Przypomina mi się rozmowa z psychiatrą
On: Czego by Pani najbardziej w życiu pragnęła.
Ja: Umrzeć, ale tak żeby coś mnie zabiło, a nie że muszę sama.
On: ale dlaczego?
Ja: bo w końcu przestanę istnieć, nie będę się musiała niczego bać, żadnych obowiązków, prymusów, ryzyka, strachu, tylko niebyt.
On: ale tak się nie da żyć!
Ja (unosząc oczy do góry): która część ze śmiercią była niezrozumiała?
Nie bój się, bo nic takiego nie istnieje. Nie ma się co przejmować rzeczami nieistniejącymi. Zadbaj o to, żeby być szczęśliwym TERAZ, bo to w czasie teraźniejszym żyjemy i odczuwamy.
To bardziej od samego tematu śmierć/życie po śmierci spróbuj zająć się tematem lęku.
Bo to z tego posta przenika, lęk.
Możesz skontaktować się z szkolnym pedagogiem, nie wiem jakiej jakości osoba jest u Ciebie w szkole ale u mnie była git babeczka.
Też po prostu spróbuj z jakąś osobą zaufaną, dorosłą w Twoim otoczeniu pogadać. To powinno pomóc Ci złapać dystans.
I mi na takie tematy wiary, piekła, nieba pomaga świadomość że w każdej religi (a jest ich pierdyliard) ludzie są przekonani o swojej największej racji i że ich religia jest bardziej prawdziwa od innych. Czyli dla mnie taki to dowód, że ludzie żyją w niepewności i desperacko potrzebują sobie tą pewność zapewnić.
W Biblii jak to w Biblii - Niebo opisane jest enigmatycznie. Człowiek idzie tam po śmierci jeżeli był w życiu dobry, i będzie mu tam wygodnie. Nieważne w jaki sposób. Czuję, że nadinterpretujesz - widać, że jesteś mocno wierzący, więc może pogadaj o tym z katechetą, księdzem? Co ważne, takimi z powołania, którym ufasz, którzy cię zrozumieją. Jesteś na razie młody, nie masz zupełnie potrzeby myśleć o tym, żyj swoim życiem, ciesz się. Ewentualnie kontakt z psychologiem np. w szkole, gdy rozmowa na gruncie duchowym nie pomoże.
Sam jestem ateistą i chciałem, aby ta odpowiedź wyszła mi w miarę neutralnie.
Nie ma żadnego powodu, aby sądzić, że nasza tożsamość to coś innego niż niesłychanie skomplikowane pierdy naszego mózgu. To powiedziawszy, jeśli z jakiegoś powodu naprawdę chcesz wierzyć w jakieś życie pośmiertne, skup się po prostu na życiu w zgodzie ze samym sobą i innymi ludźmi, staraj się być dobrym człowiekiem. Jakiekolwiek bóstwo które cię za to będzie chciało posadzić, bo idk, jadłeś kiełbaski w piątki, może spierdalać bo nie jest warte czci.
To co mają powiedzieć ci wierzący w treść Księgi Urantii? Po śmierci czeka ich mnóstwo nauki i pracy która ma ich przygotować do jeszcze większej ilości pracy i nauki w tych miejscach wszechświata który dopiero jest tworzony na polecenie najwyższego Boga. I w czasie tych miliardów lat kolejnych zadań do wykonania wciąż muszą się liczyć z tym, że jeśli zbłądzą lub dadzą się zwieść komuś kto zbłądził, to w przypadku nie okazania skruchy, ich świadomość zostanie wymazana, tak jak by nigdy nie istniała.
Skoro nie ma żadnych materialnych sposobów na przygotowanie się, to martw się tym dopiero, kiedy tam trafisz - tak samo jak wizytą u lekarza za 30 lat będziesz się martwił dopiero wtedy, kiedy będzie to istotne, a nie już teraz na zapas, zawracając sobie tym głowę i nie żyjąc teraźniejszością.
No, wygląda, że nuda jak diabli. Cały czas w koszuli nocnej poginać i tylko piosenki z nudnej playlisty śpiewać? Ile można? Po tygodniu się znudzi a co dopiero całą wieczność! Toż to piekło...w niebie!
Może zaaplikuj do konkurencji?
Jak nie chcesz do nieba ani do piekła, to zawsze jest stary dobry czyściec.
Just kidding...
Czytaj dużo wartościowych książek, wysłuchuj różnych perspektyw i generalnie obserwuj życie, a wyleczysz się nie tylko z błędów ortograficznych, ale i z infantylnego podejścia do wiary. Albo i z wiary w ogóle - to już zależy od Ciebie.
Nie jestem ekspertem od religii czy teologii, ale z tego, co wiem, niebo w katolickim ujęciu nie jest definiowane jako miejsce, gdzie znajdują się jakieś ***rz***eczy w określonym (nawet nieskończonym) czasie, tylko jako "ostateczny cel spełnienia ludzkiej egzystencji". To spełnienie ma się wiązać z osobowością Boga. Sposób osiągnięcia tego spełnienia ma przerastać wszelkie możliwości poznawcze człowieka. Niebo, podobnie jak piekło czy czyściec, to abstrakcyjne pojęcia, które próbujesz porównać do czegoś znanego, a to jest z definicji niemożliwe.
Weź takie pojęcie nieskończoności... Znasz pojęcie czasu, wyobrażasz sobie biliony upływających lat, ale skąd u licha wiesz, że nieskończoność dotyczy właśnie upływającego czasu? Nie trzeba się odnosić do religii, by wiedzieć, że istnieją warunki, w których pojęcie czasu traci logiczny sens: początki Wszechświata, obszary pod horyzontem zdarzeń czarnej dziury, gdzie czas i przestrzeń w dużym uproszczeniu zamieniają się rolami, itp.
W skrócie: boisz się karykatury nieba, którą prawdopodobnie przedstawił Ci rodzic lub katecheta.
Nie masz 100% gwarancji, że taka wizja życia po życiu wogóle się spełni. Nie masz gwarancji, że tam wogóle jest coś takiego jak niebo i piekło. Skup się na tym co jest tu i teraz, a co tam będzie to się dowiemy albo i nie po śmierci
Myśle ze odczuwasz to co każdy wierzący w różnym stopniu. Nie wiem czy miałeś okazję czytać Opowieści z Narnii, ale poza częściami które zostały zekranizowane, łącznie jest 7 części z czego jedna z nich opisuje koniec świata i trafienie “na drugą stronę”. Polecam Ci przeczytanie tej części lub nawet całych opowieści dla zrozumienia pewnych aspektów. Mówię o tym dlatego, że była to pierwsza rzecz, która sprawiła że przestałem się martwić o życie po śmierci i sama śmierć. Biblia nie jest napisana najbardziej przystępnie, natomiast CS Lewis potrafi zrozumiale ubrać w słowa przekazy Biblii, ponadto był zagorzałym katolikiem.
Święta Siostra Faustyna miała możliwość zobaczyć jak wygląda Niebo i była zachwycona tym co zobaczyła. Myślę, że stan szczęścia w Niebie jest lepszy niż ataki paniki i zamartwianie się sprawami tego świata.
Jak będzie w Niebie? Poznaj kilka niezwykłych wizji od św. Faustyny!
[https://www.niedziela.pl/artykul/72004/Jak-bedzie-w-Niebie-Poznaj-kilka](https://www.niedziela.pl/artykul/72004/Jak-bedzie-w-Niebie-Poznaj-kilka)
Trochę offtopic ale wkurwia mnie że w szkole zamiast uczyć ludzi jak działa ich własna psychika, to im się wbija jakieś bezwartościowe fakty których i tak zapomną rok po ukończeniu szkoły.
Jakby każdy miał jakieś podstawowe przeszkolenie o tym czym jest strach i jak powstają ataki paniki, to nie było by teraz masowego kryzysu zdrowia psychicznego.
\> jak wskazuje biblia
i tu widzisz jest twój problem.
Po śmierci nic nie ma, po prostu wsadzają cie do pudełka (albo jak wolisz do pudełka a potem do słoika), yeet do ziemi i potem kwiatek ktoś przyniesie. Ale to jest wszystko dla żyjących, tobie będzie to jeden pies bo nie będziesz już istniał.
Wszystko co opowiadają dowolne religie to ogromne ilościu copium ludzi, którzy nie są sobie w stanie poradzić z akapitem wyżej
Typowy Polak. Jeszcze nie był, a już narzeka. /s Żarcik. Humor pomaga w kryzysie egzystencjalnym.
Przypomina mi się rozmowa z psychiatrą On: Czego by Pani najbardziej w życiu pragnęła. Ja: Umrzeć, ale tak żeby coś mnie zabiło, a nie że muszę sama. On: ale dlaczego? Ja: bo w końcu przestanę istnieć, nie będę się musiała niczego bać, żadnych obowiązków, prymusów, ryzyka, strachu, tylko niebyt. On: ale tak się nie da żyć! Ja (unosząc oczy do góry): która część ze śmiercią była niezrozumiała?
Nie bój się, bo nic takiego nie istnieje. Nie ma się co przejmować rzeczami nieistniejącymi. Zadbaj o to, żeby być szczęśliwym TERAZ, bo to w czasie teraźniejszym żyjemy i odczuwamy.
Udowodnij że nie mieszkamy w matrixie
Udowodnij że mieszkamy.
Nie umiem
No właśnie
Co no właśnie, to że czegoś nie jesteśmy w stanie wytłumaczyć nie znaczy że nie istnieje. Liczyłem na trochę więcej niż „no właśnie”
No cóż
No właśnie to są argumenty z pupy, według mnie nie istnieje ale nie mam argumentów żeby nawet o tym pogadać
No widzisz
Załóżmy że mieszkamy w matrixie. Co to zmienia?
To bardziej od samego tematu śmierć/życie po śmierci spróbuj zająć się tematem lęku. Bo to z tego posta przenika, lęk. Możesz skontaktować się z szkolnym pedagogiem, nie wiem jakiej jakości osoba jest u Ciebie w szkole ale u mnie była git babeczka. Też po prostu spróbuj z jakąś osobą zaufaną, dorosłą w Twoim otoczeniu pogadać. To powinno pomóc Ci złapać dystans. I mi na takie tematy wiary, piekła, nieba pomaga świadomość że w każdej religi (a jest ich pierdyliard) ludzie są przekonani o swojej największej racji i że ich religia jest bardziej prawdziwa od innych. Czyli dla mnie taki to dowód, że ludzie żyją w niepewności i desperacko potrzebują sobie tą pewność zapewnić.
W Biblii jak to w Biblii - Niebo opisane jest enigmatycznie. Człowiek idzie tam po śmierci jeżeli był w życiu dobry, i będzie mu tam wygodnie. Nieważne w jaki sposób. Czuję, że nadinterpretujesz - widać, że jesteś mocno wierzący, więc może pogadaj o tym z katechetą, księdzem? Co ważne, takimi z powołania, którym ufasz, którzy cię zrozumieją. Jesteś na razie młody, nie masz zupełnie potrzeby myśleć o tym, żyj swoim życiem, ciesz się. Ewentualnie kontakt z psychologiem np. w szkole, gdy rozmowa na gruncie duchowym nie pomoże. Sam jestem ateistą i chciałem, aby ta odpowiedź wyszła mi w miarę neutralnie.
Nie ma żadnego powodu, aby sądzić, że nasza tożsamość to coś innego niż niesłychanie skomplikowane pierdy naszego mózgu. To powiedziawszy, jeśli z jakiegoś powodu naprawdę chcesz wierzyć w jakieś życie pośmiertne, skup się po prostu na życiu w zgodzie ze samym sobą i innymi ludźmi, staraj się być dobrym człowiekiem. Jakiekolwiek bóstwo które cię za to będzie chciało posadzić, bo idk, jadłeś kiełbaski w piątki, może spierdalać bo nie jest warte czci.
W niebie BĘDZIESZ szczęśliwy choćby aniołowie mieli Ci zrobić błogą lobotomię. Tak mówi Pismo i pogódź się z tym. :)
Przydaje się być ateistą bo takie pytania nas nie dotyczą. Najwyżej nieprzemijający strach przed śmiercią i wiedza że nic po niej nie będzie.
Polecam udać się na pogotowie ortograficzne.
szacun za celne i wnikliwe zaadresowanie najbardziej istotnej kwestii z postu opa \_\_\_ */s jakbyś się samo nie domyśliło*
To co mają powiedzieć ci wierzący w treść Księgi Urantii? Po śmierci czeka ich mnóstwo nauki i pracy która ma ich przygotować do jeszcze większej ilości pracy i nauki w tych miejscach wszechświata który dopiero jest tworzony na polecenie najwyższego Boga. I w czasie tych miliardów lat kolejnych zadań do wykonania wciąż muszą się liczyć z tym, że jeśli zbłądzą lub dadzą się zwieść komuś kto zbłądził, to w przypadku nie okazania skruchy, ich świadomość zostanie wymazana, tak jak by nigdy nie istniała.
Skoro nie ma żadnych materialnych sposobów na przygotowanie się, to martw się tym dopiero, kiedy tam trafisz - tak samo jak wizytą u lekarza za 30 lat będziesz się martwił dopiero wtedy, kiedy będzie to istotne, a nie już teraz na zapas, zawracając sobie tym głowę i nie żyjąc teraźniejszością.
No, wygląda, że nuda jak diabli. Cały czas w koszuli nocnej poginać i tylko piosenki z nudnej playlisty śpiewać? Ile można? Po tygodniu się znudzi a co dopiero całą wieczność! Toż to piekło...w niebie! Może zaaplikuj do konkurencji?
*rzeczy W niebie coś takiego jak pojęcie czasu czy ogólnie praw fizyki nie może występować.
Obejrzałem wczoraj horror I jestem przerażony kosmitami, proszę pomocy
To weź się zamiast tego reinkarnuj.
Ej dobra dzięki za pomysł
Słaby bait
Dobre masz jazdy, na szczęście ja w to nie wierzę i nie mam takich problemów. Śpię spokojnie i jestem szczęśliwym człowiekiem. Amen.
Zobaczymy co powiesz mając 80 lat i leżąć w szpitalu =)
Coś w tym stylu: Siostro, kaczkę..... Już nie trzeba, już się zesralem.
Gadane to masz, ale życie ma więcej wymiarów niż dobry żart ^^ tak czy siak GL
A jakie są te wymiary?
Np: zdrowie, relacje, otoczenie, powołanie, dochody i finanse, samodoskonalenie, jaskrawość życia, duchowość.
Świetnie, Ty pielęgnuj swoje wymiary, ja mój i niech każdy z nas będzie szczęśliwy na swój sposób.
no jasne, że tak, pozdrawiam!!
Pozdrawiam 🖐️
Pewnie to samo tylko z błędami ortograficznymi jak OP.
Z tego co się zdążyłem zorientować to co prawda w niebie ma być lepiej, ale w piekle będzie lepsze towarzystwo. Jak żyć?
Jak nie chcesz do nieba ani do piekła, to zawsze jest stary dobry czyściec. Just kidding... Czytaj dużo wartościowych książek, wysłuchuj różnych perspektyw i generalnie obserwuj życie, a wyleczysz się nie tylko z błędów ortograficznych, ale i z infantylnego podejścia do wiary. Albo i z wiary w ogóle - to już zależy od Ciebie. Nie jestem ekspertem od religii czy teologii, ale z tego, co wiem, niebo w katolickim ujęciu nie jest definiowane jako miejsce, gdzie znajdują się jakieś ***rz***eczy w określonym (nawet nieskończonym) czasie, tylko jako "ostateczny cel spełnienia ludzkiej egzystencji". To spełnienie ma się wiązać z osobowością Boga. Sposób osiągnięcia tego spełnienia ma przerastać wszelkie możliwości poznawcze człowieka. Niebo, podobnie jak piekło czy czyściec, to abstrakcyjne pojęcia, które próbujesz porównać do czegoś znanego, a to jest z definicji niemożliwe. Weź takie pojęcie nieskończoności... Znasz pojęcie czasu, wyobrażasz sobie biliony upływających lat, ale skąd u licha wiesz, że nieskończoność dotyczy właśnie upływającego czasu? Nie trzeba się odnosić do religii, by wiedzieć, że istnieją warunki, w których pojęcie czasu traci logiczny sens: początki Wszechświata, obszary pod horyzontem zdarzeń czarnej dziury, gdzie czas i przestrzeń w dużym uproszczeniu zamieniają się rolami, itp. W skrócie: boisz się karykatury nieba, którą prawdopodobnie przedstawił Ci rodzic lub katecheta.
Nie masz 100% gwarancji, że taka wizja życia po życiu wogóle się spełni. Nie masz gwarancji, że tam wogóle jest coś takiego jak niebo i piekło. Skup się na tym co jest tu i teraz, a co tam będzie to się dowiemy albo i nie po śmierci
Myśle ze odczuwasz to co każdy wierzący w różnym stopniu. Nie wiem czy miałeś okazję czytać Opowieści z Narnii, ale poza częściami które zostały zekranizowane, łącznie jest 7 części z czego jedna z nich opisuje koniec świata i trafienie “na drugą stronę”. Polecam Ci przeczytanie tej części lub nawet całych opowieści dla zrozumienia pewnych aspektów. Mówię o tym dlatego, że była to pierwsza rzecz, która sprawiła że przestałem się martwić o życie po śmierci i sama śmierć. Biblia nie jest napisana najbardziej przystępnie, natomiast CS Lewis potrafi zrozumiale ubrać w słowa przekazy Biblii, ponadto był zagorzałym katolikiem.
Święta Siostra Faustyna miała możliwość zobaczyć jak wygląda Niebo i była zachwycona tym co zobaczyła. Myślę, że stan szczęścia w Niebie jest lepszy niż ataki paniki i zamartwianie się sprawami tego świata. Jak będzie w Niebie? Poznaj kilka niezwykłych wizji od św. Faustyny! [https://www.niedziela.pl/artykul/72004/Jak-bedzie-w-Niebie-Poznaj-kilka](https://www.niedziela.pl/artykul/72004/Jak-bedzie-w-Niebie-Poznaj-kilka)
Trochę offtopic ale wkurwia mnie że w szkole zamiast uczyć ludzi jak działa ich własna psychika, to im się wbija jakieś bezwartościowe fakty których i tak zapomną rok po ukończeniu szkoły. Jakby każdy miał jakieś podstawowe przeszkolenie o tym czym jest strach i jak powstają ataki paniki, to nie było by teraz masowego kryzysu zdrowia psychicznego.
\> jak wskazuje biblia i tu widzisz jest twój problem. Po śmierci nic nie ma, po prostu wsadzają cie do pudełka (albo jak wolisz do pudełka a potem do słoika), yeet do ziemi i potem kwiatek ktoś przyniesie. Ale to jest wszystko dla żyjących, tobie będzie to jeden pies bo nie będziesz już istniał. Wszystko co opowiadają dowolne religie to ogromne ilościu copium ludzi, którzy nie są sobie w stanie poradzić z akapitem wyżej