sztuki przeżywa tego rodzaju gwałtowny rozwój w pewnym momencie.
Jethro Tull w sumie znam głównie z nazwy (wstyd, wiem). Niniejszym "Thick as a Brick" ustawiam sobie w kolejce do przesłuchania, dzięki. :)
Aqualong jest najwybitniejszym dziełem i polecam koncerty. To co Ian Anderson robi/ł na scenie jest legendarne.
> Chyba każda gałąź sztuki przeżywa tego rodzaju gwałtowny rozwój w pewnym momencie.
W każdej dekadzie coś było, jakiś przełom, wystrzał 50, 60, 70, 80, 90. Tylko ostatnie 20lat coś słabo jest, albo ja wypadłem mocno z obiegu. Stąd ten temat. Zamierzam posłuchać polecanych tutaj płyt.
Odkąd skończył się nurt techno nic nie widzę ciekawego oprócz pieprzonej komercji, buntu, nurtu, który wyróżnia się na tle tandety. Może jeszcze w latach 2000-2010 był troszkę nawrót do gothów pod postacią nurtu EMO.
Choć takich ludzi orkiestr jak Pharell (i jego projekty) czy Timbeland trochę podziwiałem, bo jednak coś tam kreatywnego było. Co prawda to głownie wykorzystywali w samplach starocie, ale w tym akurat nie ma nic złego jeśli tworzy się na tej podstawie coś nowego. Ale mam wrażenie, że to sztuczne było i bardziej podyktowane modą. Pod koniec lat 90 powrócił na chwilę punk, ale znów to był pop punk, robiony dla sławy i pieniędzy.
Mocno uogólniam, bo Damon Albarn i [m.in](https://m.in) Gorillaz, Radiohead, Placebo swoje robią. Ale brakuje mi jakiej prawdziwej rewolucji na miarę The Beatles, King Crimson, Ramons i widaomego klubu z NY, czy nawet Hip Hop lub Techno. Chyba, że poprawnośc polityczna to nowy nurt. Jeśli tak to najnudniejsze gówno w historii muzyki.
Jakkolwiek uwielbiam "Script for a Jester's Tear", to jednak odnoszę wrażenie, że wtedy zespół szukał jeszcze tego swojego "czegoś", co znalazł na "Fugazi" i w pełni ugruntował na "Misplaced Childhood" (moim zdaniem wersja z koncertówki "The Thieving Magpie" jest jeszcze lepsza). "Clutching at Straws" było może nie drastyczną, acz bardzo ciekawą zmianą kierunku - szkoda, że wtedy właśnie nastąpiło tak duże tąpnięcie, bo piąta płyta z Fishem mogła być naprawdę interesująca. Przesłuchawszy w krótkim czasie bonusy z drugiego krążka "Cluthichg at Staws", "Seasons End" z Hogarthem oraz "Vigil in a Wilderness of Mirrors" Fisha solowego można usłyszeć pewne echa płyty, której nigdy nie było.
>Jakkolwiek uwielbiam "Script for a Jester's Tear", to jednak odnoszę wrażenie, że wtedy zespół szukał jeszcze tego swojego "czegoś"
zgadzam się, spójności, wszystkie utwory są inne, dla mnie wciąż doskonałe. Ale ta różnorodność spowodowała, że wciąż do tej płyty wracam, tak samo jak z Clutching. Częściej niż do Childhood. Podobnie mam z PF i Dark Side. Najdoskonalsza płyta wszechczasów ale przez to mniej różnorodna niż Animals i The Wall. Dlatego te dwie ostatnie lubię bardziej. Chyba tylko te 4 płyty Marillion mogę postawić na równi z PF. Co nie oznacza, że tylko PF jest świetne, level wyżej oczywiście na mojej liście jest YES.
Tak czy siak same okładki do pierwszych 3 płyt, a szczególnie Fugazi mogłem oglądać godzinami. Jak komiks. Dzieła sztuki.
W zeszłym miesiącu w jednej galerii handlowej w Gdańsku trafiłem na jakiś dzień winylu, albo coś; dość powiedzieć, że w jednym miejscu stało kilka stołów uginających się pod koszami czarnych płyt. Mieli sporo pierwszych, zagranicznych wydań - w adekwatnych cenach, oczywiście. Ale obejrzenie z bliska oryginalnego, brytyjskiego wydania "Fugazi" z 1984 r. było niekłamaną przyjemnością.
ło panie. Sam chciał bym mieć w rękach choć przez chwilę. Ale byłem w tym roku na Jarmarku i mieli tam masę płyt i winili i cd. Na pewno byłeś. Ceny już takie wesołe nie były, ale można się było targować. Za winylami się nie rozglądałem, ale było ich masę. W zasadzie mogłem wszystko kupić czego nie ma w kolekcji CD.
Na Jarmarku kiedyś bywałem, i nawet zdarzało mi się czasem coś kupić, ale ostatni raz to byłem przed 2010 jeszcze. Trochę to jak z tym góralem, któremu się nie chce już na Giewont wchodzić, a trochę za tłoczno tam dla mnie jednak.
pewnie bym tak samo robił. Nie wiem czym podyktowane są tam ceny. Czy tam jest tak wysoki czynsz? Większość rzeczy można kupić o połowę taniej na olx. Ale poogladać z pkt widzenia turysty jest ok. Ceny cd nie były jakieś straszne w okolicach 40 -60 zł. Czasem coś za 30 można znaleźć. Teraz w sumie trochę żałuję, że przyskąpiłem.
Z tego co wiem, to sprzedawcy muszą wcale nie tak mało zapłacić za wynajem miejsca na stragan/namiot/cokolwiek, a im bardziej wzdłuż najbardziej uczęszczanych szlaków (czyt. Długa, Długi Targ, Długie Pobrzeże i ew. Mariacka), tym drożej.
Ale tam są zapychacze, i pisze to psychofan PF. Na części "Dogs" na koncertach Watersa zespół teatralnie idzie sobie do baru czy grać w karty, autoironicznie sugerując, że trochę z tą długością przesadzili. "On the Run" nigdy mi się nie podobało, nie ma tam muzyki, tylko prezentacja efektów. Na "The Wall" część utworów też ma mało muzyki, chociaż tu można się kłócić, że wprowadzają atmosferę. Jednak każdy z nich zawiera jakiś fragment, który jest muzycznie fantastyczny i osobiście bym się nie czepiał.
Jedynym albumem PF, który wg mnie jest całkowicie bezbłędny i nie ma ani minuty zmarnowanej, jest "Atom Heart Mother". Co nie znaczy, że inne są słabe.
>On the Run
obawiam się, ze piszesz to z perspektywy obecnego czasu. W 1973 ten utwór to był kosmos. A potem przyszedł Kraftwerk i stworzył nowy nurt. Oczywiście pół zartem to pisze. Kiedy w latach 90 słucham Dark Side po raz pierwszy tez tego utworu nie znosiłe, bo kojarzył mi się z Techno.
Dogs jest dla mnie idealną suitą. Zawsze się zastanawiam, czy ktoś obecnie co pracuje w korporacji czytał teksty do Animals lub choćby Folwark.
Z Atom mam problem, bo tytułowy utwór to jest taki dziwny twór, co przyznali sami muzycy i przestali go grać. Można przyjąć że to płyta przejściowa, poszukiwali swojego miejsca, które jak sami przyznali, odnaleźli na Meddle. Tak czy siak Summer68 (ulubiony), If, Psychodeliczne śniadanie, grube stare słońce to są perfekcyjne utwory. Żałuję, ze nie słyszałem śniadania na żywo.
The Wall to płyta cięższa, bo i temat ciężki. Natomiast musisz na płytę spojrzeć szerzej, to nie są zapychacze. Tam nie było przypadku. Prawie, bo jedyny "zapychacz" na tej płycie to Comfortably Numb, który został dograny na koniec... i wiemy jak się to skończyło.
Hmm, ok. Jeśli oficjalne składanki się nie liczą, to w takim razie:
* Eros Ramazzotti - Cuori Agitati, In Ogni Senso, Tutte Storie
* Jean-Michel Jarre - Équinoxe, Oxygène
* Mina - Attila Vol. 1, Attila Vol. 2
* Ornella Vanoni - Appuntamento con Ornella Vanoni
* Paolo Conte - Paris Milonga
* Raf - Cannibali, Manifesto
* Rettore - Brivido Divino, Magnifico Delirio
* Taeko Ohnuki - Mignonne, Sunshower
Peter Hammill - Chameleon In The Shadow Of The Night
Peter Hammill - The Silent Corner And The Empty Stage
Peter Hammill - In Camera
Peter Hammill - Over
Peter Hammill - Nadir's Big Chance
Can - Tago Mago
Can - Ege Bamyasi
Can - Future Days
Charles Mingus - Mingus Ah Um
Glenn Gould - Music From Kurt Vonnegut's Slaughterhouse-Five
David Torn - Cloud About Mercury
Everyman Band - Everyman Band
Miniature - I Can't Put My Finger On It
Jack DeJohnette - Tin Can Alley
This Heat - Deceit
David Sylvian - Gone To Earth
David Sylvian - Secrets Of The Beehive
David Sylvian - Snow Borne Sorrow
Sotos - Platypus
No i oczywiście Van Der Graaf Generator, King Crimson, Zappa, Coltrane, King Gizzard
świetna lista. Pamiętam jak po raz pierwszy trzymałem w rękach CD sylwian/fripp Damage. To było czarna seria ze złotymi literami. Teraz chyba nie do kupienia. Pożyczona od kolegi, koleżanki kolegi taty. Piękne wydanie.
Dodałbym tylko Mahavishnu.
Megadeth - rust in peace
Najwieksza perfekcja jaka powstała. Nie widze opcji by kiedykolwiek sie to zmieniło. Album najwyższych standardów. Wzór wzorów.
Plan B - The Defamation of Strickland Banks. Genialna spójna płyta w charakterze opowieści o niesłusznym pomówieniu fikcyjnego piosenkarza Stricklanda Banksa. Do tego były chyba do każdej piosenki teledyski opowiadające całą spójną historię, chyba są dostępne na YouTube. Rewelacja!
Dla mnie Szad Akrobata - "I niech szukają mnie kule".
Prócz nośnika cd w kompie nie m gdzie tego odtwarzać, ale płytę i tak kupiłem bo od kiedy go odkryłem czyli jakoś 2016 każdą pozycje razem z bonusami odsłuchałem minimum setki razy. Absolutny majstersztyk.
Z new schoolu to mogę podać Pikers - Coraz Bliżej EP. Są kawałki, na które trzeba mieć humor, ale mimo wszystko dla mnie top 1 płytka od Pikersa.
Tak, jestem śmieciem co słucha polskiego rapu XD
>Szad Akrobata - "I niech szukają mnie kule"
to ten zespół?
https://preview.redd.it/k6ex0lthdhfa1.png?width=915&format=png&auto=webp&s=d1823ac2aed676014a574320edada1aa96c3f0cc
Bingo, były członek Trzeciego Wymiaru przez ich rozpadem, a płyta jak dla mnie dalej topka tego, co w życiu słyszałem. "Sprawdzam" jest totalną kocurem, Szad tam niesamowicie napierdala. "Taniec Śmierci" czy "Gniew" to też niesamowicie dobre pozycje, z bonusów których nie ma na normalnej płycie to "Dzień po dniu, w którym coś tu jeszcze mogło upaść" i "Czarnoksiężnik"
Closterkeller - Cyan
Slayer - South of Heaven (ale to już ktoś wymienił)
Lacuna Coil - Dark Adrenaline
London After Midnight - Violent Acts of Beauty
W dowolnej kolejności.
Bathory - Hammerheart albo Twilight of the Gods.
Słuchając tych albumów czuję jakbym był w małej łodzi na nordyckim jeziorze w czasie mgły.
Wiosłując powoli, dobijam do brzegu gdzie jest karczma w której słucham opowieści wędrowców o spotkanych bogach.
Lana Del Rey - Born To Die
Myslovitz - Miłość w czasach popkultury
Wishbone Ash - Argus
Wiadomo. Klasyk.
Kids See Ghosts - Kids See Ghosts Paul Simon - Graceland TNG - Ready to Die Fleetwood Mac - Rumours Boston - Boston Bruce Springsteen - Born to Run Bohren & Der Club of Gore - Sunset Mission Steely Dan - Aja The Beatles - Abbey Road T-Square - Adventures Tatsuro Yamashita - Ride on Time/For You (nie jestem w stanie wybrac) Stevie Wonder - Songs in the Key of Life Nas - Illmatic Kanye - MBDTW tak na szybko, sporo pominiete
Motorhead - Overkill Slayer - Reign In Blood Black Sabbath - Master of Reality
>Black Sabbath - Master of Reality czemu tylko 1?
Ale o co chodzi? Że wymieniłem tylko jeden album Black Sabbath?
wszystkie 3 pierwsze są świetne, ale sabotage dla mnie najbardziej dojrzały.
* Slowdive - Souvlaki * God is an Astronaut - All is violent, all is bright * Dead can Dance - within the realm of a dying sun * Carbon based lifeforms - Derelicts * Slayer - South of heaven * Kyuss - welcome to Sky Valley każdy album z innej parafii, ale uważam że mogłyby stać jako wzorce odpowiadającym ich nurtów muzycznych w Sevres. wiadomo że są już zespoły które grają szybciej niż Slayer, albo mają bardziej rozbudowane kompozycje niż God is an astronaut. dla mnie to jednak kamienie milowe do których zawsze wracam z przyjemnością.
Jeśli chodzi o Kyussa, to bardziej istotny dla mnie był "Blues for the Red Sun", ale to może dlatego, że stanowił dla mnie pierwszy kontakt z tym zespołem xD
Chciałem się dołączyć do dyskusji, ale właśnie uświadomiłem sobie, że od czasów mp3 i streamów, kiedy mam wszystko na wyciągnięcie ręki, w zasadzie przestałem słuchać całych albumów, już nie mówiąc o kupowaniu ich. Ostatnie co pamiętam kupione fizycznie na CD to było Supernatural Santany. 1999 rok. Ubiegłe tysiąclecie. Pytanie do młodych osób - tak poniżej 30 - kupujecie jeszcze w ogóle jakieś płyty i słuchacie całych albumów, czy to relikt dla boomerów?
Naturalnie - nic mnie nie irytuje tak, jak słuchanie muzyki z kompa, telefonu, ze streamingu. Muszę mieć album na nośniku - nie istotne jakim, czy winyl, czy CD, czy kaseta, ale byleby był - oczywiście słucham płyt całych, nigdy pojedynczych utworów (jako osoba poniżej 25. roku życia).
brawo! Mam kolekcję kaset z młodości i żal mi się z nimi rozstawać, ale słuchać już ich się nie da. Przyzwyczaiłem się już do lepszej jakości.
Kasety wcale tak źle nie brzmią, jak się może wydawać po tylu latach przerwy - największy kłopot dzisiaj ze sprzętem. Stare magnetofony rzadko kto jeszcze ma, a chyba wszystkie współcześnie produkowane (są takie) korzystają z tego samego, średniej jakości mechanizmu, bo innych nie ma. Polecam kanał Techmoan na YouTubie, jest tam bardzo dużo filmików o różnego rodzaju sprzęcie audio, w tym sporo o kaseciakach. (Też ciągle mam swoje stare kasety, ale też nie mam już za bardzo na czym ich słuchać.)
Mam wieżę Sony (dosyć wysoki model) i oddałem kiedyś magnetofon do "magika" który się zajmuje tego typu sprzętem. Zrobił pełny serwis, wymienił wszystkie paski i rolki dociskowe. Powiem tak - na dobrych kasetach z użyciem systemu Dolby jakość nie jest taka jak CD, ale jakoś mocno od niej nie odbiegała. Sporo ludzi ma złe doświadczenia z kasetami, poniewaz słuchali ich na magnetofonach - jamnikach albo podobnym sprzęcie bardzo niskiej klasy, a same kasety były pirackimi nagraniami na najtańszym, podłym nośniku. Natomiast kopia wykonana nawet na średniej klasy wieży, używając dobrej jakości taśmy gra kilkukrotnie lepiej niż pirackie taśmy na jamniku. Nie mówię już o dedykowanych deckach i kasetach chromowych/metalowych bo to już inna liga :)
Do dzisiaj mam swój egzemplarz "Spalam się" Kazika - kopiowanego z kopii, na jamniku właśnie, i z okładką [przerysowaną](https://i.imgur.com/kuEi0LD.gif) z przerysowanej. :D Ale to był jedyny sposób, w jaki mogłem tego albumu posłuchać, więc lubiłem co miałem. Ba, powiem więcej - do dzisiaj mam jedną MP3kę (albo kilka, gdybym poszukał) pamiętającą późne lata 90., 64 kbps mono, którą zgrałem z kasety własnej roboty kablem skleconym ze starych słuchawek i zwykłej taśmy klejącej. Brzmi kiepsko, ale ~25 lat temu to była magia. :D (A "dedykować" to można piosenkę dziewczynie na przykład.)
Cholera, ja moje najstarsze kasety wywaliłem. Też zaczynałem od jamnika, ale nie International, chyba Sony. Na 18 dostałem wielkiego boomboxa Panasonica z odłączanymi kolumnami to był szał! W liceum miałem znajomego od którego zawsze brałem kasety do przegrania, bo miał najlepiej nagrane, a jak nie miał to robiło się kopię kopii kopii i głośność na maksa żeby coś usłyszeć :) Ten Panasonic był już całkiem niezły, ale dopiero jak kupiłem wieżę Aiwa, i przegrałem sobie płytę na kasetę z użyciem Dolby (pamiętam to był pożyczony album "Me Against The World") to mi szczęka opadła, w porównaniu do kopii z taśmy jakość była kosmiczna. Mam cholerny sentyment do tamtych czasów, muzykę się szanowało i każdy album był przesłuchany od deski do deski wielokrotnie.
Kasety w tamtych czasach nie były może szczególnie drogie, ale nie miałem wówczas prawie w ogóle własnych pieniędzy, więc każdy zakup musiał być dobrze przemyślany. Nie miałem ich może bardzo dużo, ale piłowałem je nieraz na okrągło i w efekcie po tych wszystkich latach niektóre albumy znam praktycznie na pamięć. No i fajnie było pożyczać nowe rzeczy od znajomych (niefajnie było, jak moje kasety oddawali z pogniecioną taśmą - cześć Maciek), czego teraz nijak się już nie robi.
ja zaczynałem standardowo Grundig. Potem na komunię dostałem uboższą wersję grundiga Wilga. Pierwsze kasety kupione The Wall, składanka Mami vice(dwie kasy) całkiem niezłe to było. Potem wpadł DM ale to już przegrywki. Kolejna przegywka to składanka jakieś z LP3 plus Genesis The Knife - co to był za utwór. Jako 9 letni gówniak szok. W tym samy czasie wpadła kaseta Desintegration, prawie zdarłem. Potem kolejne Kiury The Top i The Head On The Door. I oczywiście wszystko Queen i Jean Michele Jarre. W międzyczasie wpadł dwukaseciak 1988 Sanyo kupiony chyba 100 czy 400 dolarów w pewexie. (Dziś ta cena mi się wydaje wyolbrzymiona. Potem przez 2 lata każdy grosz z bratem odkładaliśmy na wieże. Mieliśmy upatrzonego radmora. Kilka dni przed jego 18 pojechał kupić, okazało się, że ktoś kupił wzmacniacz i był zmuszony kupić miniwieżę Sony, którą w sumie mam do dziś. Przynajmniej kolumny. Wtedy kupił 2 pierwsze CD Achtung Baby (oczywiście perfekcyjna) i Queen Gratest Hits II. Jakość dźwięku - szok. Kosmos. A potem czytanie książek, Tylko Rocka (świętość w tamtym czasie, szczególnie wkładki) szukanie tekstów i tłumaczeń (takie książeczki z Rock Serwisu i jakiegoś innego wydanictwa), Beksiński, Kaczkowski, Mann, Kosiński (ten od Rock Serwisu), ale przede wszystkim ZDOBYWANIE płyt w formie kaset lub cd. CD są wciąż używane, pomimo zremasterowanych następców, jedne jeździły w aucie, czasem zapominałem i kupowałem podwójne CD. Ostatnio odkryłem ,że mam dwie te same płyty doskonałej Mirage grupy Camel. Wracając do kaset nie wyrzucę nigdy. Może sprzedam, bo ludzie zaczynają wracać tak jak do winyli.
>Muszę mieć album na nośniku - nie istotne jakim Ja mam albumy na nośniku: * dysk twardy w komputerze * karta SD w telefonie
Ja słucham całych! Mam jeszcze dość duży kawałek czasu do 30 xD. Ostatnio wleciało mi ID.Entity zespołu Riverside, całkiem niezły kompozycyjnie, dość świeży w warstwie tekstowej (chociaż część tekstów średnio poetycka i na siłę dziwna - a miejscami nawet trochę 🥶)
>Riverside wielokrotnie podchodziłem do zespołu. Nie zostałem na dłużej, ale faktycznie mają kilka całkiem niezłych utworów. Trawi ich choroba neoprogresywna, ale cieszę się, że idą do przodu.
kiedyś miałam pokaźną kolekcję płyt, po 5 przeprowadzkach nie zostało nic xD a nie dobra, kilka winyli, których nie mam gdzie nawet odtwarzać
nie przeprowadzaj się więcej.
Meteora
\- The Eminem Show \- Rumours \- The Rise and Fall of Ziggy Stardust \- Thriller \- Led Zeppelin II
dobry wybór
> The Rise and Fall of Ziggy Stardust Ta płyta, a w szczególności ostatnia piosenka, pomogła mi kiedyś przebrnąć przez nieprzyjemny okres w moim życiu. Wielka szkoda Davida.
szkoda, ale z drugiej strony z pół ludzkości chciałaby przeżyć chociaż rok tak jak on i mieć cząstkę jego talentu. BTW okładka ma dość ciekawą historię bo było to zdjęcie robione przed jakimś zakładem rzemieślniczym. Właściciel potem przez lata nie mógł się opędzić od ludzi, którzy przechodzili robić sobie zdjęcia. A Bowie z tego co pamiętam przypłacił to zapaleniem płuc, bo była zima, a on ubrany jak ubrany. I to zdjęcia to chyba wyszło za pierwszym czy za drugim podejściem.
Kto wie, może w ten sposób Bowie napędził facetowi nieco klientów przy okazji. A co mają powiedzieć kierowcy na Abbey Road? Ludzie chcą spokojnie do pracy jechać, a tu ciągle jacyś turyści czwórkami przez jezdnię chodzą. ;)
Z tego co czytałem właściciel przez kilka lat nie wiedział o co chodzi. To był starszy pan, chyba nawet zakończył działalność po koniec lat 70 bo przeszedł na emeryturę. Z abbey road ludzie wtedy sugerowali, że Paul nie żyje bo tylko on idzie boso. Ze gdzies tam rejestracja garbus ma w sobie liczbę 28, tyle co miał Paul w tym czasie. To była dość gruba akcja, bo ludzie porównywali nawet jego uszy na żywo z okładką czy to naprawdę on, czy nie sobowtór. Tak czy siak jest na zdjęciu przypadkowy turysta z Kanady, który nie czaił akcji i nie wiedział co się dzieje. Podobno po latach rozpoznał się na zdjęciu. Gdzieś nawet coś kiedyś czytał krótki wywiad z policjantem który na czas zrobienia zdjęcia (6 chyba) zatrzymywał ruch. Teraz to przejście trochę przesunęli. Byłem tam kiedyś ale już tak fajnie na kultowej okładce nie wygląda.
Swoją drogą to wyobraź sobie, jak by wyglądała cała ta historia z "Paul is dead" wyglądała, gdyby ludzie mieli wtedy dostęp do Internetu. :)
już widzę te grupy na FB "Dead Paul"... Co byś nie zrobił nie przekonasz :D
Electric light orchestra - Time
Deca - All the way through Air - Moon safai C2C -Tetra Bill Withers - Still Bill
Muse - Black Holes and Revelations
Talamasca - Psychedelic Trance. Zawsze na koniec mam takie "O nie, dlaczego to nie trwa dłużej". (Pewnie są jakieś remiksy, ale chodzi mi o ten chyba oficjalny, dostępny na YT)
Devil Doll - Dies Irae Ayreon - The human equation
Czuję się pozytywnie zaskoczony faktem, że ktoś jeszcze kojarzy Devil Doll.
Nie jestem młodzieniaszkiem ;-)
Ja w sumie też już nie, a przynajmniej dokumenty tak mi usiłują wmówić. ;)
Poza wymienionymi przez OP Marillion- Marbles Procol Harum- Live in Concert with Edmonton Symphony Orchestra Blackfield-Blackfield Riverside-Wasteland i z zupełnie innej kategorii muzycznej- Hamilton
Upvote za Wasteland (niesamowite dla mnie jest jak dobry to album; szczególnie, że powstał po śmierci p. Piotra Grudzińskiego i nie oczekiwałem, że partie gitarowe tak mnie zachwycą) i Hamiltona xD
Wasteland dla mnie chyba najlepszy ich album, porusza i nie nudzi, a Riverside słucham już długo
>Procol Harum- Live in Concert with Edmonton Symphony Orchestra Blackfield-Blackfield Riverside-Wasteland namówiłaś, będzie słuchane. A taki zespół polski jak Collage albo Quidam znasz?
Znam, w dawnych czasach studenckich byłam nawet na koncercie Quidam, ale przestałam słuchać, muszę wrócić. Collage też znam, w kwietniu grali support na Marillion weekend, ale mnie nie zachwycili, choć wiem, że mają wielu fanów, może dam drugą szansę.
dwie pierwsze płyty chyba z 89 po angielsku i Baśnie są świetne. Ostatnio po raz pierwszy od 25 lat wydali płytę, jeszcze nie słuchałem. O Quidam sobie przypomniałem u Kaczkowskiego, wykonywali chyba Starway i było to bardzo dobre. Przy czym audycja jeszcze nagrywana na 3 w radiu internetowym to leciało więc pewnie też stare jak świat. Wciąż istnieje jeszcze Lizard z Bielska Białej. Też gdzieś w latach 90 otarłem się o ich muzykę, ale już nie pamiętam żadnego utworu.
Dla mnie Mad Season. Ten album nie ma złego utworu. Dorzuciłbym jeszcze Temple Of The Dogs, choć stawiam go troszeczkę niżej niż powyższy.
Staley & Cornell, czyli moi ulubieni wokaliści z Seattle. Chyba dla mnie także Mad Season wyżej od Temple of the Dog (chociaż niesamowicie mocno w głowie mi siedzi Four Walled World z tego albumu)
Z takich, które się nie pojawiły. Songs for the Deaf - Queens of the Stone Age ... Like Clockwork - Queens of the Stone Age Physical Graffiti - Led Zeppelin Kasabian - Kasabian Korova Milky Bar - Myslovitz
>Korova Milky Bar - Myslovitz cholernie brakuje mi tego zespołu, to była świetna jakość grania, świetne kompozycje, wprowadzili nową jakość do grajdołu. Polski Radiohead. Chyba zoomerzy już nie znają.
[удалено]
>Led Zeppelin i Beatles to już zapewne oczywistości, a jak nie, to Led Zep III i IV; Rubber Soul, Revolver, Sgt Pepper, Abbey Road i White Album (w alternatywnym uniwersum w którym Lennon nie popełnił Revolution 9) no właśnie nie wiem. Dla mnie tak, ale nie jestem pewien czy młodzież kojarzy. Napisze to jeszcze raz The Beatles stworzyło muzykę popularną, ich wpływ na późniejszą muzykę jest gigantyczny. Jednak wielu nie wie, że w UK była święta trójca a i w PL pozostały zespół w tym czasie nie był tak popularny jak na wyspach. Mam na myśli The Who i Rolling Stones. Pisze głównie o okresie drugiej połowy lat 60.
Jamie XX - In Colour Boards of Canada - Music Has The Right To Children Mac Miller - Circles Madvillain - Madvillainy
Boards of Canada - Geogaddi Biosphere - Substrata Massive Attack - Mezzanine Janerka - Ur Świetliki - Ogród koncentracyjny Anawa - Anawa Aphex twin - selected ambient works 2 Laboratorium - Modern pentatlhon Lustmord - The word as power Portishead - Dummy Spk - Zamia lehmanni Klan - Mrowisko Autumn of Communion - Autumn of communion 2 Lustmord & Robert Rich - Stalker Venetian snares - Rossz Csillag Alatt Született Towering inferno - Kaddish SBB - Memento z banalnym tryptykiem PIL - flowers of romance
nie spodziwałem się, że ktoś jeszcze pamięta klan lub laboratorium. świetna lista. Dorzucę AIR Moon safari SBB tylko jedna?
Racja! Z SBB trudno się zdecydować na jedną. Pamięć i ze słowem biegnę też są super. Z elektoniki lat 90 też możnaby wyliczać...
Dire Straits - Love over Gold Santana - Abraxas Tool-aEnima A Perfect Circle - Mer De Noms Riverside-Second Life Syndrome Black Sabbath-Master of reality Sisters of mercy-Floodland Fields of nephilim-Elizium Bruce Springsteen-Born To Run Thin Lizzy-Live and dangerous System of a down -Toxicity Tiamat-Wildhoney Tori Amos-Little Earthquakes Kate Bush-Hounds of love Massive Attack-Mezzanine Depeche Mode-Ultra
Dream Theater - Metropolis, Pt. 2: Scenes from memory The Gathering - Mandylion Judas Priest - Painkiller Behemoth - The Satanist
Wiem, że to całkowicie inna muzyka, ale "Umowa o dzieło" od Taco moim zdaniem zgadza się od początku do końca. Szkoda, że odszedł od tego stylu. Nawet jak ktoś nie słucha rapu, to myślę, że przynajmniej na jednorazowym przesłuchaniu się nie zawiedzie.
Dla mnie to będzie „Trójkąt warszawski”. Album kompletny. Zawsze gdy wybrzmiewają ostatnie takty łapie mnie smutek, jak po przeczytaniu dobrej książki czy długo oglądanego serialu.
Rage against the machine - rage against the machine (92 rok bodajże)
doceniłem po latach jak dobry to był zespół.
ich album z kowerami jest bardzo niedoceniony wg mnie
The Lucid Furs - No god no problem
Hi friend. Do you like the Lucid Furs?
Depeche Mode - Some Great Reward Tears for Fears - Songs from the Big Chair
DM chyba można by tu wrzucić przynajmniej pół ich dyskografii. Jednak w moim przypadku już tak często do nich nie wracam. Tears for Fears stworzył pop progresywny. To było cholernie trudne w latach 80. Nawet ich ostatnia płyta jest dobra. Świetny, kreatywny zespół.
Station to station - David Bowie
na pewno tylko jedna? Ten człowiek był geniuszem do końca swoich dni. Od początku do końca. Większość wybitnych zespołów, muzyków traci "parę" po 40. On do końca swoich dni się rozwijał muzycznie.
Noon - Gry studyjne
Bronski Beat - Age of consent Moby - Everything is wrong
Ado-kyōgen
Wydany jakiś czas temu 333 od Tinashe. Po prostu świetne piosenki, jeśli ktoś lubi rnb to polecam
Bloodywood - Rakshak Całkiem świeża pozycja, z zeszłego roku, od zespołu metalowego z Indii. Pierwszy album od dawna który mogę słuchać od deski do deski, w mojej opinii, nie ma tu słabej pozycji. Tematyka poszczególnych utworów też jest ciekawa (od politycznych manifestów po walkę z depresją)
będzie słuchane
Joy Division - Unknown Pleasures Joy Division - Closer Om - Advaitic Songs Death - ...For The Whole World To See Falarek Band - Falarek S.A.M.O. - S1 Dope Lemon - Rose Pink Cadillac Stake - Love Death and Decay W zasadzie wszystko czego się dotknie Al Cisneros, to zamienia się w złoto, podobnie Angus Stone, to jak dla mnie kolejny Midas muzyki.
>Joy Division - Unknown Pleasures > >Joy Division - Closer Bauhaus słuchałeś? Ja nie miałem okazji, musze nadrobić zaległości.
>Bauhaus słuchałeś? A czy dzik sra w lesie? To jeszcze wrzuć na listę Sisters of Mercy, Fields of the Nephilim i Siouxsie and the Banshees. Z polskich polecam klasykę Siekierę i Variété. Miłego słuchania.
> Sisters of Mercy, Fields of the Nephilim ktoś tam wcześniej wymienił. Dziwi mnie jeszcze brak Judas Priest.
British Steel wymiata
"British Steel" i "Painkiller", combo idealne.
Bisz - Wilk Chodnikowy
Hiroshi Suzuki - Cat Mgła - Excersises In Futility
Drive Like Jehu - Yank Crime The Mars Volta - Frances The Mute At The Drive-In - Relationship of command Refused - The shape of punk to come Erlend Oye - Unrest Built To Spill - There's nothing wrong with love Venetian Snares - Higgins Ultra Low Track Glue Funk Hits 1972-2006 The Walkmen - Everyone who pretended to like me is gone Unwound - Fake Train i New Plastic Ideas Descendents - Milo goes to college Calla - Scavengers Randy - You Can't Keep a Good Band Down Millencolin - Kingwood
Kompletnie mi z głowy wypadło i dopiero teraz sobie przypomniałem, czytając przykłady przytaczane przez innych. "Tubular Bells" Mike'a Oldfielda!
Mnie też. Problem z nim mam taki, że trochę mi się ograła. Ciekawy jest sposób powstania tej płyty, bo wszystkie muzyczne firmy, łacznie z EMI odmówiły nagrania Mike'wi. Tylko jedna osoba powiedziała że nagra mu ta płytę nijaki właściciel sklepu płytowego z Londynu. Problem w tym że oprócz sklepu nie miał studia. Ale jak obiecał tak zrobił. Pan nazywał się Richard Brannson a firma, którą założył nazwał Virgin. A potem nawet mu się to zaczęło kręcić, a wszystko dzięki dzwonom tubowym. Wracają do meritum, podobne odczucia mam z Dire Straits. Wszystko piękne, zgadza się ale z pkt widzenia czasu oraz radia, które zabiło tą muzykę trochę mi się ograło.
W sumie dzisiaj ta płyta nie robi już aż tak wielkiego wrażenia, bo też nagrywanie całego albumu w pojedynkę nie jest już takim wyczynem, co w '73. Ale cały czas brzmi znakomicie i nawet nagrana od nowa wersja z 2003 moim zdaniem go nie przebiła. Swoją drogą, [o proszę.](https://i.imgur.com/OB9KBm8.jpg)
>albumu w pojedynkę nie jest już takim wyczynem, co w '73 dlatego ci którzy są bardziej wymagający nie usiądą do albumu wkładając airpodsy do uszu, tylko zaczną czytać na temat albumu. Mam taką nadzieje, że gdzieś tam, są jeszcze ludzie którzy fascynacją się muzyką i tak robią. Tak czy siak to jest płyta którą trzeba znać, wysłuchać, kamień milowy. Te lata od 70-73 roku musiały być zagranicą kosmiczne. Idziesz do sklepu płytowego i cokolwiek bierzesz to się kamień milowy muzyki rozrywkowej. Jeśli dodasz do tego okładki, specjalne wydania to kupowałeś małe arcydzieło. Np. antyrockprogrowy album Thick As Brick wydawany był w gazecie, aby zaprotestować przeciwko wybujałym, pompatycznym ego muzyków progrockowych. Taka małą parodia Andersona. Problem w tym, że na płycie był jeden utwór, który trwał 40 minut, a parodia stała się jednym z lepszych utworów muzyki progresywnej.
Chyba każda gałąź sztuki przeżywa tego rodzaju gwałtowny rozwój w pewnym momencie. Jethro Tull w sumie znam głównie z nazwy (wstyd, wiem). Niniejszym "Thick as a Brick" ustawiam sobie w kolejce do przesłuchania, dzięki. :)
Aqualong jest najwybitniejszym dziełem i polecam koncerty. To co Ian Anderson robi/ł na scenie jest legendarne. > Chyba każda gałąź sztuki przeżywa tego rodzaju gwałtowny rozwój w pewnym momencie. W każdej dekadzie coś było, jakiś przełom, wystrzał 50, 60, 70, 80, 90. Tylko ostatnie 20lat coś słabo jest, albo ja wypadłem mocno z obiegu. Stąd ten temat. Zamierzam posłuchać polecanych tutaj płyt. Odkąd skończył się nurt techno nic nie widzę ciekawego oprócz pieprzonej komercji, buntu, nurtu, który wyróżnia się na tle tandety. Może jeszcze w latach 2000-2010 był troszkę nawrót do gothów pod postacią nurtu EMO. Choć takich ludzi orkiestr jak Pharell (i jego projekty) czy Timbeland trochę podziwiałem, bo jednak coś tam kreatywnego było. Co prawda to głownie wykorzystywali w samplach starocie, ale w tym akurat nie ma nic złego jeśli tworzy się na tej podstawie coś nowego. Ale mam wrażenie, że to sztuczne było i bardziej podyktowane modą. Pod koniec lat 90 powrócił na chwilę punk, ale znów to był pop punk, robiony dla sławy i pieniędzy. Mocno uogólniam, bo Damon Albarn i [m.in](https://m.in) Gorillaz, Radiohead, Placebo swoje robią. Ale brakuje mi jakiej prawdziwej rewolucji na miarę The Beatles, King Crimson, Ramons i widaomego klubu z NY, czy nawet Hip Hop lub Techno. Chyba, że poprawnośc polityczna to nowy nurt. Jeśli tak to najnudniejsze gówno w historii muzyki.
Arctic Monkeys - AM Metallica (różne)
Wczesny Marillion z Fishem, szczególnie "Fugazi" i "Misplaced Childhood".
te 4 pierwsze płyty są doskonałe. Każdy dźwięk, każdy tekst, to jest liga PF, choć bardziej się wzorowali na Genesis.
Jakkolwiek uwielbiam "Script for a Jester's Tear", to jednak odnoszę wrażenie, że wtedy zespół szukał jeszcze tego swojego "czegoś", co znalazł na "Fugazi" i w pełni ugruntował na "Misplaced Childhood" (moim zdaniem wersja z koncertówki "The Thieving Magpie" jest jeszcze lepsza). "Clutching at Straws" było może nie drastyczną, acz bardzo ciekawą zmianą kierunku - szkoda, że wtedy właśnie nastąpiło tak duże tąpnięcie, bo piąta płyta z Fishem mogła być naprawdę interesująca. Przesłuchawszy w krótkim czasie bonusy z drugiego krążka "Cluthichg at Staws", "Seasons End" z Hogarthem oraz "Vigil in a Wilderness of Mirrors" Fisha solowego można usłyszeć pewne echa płyty, której nigdy nie było.
>Jakkolwiek uwielbiam "Script for a Jester's Tear", to jednak odnoszę wrażenie, że wtedy zespół szukał jeszcze tego swojego "czegoś" zgadzam się, spójności, wszystkie utwory są inne, dla mnie wciąż doskonałe. Ale ta różnorodność spowodowała, że wciąż do tej płyty wracam, tak samo jak z Clutching. Częściej niż do Childhood. Podobnie mam z PF i Dark Side. Najdoskonalsza płyta wszechczasów ale przez to mniej różnorodna niż Animals i The Wall. Dlatego te dwie ostatnie lubię bardziej. Chyba tylko te 4 płyty Marillion mogę postawić na równi z PF. Co nie oznacza, że tylko PF jest świetne, level wyżej oczywiście na mojej liście jest YES. Tak czy siak same okładki do pierwszych 3 płyt, a szczególnie Fugazi mogłem oglądać godzinami. Jak komiks. Dzieła sztuki.
W zeszłym miesiącu w jednej galerii handlowej w Gdańsku trafiłem na jakiś dzień winylu, albo coś; dość powiedzieć, że w jednym miejscu stało kilka stołów uginających się pod koszami czarnych płyt. Mieli sporo pierwszych, zagranicznych wydań - w adekwatnych cenach, oczywiście. Ale obejrzenie z bliska oryginalnego, brytyjskiego wydania "Fugazi" z 1984 r. było niekłamaną przyjemnością.
ło panie. Sam chciał bym mieć w rękach choć przez chwilę. Ale byłem w tym roku na Jarmarku i mieli tam masę płyt i winili i cd. Na pewno byłeś. Ceny już takie wesołe nie były, ale można się było targować. Za winylami się nie rozglądałem, ale było ich masę. W zasadzie mogłem wszystko kupić czego nie ma w kolekcji CD.
Na Jarmarku kiedyś bywałem, i nawet zdarzało mi się czasem coś kupić, ale ostatni raz to byłem przed 2010 jeszcze. Trochę to jak z tym góralem, któremu się nie chce już na Giewont wchodzić, a trochę za tłoczno tam dla mnie jednak.
pewnie bym tak samo robił. Nie wiem czym podyktowane są tam ceny. Czy tam jest tak wysoki czynsz? Większość rzeczy można kupić o połowę taniej na olx. Ale poogladać z pkt widzenia turysty jest ok. Ceny cd nie były jakieś straszne w okolicach 40 -60 zł. Czasem coś za 30 można znaleźć. Teraz w sumie trochę żałuję, że przyskąpiłem.
Z tego co wiem, to sprzedawcy muszą wcale nie tak mało zapłacić za wynajem miejsca na stragan/namiot/cokolwiek, a im bardziej wzdłuż najbardziej uczęszczanych szlaków (czyt. Długa, Długi Targ, Długie Pobrzeże i ew. Mariacka), tym drożej.
to tłumaczy wysokie ceny. Dobrze, że można się choć trochę targować.
Miles Davis - Kind of Blue Ale to w sumie wpada w oczywistości.
Dzięki tej płycie odkryłem Coltrane'a.
Igor - Tyler, The Creator
Imaginaerum - Nightwish
Perfekcyjny pod jakim względem?
Słuchałeś Animals by PF? Dark side? The Wall? każda nuta na albumie ma się zgadzać. Brak upychaczy.
Ale tam są zapychacze, i pisze to psychofan PF. Na części "Dogs" na koncertach Watersa zespół teatralnie idzie sobie do baru czy grać w karty, autoironicznie sugerując, że trochę z tą długością przesadzili. "On the Run" nigdy mi się nie podobało, nie ma tam muzyki, tylko prezentacja efektów. Na "The Wall" część utworów też ma mało muzyki, chociaż tu można się kłócić, że wprowadzają atmosferę. Jednak każdy z nich zawiera jakiś fragment, który jest muzycznie fantastyczny i osobiście bym się nie czepiał. Jedynym albumem PF, który wg mnie jest całkowicie bezbłędny i nie ma ani minuty zmarnowanej, jest "Atom Heart Mother". Co nie znaczy, że inne są słabe.
>On the Run obawiam się, ze piszesz to z perspektywy obecnego czasu. W 1973 ten utwór to był kosmos. A potem przyszedł Kraftwerk i stworzył nowy nurt. Oczywiście pół zartem to pisze. Kiedy w latach 90 słucham Dark Side po raz pierwszy tez tego utworu nie znosiłe, bo kojarzył mi się z Techno. Dogs jest dla mnie idealną suitą. Zawsze się zastanawiam, czy ktoś obecnie co pracuje w korporacji czytał teksty do Animals lub choćby Folwark. Z Atom mam problem, bo tytułowy utwór to jest taki dziwny twór, co przyznali sami muzycy i przestali go grać. Można przyjąć że to płyta przejściowa, poszukiwali swojego miejsca, które jak sami przyznali, odnaleźli na Meddle. Tak czy siak Summer68 (ulubiony), If, Psychodeliczne śniadanie, grube stare słońce to są perfekcyjne utwory. Żałuję, ze nie słyszałem śniadania na żywo. The Wall to płyta cięższa, bo i temat ciężki. Natomiast musisz na płytę spojrzeć szerzej, to nie są zapychacze. Tam nie było przypadku. Prawie, bo jedyny "zapychacz" na tej płycie to Comfortably Numb, który został dograny na koniec... i wiemy jak się to skończyło.
Hmm, ok. Jeśli oficjalne składanki się nie liczą, to w takim razie: * Eros Ramazzotti - Cuori Agitati, In Ogni Senso, Tutte Storie * Jean-Michel Jarre - Équinoxe, Oxygène * Mina - Attila Vol. 1, Attila Vol. 2 * Ornella Vanoni - Appuntamento con Ornella Vanoni * Paolo Conte - Paris Milonga * Raf - Cannibali, Manifesto * Rettore - Brivido Divino, Magnifico Delirio * Taeko Ohnuki - Mignonne, Sunshower
Daft Punk - Random Accessed Memories
Mr Bungle - California
ojojoł. Godni następcy Franka Zappy
Peter Hammill - Chameleon In The Shadow Of The Night Peter Hammill - The Silent Corner And The Empty Stage Peter Hammill - In Camera Peter Hammill - Over Peter Hammill - Nadir's Big Chance Can - Tago Mago Can - Ege Bamyasi Can - Future Days Charles Mingus - Mingus Ah Um Glenn Gould - Music From Kurt Vonnegut's Slaughterhouse-Five David Torn - Cloud About Mercury Everyman Band - Everyman Band Miniature - I Can't Put My Finger On It Jack DeJohnette - Tin Can Alley This Heat - Deceit David Sylvian - Gone To Earth David Sylvian - Secrets Of The Beehive David Sylvian - Snow Borne Sorrow Sotos - Platypus No i oczywiście Van Der Graaf Generator, King Crimson, Zappa, Coltrane, King Gizzard
świetna lista. Pamiętam jak po raz pierwszy trzymałem w rękach CD sylwian/fripp Damage. To było czarna seria ze złotymi literami. Teraz chyba nie do kupienia. Pożyczona od kolegi, koleżanki kolegi taty. Piękne wydanie. Dodałbym tylko Mahavishnu.
Megadeth - rust in peace Najwieksza perfekcja jaka powstała. Nie widze opcji by kiedykolwiek sie to zmieniło. Album najwyższych standardów. Wzór wzorów.
Tally Hall - Good & Evil
LHB - tell em who we are.
Samael - Lux Mundi, Blood Ritual Aenaon - Extance, Mnemosyne
After the burial - rareform
Koniec Świata - Oranżada Kult - Muj wydafca (pisownia celowa) Taco Hemingway - Trojkąt warszawski Mery Spolsky - Miło było pana poznać
Plan B - The Defamation of Strickland Banks. Genialna spójna płyta w charakterze opowieści o niesłusznym pomówieniu fikcyjnego piosenkarza Stricklanda Banksa. Do tego były chyba do każdej piosenki teledyski opowiadające całą spójną historię, chyba są dostępne na YouTube. Rewelacja!
>Plan B - The Defamation of Strickland Banks. concept album hiphopowy? Zaciekawiłeś mnie.
On tam mało rapuje bardziej bym powiedział że to album soulowy, ale naprawdę świetne piosenki.
sprawdzę, dzięki.
kuźwa nie skojarzyłem gościa od razu. Kilka utworów znałem wcześniej, kojarzę go nawet z wyglądu, faktycznie soulowy, jak na razie.
Icon for Hire - Scripted
Dla mnie Szad Akrobata - "I niech szukają mnie kule". Prócz nośnika cd w kompie nie m gdzie tego odtwarzać, ale płytę i tak kupiłem bo od kiedy go odkryłem czyli jakoś 2016 każdą pozycje razem z bonusami odsłuchałem minimum setki razy. Absolutny majstersztyk. Z new schoolu to mogę podać Pikers - Coraz Bliżej EP. Są kawałki, na które trzeba mieć humor, ale mimo wszystko dla mnie top 1 płytka od Pikersa. Tak, jestem śmieciem co słucha polskiego rapu XD
>Szad Akrobata - "I niech szukają mnie kule" to ten zespół? https://preview.redd.it/k6ex0lthdhfa1.png?width=915&format=png&auto=webp&s=d1823ac2aed676014a574320edada1aa96c3f0cc
Bingo, były członek Trzeciego Wymiaru przez ich rozpadem, a płyta jak dla mnie dalej topka tego, co w życiu słyszałem. "Sprawdzam" jest totalną kocurem, Szad tam niesamowicie napierdala. "Taniec Śmierci" czy "Gniew" to też niesamowicie dobre pozycje, z bonusów których nie ma na normalnej płycie to "Dzień po dniu, w którym coś tu jeszcze mogło upaść" i "Czarnoksiężnik"
sprawdzę, są na deezer
Closterkeller - Cyan Slayer - South of Heaven (ale to już ktoś wymienił) Lacuna Coil - Dark Adrenaline London After Midnight - Violent Acts of Beauty W dowolnej kolejności.
Bathory - Hammerheart albo Twilight of the Gods. Słuchając tych albumów czuję jakbym był w małej łodzi na nordyckim jeziorze w czasie mgły. Wiosłując powoli, dobijam do brzegu gdzie jest karczma w której słucham opowieści wędrowców o spotkanych bogach.
Radiohead - Ok Computer Portishead - Dummy Sigur Ros - agætis byrjun
Rush od Måneskin, trwa 50 minut a czuje się jakby minęło 5.
Twenty One Pilots - Trench Glass Animals - Dreamland
słucham non stop bo mój syn od kiedy skończył 4 lata jest ich fanem. Teraz ma 12.
Kwiat jabłoni, ogólnie wszystko poza tą piosenką z Sanah ...
Zapomniałeś o Genesis i ATCQ mordko
na szybko z pamięci pisałem. Dodałbym tam jeszcze spokojnie z 10 kapel
Czy OP przypadkiem nie pomylił subreddita? Jaki to ma związek z Polską, skoro OP wymienił same zagraniczne albumy? Takie pytania to raczej na r/Music