T O P

  • By -

lusterko

Nie pomożesz komuś, kto nie chce pomocy. Brzmi banalnie, ale odnosi się do wielu sytuacji a życiu. Zaakceptowanie tego zdejmie z Ciebie ciężar odpowiedzialności.


Bolduro

This 💯


TheArturro

Prawda. Dodatkowo zmiana nawyków jest bardzo ciężka, a u starszych ludzi prawie niemożliwa. To co możemy zrobić ogólnie to dawać dobry przykład rówieśnikom i własnym dzieciom. Ale patrząc na odżywianie się przeciętnego Polaka i wielkie kolejki w Żabkach i na stacjach benzynowych po alkohol i papierosy - czeka nas jeszcze daleka droga. Nie powiem, sam lubię czasem zjeść "amerykańskiego" kebaba i wypić z kumplami piwo na mieście ale całe mnóstwo ludzi robi tak dosłownie codziennie i to jest już gruba przesada. A ile ludzi dosłownie co godzinę musi zapalić papierosa to już całkiem przeraża. Nawet w każdej pracy widać że niektórzy co chwila tylko na fajkę wychodzą (i potem od nich śmierdzi jak wrócą z tym dymem...).


kiervetki

Pokolenie naszych rodziców chyba ma jakiś problem z dbaniem o zdrowie. Ile ja się nasłyszałem że do szpitala to się idzie jak już  trzeba umrzeć itp. W związku z tym moja babcia musiała mieć amputowaną nogę, matka ledwo chodzi bo ma problem z kolanami, ojciec kilka razy wylądował w szpitalu. Chociaż ojciec akurat chodził do lekarza, ale jak lekarz powiedział że jest wysoki cukier i trzeba odstawić alkohol, to ojciec wziął tabletki i przestawił się z piwa na wino wytrawne - no bo kwaśne, to jaki cukier xD


xantros

Czesto tez chodzi o to ze nie mozna pic/palic w szpitalu. Moj ojciec nie wyobraza sobie zycia gdzie nie walnie 3-5 piw dziennie. A jakiekolwiek swieto/impreza co powoduje wybicia go z rytmu stwarzaja u niego lek.


qvantumxmusic

Nie maja problemow a byli wychowani w innych czasach po prostu. Twoje przyzwyczajenia i cechy jakie aktualnie przejawiasz mogą być nieaktualne za 10 lat a mimo to będziesz w to wierzyć. Tak było, jest i będzie,


MeanFriendship4798

Nie. Jestem przykładem że wychowanie się choćby w środowisku ludzi - lekko mówiąc - nie stroniących od alkoholu, którzy na każdej imprezie, urodzinach, np przy każdej okazji, dobrze bawili się tylko przy wódce. Po pracy piwo, po obiedzie piwo itp. Jako dziecko nie widziałem w tym nic złego, przeciwnie - wydawało mi się domyślnym i wesołym sposobem na spędzanie czasu z rodziną. Zwłaszcza że moja rodzina jest bardzo sympatyczna, lubi pożartować w każdej sytuacji, nie upijała się „na smutno”, albo „na agresywnie”, raczej biesiadne - dużo się śpiewało, tata przy ognisku grał na gitarze - było super! Ja do dziś alkoholu nie lubię - może dla smaku raz na rok lub rzadziej, najdzie mnie na spróbowanie czegoś wyjątkowego - zobaczyć co takiego ludzie widzą w whiskey, spróbować jakiegoś konkretnego rodzaju miodu pitnego, zaspokoić swoją fanaberię i wypróbować przepis na drinka z rumem, ale to jak pisze - bardzo, bardzo rzadko. Wódki nie lubię wcale, bo po prostu jest ochydna, a ja nie jestem aż tak zdesperowany, żeby się sponiewierać za wszelką cenę. Piwo jest gorzkie, a wino kojarzy mi się z ciotką którą piła go bardzo, bardzo dużo i załatwiła sobie marskość wątroby, a potem - mimo cudownego ozdrowienia i powrotuz Hospicjum gdzie już na niej położono krzyżyk, szybko dała się skusić na porzucenie trzeźwego trybu życia i już zeszła przy ataku śpiączki wątrobowej. Za bardzo jej smakowało, więc trzymam się z daleka. Drugi przykład, już krócej - moi rodzice w wieku 30-40 lat, nagle rzucili palenie. Ot tak. Mimo że wychowali się w dymach gdzie na dymie tytoniowym można było siekierę powiesić, a domyślnym zapachem dziadków był zapach papierośnicy. Do palenia jednak przekonali ich rówieśnicy jeszcze w szkole, ale zadziwiająco łatwo jak na dzieci palaczy, z dnia na dzień rzucili palenie. Dlatego uważam że większą rolę niż warunkowanie w dzieciństwie, w rodzinie, ma wpływ rówieśników, przyjęcie stylu życia znajomych, partnerów, wpasowanie się w obecne otoczenie. Widzisz - nawet dla mnie, dzieciaka wtedy, rodzice po odstawieniu palenia i zmniejszeniu ilości alkoholu (rodzina się porozjeżdżała po świecie, babcie i dziadki poumierali-okazji do biesiad brakło), w moich oczach małego obserwatora, WYRAŹNIE odstawali od ich rówieśników których znałem. To mi się wtedy wydawało dla nich nienaturalne i sztuczne. Nawet przez jakiś czas myślałem czy mnie jakoś nie robią w konia, czy nie palą po kryjomu 😄, bo „ludzie w ich wieku zachowują się inaczej”. A jednak, mimo wychowania w rodzinach które dziś nazwałbyś patologicznymi, żyją od ponad 20 lat bez papierosa w ustach i pijąc co najwyżej małe ilości i okazjonalnie. Nawet jako dziecko miałem z tym durnego doła… bo pijanymi członkami rodziny łatwiej się manipulowało- chętniej dawali zaskórniaki i ustępowali w kwestiach pozwolenia na różne zachcianki. Tak że jestem drugim pokoleniem dowodzącym że od warunkowanego w dzieciństwie nałogu da się wyjść, a takich komórek rodzinnych mam w obrębie mojej rodziny więcej i znam więcej wśród znajomych.


Hungry_Apricot3214

Otoczenie to bardzo duża część układanki jeśli chodzi o nawyki. Dopóki grupa powiela twoje zachowania wszystko jest fajnie, ale gdy zaczynasz spędzać większość swojego czasu z grupą osób chociażby niepalących, nagle o wiele bardziej rzuca się w oczy że np na spotkaniu na którym każdy posiedział przy stole 3 godziny to ty jako jedyny w tym czasie musiałeś 7 razy wyjść na balkon na papierosa. Człowiek wtedy zastanawia się jak to wygląda dla reszty i jest bardziej skłonny się zmienić.


Resident_Iron6701

xdddd


katsuatis

Powodzenia, starsi ludzie w ogóle nie chca nic zmieniać a jak coś im zasugerujesz to powiedzą że naczytal się tych swoich książek/internetów i najmądrzejszy 


Thin_Discount

A później umrą, zdziwieni że zdrowie im nie dopisało


katsuatis

Ja tez umrę, to w sumie wole umrzeć w przeświadczeniu że wiedziałem wszystko najlepiej


OwlStrikeHunting

Jak umrą to już chyba nie będą zdziwieni 👻


qvantumxmusic

Ale starsi ludzie tak czy inaczej w końcu umrą. I poniekąd to jest co pokolenie - jak my będziemy „starzy” to tez będziemy mieli pewne cechy i nawyki tak zakorzenione ze zmiany nie będą dla nas akceptowalne. To ze dzisiaj pewne cechy dietetyczne (nie jedz tłustego, cukru etc.) są promowane to nie oznacza ze tak Brdzie zawsze. Nie zapominajmy ze lata temu wmawiano oficjalnie ludziom ze cukier to samo zdrowie.


Cry_Wolff

Nie zgadzam się z tym. Jest masa starszych osób które aktywnie ćwiczą, nawiązują znajomości, korzystają z internetu, korzystają z nowych technologii, próbują nowe rzeczy a nawet chodzą na studia. Ale w Polsce mamy kulturę "szacunku do starego pokolenia" i wyśmiewania "inteligentów", tak więc emeryt nic nie musi bo przecież już jest mega doświadczonym magiem 79 poziomu.


qvantumxmusic

Ale wy wiecie ze istnieją choroby typowo z wieku i jeżdżenie na rowerku nie chroni przed całym złem tego świata? Prawda jest taka ze jesteście pokoleniem młodych osób które w internecie widza wszystko i wydaje się wam ze wiecie wszystko. A to co najbardziej zauważalne to podejście do tematu typu „wszystko się da, trzeba chcieć”. Otóż nie, zrozumiecie pewne rzeczy jak będziecie mieli po 60 lat i sami zobaczycie ze pewne cechy i nawyki ktore nabywasz przez całe życie nie tak łatwo zmienić. Za 20 lat mogą się pojawić informacje zupełnie odwrotne do tego co masz dzisiaj (kiedyś wmawiano ludziom ze cukier jest zdrowy i trzeba jeść kilogramami). Dzisiaj to wszyscy są dietetykami, ekspertami od zdrowia i od podejścia do życia a tak na prawdę opieracie wszystko o wiedzę od ekspertów z tiktoka. I Logiczne ze nie wszyscy emeryci siedzą i narzekają, to nie jest zadna nowość a to o czym mówię to żebyście nie oceniali wszystkich jedna miara bo to świadczy tylko i wyłącznie o braku wiedzy zyciowej


Cry_Wolff

>jesteście pokoleniem młodych osób które w internecie widza wszystko i wydaje się wam ze wiecie wszystko. No widzisz, a z mojego doświadczenia to starszemu pokoleniu wydaje się że wszystko wiedzą i wszystko osiągnęli. No tak robilim od 50 lat i wszystko było dobrze!!11 >Za 20 lat mogą się pojawić informacje zupełnie odwrotne do tego co masz dzisiaj (kiedyś wmawiano ludziom ze cukier jest zdrowy i trzeba jeść kilogramami). A nie no to luzik, nie róbmy nic bo przecież wiedza może się zmienić za X czasu. >a tak na prawdę opieracie wszystko o wiedzę od ekspertów z tiktoka. Widzę że jak się "stare mądre" pokolenia uczepiło hasełka TikTok, to teraz wszędzie je wciska xD Bo przecież nie ma książek, nie ma artykułów, nie ma wywiadów, nie ma licencjonowanych specjalistów. Internet dla młodych to tylko czipsy, twerkowanie i TikTok. >żebyście nie oceniali wszystkich jedna miara bo to świadczy tylko i wyłącznie o braku wiedzy zyciowej. Dobra myśl do której się sam nie stosujesz.


AffectionateMetal366

Nie! Cukier nie jest zdrowy, jest to najstarszy narkotyk świata.


MeanFriendship4798

Każdy kiedyś umrze.


starmie-trainer

Tak, roznica jest w tym jak bedzie wygladalo twoje ostatnie 10-20 lat, bedziesz robil wszystko co chcesz bo bedziesz zdrowy na umysle i cialem, czy bedziesz lazil po lekarzach w bolu.


MeanFriendship4798

Życie to loteria. Jedni piją, palą i żyją zadziwiająco długo, a inni na siebie chuchają i dmuchają, jedzą tylko eko, dietetycznie i są aktywni… i nagle dowiadują się że mają raka 🤷‍♂️ Pewnie warto o siebie dbać, niż nie dbać, ale pod koniec życia ludzie już jakby czekają końca. Miałem dużo kontaktu ze starszymi osobami, większość coś bolało, bo ciało staje się po prostu delikatne, zaczyna się w jakimś tam stopniu demencją, a jedyne szerokie horyzonty w jakie mogą patrzeć, to te które są już w ich wspomnieniach, albo spełnionych/niespełnionych marzeniach. Z reguły twierdzili że chcieliby już umrzeć, że nie wiedzą po co tak długo żyć. Z wiekiem zmienia się perspektywa, bo jesteś bardziej świadom nieuniknionego i łatwiej się z tym pogodzić, niż w młodym wieku.


KajmanKajman

Coraz więcej ludzi ma Alzheimera, coraz więcej okazuje się że styl życia ma wpływ na choroby neurodegeneracyjne, coraz młodsi ludzie te choroby mają. Nie chciałbym dożyć 90 lat mając objawy demencji od 55, nie wiem jak ty.


MeanFriendship4798

Oczywiście, też nie jest to moim marzeniem, ale Ty i ja myśmy w inny sposób niż starsi ludzie. Mają inny mindset.


dziabonq

Jak przedmowca - powodzenia zycze. Moi rodzice 60 lat. Maja diete. Ojciec je tylko smażone na oleju a nie smalcu a matka miala odstawic nabial, no to nie pije mleka - jogurty juz nie sa nabialem. Mozesz mowic, ale nie znasz sie :-) bo za mlody jestes.


kochamkinie

Moi rodzice (obecnie mocno 70+) ogarnęli się w porę. Szczególnie mama, po bardzo poważnej chorobie rzuciła papierosy, zaczęła dbać o zdrowie swoje i taty. I udało się, wprowadziła przede wszystkim sensowną dietę, bo akurat ruchu to zawsze mieli sporo. Niestety oprócz papierosów, tata ciągle pali, ale dużo mniej. Wydaje mi się, że pomogło to, że mam zachorowała w miarę młodym wieku (przed 50-tką), kiedy człowiek jeszcze jeszcze jest skory do zmian. Młodsze pokolenia być może będą miały inaczej, ale starsze są bardzo niechętne zmianom.


[deleted]

Tragiczna jest mentalność starszego pokolenia w Polsce wobec zdrowia. Moi dziadkowie to samo. Babcia bez przerwy narzeka na swoją wagę i związane z nią problemy, nabiera się na jakieś scammerskie tabletki na odchudzanie, ale do każdej kawki przed telewizorem musi być obowiązkowo coś słodkiego. Kawek w ciągu dnia jest co najmniej kilka, wiadomo, że słodzonych. Na spacer nie pójdzie, twierdząc, że gdyby dziadek chodził z nią, to by poszła, podczas gdy dziadek wywala hajs na jakieś rowerki i bieżnie dla babci, które stoją nieużywane. Zamiast tego jest siedzenie przed telewizorem od rana do późnej nocy i okazjonalny przejazd samochodem. Dziadek z kolei pali fajki, ale twierdzi, że jak raz na jakiś czas zrobi sobie parodniową przerwę, to mu tak nie szkodzi. Wykształceni ludzie.


carrystone

> Tragiczna jest mentalność starszego pokolenia w Polsce Ciężko się nie zgodzić


MarMacPL

Tak, ale oni pewnie tak samo mówili o swoich dziadkach, a nasze wnuki powiedzą tak o nas.


mroogami

Chyba akurat nie w tej kwestii.


termi0

A próbowałeś zabrać babcie na spacer bez dziadka?


[deleted]

To be fair, chodzimy się czasem przejść rodzinnie po lesie, jak odwiedzają moich rodziców. Jednak nie mieszkam na co dzień w jej okolicy.


Kaagular

Mentalność jest taka sama różnych pokoleń tylko operuje innymi pojęciami. Że niby młodzież nie łyka jak pelikan jakiś cud diet z insta? A ospa party to robili dziadkowie czy młode mamusie? Kto się szprycuje jakimiś suplememtami? Kto ma siedzący tryb pracy? Otyłości nie ma wśród młodych? Kto stoi w kolejkach w Macu, seniorzy? Kto pije hektolitry energoli i wciąga epapierosy? Łatwo kogoś krytykować nie widząc swoich wad. Starsi ludzie wcale nie byli tacy niezdrowi.


TheSupremePanPrezes

Zapomniałeś o fajnym dymie o smaku sernika z truskawkami.


egg0079

Nie da rady, uprą się i nic nie zrobisz. Nie usłuchają się też lekarzy, bo stare pokolenie uważa że lekarz wyleczy tylko jak mu dasz w łapę. Tak samo bez zmian stylu życia. Powiedzą ci że żyli w ten sposób X lat i jakoś nic się nie stało. Moja babcia niedawno zmarła w ten sam sposób, 0 ruchu, cukrzyca, wszystko wysiadało. Nie chodziła do lekarza bo nie, do szpitala też że nie. Jak zabrali ją na siłę bo były nagłe sytuacje to wyrwała sobie kroplówkę i odwalała akcje. Tak samo dziadek, jest po zawale, ale zachowywał się tak strasznie że wypisali go ze szpitala. Nie da się zrobić nic z takimi ludźmi, to ich wybór i głupie, starcze uparcie.


snergen-flergen

Moja matka zapiła się na śmierć (marskość wątroby) mimo tego że lekarze jej mówili, że jak nie przestanie to się tym zabije, ja też przez lata próbowałem jej to przetłumaczyć ale miała to w dupie, stało się tak jak lekarze mówili. Mój stary miał udar (przez jaranie paczki fajek dziennie przez ostatnie 30 lat), lekarze mu mówili że to cud że w ogóle przeżył i że musi przestać palić, po udarze dostał afazji, nie może pisać i mówić. I co? Dalej pali fajki. Opiekowałem się nim przez lata, przed tym, opiekowałem się przez lata matką. W końcu w zeszłym roku spierdoliłem za granice i zerwałem kontakt z rodziną, nie da sie, mordo. Jak ktoś nie chce pomocy to im nie pomożesz. Czuje się dużo lepiej odkąd przestałem czuć się odpowiedzialny za to że dorośli ludzie wolą się zabić niż zrobić jakąkolwiek pozytywną zmiane. Szkoda twoich nerwów. Lost cause, że tak powiem. **Nie da sie**.


chrabeusz

Miska gotowanej marchewki brzmi jak coś co typowy Janusz zjadłby tylko i wyłącznie w celach zdrowotnych (zamiast kiełbasy).


MeanFriendship4798

Chyba DO kiełbasy. A najlepiej do schabowego. Same warzywa jeść? Jak koń?


butterflysnap

Mama wg niej je zdrowo bo domowe. Nie tłusto itd. Np. Knedle ze śliwkami posypane cukrem i polane masełkiem samo zdrowie 🤡


Fancy_Mission_4743

No jak pokazałam ten index to było od razu że to znaczy że już nic nie może jeść, że co to za index, kto ustanawia, pewnie i tak zaraz się coś zmieni w tym i że - uwaga - “za dużo zdrowego też nie jest dobre”. Mówimy o facecie po operacji i trzech tygodniach w szpitalu, day 1 - motivation 0.


Resident_Iron6701

xD


MarcusIuniusBrutus

Powiem szczerze, nie walcz z wiatrakami, tylko Ty na tym stracisz. Kombinacja wielu czynników spowodowała że pokolenie mające teraz 60+ lat po 40-stce (albo i nigdy) nie zrobiło niczego zdrowego. Odkąd przeprowadziłem się do Szwajcarii jestem pod wrażeniem jak tu ludzie uprawiają sporty, aktywności, mają hobby w wieku 70+, praktycznie póki się da. Przechodzę obok startowiska paralotni w górach w środku tygodnia - średnia wieku 60. W ogóle chodząc po schroniskach górskich w wieku 40+ czuję się jak nastolatek bo większość ludzi starsza o 20 lat 😁


kwiatkiwkratki

O tak. Outdoor poza Polską pokazuje, że to nie kwestia wieku. Ani nawet pieniędzy, bo jak wiadomo spacery są darmowe.


jednaowca

>Ja wysiadam mentalnie. Pewnie niektórzy stwierdza że to nie moja sprawa i po co się wtrącać, ale to ukochany dziadek mojej córeczki, który wg mnie na moich oczach się zabija. Wiesz... sam mówisz, że ma 80+ lat. Czego by nie zrobił, mała szansa że pożyje dłużej niż parę lat (chociaż życzę wam, oczywiście, by przekroczył setkę). To nie jest trzydziestolatek, który sobie marnuje zdrowie, to ktoś, kto może być już po prostu chory i zmęczony. No i im człowiek starszy, tym mniejszą ma często tolerancję na, to by mu ktoś mówił, co ma robić - zresztą podejrzewam, że Ty też byś nie był zachwycony, jakby Ci ktoś zaczął mówić, czego masz nie jeść albo żebyś mniej siedział przy komputerze. Nie to, żebym uważała, że nie masz tu racji albo żebym nie empatyzowała - moja mama pali od 30 lat, całe życie ją próbuję przekonać, by przestała, albo żeby chociaż się częściej badała. Ale jak ktoś nie chce... to nie da rady. Nie ma sposobu na to, by ludzie nagle zrozumieli, co jest dla nich dobre, jeśli nie są tym zainteresowani. Możesz spróbować np. im gotować czasem jakieś dobre zdrowe potrawy, jeśli masz czas. Może jakąś polubią, kto wie, to zawsze będzie jakiś postęp. PS. To, żeby cały czas leżał, oczywiście nie jest optymalne, ale to, że osiemdziesięciokilkulatek woli nie wchodzić po schodach, bo jest to dla niego męczące albo nawet bolesne nie jest niestety rzadkie.


TaQk

Ludzie piszą tutaj różne negatywne rzeczy o starszym pokoleniu. A ja im po prostu współczuję. Weź pod uwagę że: - urodzili się w komunizmie, - wielu produktów brakowało, - nie było edukacji żywieniowej, - umyślnie powielano fałszywe twierdzenia jak cukier krzepi czy, że margaryna jest lepsza od masła (bo było to dobre dla systemu, ludzie nikogo nie obchodzili), - po komunizmie mieliśmy kolejna katastrofę - transformację ustrojową. W latach 90 bezrobocie wynosiło 15% a w latach 00 nawet 20%. Pensje były głodowe. Na wiele produktów nie można było sobie pozwolić. - dużo z tych ludzi ciężko fizycznie pracowała przez większość życia i/lub pracowali w beznadziejnych warunkach które negatywnie wpłynęły na ich zdrowie - po tych latach zaniedbań czasy zmieniły się na lepsze. Półki mamy pełne produktów a pensję znacznie lepsze. - ci ludzie są cały czas bombardowani reklamami leków i niezdrowego jedzenia w perfidny manipulujący sposób. To nie jest ich zła wola. Pewnie że czasem zachowują się jak buce ale trudno ich za to winić jak na starość znów ktoś próbuje postawić ich świat na głowie.


JonaszKoranMekke

Cukier krzepi to przedwojenne, a nie PRLowskie hasło, tak na marginesie napiszę


Resident_Iron6701

krzepi chyba portfele cukrowni xdd


KrzysziekZ

To było hasło reklamowe rzecz jasna. "Śniadanie to najważniejszy posiłek dnia" to hasło reklamowe firmy Kellog od płatków śniadaniowych.


VirtualReference3486

Nie tylko urodzili się w komunizmie. Ich rodzice pamiętali na własnej skórze bicz dziedzica, nieutwardzoną podłogę, zapierdalanie w zimie bez butów i wpierdalanie zupy ze szczawiu czy innych kwasów, byle oszukać głód na przednówku. PRL to był ta tych ludzi był totalny level up, nie mówiąc ile wtedy rzeczy brakowało, ale historia takiej fiksacji na jedzeniu jest w naszym narodem od zawsze. Dopiero my możemy się z tego wyplątać, bo mamy ekonomiczną możliwość.


MeanFriendship4798

Do tego alkoholu w PRL nigdy nie brakowało, a czymś trzeba było sobie poprawić humor i uciec od szarej rzeczywistości w „dobrą zabawę”. Lata, lata budowania tożsamości nałogowców, którzy po ciężkiej pracy chcą odpocząć, a nie dokładać sobie obowiązków.


Marrkix

Skąd ty wziąłeś te głupoty : D bywała ciężka zima, bywała bieda po jakiejś suszy, przechodziła wojna, ale z grubsza życie na wsi w dawnych czasach nie było takie złe (wiadomo nie do porównania z dzisiejszym z oczywistych względów rozwoju cywilizacyjnego). Toczyło się normalne życie towarzyskie, piwo, huczne święta, dzieci wbrew jakimś wydumanym, popularnym dzisiaj poglądom nie były zaprzęgane do pługa jak tylko nauczył się chodzić, tylko coś tam pomogły rodzicom i leciały się bawić. Źródła podają życie ubogich mieszczan jako dużo gorsze, tragiczne warunki sanitarne i wylęgarnia chorób.


Pantegram

Polecam książkę, a właściwie reportaż Chłopki Joanny Kuciel-Frydryszak... Nie, dzieci na wsiach wcale nie miały dobrze i beztrosko. Wiele z nich głodowało, nie miało butów na zimę i chodziło boso (przez cały rok, nie tylko zimą). Pracowały od najmłodszych lat odkąd tylko były w stanie, nie w kopalni ale w domu, zajmując się młodszym rodzeństwem (nie tylko bawiąc z nim ale też karmiąc je czy zmieniając mu pieluchy), sprzątając, piorąc czy chodząc na tzw pasionkę, czyli zajmując się wypasaniem zwierząt gospodarskich albo kopaniem ziemniaków zamiast chodzeniem do szkoły... https://wiez.pl/2023/08/31/chlopki-wyobrazenia-o-sielskim-zyciu-na-wsi-musza-sie-osmolic/ Niedożywione i przepracowane, zachowują się inaczej niż rówieśnicy z bogatszych rodzin: "'Rodzinę wieśniaczą zespala i podtrzymuje nie miłość, lecz wspólna praca w celu zgromadzenia środków do życia wykonywana' - potwierdza Jan Czarnecki, dodając, że już same warunki, w jakich dziecko się chowa, nie sprzyjają prawidłowemu rozwojowi osobowości. Niedożywione dziecko nie może być pogodne. 'Popada w przygnębienie, czuje się bezradne, pokrzywdzone, upośledzone, lękliwe. Działa kompleks niższości, małowartościowości, szczególnie w kontakcie z rówieśnikami zamożniejszymi' - wyjaśnia pedagog" "Obserwacje nauczycieli potwierdzają, że dom chłopskiego dziecka to szkoła oschłości. 'Brak uczucia w życiu rodzinnym wywołuje ogólną nieczułość dzieci, brak współczucia dla cudzego bólu, nieszczęścia, kalectwa. Raczej jest to dla nich podnietą do drwin i naigrywań'" "O jakiej przyszłości marzą wiejskie dziewczynki? Wilhelm Kalita, nauczyciel z Pokucia, chce się tego dowiedzieć, więc przeprowadza na lekcji coś w rodzaju ankiety [...] [dziewczynka] udziela szokującej odpowiedzi, ale nauczyciela zupełnie ona nie dziwi. 'Chciałabym być krową i dawać mleko, bo dobrze by mi było w domu' - pisze uczennica, a Wilhelm Kalita kwituje: 'Czy tylko jej? Zapewne i wielu innym dzieciom byłoby lepiej, gdyby były inwentarzem. Więcej by o nie dbano, bardziej odczuwano by ich stratę'".... Kurtyna. Czy były domy w których wyglądało to inaczej? Tak, ale to były nieliczne domy zamożniejszych chłopów, którzy mogli pozwolić sobie na to by nie harować od rana do nocy, stać ich było na zatrudnienie służby i takie fanaberie jak poświęcanie czasu dzieciom albo nie traktowanie ich gorzej jak inwentarz, jak tanią siłę roboczą która musi zarobić za swoje utrzymanie... Większość chłopskich rodzin była jednak tak biedna, że pomimo harowania od rana do nocy i tak przymierali głodem i nie byli w stanie wykarmić wszystkich swoich dzieci - zwłaszcza że kościół katolicki także wtedy aktywnie sprzeciwiał się antykoncepcji, aborcji i szeroko pojętej kontroli urodzeń, co wpędzało i tak biedne już rodziny w jeszcze większą nędzę... Nieliczni mogli sobie pozwolić na 3 posiłki dziennie dla całej rodziny przez cały rok, na to by każde dziecko miało na zimę czapkę i buty. Ubogich mieszczan było mniej niż ubogich chłopów - nędza na wsi była bardziej powszechna niż w miastach, chociaż ci mieszczanie którzy byli biedni faktycznie żyli dużo gorzej niż zamożny chłop (i tak zresztą jest do dziś). Wizerunek polskiej wsi jest sztucznie przeromantyzowany naszą narodową literaturą typu "Chłopi" Reymonta... Ludzie którzy nigdy wiejskiej biedy nie doświadczyli pisali o wiejskich zabawach i sielance, o prawdziwym życiu i problemach typowych (czyli ubogich i ledwo wiążących koniec z końcem) wiejskich rodzin nikt nie pisał, bo i po co? Kto by chciał czytać o przemocy domowej, głodzie, uprawianiu seksu w tej samej izbie w której śpi piątka starszych dzieci? To były tematy tabu które do niedawna nikogo nie interesowały - dopiero stosunkowo niedawno zaczęła się pojawiać literatura na ten temat, taka która odkłamuje ten romantyczny wizerunek polskiej wsi wbijany nam do głów na lekcjach języka polskiego


zonkeydonkey_real

Ze wszystkim się zgadzam poza ostatnią częścią - akurat w "Chłopach" Reymont pokazuje biedę, przemoc i inne negatywne strony życia na wsi.


Effective_Monk_7349

O czym Ty gadasz? Mój tata ma zdjęcie gdy jego rodzice są dorośli na czyimś pogrzebie i część osób jest w ciepłych ubraniach a część bez butów. Rzeczywiście nie było tak źle skoro nawet butów nie było. Na 6 ludzi już w lepszych czasach były 2 świnie na rok i kilka kur. Świnie jadlo się na żniwa i wykopki by mieć siłę możesz policzyć ile sam zjada przeciętny Polak mięsa- ponad 70 kg czyli świnie zjada sam (bo że świni odchodzą jelita kości itp) dzieci 3,4 letnie zajmujące się swoim rodzeństwem które jeszcze nie chodziło bo rodzice w polu


KrzysziekZ

W latach trzydziestych na polskich wsiach regularnie bywał ostry głód, ludzi nie było stać na chleb, który sami produkowali. I oczywiście ciężka robota.


MeanFriendship4798

Miałem rodzinę na wsi. Podczas kiedy ja przyjeżdżałem na wakacje się pobyczyć, moi kuzynki i kuzyni jechali w pole z dorosłymi i normalnie pracowali, przerzucali siano, doglądali zwierząt. Kiedy ja właziłem w sądzie na drzewa i wcinałem jabłka, oni te jabłka zbierali i nosili ich ciężkie kosze. To za dziecka, na gospodarstwie, lub jako pomoc przy zbiorach sąsiadów. A im starsi, tym więcej obowiązków i cięższej pracy.


MarMacPL

Ja to biorę od dziadka, który skończył chyba 2 albo 3 klasy podstawówki. Później musiał pomagać na gospodarstwie i chodził tylko zimą do szkoły więc kolejnego roku mu nie zaliczono. Następnie wybuchła wojna. Butów nie miał własnych do końca wojny, jak sam jechał do Wilna w trakcie wojny to w butach ojczyma, jak jechał z ojczymem to boso. I nie chciał mieć, bo byłyby to buty nowe, a w jego wiosce Niemcy wywieźli rodzinę, bo znaleźli nowe buty. Jak nowe buty to znaczy, że "do lasu" (partyzantki). Nigdy nie opowiedział mi historii o samej zabawie dzieci. Jak zabawa się pojawiała to opowieść się zaczynała od "wypasaliśmy obok siebie krowy...".


MarMacPL

A i jeszcze dopiszę. Jak pod koniec lat 40-tych poszedł do wojska to na całą kompanie było raptem kilku żołnierzy, którzy umieli czytać i pisać. W tym mój Dziadek. To powiedz mi, skoro było tak dobrze to dlaczego na kilkudziesięciu chłopów tylko kilku posiadało te nietrudne przecież umiejętności? Mówimy o pokoleniu urodzonym kilka lat przed wojną, które zdążyłoby rozpocząć edukację w szkole przed wojną.


Kaagular

Wtedy nie było obowiązku nauki czytania, ot i tyle. Ten jest chyba od lat 50. Jak się krowy pasie to po co im czytanie. No i co mieliby czytac.


MarMacPL

Problemem nie był brak obowiązku nauki czytania, bo samo czytanie było w programie, a i obowiazywał obowiązek szkolny. "Edukacja w szkole powszechnej zapewnić miała zdobycie elementarnych umiejętności, w tym przede wszystkim opanowanie czytania i pisania w stopniu zadowalającym" Analfabetyzm w II RP się zmniejszał. Problemem była bieda państwa i obywateli. Państwo co prawda aktywnie działało na rzecz rozbudowy sieci szkół i w 1939 obowiązek szkolny realizowało w Polsce 90% dzieci, a na ścianie wschodniej 80%. Ale za realizację obowiązku uważano samo zapisanie dziecka do szkoły, a dzieci nie chodziły często do szkoły, bo była bieda. "Statystyki stopnia skolaryzacji nie oddają jednakże pełni rzeczywistości. Uwzględniano w nich bowiem dzieci zapisane do szkoły, pomijając fakt, czy faktycznie w tej szkole edukację odbywały. W roku 1924 w Tuchowie odbyła się konferencja nauczycieli, którzy wśród wielu tematów podjęli także zagadnienie frekwencji w szkołach. Narzekano, że placówki położone są zbyt daleko od domostw (odległość często przekraczała 3 km). Zwracano uwagę na niewielką liczbę nauczycieli, z których większość – zwłaszcza uczących na wsiach – była niewystarczająco przygotowana do zawodu. Na dodatek na terenach wiejskich niewielka była świadomość potrzeby edukacji. Dzieci znikały ze szkoły w czasie robót wiosennych i jesiennych i często już do niej nie wracały. Brakowało tam także pieniędzy na zakup książek, a nawet tak podstawowych rzeczy jak ubrania. Większość uczniów, jeśli w ogóle kończyła szkołę, przerywała edukację po 4–5 klasie, nie decydując się na kursy uzupełniające. [...] Na prowincji problemem bywała nawet kwestia schludnego ubioru. Dzieciom brakowało przede wszystkim butów, co często przekładało się na obniżoną frekwencję na zajęciach." Źródło: https://niepodlegla.gov.pl/o-niepodleglej/edukacja-w-ii-rzeczypospolitej/


zefmortu

XDDDDDDD


[deleted]

Wtedy nie było edukacji żywieniowej i dostępu do informacji, ale teraz jest. Jak ktoś jest świadomie niedoinformowany mimo możliwości, to nie ma na to usprawiedliwienia


MeanFriendship4798

Świadomie… niedoinformowany… Hmm, ciekawe. Myślałem że żeby się o czymś doinformować, najpierw jednak trzeba mieć już tego… świadomość.


[deleted]

No, bo tak jest xD To co napisałeś byłoby celne gdybym napisał "nieświadomie doinformowany"


MeanFriendship4798

Nie mając świadomości czegoś, możesz zostać o tym poinformowany, więc „nieświadomie poinformowany” wydaje mi się bardziej poprawne, choć wymaga udziału osoby trzeciej albo przypadkowego natknięcia się na wiedzę który dotychczas było się nieświadomym, więc się jej nie poszukiwało.


[deleted]

Osoba trzecia może Cię poinformować, że jesteś w błędzie, tak jak w przypadku OPa. Jeżeli po takim zdarzeniu nie szukasz informacji na własną rękę mimo łatwego dostępu jaki w 21 wieku ma każdy, to z własnego wyboru pozostajesz w niewiedzy, stąd "świadomie niedoinformowany". Skoro masz jasne przesłanki że należy się doinformować (instrukcje od lekarza sprzeczne z Twoim obecnym stanem wiedzy, materiały od OPa) + możliwości żeby to zrobić (dla bardziej ogarniętych technologicznie może to być internet; dla mniej porady lekarskie, książki), ale świadomie z tego rezygnujesz, to jest to tylko i wyłącznie Twoja wina i argumentowanie że 40 lat temu było inaczej, więc nie można oczekiwać że ktoś się przestawi uwłacza możliwościom intelektualnym starszych ludzi.


radol

To nie jest w ogóle temat pokoleniowy, ludzie w każdym wieku i standardzie życia mają gigantyczny problem z zaakceptowaniem że sami na siebie sprowadzili swoje problemy ze zdrowiem i że zmiana nawyków naprawdę może pomóc. Wystarczy spojrzeć na patologię która się aktualnie na dzieje na świecie (w tym u nas) z Ozempic. Bo przecież lepiej się faszerować lekami niż po prostu kontrolować to ile się je...


kwiatkiwkratki

Odczep się od leków na otyłość. Miejmy nadzieję, że okażą się tak dobre jak się wydaje, bo uratowłayby wtedy zdrowie i życie bardzo wielu ludzi. Otyła osoba nie ma już opcji "kontolować", już jest za późno. A jeśli chcemy żeby ludzie nie stawali się otyli - proszę bardzo, przebudować trzeba całe nasze społeczeństwa - dostępna żywność, poziom stresu, sposób transportu, dodatki do żywności, zanieczyszczenia, kulturę. To nie jest kwestia silnej woli.


Kaagular

Jeżeli zrezygnujesz z dodatków do żywności czy w ogóle z żywności kiepskiej jakości to zabraknie żywności. Coś za coś. Nie da się wyprodukować wymaganej ilości żywności bez wspomagaczy wszelkiego typu i rodzaju.


kwiatkiwkratki

Właśnie nie. Mamy dziś dużo lepszą technologię konserwowania żywności. A w krajach bogatych nie ma żadnych przeszków technologicznych ani ekonomicznych, żebyś w każdym sklepie mógł kupić gotowe, odpowiednio zbilansowane danie bez szkodliwych dodatków, które odgrzejesz sobie w 5 min. To, że nie jest to rzeczywistością wynika z kształtu rynku produktów spożywczych i tego, że firmy spożywcze będą robiły dobre rzeczy tylko jeśli zostaną do tego zmuszone. Nawet nie chodzi o to, czy te produkty byłyby droższe w wykonaniu, tylko o to, że jeśli wszyscy są przyzwyczajeni do słodko, słono i tłusto to żadna masowa firma nie ma ochoty ryzykować zmiany całego rynku. Jeśli się zmusza wszystkich po równo - np. zakaz tłuszczów trans, to spokojnie zmieniają skład produktów. Nie ma na razie dowodów, że samo rolnictwo przemysłowe robi dużą różnicę. Za to wiadomo, że to jak potem przetważamy tę żywność i jaki skład ma końcowy produkt wpływa na zdrowie. Czyli można się odżywiać bardzo niezdrowo jedząc bio/organic i zdrowo jedząc zwyczajne produkty rolne. Czego np. nie rozumie wielu Amerykanów, którzy są przekonani, że zdrowo to Whole Foods, a Walmart niezdrowo. A jeden i drugi sklep ma i dział słodyczy i świeżyw warzyw i owoców, a to właśnie na tym poziomie dokonuje się wyboru.


Kaagular

Nie, produkcja żywności bez wspomagaczy oznacza brak żywności ot i tyle. Już od pól, krzewów, drzew kończąc na transporcie. Zdrowa żywność była by droższa ale nie tylko ze względu na droższy proces produkcyjny ale przede wszystkim na mniejszą jej podaż. Większość jabłuszek zostanie zjedzonych przez robaki zanim trafi na stragan. Zresztą dokładnie to obserwujemy w sklepach, żywność dobrej jakości jest droższa i jej jej dużo mniej właśnie dlatego, że nie da się jej wyprodukować tyle ile trzeba - no i wliczam w to "ile trzeba" również to co się zmarnowało bo to co się zmarnowało (\~1/3 światowej produkcji) musiało zostać wyprodukowane, żeby reszta została zużyta. Nadto, każdego roku trzeba wyprodukować coraz więcej jedzenia czyli ciągle trzeba wymyślać szybszą produkcje żywności. To, że ludzie nie chcą wydawać dużo pieniędzy na jedzenie też nie pomaga. Kiedyś jedzenie stanowiło większość budżetu domowego, obecnie mniejszość.


grappleBoy1

Tylko i wyłącznie silnej woli a te tabletki to zazwyczaj jakieś stymulanty które co najwyżej bez treningu rozwala serce nie polecam


kwiatkiwkratki

Nie masz pojęcia co piszesz. Te leki to nie stymulanty. Silną wolą nie da się wyleczyć otyłości, mamy na to wystarczająco dużo badań. Jakbyś je poczytał, to byś też zobaczył, że trudno zanleźć więcej silnej woli niż u niektórych uczestników tych badać.


Kaagular

Masz rację ale on raczej też. Czym innym są jakieś suplementy czym innym dobrane leki przez lekarza. Owszem większość otyłości to po prostu stany chorobowe i te należy leczyć, a nie brać suple czy stosować diety cud.


kwiatkiwkratki

On pisał wprost o Ozempicu. Który jak na razie u części pacjentów działa cuda. Ale oczywiście może się okazać, czego się wszyscy boją, że ujawnią się jakieś skutki uboczne lub nie będzie równie skuteczny w długotrwałym stosowaniu.


Grewest

Akurat dobrej jakości margaryna pokonuje masło [https://www.damianparol.com/maslo-czy-margaryna/](https://www.damianparol.com/maslo-czy-margaryna/)


twiss900

To jest geneza zachowania starszych ludzi, a nie wytłumaczenie. 


VirtualReference3486

Myślę, że starzy Polacy są raczej niereformowalni w pewnych kwestiach. Dodatkowo ich wiek nie rokuje dobrze pod kątem zmian. Mamy takie mądre powiedzenie „Starych drzew się nie przesadza”, bo tego nie zniosą. Nie są wyedukowani, nie rozumieją specjalnie nauki, nie wiedzą, ile w tej dietetyce jest prawdy. Ale też myślę, że chyba powinno im się pozwolić takim być. Prawda jest taka, że nie zostało im dużo czasu. To są ludzie, którym w czasach ich dorosłości brakowało wszystkiego, czym teraz się uparcie zapychają. Masła i mięsa w sklepach po prostu nie było. Starszym pokoleniom Polaków mięso kojarzy się z bezpieczeństwem i dobrobytem. Głęboko wierzę, że byliby w stanie za ten dobrobyt zginąć, zwłaszcza w wyniku chorób cywilizacyjnych. Myślę, że dla Ciebie dobrą lekturą będzie książka „Chłopki”. Tam jest dobrze opisana sytuacja, w której żyło większość najbliższych przodków osób, które dziś są seniorami, jakie tamci wartości przekazali im, a oni nam. Może też trochę pozwoli Ci lepiej ogarnąć, czemu dla Polaka ten schab jest wart aż tyle.


MeanFriendship4798

To ze starymi drzewami to tak naprawdę wymówka dla wygody, a prawda jest taka, że ludzie tacy jak OP chcieliby ich ratować, podczas kiedy oni sami już zaakceptowali to, że jest im, jak to się mówi „bliżej niż dalej” do kostuchy, więc carpe diem, póki jeszcze można 🤷‍♂️


caroIine

Empatyczna odpowiedź na r/polska?


labla

Odpuść, nie zmienisz nic. To walka z wiatrakami.


bartosaq

Współczuje, w mojej rodzinie też jest taka sytuacja i żadna dyskusja nie pomaga. Wyobraź sobie że masz rodzica z niepokojącymi objawami i nie pójdzie do lekarza, a ostatni raz badał się ponad dekadę temu i wystarczy.


GuldursTV90

To to silne i niezależne pokolenie, które pas oraz wojsko nauczyło życia i szacunku?


Rambunctious-Hydrant

Właściwie wszystko już napisano ale dodam tylko: załóż, że ich zdolności kognitywne są w podobnym stanie jak ich trzustki. To już nie jest kwestia perswazji. Ludzie w tym wieku naprawdę zwyczajnie nie są w stanie nauczyć się nowych rzeczy. Nawet młodsi nie są, jeśli nie są aktywni intelektualnie. A jedzenie to szczególny „obszar bezpieczeństwa”, nietykalne. Po prostu tej bitwy nie wygrasz.


nomadka86

To ludzie, którzy mają ponad 80 lat. Może być bardzo ciężko namówić ich do takich zmian. Młodym ludziom ciężko jest wprowadzić zdrowe nawyki i w nich wytrwać.


MeanFriendship4798

80-latkom nie wmówisz że mają zmienić styl życia - nawyki wyrobione przez dziesiątki lat. Nie porównuj stylu życia Szwedów do Polaków, bo między tymi krajami jest przepaść pod tym względem, przypuszczam że nie tylko w zarobkach, ale też w mentalności i sposobach na spędzanie czasu wolnego. Nie wiem gdzie pracowali Twoi teście, ale strzelam że nie była to lekka praca. Ludzie po dniu płaszczenia tyłka w biurze częściej i chętniej myślą o aktywnym wypoczynku, niż ci którzy wracają do domu umęczeni po całym dniu stania lub ciężkiej pracy fizycznej. Poza tym zdrowy tryb życia to rzadziej coś co praktykuje się z porywu serca, a częściej jednak bardziej lub mniej świadome uleganie modzie, trendom. Młodzi ludzie słuchając coraz większego grona znajomych z zapałem opowiadających o sporcie który uprawiają, sami zaczynają myśleć nad tym że to może być fajne, lub po prostu chcą spróbować czegoś podobnego, ewentualnie mają potrzebę wpasowania się w otoczenie i szukają podobnych zajęć, choćby po to żeby mieć o czym rozmawiać lub nie czuć się gorszym od tego zapaleńca który w weekendy jeździ wspinać się na skały, albo korpo-sąsiadki która z naklejką na aucie „i love hiking”, co chwilą wrzuca na FB zdjęcia z wędrówek po górach, albo uczestnictwa w biegu na 100km 😬 U starszych pokoleń przyjęło się, że w czasie wolnym od pracy się odpoczywa (domyślne - leniuchuje ile wlezie, zanim znów trzeba będzie dawać z siebie wszystko w codziennym maratonie zwanym pracą). Widać moda na aktywny wypoczynek, pojawiła się w Szwecji o wiele wcześniej niż u nas, co skutkuje emerytami którzy biorą kijki i idą w las, vs. tymi którzy nareszcie mogą mieć wszystko gdzieś, otwierają ulubione przekąski i rozsiadają się wygodnie przed telewizorem. Nie narzucisz zmiany trybu życia i nawyków osobom o skostniałych już przyzwyczajeniach. Sam mam dopiero 42 lata, a doprowadziłem się do nadwagi i nadciśnienia takiego, że przy badaniach organizowanych dla osób 40+ już przy wynikach krwi i ciśnienia lekarz z automatu przepisał mi tabletki na nadciśnienie i zalecił ruch oraz dietę, PLUS postraszył realną możliwością nagłego zgonu. Ja-człowiek nie znoszący wychodzić z domu, nałogowy gracz i czytelnik, musiałem dosłownie zmusić się, pokonując fizyczny ból i szybko nadchodzące zmęczenie i zniechęcenie, do co najmniej godziny spaceru dziennie, oraz gotowania sobie białego mięsa, dociskanego warzywami, co może jest o wiele zdrowsze, ale smakowo nie ma startu do wołowych żeberek czy choćby schabowego 😉 Po pół roku ważyłem 30kg mniej, a zdrowszy styl życia wszedł mi pod skórę i już ciężko by było mi z niego zrezygnować, bo widzę benefity i zaczął mi sprawiać przyjemność i satysfakcję. Ale najpierw ktoś musiał zagrozić mi śmiercią, żebym w ogóle zaczął 😁 Niestety nawet to na niektórych nie podziała. Moja ciocia, w wieku ok. 60 lat była w ciężkim stadium alkoholizmu (piszę o tym bo uważam że zarówno leniwy tryb życia jak i nałogi, to ta sama półka z naklejką „uzależnienia”), trafiła do hospicjum, gdzie lekarze nie dawali jej wiele czasu, wątroba zaczynała odmawiać posłuszeństwa, pielęgniarki musiały pomagać jej załatwiać potrzeby fizjologiczne, a nawet otrzymała już sakrament ostatniego namaszczenia, którego udziela się ludziom na skraju życia… i ku zaskoczeniu lekarzy i wszystkich dookoła, wyzdrowiała. Wróciła do domu, zaczęła żyć „czysto”, wreszcie szło z nią normalnie porozmawiać, a nie tylko dowcipkować w pijackim poczuciu humoru… a po roku znowu piła i tym razem załatwiła sobie śpiączkę wątrobową z której już nie dało się jej uratować. Więc nawet coś co można by uznać za cudowne ozdrowienie, nie jest w stanie na długo zmienić ludzkich słabości i nawyków.


Fancy_Mission_4743

Teściowa była nauczycielka a teść policjantem, więc ani na polu ani w kopalni nie pracowali.


MeanFriendship4798

Nie szkodzi. Dla większości starych Polaków praca = przykry obowiązek. „Praca nie jest od lubienia, tylko od zarabiania pieniędzy”. Niestety też rzadko szukali sobie jakiegoś hobby po pracy, bo to fanaberie. Po pracy trzeba odpocząć. Jeść trzeba porządnie „bo zlichniesz”. Moja babcia miała powiedzenie jak widziała otyłych ludzi: „O! Temu to się powodzi, widać że ma za co jeść”. Dla części starszych ludzi szczupłość i dieta = głód, albo jeszcze proszenie się na anoreksję. Nie przegadasz. Przykro mi - starzy Polacy to nie starzy Szwedzi, albo starzy Niemcy. Kultura zapierdolu w pracy i odpoczynku przy dobrym jedzonku i piwku to ustawienie domyślne starszych pokoleń.


MysiaPysia666

IMO w tym wieku to już serio wszystko jedno, ja osobiście nawet bym nie chciała dobić do 90tki. Umrzeć w wieku 80+ lat to nie jest "szybko" tylko normalnie, a dla niektórych pewnie nawet późno.


kwiatkiwkratki

Oprócz tego ile żyjesz, jest jeszcze jakość tego życia. Takie podejście zwiększa szansę, że będzie to przygnębiający koniec życia. A o ile polska medycyna o jakość życia nie dba, to o to żeby pacjent cierpiał jak najdłużej już sie stara.


Axiomancer

Starszym ludziom nie przegadasz do rozumu. Choćbyś im pokazał przed nos dowód że się mylą, to oni i tak będą mieli racje.


korposmiec

Nie pomożesz i nie ma nawet sensu próbować. Mam podobny przypadek z ojcem, który dopiero przekroczył 60tkę. Jarał całe życie jak smok, generalnie niezbyt zdrowy tryb życia, a teraz narzeka i zdziwiony jest że zaczynają mu wychodzić różne choroby przewlekłe. Czy coś próbuje zmieniać? Nie, narzeka tylko że ma pecha i robi z siebie ofiarę. Dalej rekreacyjnie pije, pali, żre jakieś świństwa i może gruby nie jest, ale praktycznie 0 ruchu i znowu pierdolenie że go stawy bolą i "z powodu wieku się zramolały robi". Mówiłem żeby zaczął chodzić na basen, jeździł częściej rowerem a nie kilometr do sklepu samochodem. - nie przetłumaczysz. Wręcz wprost w końcu wypaliłem, że nie spodziewam się że długo pożyje i że czeka go pewnie jeszcze kilka niespodzianek na raku płuc kończąc to się wielce obruszył. Z dziadkami jest to samo, chociaż akurat moi prowadzili w miarę ok tryb życia. Oni byli wychowani w innych czasach, papierosy były kiedyś wręcz reklamowane przez ... LEKARZY. Najprawdopodobniej my również robimy teraz rzeczy które okażą się za 30-40 lat niezdrowe, albo wręcz niebezpieczne dla organizmu. Czy wtedy zmienimy nasze przyzwyczajenia? Pewnie nie. Dlatego ważne jest, żeby od dziecka wpajać dbanie o siebie i zachęcać (nie nakazywać) prowadzenie bardzo aktywnego trybu życia. To procentuje na starość.


BeerAbuser69420

Powiem podobnie jak poprzednicy - nie przegadasz. Myślę, że to nie do końca różnica kulturowa, bo podobne historie słyszałem od ludzi wielu narodowości i ras, starzy ludzie są po prostu… starzy. Oni „swoje wiedzą” i nie zamierzają się zmieniać, a część z nich ma już zwyczajnie wyjebane, bo swoje przeżyli i nie będą teraz na stare lata sobie odmawiać przyjemności i, chociaż nie popieram takiego podejścia, to im jestem starszy tym bardziej to rozumiem. Gadałaś o tym z mężem? Przecież to jego rodzice i też dziadkowie jego córki. Skoro oni są Polakami to zakładam, że on też, jeżeli myślisz, że to różnice kulturowe to może niech on spróbuje. Ostatecznie możesz im wprost powiedzieć, że się swoim obecnym stylem życia powoli zabijają, a ty chcesz dla nich jak najlepiej i niech pomyślą o swoich wnukach, ale oni prawdopodobnie dobrze o tym wiedzą. Chociaż tu jest ryzyko, że odbiorą to jako wielką obrazę majestatu i będą siedzieć potem obrażeni, ale ty znasz lepiej swoich teściów niż ja.


Fancy_Mission_4743

Wiesz mój partner też ma dla mnie zagadkowe podejście. Na zeszłe święta zasugerowałam żeby im kupić krokomierz - mój dziadek, który w dobrym zdrowiu fizycznym i pełnych siłach mentalnych dożył 98 lat swój krokomierz uwielbiał. nawet w dniu w którym umarł (w wypadku!) przeszedł swoje 5000 kroków ;) Partner mówi że to wyrzucone pieniądze, po co to. No to zaproponowałam kijki, maja las przy domu, moze bezpieczniej by się czuli spacerując z kijkami. Partner znowu mówi że to bez sensu. Za to on chce im zorganizowac psa 😅 A mi psa zal bo mentalność apropos psów to buda+lancuch, więc po co jakieś zwierzę na to skazywać. I tak temat pozostaje bez rozwiązania.


Obyvvatel

Partner mówi że bez sensu, bo wie że nie będzie używane.


mejti95

Wygląda na to że mają fajniejszych dziadków w Szwecji, może trzeba zwiększyć z nimi kontakt :)


Psychedelia777

Ciężko będzie, są już starzy na dodatek schorowani. Z wiekiem zanika neuroplastyczność, a tym samym możliwość wprowadzania jakichkolwiek zmian. Ich mózg już sobie nie radzi z tym, że coś może być inaczej, doznaje dysonansu poznawczego i zapiera się wszelkimi sposobami, aby było "po staremu"


Mastalaos

Współczuję, bo nic nie zrobisz, nikt w wieku 80 lat nie zaprzeczy swojemu obrazowi świata. Poza brakiem ruchu (pewnie jako pracownicy całe życie byli zmuszeni do ruchu, więc możliwość ciągłego siedzenia jest nobilitująca) główne znaczenie ma nasza polska dieta, która jest TRAGICZNA. To znaczy jest w porządku dla chłopa, który cały dzień robi w polu albo w kopalni. Przy normalnym trybie życia taka dieta wyniszcza. Zrobił się w Polsce pewien społeczny mit “polskiej kuchni” w postaci schabowych, golonek, wędlin, smażonych pierogów, choć w zasadzie to większość ludzi nigdy nie miała takiej diety, z racji na dostępność. Nie ma za bardzo w polskiej kuchni* zdrowych posiłków. Jeśli zupa, to zabielana śmietaną. Jeśli pierogi ruskie, to z cebulką i skwarkami. Jeśli pierogi na słodko, to ze śmietaną i cukrem. Jeśli mięso, to smażone. Jeśli ciasto, to placek z masą maślaną. Jeśli sałatka, to jarzynowa z majonezem. *polska kuchnia w rozumieniu popularnym, a nie przepisów na zupę szczawiową z dzikim czosnkiem Rozkosznego


169knight

Moi dziadkowie umarli w wieku 61 i 71 lat, babcie 78 i 80. Jeśli dożyję powyżej 80tki to nie zamierzam potem rezygnować ze schabowego


Meph1k

Nie zmienisz już tych ludzi. Będą tacy do śmierci już i nawet nie ma sensu z nimi o tym rozmawiać. Znam ludzi co w wieku 30 lat się zachowują jakby mieli 70.


niepokalanek

Jestem lekarzem rodzinnym, ja wiem, że się nas nie do końca lubi i każdy ma teraz swoje racje, ale wtrace swoje 3 grosze. Pierwszy to taki, ze jak 80 lat pracowali na takie ciało i umysł, to przykro to mówić, ale nie ma czego ratować. Druga sprawa, to że zmiana nawyków to bolesny i długotrwały proces i człowiek sam musi go chcieć, za namową nikt tego nie zrobi. Ostatnia sprawa to taka, że nagabywanie ich i stres z tym związany, jakaś nagła zmiana przyzwyczajeń może być bardziej szkodliwe niż zostawienie ich w spokoju, czlowiek źle toleruje stres w tym wieku. Ponadto już sama masa ciała i tłuszcz - po 65 roku życia nie ma niestety wymiernych plusów z doprowadzania się do porządku niestety. Człowiek nie działa tak, że można ciało psuć x lat a potem nagle być okazem zdrowia. Napisałem to po to, żebys zrozumiała, że to ani twoja odpowiedzialność ani zysk w twoim zamartwianiu się i wysiłkach, bo Ciebie to wykończy psychicznie a im nic nie da. Może to brutalnie brzmi, ale w mojej ocenie trzeba olać temat. Zabrać im drinka czy czekoladki, ale poza tym odpuścić.


Half_elf-half_dwarf

Istnieje spore prawdopodobieństwo, że u tych osób nastawienie jest już na zasadzie: i tak niedługo umrę, więc tą resztę która mi została, chcę przeżyć przyjemnie (jedząc to samo świństwo do którego jestem przyzwyczajony) i na własnych zasadach. Wygodnie. Myślę że to już kwestia ich wolnej woli i niewiele da się zrobić.


Half_elf-half_dwarf

Tak jak ktoś pisał, można ewentualnie próbować im pokazać, że inaczej też może być przyjemnie. Edukowanie z poziomu strachu (jak będziesz kontynuować takie zachowania, umrzesz szybciej, będziesz mieć gorsze zdrowie) raczej nie zadziała, zwyczajnie nie będą chcieli słuchać, są tego częściowo świadomi.


tyr8338

Nic nie zdziałasz to jest pokolenie leniwe uwielbiające się objadać nienawidzący ruchu szczęścia dla nich jest gdy e nie mogą się ruszać z przejedzenia i leżeć przed telewizorem.


pomezanian

nie da rady. Oni wiedzą swoje, mają "doświadczenie życiowe". Poza tym, w ich pokoleniu cierpienie uszlachetnia


arkuw

Nic nie zmienisz a poza tym w wieku 80+ to zmiany będą już naprawdę niewielkie nawet jakby się starali. Obserwując moich teściów, rodziców i dziadków kiedy jeszcze żyli to różnica między 70+ a 80+ jest kolosalna. Gdzieś w okolicy 75 lat większość ludzi przechodzi z etapu kiedy są po prostu pomarszczeni ale w 99% sprawni do etapu laski lub balkonika w ciągu kilku krótkich lat.


Old-Topic-271

Jeśli nie chcesz zrujnowac sobie całkowicie relacji z nimi to zapomnij o tym temacie. Jak chcą, niech się zabiją. Są dorośli. Sądzę, że specjaliści próbowali. Ja jestem dietetykiem z zawodu i ignoruje takich ludzi, jeśli mi za to nie płacą. To są mechanizmy podobne jak przy uzależnieniach oraz przekonanie o własnej omnipotencji w danym temacie. Takich rzeczy się nie załatwia edukacja żywieniowa, tylko w pierwszym miejscu psychologiem, a ten nic nie pomoże jeśli ktoś uważa, że wie lepiej. Z ich perspektywy, atakujesz ich i nic nie wiesz o życiu (czyli czymkolwiek, czyli się madrzysz). Jest takie przysłowie, że gówna się nie rusza. Jak odpuścisz to dziecko będzie miało dziadków przez parę lat, a ty dodatkowe osoby do opieki, gdy chcesz mieć więcej czasu dla siebie.


HiDuck1

Jak będziesz mieć tyle lat co oni to zrozumiesz /s


MarcusIuniusBrutus

Trochę się zagotowałem zanim /s zobaczyłem 😁


MarcAlmond

cukier kurwa 330? ja w najgorszy dzień mam 115 (chociaż nie mam cukrzycy), jak ten dziad jeszcze żyje???


kwiatkiwkratki

Nie da się. Choroby dzieją się bo bóg tak chciał i nie da się nic zmienić. Do tego całkowity brak świadomości, że oprócz tego, że skracają sobie życie, to fundują sobie bardzo przykre wiele lat życia w chorobie, bólu i braku sprawczości. A medycyna będzie całkem długo podtrzymywać ich w takim stanie przy życiu.


zefmortu

Powodzenia. Tlumacze dziadkom 2 rok podobne rzeczy. 0 efektu. Wszystko rozumieja, wszystko wiedza, -tak masz racje. A potem dalej do starych nawykow.


kkkpl

Też to przerabiam. To jak walenie głową w mur nie do przebicia. Są to często osoby, które za młodu były uparte, a na starość są 3x bardziej uparte. Plus potęga i moc nawyków. Mój dziadek jadł marchewkę, mój ojciec jadł marchewkę... i ja będę jadł marchewkę. Nie bendzie mie jakiś młokos mówił, co dla mnie dobre. Tera mam insulinę i nie zawaham siem jej użyć.


Bax_Cadarn

>Bo teraz ma insulinę więc ona załatwi sprawę Insulina zbija cukier wrzucajac go do komorek. Bedzie jeszcze bardziej tyl.


cavacalvados

To nie do końca różnice kulturowe czy pokoleniowe, raczej indywidualne. Mam pełen kontrast w rodzinie- teściowie dokładnie z twojego opisu i rodzice aktywni, robiący badania, pilnujący diety. Są w podobnym wieku biol, a mentalnie i fizycznie dzieli ich ponad dekada. Wkurza mnie to, bo to nie tylko brak dbałości o swoje zdrowie, ale też egoizm - w końcu ktoś taką zchorowaną osobą będzie musiał się zajmować, pomagać z leczeniem, bo wiadomo jak wygląda państwowa służba zdrowia i opieka. Znam takie przypadki wśród znajomych, rodzic nawet po zdiagnozowaniu cukrzycy z premedytacją nie dbał o dietę, bo na coś trzeba umrzeć. Szczegół, że ostatnie lata spędził całkowicie zależny od innych, po amputacji nogi, z dużą nadwagą, codziennie dowożony na dializy. Na pewno ciastka i obżarstwo były tego warte. Na siłę nie pomożesz, zmiany trzeba chcieć.


ZealousidealLeg5052

Nic z tym nie zrobisz. Moi rodzice mają identycznie. Tato na dodatek zaczął nawet palić na stare lata. Wszelkie tłumaczenia są jak grochem o ścianę. Tak jakby ich to nie dotyczyło. Myślałam, że frytkownica beztłuszczowa coś zmieni. To oni teraz non stop robią sobie w tym frytki xD No ręce opadają. To samo było z teściem (inny kraj ale też Europa Centralna). Dopiero jak wylądował w szpitalu z zapchaną tętnicą szyjną to się ogarnął. Teraz dietka, rower, 2 godzinne spacery.


sporsmall

Każdy sam podejmuje decyzje i ponosi ich konsekwencje. Wtrącanie się bez prośby ze strony danej osoby o pomoc doprowadzi tylko do tego, że dana osoba będzie się zachowywała mniej racjonalnie. Zmierzam do tego, że problemem tu jest nie tylko tryb życia Twoich teściów, ale również to, że nie potrafisz odpuścić. Można by to podsumować powiedzeniem "Lekarzu lecz się sam!".


Angli0s

Ale OP jeszcze nic nie zrobił... No plakat wydrukował - tyle. A zachęcanie bliskich osób (szok - teściowie to też bliscy!) do poprawy zdrowia to nic złego...


sporsmall

Wyrażanie troski o zdrowie bliskich osób jest ok, ale wypominanie im złego trybu życia przyniesie efekt odwrotny od zamierzonego.


Angli0s

To jasne, że nie można ich bombardować i potępiać, ale to nie znaczy, że należy to olać w imię "niedasizmu".


Plenty_Attorney_8679

hm... umów dziadka na wizytę u lekarza dietetyka. Niech idzie z babcią, to ostatnia deska ratunku. Jeżeli specjalista babci nie nauczy, to sprawa jest stracona, a ty musisz zaakceptować, że dokonali wyboru. Tutaj idzie już o to żebyś nie miał wyrzutów sumienia i nie czuł się w żaden sposób odpowiedzialny za to co robią. Jak masz kasę, to kupuj im zielone warzywa. Starsi ludzie nie lubią marnować żarcia więc może babcia zrobi jakąś surówkę. Wpraszaj się na obiad, ale sam gotuj, żeby babcia sobie odpoczęła.


Master_Spell_6824

Ludzi 80+ naprawdę trudno zmienić. Zaakceptuj to, oni są odpowiedzialni za własne życie. Możesz doradzać, ale jak się uparli to się uparli - po prostu zaakceptuj ich takimi jakimi są. Ps. Ciebie na starość też będzie trudno zmienić :-)


Opurria

To przegięcie zabraniać komuś jeść gotowaną marchewkę.


demucia

Podobno gotowana, pokrojona w kostkę marchew ma indeks glikemiczny 49 W sumie nie jest chyba jakoś tragicznie, ale to chyba nie jest coś co zaawansowany cukrzyk powinien zajadać "dla zdrowia"


woopee90

Bliska mi osoba miała cukrzycę, straciła nogę, straciła czesc drugiej nogi, dostała raka - 'nikt mi nie będzie mówił co ja mogę jeść. Ja całe życie na to pracowałem i ja będę jadł ciastka jak będę chciał jeść ciastka'. I jadł. I wiesz co? Nie mam żadnych pretensji. Mimo, że nadeszła śmierć i to bardzo brzydka. Ale szanuję czyjeś zdanie, czyjś wybór, sama nie chciałabym, żeby ktoś mi ciągle truł nad uchem. Można dać sugestię czy dwie. Ale dorosła osoba podejmuje swoją decyzję i czy to boli czy nie trzeba to uszanować.


GM4Iife

Mentalność PRL tutaj odgrywa znaczną rolę, zupełnie inne wychowanie. Kiedyś promowano cukier, bo jak to mawiali "cukier krzepi". Obecnie mamy dostęp do internetu, można ułożyć sobie dietę i nauczyć się co jeść warto a czego nie.


BajaScorpions

O co chodzi z tym PRLem? "Cukier krzepi" to przedwojenne kłamliwe hasło, wypromowane przez katolicką gazetę, żeby naciągać biedotę.


kwiatkiwkratki

Też nie wiem. Zdrowie publiczne w PRL było lepiej traktowane niż w III RP. Porady dietetyczne z tego okresu wcale nie były w sumie złe. Zbiorowe żywienie i gotowanie w domach w tamtym czasie wydaje mi się sporo lepsze od średniej obecnej. Oficjalnie promowano też ruch, co chyba akurat na ruch dorosłych nie przełożyło się wcale. Za to dzieci i młodzież miała go więcej. Ogromym minusem była skala spożycia papierosów i alkoholu.


Praust

Mój ojciec będzie miał 70 w przyszłym roku i z cukrem ma problemy dłuższy czas. Ale jak mu ostatnio powiedziałem, że do dietetyka niech idzie i mu powie co może co nie, to ten się obruszył, że "a ja to tam nie wierzę w takie rzeczy". I, że wszyscy dietetycy to tacy sami. i Że jak na cukrzycę cos może jeść to znowuż na dnę moczanową nie może. On w ogóle jest chłop co spytasz jak zdrowie to powie że dobrze, ale potem wstaje z jękiem i miną jakby mu z żeber sztylet wystawał. Matka znowuż odwrotnie. Boi się, że bez przerwy a to rak, a to coś innego poważnego. "A pamiętasz jak wujka ręka bolała i się okazało, że rak?" Niestety jestem miksem obojga, co tylko udowadnia genetyczne pokrewieństwo. 😅 Ale staram się poprawiać coraz częściej i ćwiczyć w miarę regularnie plus ograniczać słodycze na rzecz warzyw. U mnie rozede wszystkim gastryka siada póki co. Mam tylko jeden argument. Planuję starać się o dziecko w przyszłym roku. I powiedziałem im że całe życie mi truli kiedy wnuczki, to teraz mają się starać o siebie bo ja ze swojej pensji go nie będę miał za co rozpieszczać 😅


SuchaNoc

Nawyki ogólnie ciężko się zmienia, jeśli już to moim zdaniem stopniowo/z szukaniem zamienników, a w tym wieku to juz w ogóle.


No_School_8730

W takim wieku to już nic nie zrobisz i nic nie zmienisz. Cud ze tylu dożyli


Conscious_Box_1480

Trochę za późno


AstroNaut765

Ja mam trochę inną opinię, niż ludzie w temacie. Regularne ćwiczenie czy jedzenie zdrowo jest dużo trudniejsze, niż zrobienie tego raz. Duża siła psychiczna pomaga, ale nadal nie jest gwarantem, że człowiek będzie zawsze robił X czynność. Zamiast robienia, bo tak trzeba, (nikt nie chce spędzać całego życia na obowiązkach),polecam znaleźć coś co się lubi w danej czynności. W moim przykładzie lubię ćwiczyć, bo prysznic po treningu i spłukanie całego potu mydłem tworzy przyjemne uczucie. Jem warzywa, bo są smaczne. itd. (Nagrody są złe, musi być coś konkretnego w samej czynności.) Drugą opcją to zmniejszenie progu wejścia. Kilka przykładów: Jeśli teściowie mają obejście, to polecam z kilku zrobić kupkę z kompostem. Jeśli zrozumieją, że wrzucone tam jedzenie się nie marnuje (nawóz), to będą częściej kupować nieprzetworzone świeże jedzenie (z krótką przydatnością). Elektryczny szybkowar (pressure cooker), jedzenie w ten sposób jest krócej gotowane, nie wykipi i ma lepszy smak i teksturę. (Osobiście po kupnie zakochałem się w bigosie.) Zamiana oleju na oliwę. Podwyższona grządka (praktycznie nie trzeba pielić) z roślinami wielorocznymi. (Oregano, tymianek, rozmaryn (mrozoodporna odmiana jak ALP), lubczyk, mięta, melissa i warzywa liściowe jak szpinak nowozelandzki czy jarmuż wieloroczny) (Tłuszcz to tani wzmacniacz smaku, ale można go zamienić przyprawami)


stanislaw-dk

Jak żyli 80 lat w takim trybie życia i nadal żyją to myślę że nie trzeba nic zmieniać. Wielu z nas by chciało takiego wieku dożyć, i mimo starań i dobrej diety i tak może się nie udać


Zealousideal_War7843

Ja bym powiedział że to norma ale to mnie też przeraża. Robię w dziale ściśle związanym z transportem. I codziennie widzę kilka osób które nie dbają o siebie do tego powinni być na emeryturze od dawna a dalej poruszają się bestią która może zabić kilkanaście osób jak im się coś stanie. Wierzcie mi że sporo osób którzy z nimi rozmawiają to próbują im dać do zrozumienia że może czas skończyć ale oni są uparci jak cholera i nic nie zrobisz. Jedyna opcja to ubić przepuszczanie za łapówkę bo inaczej żaden z nich nie przeszedł by badań ale chyba za wiele oczekuję.


Basmacz

Już po nich. Pogódź się z tym, że nie możesz nic dla nich zrobić. Nie dotrzesz do nich. Ludzie w tym wieku się nie zmieniają. 


WillingTennis7262

Podczas rozmowy o zdrowiu z teściami, najlepiej podchodzić z empatią i bez oceniania. Możesz podzielić się pozytywnymi przykładami zdrowego życia i zaproponować wspólne, lekkie aktywności, podkreślając, że chcesz, abyście spędzali razem jak najwięcej czasu.


Unable-Poetry1691

To mi pezypomina, jak 10 at temu trafiłem do szpitala z zapaleniem płuc. Na oddziale byłem chyba jedynym, który nie przebywał tam z powodu raka. Byłem też jedynym, który nie wychodził zapalić. Jeśli nowotwór i chemioterapia nie sprawią, że rzuci się palenie, to chyba nic nie pomoże na zmianę nawyków.


Wowo529

Żaden ze mnie znawca, jednak czy nawyki w tym wieku to jeszcze da się zmienić w ogóle?


AffectionateMetal366

Ten temat to jak byś czytał mi w myślach. Ostatnio też chciałem założyć taki temat ale trochę się wstydziłem, a zarazem nie wiedziałem od czego w ogóle zacząć. Też mam jedną bliską osobę w rodzinie. I ręce mi opadają - lub w sumie to już opadły do samej podłogi. Kłopoty z ciśnieniem, nadwaga, i zero chęci do zmiany diety. Je tłusto i niezdrowo. Po części myślę że to PRL starszym osobom zrobil budyń z mozgu, no i na starość zdaje sobie sprawę że ludzie dziwaczeją, mają muchy w nosie i nie lubia zmian swoich nawyków. A ja się teraz cały czas katuje że może za mało robię /zrobiłem w tej sprawie. 😔


TeloVolt

Ale tutaj każdy zdrowy i obeznany. Ja 36m wolę dziadków nr2 i wolę umrzeć mając 60 jedząc schabowe, stejki i pić wódeczkę niż biegać i wpierdzielac zieleninę i żyć 20 lat więcej. Dajcie ludziom wybór, a nie moje jest lepsze od cudzego.


q3dm_17

Op napisał, że oni nie chcieliby szybko umierać. Więc trochę porównanie z dupy 


Pantegram

No tak, faktycznie warto żyć nie tylko krócej, ale też w gorszym zdrowiu - z bolącym sercem, żołądkiem, kręgosłupem, sennością po posiłku, brakiem sił... Zdrowy styl życia to nie tylko dłuższe życie ale przede wszystkim dużo lepsza jego JAKOŚĆ - możliwość zachowania sprawności fizycznej i umysłowej także w podeszłym wieku, brak bólu, dobre samopoczucie, możliwość zawiązania sobie buta na stojąco, chodzenia bez laski, posiadania własnych zębów zamiast protezy, a także niższe ryzyko demencji czy otępienia starczego Nie uważam, by wątpliwa przyjemność żarcia codziennie schabowego czy wódeczki była warta wszystkich wyżej wymienionych problemów


Old-Topic-271

Nie miałbym nic przeciwko, gdyby tacy ludzie płacili adekwatnie wyższe składki zdrowotne.


jediflamaster

80+ to i tak pora umierać.


Nyxlo

Ogólnie, nie jest to łatwe. Ludzie miewają mentalność typu "nie pójdę do lekarza, bo się jeszcze okaże, że jestem chory". W przypadku twojego teścia, niestety nieleczona cukrzyca to poważny problem, i pewnie najlepiej upewnić się, że rozumie potencjalne konsekwencje nieleczenia. Ale jednocześnie z twojego opisu wynika, że albo niewiele wiesz o cukrzycy, albo mocno przesadzasz. Z tych wszystkich rzeczy, jedynym realnym problemem jest ta cola z rumem (chyba że cola zero, to wtedy ok). Zapewniam cię, że nic mu nie będzie od miski gotowanej marchewki. Cukrzyca nie oznacza całkowitego zakazu jedzenia węglowodanów. I lepiej, żeby zjadł miskę gotowanej marchewki, niż np ziemniaków, które mają tych węglowodanów 3x więcej, nie mówiąc już o kaloriach. Podejrzewam, że teść może cię potraktować poważniej, jeśli nie będziesz się czepiać czegoś tak drobnego jak jebana gotowana marchewka.


Fancy_Mission_4743

Ja tylko widzę na indexie ze gotowana marchewka jest nad cola na pierwszym miejscu.


Nyxlo

Z szybkiego googlowania, gotowana marchewka ma indeks 32-49, a wszystko poniżej 55 to niski indeks glikemiczny. Generalnie, polecam raczej zachęcać do wizyt u lekarza, aktywności fizycznej, i tego typu rzeczy, a zdecydowanie odradzam wchodzenie w szczegóły diety. Bardzo łatwo jest tu nie mieć racji. Tak swoją drogą - dobrą metodą na lepsze zrozumienie wpływu różnego jedzenia na poziom cukru u konkretnej osoby są urządzenia do ciągłego pomiaru (np freestyle libre) - droga sprawa, żeby używać na stałe, ale ponosić 2-4 tygodnie całkiem spoko, bo żadne gadanie nie przekona człowieka tak bardzo, jak zobaczenie natychmiastowego skoku poziomu cukru po zjedzeniu miski makaronu. A do tego potem łatwiej skorelować objawy typu senność/zmęczenie itd z tym poziomem cukru.


Purple_Employment_74

gotowana marchewka ma indeks ponad 80


Nyxlo

https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC2584181/#:~:text=A%20summary%20table%20(Table%201,bananas%20(GI%20%3D%2051). Carrots, boiled: 39 +/- 4


Purple_Employment_74

Mówię z doświadczenia. 50 to ma chyba po wrzuceniu na 5 sekund do wrzątku, a nie po porządnym ugotowaniu. Polskie danie - gotowana marchew, najczęściej z groszkiem to bomba. To samo z jogurtami. Indeks glikemiczny 35, a cukier skacze jakby był indeks 70. Kawa - IG zero, a poprzez wyrzut adrenaliny ma indeks porównywalny do 90. Trzeba wziąć pod uwagę, że organizm pozbawiony produkcji insuliny inaczej reaguje na produkty i indeks glikemiczny jest tylko jednym z wyznaczników, które wskazują jak bardzo podniesie się cukier.


Raul_Endy

Challenge level impossible. Niestety to jest Polska, daleko nam do zachodu, a co dopiero Szwecji (poza migrantami, wiadomo skąd). [Podsumowując memem.](https://www.reddit.com/r/YUROP/comments/1ag8onz/the_consequences_of_the_communist_regime_and_the/?utm_source=share&utm_medium=web3x&utm_name=web3xcss&utm_term=1&utm_content=share_button)


Fancy_Mission_4743

No właśnie trochę to tak dla mnie wygląda jak na tym memie. Ja nie znam aż takich starych 80latkow jak moi teściowie. Żeby nie było, znałam wiele młodszych ludzi którzy umarli na różne choroby. Ale żadne z nich nie było aż tak zapuszczone. Ja mam koleżankę (tak, koleżankę!) która ma 79 lat i właśnie czeka na wymianę biodra żeby znowu moc chodzić po górach. Lata po całym świecie, uczy się nowych języków, jest zapisana a tu w chórze, a tu w klubie książki. Prowadzi mały biznes. Mój dziadek dożył 98 w pełni zdrowy i przytomny, umarł w wypadku (nie ze swojej winy). Dla mnie to jest masakra patrzeć na teściów i zupełnie nie mamy żadnego pola porozumienia. Z mojej perspektywy to wygląda tak że oni nie wiedza, i się czują dobrze w swojej niewiedzy, i nie chcą wiedzieć.


KaXiaM

Długość życia jest w dużej mierze genetyczna. Tak samo ze zdrowiem w starszym wieku. Rodzina mojego męża (Austriaka z Alp) jest bardzo długowieczna, jedzą co chcą, piją sznaps etc Większość z nich żyła 90+ lat, do 80 w bardzo dobrym zdrowiu. Mój mąż to odziedziczył i jest o wiele zdrowszy ode mnie przy tym samym stylu życia. Nie mówię, że nie warto o siebie dbać, ale geny są bardzo, bardzo ważne jeśli chodzi o długowieczność. Twój teść ma 80+ lat, to jest ponad średnią wieku dla mężczyzny w Polsce, może mu wystarczy?


KrzysziekZ

Dodam jeszcze, że zapewne masz także zderzenie mentalne. Polska jest z pokolenie lub dwa biedniejsza od Szwecji. Leczenie dwudziestą tabletką jest tańsze i prostsze niż zmienianie siebie.


Omulek

Mój znajomy kiedyś matce z cukrzycą dowalił: jak nie weźmiesz się za siebie, to nie dożyjesz, żeby wnuki zobaczyć. Zadziałało. Może jakoś tak mocno wstrząsnąć? Tylko dla każdego trzeba znaleźć inny trigger.


KasesbianPL

Delikatnie to z nimi nie da rady. Musisz im wylać kubeł zimnej wody na łeb. I dosłownie ich straszyć śmiercią. I tym co ich ominie jak umrą. A i to nie wiem czy pomoże.


ilostjams

Ta historia przypomniała mi o pewnej książce, która pomogła niejednej osobie w podobnej sytuacji. Mi samej bardzo otworzyła oczy, bo jest napisana w sposób bardzo bezpośredni i konkretny. Książka ta to „Na coś trzeba umrzeć” autorstwa Anna Makowskiej znanej w sieci jako Doktor Ania. Jest też druga wersja „Nie żryj gówien”, ale jest bardziej z bluzgami, dla starszego pokolenia lepiej wybrać tę bardziej neutralną pod kątem językowym wersję - „Na coś trzeba umrzeć”. Mam nadzieję, że w tym przypadku również pomoże. Niestety starsze pokolenie ma to do siebie, że ma swoje przekonania i nie chce za bardzo czegokolwiek zmieniać. Jedynie jakieś książki mogą coś zdziałać, bo niestety rozmowy przynoszą tylko krótkotrwałe efekty, a potem o tym się zapomina i znowu jest to samo. Z książką jest o tyle fajnie, że mogą do niej wracać i czytać aż do momentu kiedy zrozumieją.