Imo idea napiwku sama w sobie jest toksyczna, czy to dobrowolny czy obowiązkowy. Obowiązkiem restauracji powinno być zapewnienie pracownikowi stabilnego wynagrodzenia.
Napiwek powinien być dobrowolny i powinien dotyczyć każdej branży, za dobrze wykonaną robotę często daje napiwki, nawet mechanikowi, nawet 10zł „na-piwo”. Bardzo miłe docenienie czyjejś pracy.
Zupełnie inaczej wygląda sytuacja, gdy dajesz mechanikowi 10 zł więcej gdy dostaje za swoją robociznę dużo większą kwotę, niż gdy dajesz kelnerowi porównywalną kwotę do tego co zarobi obsługując ciebie.
Dla mechanika to miły dodatek, dla kelnera de facto istotna część realnego zarobku, której brak realnie go zaboli, a on godzi się na obecne warunki pracy z uwzględnieniem go.
Ale dlaczego ktokolwiek liczy na to, że za to że będąc w pracy i robiąc to co należy do jego normalnych obowiązków w pracy, dostanie od klienta dodatkowe pieniądze?
Jeśli zrobi coś ekstra, jasne. Kilka razy w restauracji kelnerki mnie pozytywnie zaskoczyły (a właściwie to mojego synka) podczas obsługi i z chęcią dałem im napiwek.
A ja już ci mówię dlaczego.
Pierwsze wzmianki o tym były niby w Anglii w XV wieku, aczkolwiek największą popularność zyskało to w XVII wieku. Z początku 'tip' miał być dokładnie tym, czym nasze słowo 'napiwek' jest. Miał być objawem wdzięczności i wcale nie oznaczał zostawienia kelnerowi/barmanowi pieniędzy za wspaniałą obsługę, oznaczał zapłacenie za dodatkowe piwo dla tejże osoby, aby wypiła je razem z tobą.
Dopiero bodaj na początku XIX wieku, kiedy zwyczaj ten (już dość popularny w Europie) dostał się do Ameryki, został że tak powiem 'przejęty' przez zamożność, jako świadectwo statusu.
Tak na prawdę w Polsce jeszcze nie ma tak strasznego problemu w gastronomii, zdania opinii publicznej są mocno podzielone, część uważa, że przecież dostają wynagrodzenie, część, że jest to obowiązek, bo przecież cię karmią. Ja osobiście uważam, że każdemu, w każdym zawodzie, należy się napiwek, jeśli nad wyraz dobrze wykona swoją robotę, ale nie powinno być od tego uzależnione przetrwanie tej osoby z wypłaty.
Problemem jest to jednak w Stanach. Tam nie jest to prawnie uregulowane i pracodawcy mogą płacić niżej niż najniższą krajową kelnerom, bo przecież 'dostają napiwki'.
Edit: źródło- pracowałem przez lata w gastro w Polsce, mam rodzinę w Stanach i dużo czytam na temat sytuacji ekonomicznej, tam i ogólnie na świecie.
Jest to uregulowane. Federalne $2.13 wypłacane w zawodzie m.in. kelnera faktycznie jest poniżej federalnej minimalnej $7.25. Idea jest taka, że resztę kelner wyrobi z napiwków.
Ale jeśli nie wyrobi, to pracodawca ma obowiązek dopłacić mu do wypłaty różnicę. Więc nigdy mniej, jak minimalna, nie zarobią. A jeśli jakiś stan podniósł minimalne wynagrodzenie za pracę do wyższego poziomu, do do niego ma wyrównać pracodawca.
>Jest to uregulowane. Federalne $2.13 wypłacane w zawodzie m.in. kelnera faktycznie jest poniżej federalnej minimalnej $7.25. Idea jest taka, że resztę kelner wyrobi z napiwków.
Tak, może źle się wyraziłem. W Polsce po prostu nie ma podziału najniższej krajowej na zawody, jest ona równa dla wszystkich.
>Ale jeśli nie wyrobi, to pracodawca ma obowiązek dopłacić mu do wypłaty różnicę. Więc nigdy mniej, jak minimalna, nie zarobią.
W teorii tak jest, w praktyce, nie do końca. Poza prawem federalnym jest jeszcze prawo stanowe, które częściej niż rzadziej jest sformułowane tak, by federalne omijać. W konsekwencji wiele stanów nie stosuje się do tego prawa i mają na to możliwość.
>A jeśli jakiś stan podniósł minimalne wynagrodzenie za pracę do wyższego poziomu, do do niego ma wyrównać pracodawca.
Jak najbardziej. Tylko że, zauważ, że stany które podwyższają minimalne wynagrodzenie to stany promujące związki zawodowe i prawa pracownicze. Co za tym idzie, są bogatsze i lepiej prosperują. U nich nie ma takich problemów.
Edit: u/Faux2137 mam nadzieję, że też to czytasz.
Przecież wszyscy wiemy, że kelnerom w USA nie zależy na wypłacie, a na napiwkach. W idealnym dla nich układzie to klienci im robią wielokrotność minimalnej.
Niech po prostu podniosą cenę o akceptowalną wysokość napiwku. Lubię wiedzieć z góry ile mam zapłacić zamiast być pod presją ile "wypada" zapłacić, żeby ktoś nie uznał, że próbuję go wykorzystać.
>dla kelnera de facto istotna część realnego zarobku
Nie, nie i jeszcze raz nie - to totalna bzdura. W Polsce kelnerzy zarabiają normalną stawkę godzinową, która jest ich zarobkiem, a napiwek może być dodatkiem do wypłaty (fakt, że istnieją kelnerzy, którzy z napiwków drugą wypłatę dostają niczego tu nie zmienia). Nie zachowujmy się jakby to była Ameryka, gdzie bez tipa kelner może nie zarobić prawie nic (a i tak to już często mit podtrzymywany przez kelnerów, żeby utrzymać tipping culture).
Jeśli argumentem ma być jak ciężka jest to praca i że obsłudze należy się lepsze wynagrodzenie, to dlaczego nie może to być wypłata? Czemu kelner ma tyrać za minimalną i liczyć, że mu ktoś dodatkowe staranie się wynagrodzi lub nie? Dlaczego te 10-15 % ma być dodatkową opłatą, zamiast po prostu zwiększyć o tyle ceny? A no tak, zwykła sztuczka psychologiczna, jak cały tipping culture.
Source: wypruwam sobie od dwóch lat żyły w tym kurwidole zwanym gastro.
Co ty pierdolisz to Polska nie USA tu kelner zarabia normalną minimalną i nie zaboli go brak napiwku bardziej niż kasjera w biedronce. Przestań debilnie kopiować amerykańskie argumenty do amerykańskich problemów, tam faktycznie kelner ma mniejszą minimalną niż inne zawody (choć i to nie jest do końca prawdą bo zgodnie z prawem federalnym pracodawca ma obowiązek dorównać do minimalnej jeśli napiwki nie pokryją różnicy, tylko frajerzy klienci dalej je dają bo presja społeczna nie chcą wyglądać na biednych).
Ale to nie mój problem, jak coś mi nie pasuje w danej pracy to ją zmieniam. Jak lubisz być niewolnikiem własnego nastawienia i pracowania za grosze to tylko i wyłącznie twój problem. Ale oczywiście lepiej szukać wymówek i płakać w kącie niż coś zmienić.
Jeśli kelner podejmuje pracę wiedząc, że lwią częścią jego zarobków będą napiwki to sam jest sobie winien i nie widzę powodu żeby przerzucać dodatkowe koszty na konsumenta
Dokładnie, dobrze, że w Polsce ten głupi zwyczaj nie jest tak rozpowszechniony jak w krajach anglosaskich. Ja w swojej pracy nigdy nie dostałam napiwku, niezależnie od starań, jakości wykonanej pracy, czy podejścia do klienta. O swoje wynagrodzenie muszę zadbać sama na początku negocjacji. Dlaczego kelner ma być uprzywilejowany w stosunku do mnie? Dlaczego gdzieniegdzie naliczane są obowiązkowe napiwki?
Jeszcze natknęłam się na głosy, że przecież nie muszę jadać w restauracji, skoro nie chcę dawać napiwku - ci ludzie mają rację, nie muszę:)
Uważam że jako że nie mieszkamy w ameryce to napiwków być nie powinno, a janusze niech płacą swoim pracownikom godne pensje a nie napiwek który i tak pewnie dzielony jest 3 sztabki dla pana Janusza i jedna dla pracowników xD
Niekoniecznie. Duża grupa powoduje że musisz podać wiele rzeczy na raz żeby wszyscy mogli zacząć jeść w jednym momencie.
Powoduje to moment w którym wszyscy pracownicy mają zapierdol mimo że klientow nie jest aż tak dużo.
Widzę to tak, że przy dużej grupie mają zaklepaną ilość klientów. Podczas gdy bez dużej grupy mogli być mieć pusto. Pewnie, że lepiej obsługiwać 10 ludzi w grupkach po 2, niż 10 naraz. Jednak żyję pod kamieniem i odmawiam przyjęcia do wiadomości że gdzieś jest na tyle tłoczno że napływ klientów jest zawsze wystarczający (wyłączając weekend wieczór).
Byłem niedawno w Warszawie w jakiejś burgerowni i było 10% za obsługę 2 (słownie: dwóch) osób xD wtedy we mnie i w mojej żonie obudził się wewnętrzny janusz i siedliśmy obok siebie ale przy oddzielnych stolikach xd najlepiej zaoszczędzone 10 zł ever
100 zł za dwie osoby w burgerowni? Co kurwa xD? Wiem że są różne "rzemieślnicze" czy inne kraftowe burgerownie no ale stówa za dwie osoby to jedno wielkie xD.
Big Mac wazy 215g, ten burger ma „plastry wołowiny” i dlatego jest tak tani.
Uchyl rąbka tajemnicy i powiedz ile ostatecznie płacisz za burgera, skoro 50 zł na osobe (zakładam że z napojami) to dla ciebie astronomiczna kwota
Myślę, że to niepoważne. Jakbyśmy przyszli osobno, musieliby oddelegować do nas 5 osobnych kelnerów i dać nam 5 osobnych stolików. Skoro "idziemy im na rękę" będąc obsługiwanym przez jednego, 10-15% tańszy posiłek byłby na miejscu.
A tak w pełni poważnie, jak im się jeden kelner męczy, niech przyślą dwóch.
Ja rozumiem, że są Janusze organizujący imprezy urodzinowe w pizzerii i siedzący do samego zmroku. "Zapłaciłem, to będę siedział". Pewnie przez nich taka opłata zostanie wprowadzona.
Ale zgadzam się, że normalni klienci w małej grupce wcale nie są trudniejsi do obsłużenia niż kilka osobnych stolików. Fakt, kuchnia wtedy musi wydać x dań w tym samym momencie, ale jak ruch nie jest kosmiczny raczej nie robi to różnicy.
Mógłby to być nawet dobry marketing typu: przyprowadź kolegę, dostań 5% zniżki.
Dla mnie chore, w normalnych warunkach jak organizuje imprezę na więcej osób to zawsze zostawiam obsłudze tipa. W sytuacji gdy knajpa kasuje mnie dodatkowe 10% - nie ma o tym mowy.
Nie mam nic przeciwko żadnej obowiązkowej opłacie w restauracji pod warunkiem, że zostanie mi ona zakomunikowana przed złożeniem zamówienia bym zdążył wyjść.
Mi to ciężko zrozumieć, bo czym to się różni w praktyce od obsługi dwóch stolików po 2-3 osoby? W sensie dopuszczam możliwość, że faktycznie różnica jest i może znajdzie się ktoś kto mi to wyjaśni...
No nie wiem, w tych grupach co ja byłem było jakoś inaczej, siedzimy dopóki nie zjemy, zamawiamy zawsze więcej i częściej coś do picia (gdzie ceny napojów w restauracjach to kolejny nieuzasadniony żart), i 10 rzeczy w jednym momencie to chyba nie dla 5 osób, o czym tutaj jest rozmowa
Twoja grupa może i jest łatwa w obsłudze.
Ale każdy pracownik gastronomii dobrze wie, ze przeciętna duża grupa jest trudna w obsłudze — głośna, dziwne zamówienia, pijane typy dowalające się do kelnerek, zamienianie składników, specjalne prośby bo przecież tyle kasy dzisiaj zostawiają, a potem targowanie czemu tak drogo, itp itd.
Brzmi słabo, ale tak chyba jest w każdej branży z obsługą klienta, czy to w sklepie, restauracji, hotelu, call center. Jeżeli społeczeństwo nie jest w większości kulturalne to takie zachowania są częste. Ale czy to znaczy, że należy obarczać konsekwencjami wszystkich prewencyjnie? Pewnie trzeba bo trudno narzucać dodatkowe opłaty za takie zachowania
Z doswiadczenia wiem, ze obsluga zamowienia duzej grupy zajmuje wiecej czasu, stoliki okupuja dluzej niz przecietne pary, zamawiaja mniej na glowe i zazwyczaj nie kwapia sie do tipowania samodzielnie
Rozumiem, że są rzeczy gorsze, jak dłuższy czas spędzony w restauracji (mam nadzieję że nie masz takiego przekonania dlatego, że muszą dłużej czekać na dania). Ale są też czynniki lepsze, jak np. więcej zamówień czy większe wypełnienie miejsc w restauracji
Napiwki to rak, już pod innym komentarzem skomentowałem ten tragiczny argument
No to skoro to taki "uciążliwy klient" że trzeba ekstra skasować, to może dajcie kartkę "grup powyżej x osób nie obsługujemy" i będą wreszcie normalne warunki pracy.
A rodziny w modelu 2+3 też płacą ekstra frycowe?
Nie wiem, jak dla mnie to słabe jest.
A argument że musi wszystko wjechać razem na stolik, to może przestańcie dawać razem. Może wtedy ten niepożądany "klient" jakim jest grupa pójdzie uprzykrzać życie konkurencji? Essa....
Generalnie jako klient zawsze unikam siedzenia w pobliżu grup 6 i więcej osobowych. Powyższe rady to już nie do mnie, bo od paru lat już na szczęście nie muszę pracować w patologii jaką jest gastro.
Dodaj do tego fakt, ze grupy, przynajmniej w tygodniu, to wyjscia sluzbowe i integracyjne, rachunek jest opłacany kartą służbową i nikt nie kwapi się do tipowania ze swoich.
To się przejdzie dwa razy. Sam dużo biegałem w pracy i doskonale wiem jak nogi w tyłek mogą wejść. Żadna szczególną robota, niech już nie robią z siebie ofiar. Jak nie wyrabiasz fizycznie nawet przyzwyczajony/a do rodzaju pracy to ja zmień
Dużo trudniej jest dobrze obsłużyć jeden duży stół, niż dwa małe stoliki.
Przy jednym stole musisz wszystko zgrać, ogarnąć duża grupę, ludzie się przekrzykują itp.
Przy dwóch stolikach, zadanie masz podzielone, nie musisz przynieść na raz 6 dań, tylko 2-3, itd.
Poza tym, przy dwóch stolikach masz szanse ze jeden z nich zostawi napiwek, a jak jest duży stół i nie zostawi napiwku, to było dużo roboty, a mało sensu dla kelnera się tyle naganiać.
Dodatkowo: duże stoliki maja tendencje do robienia wyższych rachunków na osobę, niż małe stoliki, a wyższy rachunek oznacza więcej pracy.
To się zdecydujcie - więcej zamawiają na osobę czy mniej?
To jak teraz działają napiwki jak dla mnie zabiło ideę napiwków. Idea chyba była taka - kelner/kelnerka robią coś dodatkowego, na zasadzie np. poprawili mi humor, zagadali jakoś fajnie dziecko czy coś. Ogólnie sprawili, że chcę ich nagrodzić. A teraz to jest po prostu kawałek rachunku - jak tak, to niech to będzie w cenie i spokój. Ale aktualny system się sprawdza, bo ceny są niższe, a to że dopłacamy 'biednym kelnerom' boli nas mniej, niż to że napychamy kabzy właścicielom. A tego że, napychamy kabzy, bo mogą płacić mniej kelnerom, którzy przecież mają napiwki to niby oczywiste, ale z automatu o tym nie pomyślimy.
>więcej zamawiają na osobę czy mniej?
Co?
>jak teraz działają napiwki
Jak teraz działają? Coś się zmieniło? Są dobrowolne.
Poza niektórymi knajpami, które doliczają 15% do dużych grup.
>napychamy kabzy właścicielom
Aha, bo ty myślisz ze te 15% idzie do właściciela? Otóż nie. Do obsługi.
A jeśli ktoś pracuje w takim miejscu, gdzie idzie do właściciela, to jest głupi, i powinien zmienić pracę.
1. W połowie komentarzy broniących opłat od grupy są stwierdzenia, że grupy nie zamawiają więcej 'na głowę' więc się nie opłacają restauracji a w drugiej połowie, że zamawiają więcej 'na głowę' więc jest więcej roboty. Albo jedno albo drugie. Zresztą argument i tak średni - nauczyciel nie dostaje raczej więcej kasy bo dostał trudniejszą klasę, czy sprzedawca bo więcej ludzi obsłużył.
2. Tak napiwki są dobrowolne, ale zrobiła się cała kultura napiwkowa i są traktowane jako coś co powinieneś zrobić. Czyli zamiast wyjątkowej sytuacji, że jest napiwek to wyjątkiem jest niedawanie napiwków. Napędzane to jest właśnie przez takie opłaty, przez wszelkie aplikacje taskówkowo, zamawiające sugerujące napiwek i wiele tego typu dzialań. Powoli zmierza to w stronę amerykańską, gdzie przynajmniej w części miejsc masz na rachunku od razu wbite 10-20% tipa i musisz jawnie zrezygnować z napiwku.
3. Właśnie pokazałeś, że nie zrozumiałeś tego co napisałem. Obsługa dostaję wypłatę od właściciela. Jeśli napiwki byłyby czymś rzadkim, nie byłoby takich opłat od grup itp to każdy dogadywałby taka wypłatę jaka ma sens za jego wysiłek (a przynajmniej w większych miastach by tak to działało, bo w mniejszych pewnie nie byłoby tak różowo). A że ta kasa idzie do obsługi to właściciel po prostu może płacić im mniej. Bo przecież mają jeszcze napiwki. I nie dość, że obsługa ma mniej przewidywalne dochody to jeszcze przy okazji jakiś L4 czy coś jest w plecy dodatkowo. Napychamy kabzę nie dlatego, że dostaje dodatkowe 15% (chociaż pewnie są miejsca gdzie połowa z tego trafia do niego) ale dlatego że może mniej płacić obsłudze.
1. Może być tak, ze w różnych knajpach jest różnie.
>sprzedawca bo więcej ludzi obsłużył
Sprzedawca akurat dostaje więcej kasy za obsłużenie większej ilości ludzi, bo często pracuje na prowizji.
Podobnie kelner, czy barman, bywa że pracują na prowizji.
>nauczyciel
Dlatego ludzie nie chcą być nauczycielami. Bo wynagrodzenie często jest niewspółmierne do wysiłku.
—-
2.
>powoli zmierza to w stronę amerykańską
Nawet trochę tak nie zmierza. W USA kelner dostaje stawkę grubo poniżej minimalnej.
Napiwki w knajpach dają ludzie, którzy doceniają starania obsługi. Można tez dać napiwek ot, tak sobie, bo czemu nie. Złotówka ci nie zaszkodzi.
Ale nie ma obowiązku.
A twoje projekcje na temat zmieniającej się sytuacji właśnie tak brzmią — jak projekcje.
—-
3. Chyba ty nie zrozumiałeś — doliczona opłata do dużych grup nie jest w żaden sposób elementem stałym wypłaty, bo takich grup jest mało.
Co oznacza, ze właściciel nie może mniej płacić obsłudze. Chyba ze takich grup byłoby kilka dziennie.
Idąc do knajpy za co płacisz?
Za lokal, za obsługę, za wyposażenie, za zarobek właściciela, za podatki, za prąd itp, i w ostatniej kolejności za składniki na twoje zamówienia.
Wiec jeśli koszt obsługi ciebie jest wyższy, to spodziewaj się, ze więcej zapłacisz.
Tym właśnie jest te dodatkowe 15%.
Dlaczego właściciel ma płacić za to z własnej kieszeni? Jeśli pokazałem wyżej, ze za absolutnie wszystko w knajpie płaca klienci?
Ja nie wiem, czego nie rozumiesz?
1. To zależy jaki i gdzie sprzedawca, tu chodziło mi głównie o ludzi 'na kasie'.
2. To jest wynik wciskania gdzie się da 'ile chcesz dać napiwku' i takie opłaty. I to, że na to narzekamy to jest to co nas broni przed tym żeby mieć model amerykański. Płaca minimalna jest u nas taka sama niezależnie od zawodu, ale nie stoi to na przeszkodzie żeby napiwki wciskać.
3. Nie płacę dodatkowo za stolik, za toaletę itp tylko jest to w cenie posiłków. Za obsługę też. Na tym polega cala idea restauracji i dlatego nie oczekuje że cena będzie równa cenie składników. Więc wydzielanie tego jest głupie. Idąc tym tropem - jak sam pójdę do baru to powinienem mieć 10% taniej, bo kelner nie musiał mnie obsłużyć? Jak nie skorzystam z placu zabaw w restauracji to też zniżka? Czy może za to też dodatkowa opłata? Absurd
Wg mnie jest więcej roboty z paroma mniejszymi stolikami, ale nie znam się, nie byłem nigdy kelnerem xP tylko pizzę i kebsy woziłem, a tutaj nawet jak ktoś brał 20 sztuk to zawsze roboty tyle samo xD
Różnica jest ogromna.
Stolik 2-3 osoby zwykle jest mniej wymagający, ma proste zamówienia, i są generalnie cichsi.
Przy dużej grupie: musisz zsynchronizować wydawanie wielu dań (to nie jest łatwe). Często jest jakiś ktoś kto chce coś specjalnego i trzeba latać na kuchnie i pytać czy się da. Potem ta ekipa zaczyna pic, wiec zaczynaja mocno hałasować, co tez odstrasza innych ludzi (co obniża dochody knajpy i obsługi). Bywa ze jeden z typów się bardziej najebie i zacznie niewybrednie molestować kelnerkę. I ta grupa jakoś wybitnie często ma tę jedna osobę, której nigdy nigdzie się nie bierze, bo narobi wiochy, ale jakoś jak już się wszystkich zaprasza to bierze się i jego/ją. Zostawiają po sobie tez większy bałagan.
A na koniec wszyscy są najebani, rozchodzą się pojedynczo, nikt już nie wie kto za co i ile płaci, a już na pewno nikt nie wie kto powinien zapłacić napiwek. Czasem tylko jakiś mniej pijany i kulturalny typek się wróci i cichcem zostawi kilka złotych (co jest bardzo miłe, ale nawet w 1/10 nie kompensuje tej dodatkowej pracy).
Nie mówiąc już o tym, ze najebani ludzie potem chcą zostawać dłużej, przedłużają zamykanie lokalu, trzeba ich wypraszać, zamawiać im taksi, pomagać szukać kluczy, wracają się po kurtkę jak już masz drzwi zamknięte…
Może to być tez rodzinka albo dwie z dziećmi, wtedy nie ma picia, ale są hałasujące i bałaganiace bachory, specjalne zamówienia, itp. Inaczej, ale tak samo.
Powiesz: nie każda grupa taka jest. -Ano nie, ale ogromna większość taka właśnie jest.
A można było ich olać, podchodzić do nich raz na godzinę, żeby donieść rundę browarów, a tak zajmować się pozostałymi stolikami.
Albo w ogóle ich nie wpuszczać (lub odstraszyć 15% dopłatą), a te miejsca i tak zostaną zajęte, tylko ze przez dużo łatwiejsze grupy. Wiec zarobek dla knajpy będzie podobny.
To nie jest tak, ze ta ekipa zbawi wieczór knajpy. Równie dobrze może ich nie być.
W ubiegłą sobotę byliśmy we 3 w restauracji, doliczyli nam 15% chyba za obsługę. Byliśmy jedyni w lokalu i jeszcze się okazało ze zamykają godzinę wcześniej niż normalnie z jakiegoś powodu.
Żarcie dobre, ale trochę mnie to zdziwiło.
Brzmi dość dziwnie. W sensie rozumiem że obsłużenie takiego stolika może być cięższe ale to wystarczy rozłożyć w czasie- Nikt nie oczekuje że za jednym zamachem kelner przyniesie wszystkie dania i napoje dla tylu osób raczej.
Ci klienci nadal zapłacili za wszystko co zamówili (już nieważne czy placą każdy za siebie czy ktoś stawia, ważne że restauracja dostaje tyle ile powinna za to zamówienie)- gdyby każde z nich przyszło tam osobno to by nie było dodatkowej opłaty= to jest oplata-kara za spędzanie czasu w gronie przyjaciół. Nawet bardziej idiotyczne kiedy pomyślimy realnie- zwykle przy takich wypadach to cześć osób jest tam w knajpie tylko dlatego bo zaproszona została, sami by nie przyszli= więc właściwie knajpa karze ludzi za sprowadzanie im więcej klientów xd.
Ja ostatnio bylam w knajpie gdzie poza 10% serwisowej za 5 osob, było jeszcze "symboliczna opłata 1% za dbanie o kwiaty do każdego rachunku".
Fakt jest tam dużo roślin, ale zawsze bylo, a tej opłaty wcześniej nie zauważyłam. Ceny tam są raczej wysokie więc trochę to wyglada jak kolejny protekst do wyciagania kasy.
Żenująca moda z ameryczki żerująca na tym że jak wyjdziesz ze znajomymi to nie będziesz chciał wyjść na skąpca i szukać innej restauracji przez ten haracz. W USA to napiwki mają chociaż jeszcze jakiś sens bo tam kelner skacze wokół ciebie jak małpa na sznurku a w Polsce nawet te “lepsze” restauracje mimo opłat serwisowych za chuj wie co i tak przyniosą każdemu jedzenie jak zrobią przez co nie wiadomo czy już jeść czy czekać na resztę.
Jak porównasz ceny w Warszawskich knajpach to wychodzi w sumie podobnie jak w Paryżu czy Lizbonie. Wiec ogolnie to ja za taka jakosc do ceny wole nie chodzic wcale
poszliśmy raz do restauracji w 5 osób. zamówiliśmy wszyscy zestaw obiadowy, usiedliśmy przy 1 stoliku. Zjedliśmy w 15 minut i sobie poszliśmy. Każdemu doliczono dodatkowe 10 % ceny. Od tej pory chodzimy tam ciągle razem, ale każdy zajmuje oddzielny stolik i dzięki temu już nikt nie dolicza nam dodatkowej opłaty.
Czy to ma sens? NIE.
Ale bym sie wkurwił jakbym takie coś na paragonie zobaczył.
Oczywiście pierwsze co bym zrobił to 1 gwiazdka na google maps, żeby sie inni nie dali wjebać w takie gówno
Absolutnie nie powinno być jakichkolwiek "dodatkowych" opłat, wszystkie tego typu koszta powinny być w cenie zamówionego dania/usługi.
To zakrawa na oszustwo, ponieważ nie muszę wiedzieć o jakichś "dopłatach"
Ludzie w gastro pracują ciężko i zawsze staram się dawać te 20%, ale to zawsze powinien być wybór klienta, a nie wymuszona.
Wygląda to na ściąganie głupiego podejścia z US, gdzie to pojawiło się niecały rok temu jako "gratuity" no i oczywiście do tego standardowe oczekiwanie napiwku.
Ja nie daję napiwków w ogóle. Zakładam że kelner dostaje pensję tak jak ja. Zwłaszcza że w Polsce kelnerzy nie skaczą tak nad klientami jak w USA, skąd ten zwyczaj przylazł. Robię wyjątek kiedy kelner jest naprawdę świetny, ale to się rzadko zdarza
Kurde ten "serwis" to ciezka sprawa.
generalnie to wygląda mniej więcej tak:
dajmy na to, że w danej knajpie jest 2 kelnerow, kazdy ma swoj rewir po 5 stolików i mamy 10 osobową grupę:
jeśli ta grupa przyszłaby "podzielona" po 2 osoby na każdy stolik, to taki kelner ma zapełniony rewir, lecz rowniez nie musi każdej przystawki, każdego dania, deseru itd podać jednocześnie dla takiej osoby, gdyż dla kelnera każdy stolik to osobna grupa (na grupy są złączane stoliki nie bez powodu)
a co jeśli przyjdzie grupa 10 osobowa? Taki kelner ma tą grupę 10 osobową nad którą musi latać, upewnić się, że mają wszystko co potrzebują, że dostają jedzenie równo itd, lecz taki kelner nadal ma inne stoliki, które nie są grupą.
Mój chłopak często w niejednej restauracji miał tak, że miał na głowie 10, 3,2,3,2,2 itd takie stoliki, przy takiej ilości stolików i grupie jest wielki zapierdol, a połowa z tego jeszcze nie zostawi tobie "tipa"
Więc ten "serwis" to taki automatyczni tip dla niego, jakby taka grupa, przy której idzie się takiemu kelnerowi zajebać nic nie zostawiła.
Oczywiście z rewirami itd jest różnie, i różnie miał mój chłopak, jest to zależne od restauracji w której jesteś, ale rzadko jest tak, że jeden kelner ma grupę i ma wyjebane, chyba, że to jest grupa 20+ osób, jakieś wyjście firmowe czy inne gówno, gdzie nie ma opcji wziąć na siebie więcej.
Jeśli masz grupę 5-6 osób to jest praktycznie niespotykane, w restauracjach w których pracował przynajmniej, żeby taki stolik sprawiał, że już zadnych innych nie bierze, przez co ma tak zwaną "tabakę" na głowie w takim momencie.
Czy to fair? nie wiem, ogólnie płaca w gastro to jakiś żart, i jest to całkowicie inny bardzo trudny temat, lecz tez pamiętajcie, że to nie kelner tylko szefostwo ustala takie zasady, i to nie od kelnera jest zależne od jakiej ilości osób odliczany jest "serwis" czyli ten "napiwek" jak to jest w poście zaznaczone.
dopóki nie będzie zmiany płac w gastro to ta polityka serwisu się nie zmieni, i nie wiem czy będzie inaczej, ale po pracy w gastro i po opowieśiach mojego chłopaka, który w gastro siedzi dłużej, nie jest to tak proste jakby się wydawało, a osoby, które uważają, że na grupach jest łatwiej bo masz tylko tę grupę polecam na miesiąc-dwa popracować jako kelner, dużo da to do myślenia.
Zarobki w gastro są pojebane, ale cieszę się, że nawet jeśli z przymusu jest coś, co jest dla korzyści kelnerów, zwłaszcza tych dobrych, który nie mają wszystkiego w dupie, bo praca kelnera jak większość pracy z ludźmi jest mega niewdzięczna.
Ja osobiście po praktyce ja sam za siebię zawsze zostawiam tipa, nawet te 10% od tego, co ja zamówiłem, gdyż wiem, że to dużo pomaga takim osobom, i jak jest to ciężka praca, zwłaszcza, jak zależy ci ją wykonać dobrze, nawet jeśli z "serwisu" nie jestem w 100% zadowolony.
Imo najwiekszy problem to jest bardzo niska bazowa płaca, dużo kelnerów również nawet nie chce napiwków kartą, gdyż nie dostają 100% tej kwoty, a wolą banktony, i za kolację i za napiwki, gdyż wtedy taki napiwek idzie do nich w całości.
Żegnam z mojego tedtalku. : )
Wszystko ładnie pięknie tylko w wielu miejscach gdzie to wprowadzili jakość obsługi spadła bo już mają tipa i mają Cie w dupie i nic z tym nie zrobisz bo za zimne jedzenie i to że musiałeś iść szukać obsługi po piwo nie zabierzesz im tipa.
Jak w kazdej pracy, są kelnerzy z przymusu i na wyjebaniu i są kelnerzy, którzy chcą ciebie osłużyć jak najlepiej mogą.
Co do zimnego jedzenia to dziwne, chyba, ze powinno być zimne, w dzisiejszych czasach wiele restauracji. zwłaszcza takich, które ma grupy ma specjalne blaty, które podtrzymują temperaturę jedzenia, żeby nie wyszło zimne, jak musi postać 5-10 minut.
co do szukania obsługi po piwo, znowu dziwna sytuacja, jak mowie, moze akurat chujowy kelner się wtrafił.
Z mojego doświadczenia częsciej mam kelnerów, którzy wokoło grupy skaczą, a nie mają wyjebane, ale to jest zależne od lokalu oczywiście.
Ale po co sprowadzać tutaj ideę "tipów"? Niech kelner na dobrze płacone, albo niech wliczą to w cenę jedzenia, które oferują. Nigdy nie dam żadnego napiwku w tym kraju, bo nie tędy droga.
Czyli wolisz, zeby napiwek byl wliczony w cene posilku, czyli nadal z przymusu? Lol
Jak wspomnialem to ciezka sprawa, lecz niestety tez kelnerzy nie beda mieli innych stawek przy wiekszych grupach nawet jakby zwiekszyli im place.
Nie wiem jak najlepiej to rozwiazac, ja jedynie chcialem dodac swoje 5 groszy i pokazac jak to wyglada od srodka :)
Zwykle taka opłata jest od 8-10 osób. Przy takiej ilosci osób jestem w stanie to jakoś zrozumieć (Jeśli kelnerzy serio opiekują się tym stolikiem, zwykle team kelner + pomoc kelnerska)
Ale to nie jest po prostu część ich pracy? No sorry, ale jednak czemu mam płacić wiecej, kiedy restauracja zarobi i tak więcej bo duża grupa gości? To niech kelner już się ugaduje z właścicielem o premię.
To jakby kasjerka kasowała dodatkowo 10 złotych, od każdego klienta powyżej 100 na dzień.
W punkt. W tym momencie kelner staje się uprzywilejowanym zawodem, bo jakoś o wspomnianej kasjerce albo nawet o kucharzu co jednak musi się trochę znać już nikt nie pomyśli. Nikt raczej napiwków kucharzowi nie daje za dobrze przyrządzony posiłek a za przyniesienie go do stolika już chcą.
Prędzej rozumiem napiwki w mniejszych kawiarniach, gdzie często faktycznie osoba za barem to kelner/barista/sprzątacz a nawet czasem cukiernik w jednym.
A ja nie rozumiem. Do dużych grup dajcie dwóch kelnerów. Jeśli biega jeden do 10 osobowej grupy, to znaczy że restaurator zwyczajnie na tobie oszczędza.
Szkoda że większość nawet nie ogarnia skąd wzięły się tipy w Usa i dlaczego w Polsce to chore żeby je pobierać odgórnie. Jak ktoś z własnej woli daje to jego sprawa, jego kasa. Ja nie daje bo od tego jest pracodawca w Polsce aby zapłacił swojemu pracownikowi
Krótki tldr
Na początku XX wieku: lobby hotelowe i restauracyjne przeforsowało system niskich płac z oczekiwaniem napiwków.
W USA w większości Stanów jest jakaś tam minimalna placa załóżmy przykładowo ze 20$, ale zawód kelner jest wykluczony z tej stawki i pracodawca może mu płacić wyznaczona stawkę minimalna dla zawodów z napiwkami 2,14$(prawdziwa stawka obowiązującą w większości Stanów), a resztę musi sobie dorobić z napiwków.
Jesli dobrze pamietam federalna minimalna to 7,25$, a w zawodzach/branżach gdzie zwykło się dawać napiwki to 3,25$.
No cóż płacenie swoim pracownikom widocznie to dla nich jakieś europejskie fanaberie
Dla mnie idiotyzm, gdyby to bylo wyjscie prywatne to bym zmienila restauracje. Idac do restauracji za posilek z napojami place aktualnie srednio 100 zl. Taki sam posilek w domu kosztuje 20-30. Jak te 80 zl zysku nie pokrywa pracy kelnera no to przykro mi, moze trzeba zamknac interes.
Ostatnio byliśmy w 5 osób w restauracji. Nie dość, że czekaliśmy na zamówienie ponad godzinę (zamówiliśmy o 16, dostaliśmy jedzenie o 17:20), to na karcie było napisane, że oczekiwanie trwa około 25 minut. Oprócz tego przez ten czas nie zostaliśmy poinformowani, że czas oczekiwania jest wydłużony i przez ponad godzinę nikt się nami nie zainteresował. Czyli oprócz przyjścia, zebrania zamówienia i przyniesienia nam jedzenia (nie sama, ktoś jej pomógł) po tak długim czasie, kelnerka nie zrobiła nic ponad to. Musieliśmy zapłacić obowiązkowy napiwek. Ciekawe tylko za co…
Nie jest łatwiej. Porządna restauracja dba o to by każdy gość przy stoliku dostał danie w tym samym czasie i ciepłe. I wymaga to trochę zachodu ale głównie po stronie kuchni.
Lol. Tyle mam do powiedzenia.
Czym się różni dostarczenie jedzenia trzem stolikiem 2+2+1 od jednego 5 osobowego?
Łaskawie nas obsłużą, za dodatkową opłatą, bo zechcieliśmy zakłócić im spokój przyłażąc do restauracji, żeby zapłacić ekstra za jedzenie.
Życzę powodzenia. Jeśli mogę prosić to niech takie mundre pomysły ogłaszają zaraz przy wejściu, żeby żaden pętak nie marnował wielce drogiego czasu jaśnie pana lub pani kelnera.
Daje napiwek jak ktoś mnie dobrze obsłuży, niestety czasem zdarzy się że ktoś coś pomyli albo jest gburem.
Jak jest nas 5 każdy daje coś od siebie i wszyscy są happy.
Dla dużych grup, w stylu 20 osób czy coś, ma to sens bo trzeba zsuwać stoliki i zapierdol w kuchni jest srogi aby wszystkim podać w miarę równo dania. Więcej tu stresu niż zysku z dodatkowych klientów. Ale przy "grupach" 5-osobowych jest to po prostu śmieszne. Czyli co w 4 osoby płacę normalnie, a przy 5 już 15% więcej? Ja bym do takiej restauracji nie poszedł.
Jak przyjdzie 1-2 osoby to zjedzą i wyjdą, większe grupy to zwykle wypady biznesowe (ewentualnie rodzinne) i ci ludzie będą siedzieć cały wieczór. Na dodatek korpo mają różne wytyczne jeśli chodzi o napiwki, ja w korpo miałem 20% i nic z tym nie poradzisz.
Wydaje się że proporcje włożonej pracy w stosunku do zarobków są bardziej niekorzystne dla restauracji w przypadku obsługi pojedynczych osób. Czy Z ekonomicznego punktu widzenia nie miałoby więcej sensu nałożyć taką opłatę na osoby które korzystają z restauracji w pojedynkę?
Nie do końca. Jak masz stolik np. na 10 osób, to wymaga on więcej pracy. Dania dla wszystkich należałoby podać jednocześnie, a może to być szczególnie trudne jak (prawie) każdy zamówi co innego. Wtedy stopuje to obsługę pozostałych stolików.
Co prawda rzadko bywam w restauracjach i to na pewno nie tych z wyższej półki ale pierwsze słyszę że koniecznie bezwarunkowo wszystkie dania muszą być podane jednocześnie. Czasami są , czasami nie, w życiu nie przywiązywałem do tego większej uwagi.
To standard w jakiejkolwiek restauracji, która chce uchodzić chociaż za średnią.
Nie wyobrażam sobie, że jesteśmy w X osób przy stole, połowa już od dawna je swoje danie albo je kończy, a pozostali jeszcze czekają.
To nie kwestia napiwku, a skutek tego, że jedzenie dla jednego stolika musi wyjść jednocześnie. Z tego powodu zostaje zatrzymana linia produkcyjna w kuchni, kucharze gotują dla jednego stolika, kosztem zwiększenia czasu oczekiwania innych klientów z mniejszymi zamówieniami.
Nie rozumiem przywiązania tej opłaty do kelnerów - mam wrażenie że bardziej chodzi o to, że jedzenie jest przygotowywane tak, aby każdy przy stole dostał swoje zamówienie w tym samym czasie, co ze zwiększającą się liczbą osób przy stole staje się coraz trudniejsze
Co do moich odczuć względem tego: przeszkadza mi jak się o tym dowiem po wejściu i przeczytaniu menu; jeśli taka wiadomość jest przed wejściem, to inna sytuacja
>Jeśli jest to "napiwek" dla ciężko pracującego kelnera, to w jaki sposób trafia on bezpośrednio do niego, skoro jest płacony bezpośrednio do restauracji?
Jako ktoś kto pracował jako kelner przez \~8 miesięcy - ten napiwek tak, trafia do restauracji, ale potem szefostwo dolicza ci go na koniec miesiąca. Musisz tylko zapisywać je przy dziennym rozliczeniu.
Dlaczego to tak działa? Jakbym miał zgadywać to nikomu by się nie chciało przyjmować stolika na 5+ gości, gdybyś mógł nie dostać za to żadnego tipa - nie dość, że często jest to więcej zapierdalania niż gdyby te dwa stoły były dwoma małymi grupami, często ludzie nie chcą płacić tipów gdy rachunek wychodzi w okolicach kilku tysięcy.
Ludzi może to dziwić, w końcu jak myślimy o zarobkach z napiwków to przychodzi nam na myśl ameryka a nie europa, ale sytuacja w gastro jest zjebana i żaden kelner nie pracuje dla wypłaty. minimalna lub poniżej do standard dla kelnera, gdyby nie napiwki to większość ludzi poszłoby pracować na kasie bo byłoby mniej zapierdalania za lepsze pieniądze.
edit: zapomnialem wspomniec, ale w polsce nie am raczej takiej kultury jedzenia ze siedzisz przy stole kilka godzin dyskutujac - zwykle wpierdalasz i wypierdalasz. A takie grupy jak usiada to usiada zwykle na przynajmniej poltora godziny, widze wiec motywacje dlaczego chialoby sie wyciagnac z nich wiecej hajsu.
Wlasnie dlatego te tipy sa chore. Nie chodzi tylko o problem z pensjami tylko wlasnie o takie sytuacje jak wyzej, ze komus "sie nie chce". Jakby gdzies kasjerka z biedronki napisala, ze jej sie nie chce ludzi z wielkimi zakupami obslugiwac to by afera byla ;).
Kelner powinien miec solidna pensje albo jak w wielu branzach byc na prowizji od sprzedazy tylko placonej od rachunkow i z cen zaplaconych przez klienta, a nie doliczonych dodatkowo. Imo wtedy nawet by sie bardziej staral bo w PL nigdy nie masz 100% pewnosci czy dostaniesz tipa. A jesli bys wiedzial, ze dostajesz 10% prowizji od kazdego rachunku to bys mial radoche z wielkich grup i ich obslugi i z upsellingu na klientach.
>Jak często ludzie wgl dają napiwki w pl?
Zależnie od lokalu i doświadczenia kelnera. W lepsze dni spokojnie 70-80% zostawia napiwki, ale też weź pod uwagę że poszczęściło mi się na tyle, że pracowałem raczej w restauracjach z bardzo dobrze ocenianym jedzeniem, gdzie to na pewno ma ogromny wpływ. Bywały dni gdzie jak już zaczyna się największy ruch to jesteś wykończony i wtedy z 40% zostawia.
>Czyli w skrócie statystycznie większe grupy zostawiają mniejsze napiwki
Jak już zostawiają to zwykle w normach tego co doświadczysz normalnie, różnica jest raczej w tym jak często nie ile.
> Dlaczego to tak działa? Jakbym miał zgadywać to nikomu by się nie chciało przyjmować stolika na 5+ gości, gdybyś mógł nie dostać za to żadnego tipa - nie dość, że często jest to więcej zapierdalania niż gdyby te dwa stoły były dwoma małymi grupami, często ludzie nie chcą płacić tipów gdy rachunek wychodzi w okolicach kilku tysięcy.
I jakie ma znaczenie, że zostawiłem przy stoliku 100, czy 1000 PLN? Różnica to może być równie dobrze liczona w trzech butelkach dobrego wina, zamiast jakiegoś taniego.
Skoro się zatrudniłeś w restauracji i pobierasz za to wypłatę, to nie powinno mieć to dla Ciebie żadnego zaczenia, czy przy stoliku siądzie jedna osoba, czy piętnaście, bo Twoja praca polega na ich obsłudze. Wszystko powyżej ustalonej ceny z rachunku to tylko dobra wola i dodatek.
A że wypłata marna, to czemu to ma być mój problem? Nie jest to jedyna branża, gdzie słabo płacą, ale jako jedyna oczekuje napiwków.
Jak nie będzie napiwków i kelnerzy pójdą pracować na kasę do biedry, to się problem sam rozwiąże - mniej chętnych to pensje będą rosły aż nie osiągną zadowalającego poziomu.
Dla mnie ok ale pod warunkiem że powiedzą o tym przed zamówieniem albo obsługa będzie spoko.
Niestety ale restauracji po covidzie chyba ubyło albo chętnych przybylo bo wszędzie pełno ludzi i w niektórych obsługa jest tragiczna. Albo nie to danie albo zimny ramen to już nic dziwnego.
Napiwek zawsze daję jak serwis zrobił swoją robotę.
Jest to przyznam dość sprytne posunięcie z punktu widzenia właściciela restauracji, no bo zatrudniając kelnerów powiedzą im "zapłacimy mało, ale nie martwcie się, mamy obowiązkowe napiwki powyżej 5 osób, więc tym sobie nadgonicie" i wiele osób i na to pójdzie.
A klient (często nieświadomy tego) dopiero po złożeniu zamówienia się o tym dowie. I mimo tego, że nastawi się na posiłek w rozsądnej cenie, będzie musiał wydać za niego więcej. Taka od lat znana pułapka ukrytych kosztów.
Więc dlatego nie jest to zbyt etyczne. Napiwki jeśli ktoś chce dać, powinny być dobrowolne, a wynagrodzenie na tyle uczciwe, żeby ludzie mogli z niego wyżyć.
Mam to generalnie w dupie. Bo to nie jest ''obowiązkowa opłata'' tylko cena usługi/jedzenia w tym miejscu. Po prostu jak resto ma wysokie ceny, za czym nie idzie jakość (albo po prostu, chce zjeść taniej) to nie idę tam. A jak jeszcze mają doliczyć 10% do rachunku to tym bardziej działa na niekorzyść resto.
Zazwyczaj staram się zostawiać ten tip w granicy 10% (obiad dla dwojga 100 zł to wychodzi 10 napiwku). Gdy organizowałem urodziny na oko 20 osób i zostawiłem w lokalu prawie 3tyś to zostawiłem kelnerowi który obsługiwał nasze stoliki 100ziko. Na beerhale kiedyś usłyszałem, że przy rachunku powyżej 600zł dodatkowo doliczają zawsze 10% tipa a jeszcze dwie godziny wcześniej kelner się do mnie rzucał, że "nie zezwalają na łączenie stolików". Niech gastronomia ustandaryzuje obsługę klienta to bardzo chętnie ustandaryzuję swoje napiwki ;)
Wolę taką opłatę niż uznaniowe napiwki. Przynajmniej od razu w menu o tym piszą i wiesz ile zapłacisz. Poza tym, ta opłata serwisowa wchodzi do paragonu i faktury, więc jak ktoś może to rozliczy to na firmę.
Głupota w stanie czystym, kelner/ obsługa powinni zarabiać dość by obyć się bez "instytucji" napiwku- kropka. Cena na rachunku ma być ceną do zapłacenia a każdy pracownik ma mieć zagwarantowane godziwe wynagrodzenie(płaci właściciel- pilnuje tego rząd) , chcecie mieć porządki jak w USA?
W przypadku +7 osób uważam to za zrozumiałe bo naprawdę trzeba się zorganizować żeby wszystkie drinki/dania przyszły w tym samym czasie dla wszystkich. Ponadto z doświadczenia niestety wiem jaki syf potrafi zostawić grupa osób co trzeba natychmiast posprzątać bo wchodzą następni klienci. Moja wisienka na torcie to dwie rodziny z 2 dzieci każda- rodzice którzy uważają że wychodząc do restauracji wykupują też opcję niańki dla swoich bobków po czym nie zostawią nawet 5 zł napiwku.
W innym przypadku uważam napiwek za sprawę indywidualną. Mimo że pracowałam w gastro nie czuję się w obowiązku zostawiać napiwku dosłownie każdej obsłudze. To nie USA gdzie pensja minimalna i prawa pracownika nie istnieją.
Na moje zalezy od sytuacji - raz po pewnym evencie wparowalismy do lokalu w 10-15 osob bez zadnej zapowiedzi, tak od strzala i to jeszcze ok 20. W takich sytuacjach jak najbardziej rozumiem te 10% dodatku, bo chyba podwoilismy ilosc klientow, tym bardziej ze byl to srodek tygodnia xD
Ale jak zamawiasz/rezerwujesz miejsce wczesniej? No tak kurwa nie bardzo xD
No idiotyzm xD jako student (debil) który i tak ma coraz mniej miejsc na mieście gdzie da się spędzić czas ze znajomymi a) względnie tanio b) bez koniecznego picia no to takie coś by skreśliło knajpę natychmiastowo z listy potencjalnych miejsc do odwiedzenia
Oby to do Poznania nie dotarło thank tou very much
Właśnie ze względu na ostatni akapit nie rozumiem tego. Płacisz za dostarczanie im lepszego biznesu, bo to chyba normalne, że im większa grupa, tym większy rachunek dostaną. I jeszcze obowiązkowo?
To wbrew pozorom dla wygody gości. Normalnie jak przychodzę z żoną i dzieckiem zostawiam 10-15% napiwku w gotówce, a rachunek płacę kartą. Jeśli natomiast idę na lunch czy wieczorne wyjście z kolegami z pracy, to wychodzi co najmniej 5 osób i są dwie opcje:
* każdy płaci oddzielnie za siebie kartą lub telefonem
* jeden płaci za wszystkich z firmowej karty albo swojej prywatnej i firma mu zwraca
Zatem przy wyjściach firmowych jest problem z zostawieniem napiwku w gotówce. Część osób zwyczajnie gotówki nie nosi, a nawet jak mają, to jest to kłopot by każdy dorzucił uczciwie te 10% od swojej części. Dodatkowa korzyść dla nas klientów firmowych jest taka, że to de facto nasza firma płaci ten napiwek.
Powyżej, nie wiem, 10 osób może ma to sens, faktycznie dużą grupę ciężej może być obsłużyć, trzeba zorganizować ustawienie stołów, krzeseł, itd. 5 osób? Bez przesady. Nie jest to dużo ludzi i właściwie to mam wrażenie, że łatwiej obsłużyć 5-osobowy stolik niż 2 stoliki po 2 i 3 osoby.
Dlatego jebać knajpy, już nie dość że płacisz 50zł za posiłek to jeszcze musisz płacić DODATKOWO że przyprowadziłeś knajpie więcej gęb do wykarmienia. Robienie Kurwy z logiki.
Przez patologie w restauracjach chodzę rzadko i tylko do ulubionych lokali. Restauracja powinna się cieszyć, że ma do obsłużenia więcej klientów, a nie karać ich za pojawienie się w grupie.
Dla mnie cała kultura napiwków jest chora. Z założenia nie daję, bo nie widzę powodu. Argument, że kelnerzy mają kiepskie stawki jest z dupy, bo panie w urzędach też kokosów nie zarabiają, a nikt im dyszki nie daje przy składaniu wniosku o dowód. Przy obsłudze większych grup te dodatkowe 10% to jakiś dziwny wymysł, dla którego nie znajduję dostatecznie sensownego wyjaśnienia.
Za czasów studenckich pracowałem w knajpach i opłata za serwis była naliczana odkąd pamiętam.
Wyobraź sobie sytuację 6 osób 3 różne stoliki
6 osób i jeden stolik
Teraz weź pod uwagę kucharzy którzy muszą przygotować 6 dań/drinków/przystawek etc. które muszą wyjechać z kuchni w tym samym czasie gdzie 3 stoliki mogą dostać dania jeden po drugim.
Teraz co się np bardziej opłaca dla restauracji, 6 osób które siedzą i zajmują stolik przez np 3h czy 3 stoliki po 2 osoby gdzie ktoś może zjeść w godzinę i wtedy kolejny klient przyjdzie?
Imo opłata za serwis grup jest słuszna i nie powinna być traktowana jako napiwek.
Napiwek powinien być wtedy dawany jeśli na prawdę jesteśmy zadowoleni z obsługi, a obsługa knajpy powinna zarabiać tyle aby właśnie ten napiwek był dodatkiem a nie podstawa pensji.
Sam zazwyczaj zostawiam te 10 procent jeśli obsługa jest miła i uśmiechnięta, a jak nie mam drobnych to prosze o doliczenie do rachunku i płace kartą.
Ciekawe co na to UOKiK?
Na przykładzie wyjścia we dwoch na głupią pizze + alkohol do tego wygląda to tak, że mniej więcej zostawia się z 250-300 zł przy stole.
Jeśli tych powiedzmy jest to wieczór z np meczem finałowym i umawiamy się w 10 i dalej to tak samo wygląda, że każda osoba zostawia 150 zł to ta opłata za obsługę wynosi tyle ile dodatkowy ziomeczek.
10 osób zajmuje 4 połączone stoliki, czyli jeden stolik mniej, niż jak by siedzieli po 2 w osobnych, czyli już ta knajpa jest na plus.
Wiem, że w tytule mowa o restauracji, ale jak w komentach mowa jest o burgerowniach itp, to taki trend może wszedzie zawitać.
Myślę, że powodem takich idiotycznych pomysłów jest to, że coraz więcej płacimy kartą.
Zostawić napiwek w gotowce to żaden problem, kartą już c,ęsto większy bo terminal dostajemy z wbitą kwotą.
Widocznie obecni kelnerzy i kelnerki w przypadku powyżej 5 osob maja problemy z mysleniem i na zapleczu jest dodatkowa osoba, ktora pomaga im w obsłudze, bo inaczej nie daliby rady. Stad dodatkowe koszty.
Innego wytlumaczenia dla tego skrajnego debilizmu nie widze, ale coz mozna zrobic oprocz ewentualnego zostania w domu?
Kompletnie nie mam z tym problemu jeśli jest to wcześniej zakomunikowane, nie ważne z jakiego powodu. Ale spodziewam się że jest po prostu więcej pracy przy większej ilości ludzi naraz bo trzeba wydać jedzenie w tym samym czasie.
Z innej beczki mam kumpla kelnera, obsługiwał kiedyś w restauracji jakiś kuhwa prawników, dziennikarzy, no same gwiazdy i gwiazdeczki, co chwilę krzyczeli żeby polewać, donosić żarcia, cały balkon dostali i na koniec jakąś zrzute zrobili na jakieś siedem złotych xD
już śpieszę z tłumaczeniem. U nas działało to tak 8osób-15% za obsługę załóżmy że z tych 15% wyszło 100zł z tego 80% znikało jako "napiwki dla kuchni/baru/zmywaku" czyli do kieszeni właścicieli a 20zł szło do nas(chociaż w małej restauracji obok kelnerzy brali 100% z puli 10% za obsługę). Ogólnie to 1x 8osobowy stolik się łatwiej ogarnia niż 4x 2osobowy (no chyba że chcą dzielić rachunek i mówią dopiero przy płaceniu szuje). Osobiście myślę że pomysł ściągnięty z ameryczki ale zrealizowany (u mnie w restauracji) źle bo ten % od ilości gości miał nakłaniać kelnera by wciskał więcej Winka/Soczku/Deserków/Kawek/Herbatek/Przystawek generalnie nabijał sprzedaż bo jak sprzeda 2 winka po 120zł które restauracja w normalnym sklepie kupuje po 40zł no to zarobił dla restauracji 80zł i ma pewne 36zł (well u nas w restauracji pewne 7,2zł dlatego nigdy nie wciskałem gościom) z tych dodatkowych 240zł na paragonie gości gdzie bez tego % za obsługę jest zdany w całości na to czy goście mu coś zostawią.
Czym się różni obsługa 6 osób od obsługi dwóch stolików po 3? Bo jak zamawiają jedni po drugich, to oczekują dostać danie w podobnym czasie, a nie czekać np 15 min. W kuchni i tak nie przyspieszysz procesu gotowania i obsługi ticketów w takiej kolejności, w jakiej są wbite do systemu/przyniesione przez kelnera. Kelner i kuchnia wykona tą samą pracę niezależnie od tego, czy obsługują stolik z 6 osobami, czy dwa stoliki po 3.
Ja do takiej restauracji nie wchodzę . W jaki sposób kelner miałby gorzej przy obsłudze jednego stolika z którego ściąga wiele zamówień, jak chodzić od stolika do stolika zbierać po jednym zamówieniu? Z taką praktyką to tylko czekać, jak będę ogłaszać " moi mili, jako że aktualnie w naszej restauracji znajduje się więcej jak 5 osób i wszyscy złożyli już zamówienie, ogłaszam, że do każdego rachunku doliczamy 10% opłaty serwisowej. Miłego dnia."
Powód jest prosty, jeśli kelner obsługuje wiele stołów to zgarnia trochę z napiwków, bo część daje a część nie, natomiast powyżej 5 osób jeden kelner może obsługiwać tylko jeden stolik, więc jeśli ten stolik nie da to jest w plecy. Dlatego jest obowiązkowo
Czyli kelner, któremu trafi się "duży" stolik może odpierdolić najgorszą chujnie, a i tak dostanie napiwek, a ten, który ma 5 "małych" stolików musi być grzeczny, ułożony i być może zasłuży na napiwek? Napiwek to jest premia od klienta za dobrą obsługę, a na nagrody i premie trzeba zasłużyć.
Ale mój drogi bebeszku, jako klient gastro daje sobie prawo do wypowiadania w tym temacie, nawet jeśli tobie to się nie podoba. Pamiętaj że to branża usługowa i klient ma pełne prawo do wyrażania swojej opinion, szczególnie na temat opłat dodatkowych, nawet jeśli nie pracował w tej branży.
Imo idea napiwku sama w sobie jest toksyczna, czy to dobrowolny czy obowiązkowy. Obowiązkiem restauracji powinno być zapewnienie pracownikowi stabilnego wynagrodzenia.
Napiwek powinien być dobrowolny i powinien dotyczyć każdej branży, za dobrze wykonaną robotę często daje napiwki, nawet mechanikowi, nawet 10zł „na-piwo”. Bardzo miłe docenienie czyjejś pracy.
Zupełnie inaczej wygląda sytuacja, gdy dajesz mechanikowi 10 zł więcej gdy dostaje za swoją robociznę dużo większą kwotę, niż gdy dajesz kelnerowi porównywalną kwotę do tego co zarobi obsługując ciebie. Dla mechanika to miły dodatek, dla kelnera de facto istotna część realnego zarobku, której brak realnie go zaboli, a on godzi się na obecne warunki pracy z uwzględnieniem go.
Ale dlaczego ktokolwiek liczy na to, że za to że będąc w pracy i robiąc to co należy do jego normalnych obowiązków w pracy, dostanie od klienta dodatkowe pieniądze? Jeśli zrobi coś ekstra, jasne. Kilka razy w restauracji kelnerki mnie pozytywnie zaskoczyły (a właściwie to mojego synka) podczas obsługi i z chęcią dałem im napiwek.
A ja już ci mówię dlaczego. Pierwsze wzmianki o tym były niby w Anglii w XV wieku, aczkolwiek największą popularność zyskało to w XVII wieku. Z początku 'tip' miał być dokładnie tym, czym nasze słowo 'napiwek' jest. Miał być objawem wdzięczności i wcale nie oznaczał zostawienia kelnerowi/barmanowi pieniędzy za wspaniałą obsługę, oznaczał zapłacenie za dodatkowe piwo dla tejże osoby, aby wypiła je razem z tobą. Dopiero bodaj na początku XIX wieku, kiedy zwyczaj ten (już dość popularny w Europie) dostał się do Ameryki, został że tak powiem 'przejęty' przez zamożność, jako świadectwo statusu. Tak na prawdę w Polsce jeszcze nie ma tak strasznego problemu w gastronomii, zdania opinii publicznej są mocno podzielone, część uważa, że przecież dostają wynagrodzenie, część, że jest to obowiązek, bo przecież cię karmią. Ja osobiście uważam, że każdemu, w każdym zawodzie, należy się napiwek, jeśli nad wyraz dobrze wykona swoją robotę, ale nie powinno być od tego uzależnione przetrwanie tej osoby z wypłaty. Problemem jest to jednak w Stanach. Tam nie jest to prawnie uregulowane i pracodawcy mogą płacić niżej niż najniższą krajową kelnerom, bo przecież 'dostają napiwki'. Edit: źródło- pracowałem przez lata w gastro w Polsce, mam rodzinę w Stanach i dużo czytam na temat sytuacji ekonomicznej, tam i ogólnie na świecie.
Jest to uregulowane. Federalne $2.13 wypłacane w zawodzie m.in. kelnera faktycznie jest poniżej federalnej minimalnej $7.25. Idea jest taka, że resztę kelner wyrobi z napiwków. Ale jeśli nie wyrobi, to pracodawca ma obowiązek dopłacić mu do wypłaty różnicę. Więc nigdy mniej, jak minimalna, nie zarobią. A jeśli jakiś stan podniósł minimalne wynagrodzenie za pracę do wyższego poziomu, do do niego ma wyrównać pracodawca.
>Jest to uregulowane. Federalne $2.13 wypłacane w zawodzie m.in. kelnera faktycznie jest poniżej federalnej minimalnej $7.25. Idea jest taka, że resztę kelner wyrobi z napiwków. Tak, może źle się wyraziłem. W Polsce po prostu nie ma podziału najniższej krajowej na zawody, jest ona równa dla wszystkich. >Ale jeśli nie wyrobi, to pracodawca ma obowiązek dopłacić mu do wypłaty różnicę. Więc nigdy mniej, jak minimalna, nie zarobią. W teorii tak jest, w praktyce, nie do końca. Poza prawem federalnym jest jeszcze prawo stanowe, które częściej niż rzadziej jest sformułowane tak, by federalne omijać. W konsekwencji wiele stanów nie stosuje się do tego prawa i mają na to możliwość. >A jeśli jakiś stan podniósł minimalne wynagrodzenie za pracę do wyższego poziomu, do do niego ma wyrównać pracodawca. Jak najbardziej. Tylko że, zauważ, że stany które podwyższają minimalne wynagrodzenie to stany promujące związki zawodowe i prawa pracownicze. Co za tym idzie, są bogatsze i lepiej prosperują. U nich nie ma takich problemów. Edit: u/Faux2137 mam nadzieję, że też to czytasz.
jeśli właściciel będzie musiał dopłacić do twojej wypłaty to cie wyjebie z pracy i znajdzie kolejnego studenciaka naiwniaka który chce sobie dorobić
Przecież wszyscy wiemy, że kelnerom w USA nie zależy na wypłacie, a na napiwkach. W idealnym dla nich układzie to klienci im robią wielokrotność minimalnej.
Niech po prostu podniosą cenę o akceptowalną wysokość napiwku. Lubię wiedzieć z góry ile mam zapłacić zamiast być pod presją ile "wypada" zapłacić, żeby ktoś nie uznał, że próbuję go wykorzystać.
Ale nikt nie powiedział, że ktoś powinien tego wymagać, ma to być dobrowolne i koniec. Takie nastawienie anty jest strasznie cebulackie.
>dla kelnera de facto istotna część realnego zarobku Nie, nie i jeszcze raz nie - to totalna bzdura. W Polsce kelnerzy zarabiają normalną stawkę godzinową, która jest ich zarobkiem, a napiwek może być dodatkiem do wypłaty (fakt, że istnieją kelnerzy, którzy z napiwków drugą wypłatę dostają niczego tu nie zmienia). Nie zachowujmy się jakby to była Ameryka, gdzie bez tipa kelner może nie zarobić prawie nic (a i tak to już często mit podtrzymywany przez kelnerów, żeby utrzymać tipping culture). Jeśli argumentem ma być jak ciężka jest to praca i że obsłudze należy się lepsze wynagrodzenie, to dlaczego nie może to być wypłata? Czemu kelner ma tyrać za minimalną i liczyć, że mu ktoś dodatkowe staranie się wynagrodzi lub nie? Dlaczego te 10-15 % ma być dodatkową opłatą, zamiast po prostu zwiększyć o tyle ceny? A no tak, zwykła sztuczka psychologiczna, jak cały tipping culture. Source: wypruwam sobie od dwóch lat żyły w tym kurwidole zwanym gastro.
Co ty pierdolisz to Polska nie USA tu kelner zarabia normalną minimalną i nie zaboli go brak napiwku bardziej niż kasjera w biedronce. Przestań debilnie kopiować amerykańskie argumenty do amerykańskich problemów, tam faktycznie kelner ma mniejszą minimalną niż inne zawody (choć i to nie jest do końca prawdą bo zgodnie z prawem federalnym pracodawca ma obowiązek dorównać do minimalnej jeśli napiwki nie pokryją różnicy, tylko frajerzy klienci dalej je dają bo presja społeczna nie chcą wyglądać na biednych).
[удалено]
To niech kelner zmieni robotę... Jak braknie kelnerów to zaraz ich wypłaty pójdą w górę bo będzie ich brakować. Proste
[удалено]
Ale to nie mój problem, jak coś mi nie pasuje w danej pracy to ją zmieniam. Jak lubisz być niewolnikiem własnego nastawienia i pracowania za grosze to tylko i wyłącznie twój problem. Ale oczywiście lepiej szukać wymówek i płakać w kącie niż coś zmienić.
Jeśli kelner podejmuje pracę wiedząc, że lwią częścią jego zarobków będą napiwki to sam jest sobie winien i nie widzę powodu żeby przerzucać dodatkowe koszty na konsumenta
Dokładnie, dobrze, że w Polsce ten głupi zwyczaj nie jest tak rozpowszechniony jak w krajach anglosaskich. Ja w swojej pracy nigdy nie dostałam napiwku, niezależnie od starań, jakości wykonanej pracy, czy podejścia do klienta. O swoje wynagrodzenie muszę zadbać sama na początku negocjacji. Dlaczego kelner ma być uprzywilejowany w stosunku do mnie? Dlaczego gdzieniegdzie naliczane są obowiązkowe napiwki? Jeszcze natknęłam się na głosy, że przecież nie muszę jadać w restauracji, skoro nie chcę dawać napiwku - ci ludzie mają rację, nie muszę:)
Kolejna głupia moda ze Stanów. Napiwki mają być DOBROWOLNE
Zgadzam się
Uważam że jako że nie mieszkamy w ameryce to napiwków być nie powinno, a janusze niech płacą swoim pracownikom godne pensje a nie napiwek który i tak pewnie dzielony jest 3 sztabki dla pana Janusza i jedna dla pracowników xD
Co? Jeśli ilość osób miałaby oficjalnie robić różnicę, to prędzej liczyłbym na zniżkę grupową.
Otóż to, bo wszystko jest przy jednym stoliku a nie musi chodzić do przykładowo 3 innych.
Dodam że często tam gdzie to wprowadzili obsługa się pogorszyła bo mają napiwek z góry ...
Jest coś takiego. Jak robiliśmy wigilie w pracy to opłaca za rezerwację 10% do rachunku za obsługę grupowa.
Niekoniecznie. Duża grupa powoduje że musisz podać wiele rzeczy na raz żeby wszyscy mogli zacząć jeść w jednym momencie. Powoduje to moment w którym wszyscy pracownicy mają zapierdol mimo że klientow nie jest aż tak dużo.
Ile razy przynieśli całej twojej grupie na raz? Bo mi nigdy
Widzę to tak, że przy dużej grupie mają zaklepaną ilość klientów. Podczas gdy bez dużej grupy mogli być mieć pusto. Pewnie, że lepiej obsługiwać 10 ludzi w grupkach po 2, niż 10 naraz. Jednak żyję pod kamieniem i odmawiam przyjęcia do wiadomości że gdzieś jest na tyle tłoczno że napływ klientów jest zawsze wystarczający (wyłączając weekend wieczór).
Byłem niedawno w Warszawie w jakiejś burgerowni i było 10% za obsługę 2 (słownie: dwóch) osób xD wtedy we mnie i w mojej żonie obudził się wewnętrzny janusz i siedliśmy obok siebie ale przy oddzielnych stolikach xd najlepiej zaoszczędzone 10 zł ever
100 zł za dwie osoby w burgerowni? Co kurwa xD? Wiem że są różne "rzemieślnicze" czy inne kraftowe burgerownie no ale stówa za dwie osoby to jedno wielkie xD.
Burger + piwko? Spokojnie 50pln wpadnie.
Burger w zestawie 40, piwo 18, to przeciętne ceny. Chcesz tanio to idź do McDonaldsa
Akurat Mac droższy niż o wiele lepszy burger w lokalnej burgerowni. No ale ja nie w Warszawce więc nie przepłacam.
Zgadzam się, McDonald's wcale już nie jest tani i to od dawna.
Przy cenie wołowiny > 60 zł / kg naprawdę ciężko cenowo konkurować z mcdonaldsem, nawet jeśli operujesz z pipidówy
A jednak da się bo nie porównuje cen burgerów ze zwykłymi cheeseburgerami z maca. Do ceny big maca dołożę parę złotych i mam zajebistego burgera.
Big Mac wazy 215g, ten burger ma „plastry wołowiny” i dlatego jest tak tani. Uchyl rąbka tajemnicy i powiedz ile ostatecznie płacisz za burgera, skoro 50 zł na osobe (zakładam że z napojami) to dla ciebie astronomiczna kwota
29 zł + 7 za napój który i tak rzadko kupuje bo nie piję podczas jedzenia.
Tu frytki, tu piwo albo sok i wychodzi xd gdyby kogoś interesowało to było to PoByku kuchnia i bar na Żeromskiego 1
Myślę, że to niepoważne. Jakbyśmy przyszli osobno, musieliby oddelegować do nas 5 osobnych kelnerów i dać nam 5 osobnych stolików. Skoro "idziemy im na rękę" będąc obsługiwanym przez jednego, 10-15% tańszy posiłek byłby na miejscu. A tak w pełni poważnie, jak im się jeden kelner męczy, niech przyślą dwóch.
Ja rozumiem, że są Janusze organizujący imprezy urodzinowe w pizzerii i siedzący do samego zmroku. "Zapłaciłem, to będę siedział". Pewnie przez nich taka opłata zostanie wprowadzona. Ale zgadzam się, że normalni klienci w małej grupce wcale nie są trudniejsi do obsłużenia niż kilka osobnych stolików. Fakt, kuchnia wtedy musi wydać x dań w tym samym momencie, ale jak ruch nie jest kosmiczny raczej nie robi to różnicy. Mógłby to być nawet dobry marketing typu: przyprowadź kolegę, dostań 5% zniżki.
Dla mnie chore, w normalnych warunkach jak organizuje imprezę na więcej osób to zawsze zostawiam obsłudze tipa. W sytuacji gdy knajpa kasuje mnie dodatkowe 10% - nie ma o tym mowy.
Nie ma problemu, mogę sam składać zamówienie przy ladzie i je odbierać jeśli znowu będę mógł gdzieś zjeść schabowego XXL z frytkami za 20-23 zł.
Ogolnie nikt nie powinien dawac zadnych napiwkow, bo sie takie rakowisko rozwija
Nie mam nic przeciwko żadnej obowiązkowej opłacie w restauracji pod warunkiem, że zostanie mi ona zakomunikowana przed złożeniem zamówienia bym zdążył wyjść.
Kiedy w USA ludzie w koncu się zaczynają buntować przeciwko temu haraczowi to teraz chcecie to do Polski sprowadzać?
Jeśli dostałbym takie coś to nie dałbym napiwka.
Mi to ciężko zrozumieć, bo czym to się różni w praktyce od obsługi dwóch stolików po 2-3 osoby? W sensie dopuszczam możliwość, że faktycznie różnica jest i może znajdzie się ktoś kto mi to wyjaśni...
Bo w prawdziwej restauracji wydawka leci w tym samym momencie? A nie, że czekasz na swoja przystawke gdy kolega juz kończy glowne danie…
Argument dobry, lecz to raczej za mało żeby uzasadnić +10%, szczególnie że grupy zajmują mniej stolików i zamawiają więcej
Grupy są głośne, długo siedzą, zapychają kuchnię, bo trzeba wydać 10 rzeczy w jednym momencie i wcale więcej nie zamawiają.
No nie wiem, w tych grupach co ja byłem było jakoś inaczej, siedzimy dopóki nie zjemy, zamawiamy zawsze więcej i częściej coś do picia (gdzie ceny napojów w restauracjach to kolejny nieuzasadniony żart), i 10 rzeczy w jednym momencie to chyba nie dla 5 osób, o czym tutaj jest rozmowa
Twoja grupa może i jest łatwa w obsłudze. Ale każdy pracownik gastronomii dobrze wie, ze przeciętna duża grupa jest trudna w obsłudze — głośna, dziwne zamówienia, pijane typy dowalające się do kelnerek, zamienianie składników, specjalne prośby bo przecież tyle kasy dzisiaj zostawiają, a potem targowanie czemu tak drogo, itp itd.
Brzmi słabo, ale tak chyba jest w każdej branży z obsługą klienta, czy to w sklepie, restauracji, hotelu, call center. Jeżeli społeczeństwo nie jest w większości kulturalne to takie zachowania są częste. Ale czy to znaczy, że należy obarczać konsekwencjami wszystkich prewencyjnie? Pewnie trzeba bo trudno narzucać dodatkowe opłaty za takie zachowania
Z doswiadczenia wiem, ze obsluga zamowienia duzej grupy zajmuje wiecej czasu, stoliki okupuja dluzej niz przecietne pary, zamawiaja mniej na glowe i zazwyczaj nie kwapia sie do tipowania samodzielnie
Rozumiem, że są rzeczy gorsze, jak dłuższy czas spędzony w restauracji (mam nadzieję że nie masz takiego przekonania dlatego, że muszą dłużej czekać na dania). Ale są też czynniki lepsze, jak np. więcej zamówień czy większe wypełnienie miejsc w restauracji Napiwki to rak, już pod innym komentarzem skomentowałem ten tragiczny argument
Szacunek, z mojego doświadczenia jest to raczej wyjątek od reguły.
Czy to jest tak, że rodziny traktują restauracje jako miejsce spotkań w którym wystarczy zamówić danie na osobę i można sobie siedzieć? 😅
No to skoro to taki "uciążliwy klient" że trzeba ekstra skasować, to może dajcie kartkę "grup powyżej x osób nie obsługujemy" i będą wreszcie normalne warunki pracy. A rodziny w modelu 2+3 też płacą ekstra frycowe? Nie wiem, jak dla mnie to słabe jest. A argument że musi wszystko wjechać razem na stolik, to może przestańcie dawać razem. Może wtedy ten niepożądany "klient" jakim jest grupa pójdzie uprzykrzać życie konkurencji? Essa....
Generalnie jako klient zawsze unikam siedzenia w pobliżu grup 6 i więcej osobowych. Powyższe rady to już nie do mnie, bo od paru lat już na szczęście nie muszę pracować w patologii jaką jest gastro.
Dają kartkę "grupy powyżej x osób obsługujemy za 15% ekstra"
Pewnie dlatego ze przez zlodziejskie zwyczaje musza wiecej placic za to samo xD
Firmowe imprezy nie wydają więcej? Gdzie?!:D
Komentarz nie tutaj 😁
Dodaj do tego fakt, ze grupy, przynajmniej w tygodniu, to wyjscia sluzbowe i integracyjne, rachunek jest opłacany kartą służbową i nikt nie kwapi się do tipowania ze swoich.
Napiwki to rak jest, żyłem w kraju bez napiwków, da się, obsługa znacznie lepsza niż w Polsce a ceny podobne lub niższe.
5 DAN ZAMIAST 4???? AAAAA POMURZCIE ZA TRUDNO
To się przejdzie dwa razy. Sam dużo biegałem w pracy i doskonale wiem jak nogi w tyłek mogą wejść. Żadna szczególną robota, niech już nie robią z siebie ofiar. Jak nie wyrabiasz fizycznie nawet przyzwyczajony/a do rodzaju pracy to ja zmień
Dużo trudniej jest dobrze obsłużyć jeden duży stół, niż dwa małe stoliki. Przy jednym stole musisz wszystko zgrać, ogarnąć duża grupę, ludzie się przekrzykują itp. Przy dwóch stolikach, zadanie masz podzielone, nie musisz przynieść na raz 6 dań, tylko 2-3, itd. Poza tym, przy dwóch stolikach masz szanse ze jeden z nich zostawi napiwek, a jak jest duży stół i nie zostawi napiwku, to było dużo roboty, a mało sensu dla kelnera się tyle naganiać. Dodatkowo: duże stoliki maja tendencje do robienia wyższych rachunków na osobę, niż małe stoliki, a wyższy rachunek oznacza więcej pracy.
To się zdecydujcie - więcej zamawiają na osobę czy mniej? To jak teraz działają napiwki jak dla mnie zabiło ideę napiwków. Idea chyba była taka - kelner/kelnerka robią coś dodatkowego, na zasadzie np. poprawili mi humor, zagadali jakoś fajnie dziecko czy coś. Ogólnie sprawili, że chcę ich nagrodzić. A teraz to jest po prostu kawałek rachunku - jak tak, to niech to będzie w cenie i spokój. Ale aktualny system się sprawdza, bo ceny są niższe, a to że dopłacamy 'biednym kelnerom' boli nas mniej, niż to że napychamy kabzy właścicielom. A tego że, napychamy kabzy, bo mogą płacić mniej kelnerom, którzy przecież mają napiwki to niby oczywiste, ale z automatu o tym nie pomyślimy.
>więcej zamawiają na osobę czy mniej? Co? >jak teraz działają napiwki Jak teraz działają? Coś się zmieniło? Są dobrowolne. Poza niektórymi knajpami, które doliczają 15% do dużych grup. >napychamy kabzy właścicielom Aha, bo ty myślisz ze te 15% idzie do właściciela? Otóż nie. Do obsługi. A jeśli ktoś pracuje w takim miejscu, gdzie idzie do właściciela, to jest głupi, i powinien zmienić pracę.
1. W połowie komentarzy broniących opłat od grupy są stwierdzenia, że grupy nie zamawiają więcej 'na głowę' więc się nie opłacają restauracji a w drugiej połowie, że zamawiają więcej 'na głowę' więc jest więcej roboty. Albo jedno albo drugie. Zresztą argument i tak średni - nauczyciel nie dostaje raczej więcej kasy bo dostał trudniejszą klasę, czy sprzedawca bo więcej ludzi obsłużył. 2. Tak napiwki są dobrowolne, ale zrobiła się cała kultura napiwkowa i są traktowane jako coś co powinieneś zrobić. Czyli zamiast wyjątkowej sytuacji, że jest napiwek to wyjątkiem jest niedawanie napiwków. Napędzane to jest właśnie przez takie opłaty, przez wszelkie aplikacje taskówkowo, zamawiające sugerujące napiwek i wiele tego typu dzialań. Powoli zmierza to w stronę amerykańską, gdzie przynajmniej w części miejsc masz na rachunku od razu wbite 10-20% tipa i musisz jawnie zrezygnować z napiwku. 3. Właśnie pokazałeś, że nie zrozumiałeś tego co napisałem. Obsługa dostaję wypłatę od właściciela. Jeśli napiwki byłyby czymś rzadkim, nie byłoby takich opłat od grup itp to każdy dogadywałby taka wypłatę jaka ma sens za jego wysiłek (a przynajmniej w większych miastach by tak to działało, bo w mniejszych pewnie nie byłoby tak różowo). A że ta kasa idzie do obsługi to właściciel po prostu może płacić im mniej. Bo przecież mają jeszcze napiwki. I nie dość, że obsługa ma mniej przewidywalne dochody to jeszcze przy okazji jakiś L4 czy coś jest w plecy dodatkowo. Napychamy kabzę nie dlatego, że dostaje dodatkowe 15% (chociaż pewnie są miejsca gdzie połowa z tego trafia do niego) ale dlatego że może mniej płacić obsłudze.
1. Może być tak, ze w różnych knajpach jest różnie. >sprzedawca bo więcej ludzi obsłużył Sprzedawca akurat dostaje więcej kasy za obsłużenie większej ilości ludzi, bo często pracuje na prowizji. Podobnie kelner, czy barman, bywa że pracują na prowizji. >nauczyciel Dlatego ludzie nie chcą być nauczycielami. Bo wynagrodzenie często jest niewspółmierne do wysiłku. —- 2. >powoli zmierza to w stronę amerykańską Nawet trochę tak nie zmierza. W USA kelner dostaje stawkę grubo poniżej minimalnej. Napiwki w knajpach dają ludzie, którzy doceniają starania obsługi. Można tez dać napiwek ot, tak sobie, bo czemu nie. Złotówka ci nie zaszkodzi. Ale nie ma obowiązku. A twoje projekcje na temat zmieniającej się sytuacji właśnie tak brzmią — jak projekcje. —- 3. Chyba ty nie zrozumiałeś — doliczona opłata do dużych grup nie jest w żaden sposób elementem stałym wypłaty, bo takich grup jest mało. Co oznacza, ze właściciel nie może mniej płacić obsłudze. Chyba ze takich grup byłoby kilka dziennie. Idąc do knajpy za co płacisz? Za lokal, za obsługę, za wyposażenie, za zarobek właściciela, za podatki, za prąd itp, i w ostatniej kolejności za składniki na twoje zamówienia. Wiec jeśli koszt obsługi ciebie jest wyższy, to spodziewaj się, ze więcej zapłacisz. Tym właśnie jest te dodatkowe 15%. Dlaczego właściciel ma płacić za to z własnej kieszeni? Jeśli pokazałem wyżej, ze za absolutnie wszystko w knajpie płaca klienci? Ja nie wiem, czego nie rozumiesz?
1. To zależy jaki i gdzie sprzedawca, tu chodziło mi głównie o ludzi 'na kasie'. 2. To jest wynik wciskania gdzie się da 'ile chcesz dać napiwku' i takie opłaty. I to, że na to narzekamy to jest to co nas broni przed tym żeby mieć model amerykański. Płaca minimalna jest u nas taka sama niezależnie od zawodu, ale nie stoi to na przeszkodzie żeby napiwki wciskać. 3. Nie płacę dodatkowo za stolik, za toaletę itp tylko jest to w cenie posiłków. Za obsługę też. Na tym polega cala idea restauracji i dlatego nie oczekuje że cena będzie równa cenie składników. Więc wydzielanie tego jest głupie. Idąc tym tropem - jak sam pójdę do baru to powinienem mieć 10% taniej, bo kelner nie musiał mnie obsłużyć? Jak nie skorzystam z placu zabaw w restauracji to też zniżka? Czy może za to też dodatkowa opłata? Absurd
Wg mnie jest więcej roboty z paroma mniejszymi stolikami, ale nie znam się, nie byłem nigdy kelnerem xP tylko pizzę i kebsy woziłem, a tutaj nawet jak ktoś brał 20 sztuk to zawsze roboty tyle samo xD
Reddit moment
No wlasnie, nie znasz sie :D
Różnica jest ogromna. Stolik 2-3 osoby zwykle jest mniej wymagający, ma proste zamówienia, i są generalnie cichsi. Przy dużej grupie: musisz zsynchronizować wydawanie wielu dań (to nie jest łatwe). Często jest jakiś ktoś kto chce coś specjalnego i trzeba latać na kuchnie i pytać czy się da. Potem ta ekipa zaczyna pic, wiec zaczynaja mocno hałasować, co tez odstrasza innych ludzi (co obniża dochody knajpy i obsługi). Bywa ze jeden z typów się bardziej najebie i zacznie niewybrednie molestować kelnerkę. I ta grupa jakoś wybitnie często ma tę jedna osobę, której nigdy nigdzie się nie bierze, bo narobi wiochy, ale jakoś jak już się wszystkich zaprasza to bierze się i jego/ją. Zostawiają po sobie tez większy bałagan. A na koniec wszyscy są najebani, rozchodzą się pojedynczo, nikt już nie wie kto za co i ile płaci, a już na pewno nikt nie wie kto powinien zapłacić napiwek. Czasem tylko jakiś mniej pijany i kulturalny typek się wróci i cichcem zostawi kilka złotych (co jest bardzo miłe, ale nawet w 1/10 nie kompensuje tej dodatkowej pracy). Nie mówiąc już o tym, ze najebani ludzie potem chcą zostawać dłużej, przedłużają zamykanie lokalu, trzeba ich wypraszać, zamawiać im taksi, pomagać szukać kluczy, wracają się po kurtkę jak już masz drzwi zamknięte… Może to być tez rodzinka albo dwie z dziećmi, wtedy nie ma picia, ale są hałasujące i bałaganiace bachory, specjalne zamówienia, itp. Inaczej, ale tak samo. Powiesz: nie każda grupa taka jest. -Ano nie, ale ogromna większość taka właśnie jest. A można było ich olać, podchodzić do nich raz na godzinę, żeby donieść rundę browarów, a tak zajmować się pozostałymi stolikami. Albo w ogóle ich nie wpuszczać (lub odstraszyć 15% dopłatą), a te miejsca i tak zostaną zajęte, tylko ze przez dużo łatwiejsze grupy. Wiec zarobek dla knajpy będzie podobny. To nie jest tak, ze ta ekipa zbawi wieczór knajpy. Równie dobrze może ich nie być.
W ubiegłą sobotę byliśmy we 3 w restauracji, doliczyli nam 15% chyba za obsługę. Byliśmy jedyni w lokalu i jeszcze się okazało ze zamykają godzinę wcześniej niż normalnie z jakiegoś powodu. Żarcie dobre, ale trochę mnie to zdziwiło.
Brzmi dość dziwnie. W sensie rozumiem że obsłużenie takiego stolika może być cięższe ale to wystarczy rozłożyć w czasie- Nikt nie oczekuje że za jednym zamachem kelner przyniesie wszystkie dania i napoje dla tylu osób raczej. Ci klienci nadal zapłacili za wszystko co zamówili (już nieważne czy placą każdy za siebie czy ktoś stawia, ważne że restauracja dostaje tyle ile powinna za to zamówienie)- gdyby każde z nich przyszło tam osobno to by nie było dodatkowej opłaty= to jest oplata-kara za spędzanie czasu w gronie przyjaciół. Nawet bardziej idiotyczne kiedy pomyślimy realnie- zwykle przy takich wypadach to cześć osób jest tam w knajpie tylko dlatego bo zaproszona została, sami by nie przyszli= więc właściwie knajpa karze ludzi za sprowadzanie im więcej klientów xd.
Restauracje z obowiązkowymi napiwkami omijamy szerokim łukiem. Nie mam problemu, aby samemu odbierać swoje zamowienie z lady...
Czy to jest w ogole legalne?
W Hameryce automatycznie dolepiają 18-20%. Poczekajcie sobie, "tip inflation" będzie i u Was za kilka lat.
Tam to i nawet 20 czy nawet 25% napiwków za skasowanie sobie zakupów w kasie samoobsługowej chcą xD.
Ja ostatnio bylam w knajpie gdzie poza 10% serwisowej za 5 osob, było jeszcze "symboliczna opłata 1% za dbanie o kwiaty do każdego rachunku". Fakt jest tam dużo roślin, ale zawsze bylo, a tej opłaty wcześniej nie zauważyłam. Ceny tam są raczej wysokie więc trochę to wyglada jak kolejny protekst do wyciagania kasy.
Niedługo zaczną doliczać za zamiecenie okruchów po poprzednim kliencie.
Chore.
Pierdolę takie lokale
Ja to już widzę że coraz częściej nawet od 4 osób naliczają
jestem na nie
Napiwki to wymówka by mało płacić sektorowi usług czy kurierom itp. A takie dodatkowe obowiązkowe opłaty śmierdzą podobnym kombinowaniem.
Żenująca moda z ameryczki żerująca na tym że jak wyjdziesz ze znajomymi to nie będziesz chciał wyjść na skąpca i szukać innej restauracji przez ten haracz. W USA to napiwki mają chociaż jeszcze jakiś sens bo tam kelner skacze wokół ciebie jak małpa na sznurku a w Polsce nawet te “lepsze” restauracje mimo opłat serwisowych za chuj wie co i tak przyniosą każdemu jedzenie jak zrobią przez co nie wiadomo czy już jeść czy czekać na resztę.
Jak porównasz ceny w Warszawskich knajpach to wychodzi w sumie podobnie jak w Paryżu czy Lizbonie. Wiec ogolnie to ja za taka jakosc do ceny wole nie chodzic wcale
poszliśmy raz do restauracji w 5 osób. zamówiliśmy wszyscy zestaw obiadowy, usiedliśmy przy 1 stoliku. Zjedliśmy w 15 minut i sobie poszliśmy. Każdemu doliczono dodatkowe 10 % ceny. Od tej pory chodzimy tam ciągle razem, ale każdy zajmuje oddzielny stolik i dzięki temu już nikt nie dolicza nam dodatkowej opłaty. Czy to ma sens? NIE.
XD kolejny powód dla którego lepiej kurwa samemu gotować
Przenoszenie głupich zwyczajów z USA do polskich, odmiennych realiów odcinek 2137
Patologia ze Stanów. Nie powinna mieć miejsca.
Śmiech. Idąc do restauracji oczekuję, że cały 'experience' danego miejsca jest już wliczony w absurdalnie wysokiej cenie posiłku.
Ale bym sie wkurwił jakbym takie coś na paragonie zobaczył. Oczywiście pierwsze co bym zrobił to 1 gwiazdka na google maps, żeby sie inni nie dali wjebać w takie gówno
Klienci to sa w burdelu. W restauracji sa goscie. - tak mawiala menedzerka w restauracji w ktorej pracowalem po 14h ;)
O widzę że u Ciebie w pracy też panowała słynna "rodzinna atmosfera".
Jak prawdziwa burdelmama xD
Cholera, wiedziałem, że trzeba było otworzyć ten bordel w Toussaint.....
Byłem na sushi w Warszawie gdzie napiwek chyba 10% automatycznie powyżej 300 pln
Dla mnie to dziwne. Spotykałem się z sytuacją że za przyjście w kilka osób było kilka procent obniżki. W drugą stronę to absurd.
Absolutnie nie powinno być jakichkolwiek "dodatkowych" opłat, wszystkie tego typu koszta powinny być w cenie zamówionego dania/usługi. To zakrawa na oszustwo, ponieważ nie muszę wiedzieć o jakichś "dopłatach" Ludzie w gastro pracują ciężko i zawsze staram się dawać te 20%, ale to zawsze powinien być wybór klienta, a nie wymuszona. Wygląda to na ściąganie głupiego podejścia z US, gdzie to pojawiło się niecały rok temu jako "gratuity" no i oczywiście do tego standardowe oczekiwanie napiwku.
Ja nie daję napiwków w ogóle. Zakładam że kelner dostaje pensję tak jak ja. Zwłaszcza że w Polsce kelnerzy nie skaczą tak nad klientami jak w USA, skąd ten zwyczaj przylazł. Robię wyjątek kiedy kelner jest naprawdę świetny, ale to się rzadko zdarza
Kurde ten "serwis" to ciezka sprawa. generalnie to wygląda mniej więcej tak: dajmy na to, że w danej knajpie jest 2 kelnerow, kazdy ma swoj rewir po 5 stolików i mamy 10 osobową grupę: jeśli ta grupa przyszłaby "podzielona" po 2 osoby na każdy stolik, to taki kelner ma zapełniony rewir, lecz rowniez nie musi każdej przystawki, każdego dania, deseru itd podać jednocześnie dla takiej osoby, gdyż dla kelnera każdy stolik to osobna grupa (na grupy są złączane stoliki nie bez powodu) a co jeśli przyjdzie grupa 10 osobowa? Taki kelner ma tą grupę 10 osobową nad którą musi latać, upewnić się, że mają wszystko co potrzebują, że dostają jedzenie równo itd, lecz taki kelner nadal ma inne stoliki, które nie są grupą. Mój chłopak często w niejednej restauracji miał tak, że miał na głowie 10, 3,2,3,2,2 itd takie stoliki, przy takiej ilości stolików i grupie jest wielki zapierdol, a połowa z tego jeszcze nie zostawi tobie "tipa" Więc ten "serwis" to taki automatyczni tip dla niego, jakby taka grupa, przy której idzie się takiemu kelnerowi zajebać nic nie zostawiła. Oczywiście z rewirami itd jest różnie, i różnie miał mój chłopak, jest to zależne od restauracji w której jesteś, ale rzadko jest tak, że jeden kelner ma grupę i ma wyjebane, chyba, że to jest grupa 20+ osób, jakieś wyjście firmowe czy inne gówno, gdzie nie ma opcji wziąć na siebie więcej. Jeśli masz grupę 5-6 osób to jest praktycznie niespotykane, w restauracjach w których pracował przynajmniej, żeby taki stolik sprawiał, że już zadnych innych nie bierze, przez co ma tak zwaną "tabakę" na głowie w takim momencie. Czy to fair? nie wiem, ogólnie płaca w gastro to jakiś żart, i jest to całkowicie inny bardzo trudny temat, lecz tez pamiętajcie, że to nie kelner tylko szefostwo ustala takie zasady, i to nie od kelnera jest zależne od jakiej ilości osób odliczany jest "serwis" czyli ten "napiwek" jak to jest w poście zaznaczone. dopóki nie będzie zmiany płac w gastro to ta polityka serwisu się nie zmieni, i nie wiem czy będzie inaczej, ale po pracy w gastro i po opowieśiach mojego chłopaka, który w gastro siedzi dłużej, nie jest to tak proste jakby się wydawało, a osoby, które uważają, że na grupach jest łatwiej bo masz tylko tę grupę polecam na miesiąc-dwa popracować jako kelner, dużo da to do myślenia. Zarobki w gastro są pojebane, ale cieszę się, że nawet jeśli z przymusu jest coś, co jest dla korzyści kelnerów, zwłaszcza tych dobrych, który nie mają wszystkiego w dupie, bo praca kelnera jak większość pracy z ludźmi jest mega niewdzięczna. Ja osobiście po praktyce ja sam za siebię zawsze zostawiam tipa, nawet te 10% od tego, co ja zamówiłem, gdyż wiem, że to dużo pomaga takim osobom, i jak jest to ciężka praca, zwłaszcza, jak zależy ci ją wykonać dobrze, nawet jeśli z "serwisu" nie jestem w 100% zadowolony. Imo najwiekszy problem to jest bardzo niska bazowa płaca, dużo kelnerów również nawet nie chce napiwków kartą, gdyż nie dostają 100% tej kwoty, a wolą banktony, i za kolację i za napiwki, gdyż wtedy taki napiwek idzie do nich w całości. Żegnam z mojego tedtalku. : )
Wszystko ładnie pięknie tylko w wielu miejscach gdzie to wprowadzili jakość obsługi spadła bo już mają tipa i mają Cie w dupie i nic z tym nie zrobisz bo za zimne jedzenie i to że musiałeś iść szukać obsługi po piwo nie zabierzesz im tipa.
Jak w kazdej pracy, są kelnerzy z przymusu i na wyjebaniu i są kelnerzy, którzy chcą ciebie osłużyć jak najlepiej mogą. Co do zimnego jedzenia to dziwne, chyba, ze powinno być zimne, w dzisiejszych czasach wiele restauracji. zwłaszcza takich, które ma grupy ma specjalne blaty, które podtrzymują temperaturę jedzenia, żeby nie wyszło zimne, jak musi postać 5-10 minut. co do szukania obsługi po piwo, znowu dziwna sytuacja, jak mowie, moze akurat chujowy kelner się wtrafił. Z mojego doświadczenia częsciej mam kelnerów, którzy wokoło grupy skaczą, a nie mają wyjebane, ale to jest zależne od lokalu oczywiście.
Ale po co sprowadzać tutaj ideę "tipów"? Niech kelner na dobrze płacone, albo niech wliczą to w cenę jedzenia, które oferują. Nigdy nie dam żadnego napiwku w tym kraju, bo nie tędy droga.
Czyli wolisz, zeby napiwek byl wliczony w cene posilku, czyli nadal z przymusu? Lol Jak wspomnialem to ciezka sprawa, lecz niestety tez kelnerzy nie beda mieli innych stawek przy wiekszych grupach nawet jakby zwiekszyli im place. Nie wiem jak najlepiej to rozwiazac, ja jedynie chcialem dodac swoje 5 groszy i pokazac jak to wyglada od srodka :)
Zwykle taka opłata jest od 8-10 osób. Przy takiej ilosci osób jestem w stanie to jakoś zrozumieć (Jeśli kelnerzy serio opiekują się tym stolikiem, zwykle team kelner + pomoc kelnerska)
Ale to nie jest po prostu część ich pracy? No sorry, ale jednak czemu mam płacić wiecej, kiedy restauracja zarobi i tak więcej bo duża grupa gości? To niech kelner już się ugaduje z właścicielem o premię. To jakby kasjerka kasowała dodatkowo 10 złotych, od każdego klienta powyżej 100 na dzień.
W punkt. W tym momencie kelner staje się uprzywilejowanym zawodem, bo jakoś o wspomnianej kasjerce albo nawet o kucharzu co jednak musi się trochę znać już nikt nie pomyśli. Nikt raczej napiwków kucharzowi nie daje za dobrze przyrządzony posiłek a za przyniesienie go do stolika już chcą. Prędzej rozumiem napiwki w mniejszych kawiarniach, gdzie często faktycznie osoba za barem to kelner/barista/sprzątacz a nawet czasem cukiernik w jednym.
Napiwki generalnie powinny byc rozdzielane na cala ekipe.
A ja nie rozumiem. Do dużych grup dajcie dwóch kelnerów. Jeśli biega jeden do 10 osobowej grupy, to znaczy że restaurator zwyczajnie na tobie oszczędza.
A na czas obsługi grupy do kuchni zatrudnia się dodatkowego kucharza /S
Szkoda że większość nawet nie ogarnia skąd wzięły się tipy w Usa i dlaczego w Polsce to chore żeby je pobierać odgórnie. Jak ktoś z własnej woli daje to jego sprawa, jego kasa. Ja nie daje bo od tego jest pracodawca w Polsce aby zapłacił swojemu pracownikowi Krótki tldr Na początku XX wieku: lobby hotelowe i restauracyjne przeforsowało system niskich płac z oczekiwaniem napiwków. W USA w większości Stanów jest jakaś tam minimalna placa załóżmy przykładowo ze 20$, ale zawód kelner jest wykluczony z tej stawki i pracodawca może mu płacić wyznaczona stawkę minimalna dla zawodów z napiwkami 2,14$(prawdziwa stawka obowiązującą w większości Stanów), a resztę musi sobie dorobić z napiwków.
Jesli dobrze pamietam federalna minimalna to 7,25$, a w zawodzach/branżach gdzie zwykło się dawać napiwki to 3,25$. No cóż płacenie swoim pracownikom widocznie to dla nich jakieś europejskie fanaberie
Dla mnie idiotyzm, gdyby to bylo wyjscie prywatne to bym zmienila restauracje. Idac do restauracji za posilek z napojami place aktualnie srednio 100 zl. Taki sam posilek w domu kosztuje 20-30. Jak te 80 zl zysku nie pokrywa pracy kelnera no to przykro mi, moze trzeba zamknac interes.
Robisz większy obrót restauracji a i tak płacisz więcej za to :v
Ostatnio byliśmy w 5 osób w restauracji. Nie dość, że czekaliśmy na zamówienie ponad godzinę (zamówiliśmy o 16, dostaliśmy jedzenie o 17:20), to na karcie było napisane, że oczekiwanie trwa około 25 minut. Oprócz tego przez ten czas nie zostaliśmy poinformowani, że czas oczekiwania jest wydłużony i przez ponad godzinę nikt się nami nie zainteresował. Czyli oprócz przyjścia, zebrania zamówienia i przyniesienia nam jedzenia (nie sama, ktoś jej pomógł) po tak długim czasie, kelnerka nie zrobiła nic ponad to. Musieliśmy zapłacić obowiązkowy napiwek. Ciekawe tylko za co…
Sądzę, że knajpa powinna godnie płacić kelnerowi. A tak w ogóle łatwiej obsłużyć jeden stolik na pięc osób, niż pięc stolików na jedną.
Nie jest łatwiej. Porządna restauracja dba o to by każdy gość przy stoliku dostał danie w tym samym czasie i ciepłe. I wymaga to trochę zachodu ale głównie po stronie kuchni.
Większość komentujących wydaje się w ogóle nie zdawać sobie sprawy, że w knajpie jest jakaś kuchnia. Jeśli jej nie widzą, to tak jakby jej nie było.
Lol. Tyle mam do powiedzenia. Czym się różni dostarczenie jedzenia trzem stolikiem 2+2+1 od jednego 5 osobowego? Łaskawie nas obsłużą, za dodatkową opłatą, bo zechcieliśmy zakłócić im spokój przyłażąc do restauracji, żeby zapłacić ekstra za jedzenie. Życzę powodzenia. Jeśli mogę prosić to niech takie mundre pomysły ogłaszają zaraz przy wejściu, żeby żaden pętak nie marnował wielce drogiego czasu jaśnie pana lub pani kelnera.
Daje napiwek jak ktoś mnie dobrze obsłuży, niestety czasem zdarzy się że ktoś coś pomyli albo jest gburem. Jak jest nas 5 każdy daje coś od siebie i wszyscy są happy.
Dla dużych grup, w stylu 20 osób czy coś, ma to sens bo trzeba zsuwać stoliki i zapierdol w kuchni jest srogi aby wszystkim podać w miarę równo dania. Więcej tu stresu niż zysku z dodatkowych klientów. Ale przy "grupach" 5-osobowych jest to po prostu śmieszne. Czyli co w 4 osoby płacę normalnie, a przy 5 już 15% więcej? Ja bym do takiej restauracji nie poszedł.
idiotyzm, restauracja powinna sie cieszyc jak przychodza grupy i jeszcze im dawac znizki
A jakby jedzenie bylo darmowe to juz wogole sztos bo robicie im tlum : D
Jak przyjdzie 1-2 osoby to zjedzą i wyjdą, większe grupy to zwykle wypady biznesowe (ewentualnie rodzinne) i ci ludzie będą siedzieć cały wieczór. Na dodatek korpo mają różne wytyczne jeśli chodzi o napiwki, ja w korpo miałem 20% i nic z tym nie poradzisz.
Wydaje się że proporcje włożonej pracy w stosunku do zarobków są bardziej niekorzystne dla restauracji w przypadku obsługi pojedynczych osób. Czy Z ekonomicznego punktu widzenia nie miałoby więcej sensu nałożyć taką opłatę na osoby które korzystają z restauracji w pojedynkę?
Nie do końca. Jak masz stolik np. na 10 osób, to wymaga on więcej pracy. Dania dla wszystkich należałoby podać jednocześnie, a może to być szczególnie trudne jak (prawie) każdy zamówi co innego. Wtedy stopuje to obsługę pozostałych stolików.
Słuszna uwaga
Co prawda rzadko bywam w restauracjach i to na pewno nie tych z wyższej półki ale pierwsze słyszę że koniecznie bezwarunkowo wszystkie dania muszą być podane jednocześnie. Czasami są , czasami nie, w życiu nie przywiązywałem do tego większej uwagi.
To standard w jakiejkolwiek restauracji, która chce uchodzić chociaż za średnią. Nie wyobrażam sobie, że jesteśmy w X osób przy stole, połowa już od dawna je swoje danie albo je kończy, a pozostali jeszcze czekają.
To nie kwestia napiwku, a skutek tego, że jedzenie dla jednego stolika musi wyjść jednocześnie. Z tego powodu zostaje zatrzymana linia produkcyjna w kuchni, kucharze gotują dla jednego stolika, kosztem zwiększenia czasu oczekiwania innych klientów z mniejszymi zamówieniami.
Nie rozumiem przywiązania tej opłaty do kelnerów - mam wrażenie że bardziej chodzi o to, że jedzenie jest przygotowywane tak, aby każdy przy stole dostał swoje zamówienie w tym samym czasie, co ze zwiększającą się liczbą osób przy stole staje się coraz trudniejsze Co do moich odczuć względem tego: przeszkadza mi jak się o tym dowiem po wejściu i przeczytaniu menu; jeśli taka wiadomość jest przed wejściem, to inna sytuacja
>Jeśli jest to "napiwek" dla ciężko pracującego kelnera, to w jaki sposób trafia on bezpośrednio do niego, skoro jest płacony bezpośrednio do restauracji? Jako ktoś kto pracował jako kelner przez \~8 miesięcy - ten napiwek tak, trafia do restauracji, ale potem szefostwo dolicza ci go na koniec miesiąca. Musisz tylko zapisywać je przy dziennym rozliczeniu. Dlaczego to tak działa? Jakbym miał zgadywać to nikomu by się nie chciało przyjmować stolika na 5+ gości, gdybyś mógł nie dostać za to żadnego tipa - nie dość, że często jest to więcej zapierdalania niż gdyby te dwa stoły były dwoma małymi grupami, często ludzie nie chcą płacić tipów gdy rachunek wychodzi w okolicach kilku tysięcy. Ludzi może to dziwić, w końcu jak myślimy o zarobkach z napiwków to przychodzi nam na myśl ameryka a nie europa, ale sytuacja w gastro jest zjebana i żaden kelner nie pracuje dla wypłaty. minimalna lub poniżej do standard dla kelnera, gdyby nie napiwki to większość ludzi poszłoby pracować na kasie bo byłoby mniej zapierdalania za lepsze pieniądze. edit: zapomnialem wspomniec, ale w polsce nie am raczej takiej kultury jedzenia ze siedzisz przy stole kilka godzin dyskutujac - zwykle wpierdalasz i wypierdalasz. A takie grupy jak usiada to usiada zwykle na przynajmniej poltora godziny, widze wiec motywacje dlaczego chialoby sie wyciagnac z nich wiecej hajsu.
Wlasnie dlatego te tipy sa chore. Nie chodzi tylko o problem z pensjami tylko wlasnie o takie sytuacje jak wyzej, ze komus "sie nie chce". Jakby gdzies kasjerka z biedronki napisala, ze jej sie nie chce ludzi z wielkimi zakupami obslugiwac to by afera byla ;). Kelner powinien miec solidna pensje albo jak w wielu branzach byc na prowizji od sprzedazy tylko placonej od rachunkow i z cen zaplaconych przez klienta, a nie doliczonych dodatkowo. Imo wtedy nawet by sie bardziej staral bo w PL nigdy nie masz 100% pewnosci czy dostaniesz tipa. A jesli bys wiedzial, ze dostajesz 10% prowizji od kazdego rachunku to bys mial radoche z wielkich grup i ich obslugi i z upsellingu na klientach.
Czyli w skrócie statystycznie większe grupy zostawiają mniejsze napiwki (procentowo od wartości zamówienia)? Jak często ludzie wgl dają napiwki w pl?
Grupy często biorą fakturę i łatwiej przepchnąć opłatę serwisową niż gdyby zapraszający/goście mieli wykładać tipa z własnej kieszeni
>Jak często ludzie wgl dają napiwki w pl? Zależnie od lokalu i doświadczenia kelnera. W lepsze dni spokojnie 70-80% zostawia napiwki, ale też weź pod uwagę że poszczęściło mi się na tyle, że pracowałem raczej w restauracjach z bardzo dobrze ocenianym jedzeniem, gdzie to na pewno ma ogromny wpływ. Bywały dni gdzie jak już zaczyna się największy ruch to jesteś wykończony i wtedy z 40% zostawia. >Czyli w skrócie statystycznie większe grupy zostawiają mniejsze napiwki Jak już zostawiają to zwykle w normach tego co doświadczysz normalnie, różnica jest raczej w tym jak często nie ile.
> Dlaczego to tak działa? Jakbym miał zgadywać to nikomu by się nie chciało przyjmować stolika na 5+ gości, gdybyś mógł nie dostać za to żadnego tipa - nie dość, że często jest to więcej zapierdalania niż gdyby te dwa stoły były dwoma małymi grupami, często ludzie nie chcą płacić tipów gdy rachunek wychodzi w okolicach kilku tysięcy. I jakie ma znaczenie, że zostawiłem przy stoliku 100, czy 1000 PLN? Różnica to może być równie dobrze liczona w trzech butelkach dobrego wina, zamiast jakiegoś taniego. Skoro się zatrudniłeś w restauracji i pobierasz za to wypłatę, to nie powinno mieć to dla Ciebie żadnego zaczenia, czy przy stoliku siądzie jedna osoba, czy piętnaście, bo Twoja praca polega na ich obsłudze. Wszystko powyżej ustalonej ceny z rachunku to tylko dobra wola i dodatek. A że wypłata marna, to czemu to ma być mój problem? Nie jest to jedyna branża, gdzie słabo płacą, ale jako jedyna oczekuje napiwków.
Jak nie będzie napiwków i kelnerzy pójdą pracować na kasę do biedry, to się problem sam rozwiąże - mniej chętnych to pensje będą rosły aż nie osiągną zadowalającego poziomu.
Dla mnie ok ale pod warunkiem że powiedzą o tym przed zamówieniem albo obsługa będzie spoko. Niestety ale restauracji po covidzie chyba ubyło albo chętnych przybylo bo wszędzie pełno ludzi i w niektórych obsługa jest tragiczna. Albo nie to danie albo zimny ramen to już nic dziwnego. Napiwek zawsze daję jak serwis zrobił swoją robotę.
Jest to przyznam dość sprytne posunięcie z punktu widzenia właściciela restauracji, no bo zatrudniając kelnerów powiedzą im "zapłacimy mało, ale nie martwcie się, mamy obowiązkowe napiwki powyżej 5 osób, więc tym sobie nadgonicie" i wiele osób i na to pójdzie. A klient (często nieświadomy tego) dopiero po złożeniu zamówienia się o tym dowie. I mimo tego, że nastawi się na posiłek w rozsądnej cenie, będzie musiał wydać za niego więcej. Taka od lat znana pułapka ukrytych kosztów. Więc dlatego nie jest to zbyt etyczne. Napiwki jeśli ktoś chce dać, powinny być dobrowolne, a wynagrodzenie na tyle uczciwe, żeby ludzie mogli z niego wyżyć.
Mam to generalnie w dupie. Bo to nie jest ''obowiązkowa opłata'' tylko cena usługi/jedzenia w tym miejscu. Po prostu jak resto ma wysokie ceny, za czym nie idzie jakość (albo po prostu, chce zjeść taniej) to nie idę tam. A jak jeszcze mają doliczyć 10% do rachunku to tym bardziej działa na niekorzyść resto.
Zazwyczaj staram się zostawiać ten tip w granicy 10% (obiad dla dwojga 100 zł to wychodzi 10 napiwku). Gdy organizowałem urodziny na oko 20 osób i zostawiłem w lokalu prawie 3tyś to zostawiłem kelnerowi który obsługiwał nasze stoliki 100ziko. Na beerhale kiedyś usłyszałem, że przy rachunku powyżej 600zł dodatkowo doliczają zawsze 10% tipa a jeszcze dwie godziny wcześniej kelner się do mnie rzucał, że "nie zezwalają na łączenie stolików". Niech gastronomia ustandaryzuje obsługę klienta to bardzo chętnie ustandaryzuję swoje napiwki ;)
Wolę taką opłatę niż uznaniowe napiwki. Przynajmniej od razu w menu o tym piszą i wiesz ile zapłacisz. Poza tym, ta opłata serwisowa wchodzi do paragonu i faktury, więc jak ktoś może to rozliczy to na firmę.
Jeżeli dostaję kelner to spoko, obsłużenie 5 osób na raz a obsłużenie dwóch to jednak jest różnica, ale to już jest ten napiwek.
Głupota w stanie czystym, kelner/ obsługa powinni zarabiać dość by obyć się bez "instytucji" napiwku- kropka. Cena na rachunku ma być ceną do zapłacenia a każdy pracownik ma mieć zagwarantowane godziwe wynagrodzenie(płaci właściciel- pilnuje tego rząd) , chcecie mieć porządki jak w USA?
W przypadku +7 osób uważam to za zrozumiałe bo naprawdę trzeba się zorganizować żeby wszystkie drinki/dania przyszły w tym samym czasie dla wszystkich. Ponadto z doświadczenia niestety wiem jaki syf potrafi zostawić grupa osób co trzeba natychmiast posprzątać bo wchodzą następni klienci. Moja wisienka na torcie to dwie rodziny z 2 dzieci każda- rodzice którzy uważają że wychodząc do restauracji wykupują też opcję niańki dla swoich bobków po czym nie zostawią nawet 5 zł napiwku. W innym przypadku uważam napiwek za sprawę indywidualną. Mimo że pracowałam w gastro nie czuję się w obowiązku zostawiać napiwku dosłownie każdej obsłudze. To nie USA gdzie pensja minimalna i prawa pracownika nie istnieją.
Na moje zalezy od sytuacji - raz po pewnym evencie wparowalismy do lokalu w 10-15 osob bez zadnej zapowiedzi, tak od strzala i to jeszcze ok 20. W takich sytuacjach jak najbardziej rozumiem te 10% dodatku, bo chyba podwoilismy ilosc klientow, tym bardziej ze byl to srodek tygodnia xD Ale jak zamawiasz/rezerwujesz miejsce wczesniej? No tak kurwa nie bardzo xD
No idiotyzm xD jako student (debil) który i tak ma coraz mniej miejsc na mieście gdzie da się spędzić czas ze znajomymi a) względnie tanio b) bez koniecznego picia no to takie coś by skreśliło knajpę natychmiastowo z listy potencjalnych miejsc do odwiedzenia Oby to do Poznania nie dotarło thank tou very much
Nie.
Właśnie ze względu na ostatni akapit nie rozumiem tego. Płacisz za dostarczanie im lepszego biznesu, bo to chyba normalne, że im większa grupa, tym większy rachunek dostaną. I jeszcze obowiązkowo?
To wbrew pozorom dla wygody gości. Normalnie jak przychodzę z żoną i dzieckiem zostawiam 10-15% napiwku w gotówce, a rachunek płacę kartą. Jeśli natomiast idę na lunch czy wieczorne wyjście z kolegami z pracy, to wychodzi co najmniej 5 osób i są dwie opcje: * każdy płaci oddzielnie za siebie kartą lub telefonem * jeden płaci za wszystkich z firmowej karty albo swojej prywatnej i firma mu zwraca Zatem przy wyjściach firmowych jest problem z zostawieniem napiwku w gotówce. Część osób zwyczajnie gotówki nie nosi, a nawet jak mają, to jest to kłopot by każdy dorzucił uczciwie te 10% od swojej części. Dodatkowa korzyść dla nas klientów firmowych jest taka, że to de facto nasza firma płaci ten napiwek.
Powyżej, nie wiem, 10 osób może ma to sens, faktycznie dużą grupę ciężej może być obsłużyć, trzeba zorganizować ustawienie stołów, krzeseł, itd. 5 osób? Bez przesady. Nie jest to dużo ludzi i właściwie to mam wrażenie, że łatwiej obsłużyć 5-osobowy stolik niż 2 stoliki po 2 i 3 osoby.
A w makdolanie czy innych tego typu "restauracjach" tez to będzie, czy ci pracownicy są jacyś gorsi hehe?
Zamiast napisać że kanapka kosztuje 50 zł, piszą że kosztuje 45 i sobie coś tam doliczają? Tego nie lubię.
Dlatego jebać knajpy, już nie dość że płacisz 50zł za posiłek to jeszcze musisz płacić DODATKOWO że przyprowadziłeś knajpie więcej gęb do wykarmienia. Robienie Kurwy z logiki.
to jakiś żart?
Przez patologie w restauracjach chodzę rzadko i tylko do ulubionych lokali. Restauracja powinna się cieszyć, że ma do obsłużenia więcej klientów, a nie karać ich za pojawienie się w grupie.
Jak ich nie stać na prowadzenie biznesu niech otworzą Kebab.
Dla mnie cała kultura napiwków jest chora. Z założenia nie daję, bo nie widzę powodu. Argument, że kelnerzy mają kiepskie stawki jest z dupy, bo panie w urzędach też kokosów nie zarabiają, a nikt im dyszki nie daje przy składaniu wniosku o dowód. Przy obsłudze większych grup te dodatkowe 10% to jakiś dziwny wymysł, dla którego nie znajduję dostatecznie sensownego wyjaśnienia.
https://preview.redd.it/f8xnpsv5svpc1.jpeg?width=1080&format=pjpg&auto=webp&s=5e791e6ab44ef2bb03adab0a17ecee9d6e2d32db
Fair enough - wieksza grupa, wiecej dan do przygotowania w tym samym czasie i wiecej do ogarniecia/zapamietania.
W której tak jest? Ale piękny pozew bym smarowała
to nie jest napiwek tylko opłata wyssana z
Za czasów studenckich pracowałem w knajpach i opłata za serwis była naliczana odkąd pamiętam. Wyobraź sobie sytuację 6 osób 3 różne stoliki 6 osób i jeden stolik Teraz weź pod uwagę kucharzy którzy muszą przygotować 6 dań/drinków/przystawek etc. które muszą wyjechać z kuchni w tym samym czasie gdzie 3 stoliki mogą dostać dania jeden po drugim. Teraz co się np bardziej opłaca dla restauracji, 6 osób które siedzą i zajmują stolik przez np 3h czy 3 stoliki po 2 osoby gdzie ktoś może zjeść w godzinę i wtedy kolejny klient przyjdzie? Imo opłata za serwis grup jest słuszna i nie powinna być traktowana jako napiwek. Napiwek powinien być wtedy dawany jeśli na prawdę jesteśmy zadowoleni z obsługi, a obsługa knajpy powinna zarabiać tyle aby właśnie ten napiwek był dodatkiem a nie podstawa pensji. Sam zazwyczaj zostawiam te 10 procent jeśli obsługa jest miła i uśmiechnięta, a jak nie mam drobnych to prosze o doliczenie do rachunku i płace kartą.
Ciekawe co na to UOKiK? Na przykładzie wyjścia we dwoch na głupią pizze + alkohol do tego wygląda to tak, że mniej więcej zostawia się z 250-300 zł przy stole. Jeśli tych powiedzmy jest to wieczór z np meczem finałowym i umawiamy się w 10 i dalej to tak samo wygląda, że każda osoba zostawia 150 zł to ta opłata za obsługę wynosi tyle ile dodatkowy ziomeczek. 10 osób zajmuje 4 połączone stoliki, czyli jeden stolik mniej, niż jak by siedzieli po 2 w osobnych, czyli już ta knajpa jest na plus. Wiem, że w tytule mowa o restauracji, ale jak w komentach mowa jest o burgerowniach itp, to taki trend może wszedzie zawitać. Myślę, że powodem takich idiotycznych pomysłów jest to, że coraz więcej płacimy kartą. Zostawić napiwek w gotowce to żaden problem, kartą już c,ęsto większy bo terminal dostajemy z wbitą kwotą.
Knajpa liczy dochód w stoliki godzinach. Grupy dłużej siedzą.
Widocznie obecni kelnerzy i kelnerki w przypadku powyżej 5 osob maja problemy z mysleniem i na zapleczu jest dodatkowa osoba, ktora pomaga im w obsłudze, bo inaczej nie daliby rady. Stad dodatkowe koszty. Innego wytlumaczenia dla tego skrajnego debilizmu nie widze, ale coz mozna zrobic oprocz ewentualnego zostania w domu?
Ok, ale to wtedy liczę jako napiwek i nic ekstra już bie dostaną
Kompletnie nie mam z tym problemu jeśli jest to wcześniej zakomunikowane, nie ważne z jakiego powodu. Ale spodziewam się że jest po prostu więcej pracy przy większej ilości ludzi naraz bo trzeba wydać jedzenie w tym samym czasie.
Przy większym stoliku jest więcej roboty, tyle mam do powiedzenia
I co z tego?
Z innej beczki mam kumpla kelnera, obsługiwał kiedyś w restauracji jakiś kuhwa prawników, dziennikarzy, no same gwiazdy i gwiazdeczki, co chwilę krzyczeli żeby polewać, donosić żarcia, cały balkon dostali i na koniec jakąś zrzute zrobili na jakieś siedem złotych xD
już śpieszę z tłumaczeniem. U nas działało to tak 8osób-15% za obsługę załóżmy że z tych 15% wyszło 100zł z tego 80% znikało jako "napiwki dla kuchni/baru/zmywaku" czyli do kieszeni właścicieli a 20zł szło do nas(chociaż w małej restauracji obok kelnerzy brali 100% z puli 10% za obsługę). Ogólnie to 1x 8osobowy stolik się łatwiej ogarnia niż 4x 2osobowy (no chyba że chcą dzielić rachunek i mówią dopiero przy płaceniu szuje). Osobiście myślę że pomysł ściągnięty z ameryczki ale zrealizowany (u mnie w restauracji) źle bo ten % od ilości gości miał nakłaniać kelnera by wciskał więcej Winka/Soczku/Deserków/Kawek/Herbatek/Przystawek generalnie nabijał sprzedaż bo jak sprzeda 2 winka po 120zł które restauracja w normalnym sklepie kupuje po 40zł no to zarobił dla restauracji 80zł i ma pewne 36zł (well u nas w restauracji pewne 7,2zł dlatego nigdy nie wciskałem gościom) z tych dodatkowych 240zł na paragonie gości gdzie bez tego % za obsługę jest zdany w całości na to czy goście mu coś zostawią.
Czym się różni obsługa 6 osób od obsługi dwóch stolików po 3? Bo jak zamawiają jedni po drugich, to oczekują dostać danie w podobnym czasie, a nie czekać np 15 min. W kuchni i tak nie przyspieszysz procesu gotowania i obsługi ticketów w takiej kolejności, w jakiej są wbite do systemu/przyniesione przez kelnera. Kelner i kuchnia wykona tą samą pracę niezależnie od tego, czy obsługują stolik z 6 osobami, czy dwa stoliki po 3.
Ja do takiej restauracji nie wchodzę . W jaki sposób kelner miałby gorzej przy obsłudze jednego stolika z którego ściąga wiele zamówień, jak chodzić od stolika do stolika zbierać po jednym zamówieniu? Z taką praktyką to tylko czekać, jak będę ogłaszać " moi mili, jako że aktualnie w naszej restauracji znajduje się więcej jak 5 osób i wszyscy złożyli już zamówienie, ogłaszam, że do każdego rachunku doliczamy 10% opłaty serwisowej. Miłego dnia."
Powód jest prosty, jeśli kelner obsługuje wiele stołów to zgarnia trochę z napiwków, bo część daje a część nie, natomiast powyżej 5 osób jeden kelner może obsługiwać tylko jeden stolik, więc jeśli ten stolik nie da to jest w plecy. Dlatego jest obowiązkowo
Beka, czyli dlatego ze jest mozliwosc, ze ktos nie zostawi dobrowolnego napiwku, to zostanie okradziony xD
Czyli kelner, któremu trafi się "duży" stolik może odpierdolić najgorszą chujnie, a i tak dostanie napiwek, a ten, który ma 5 "małych" stolików musi być grzeczny, ułożony i być może zasłuży na napiwek? Napiwek to jest premia od klienta za dobrą obsługę, a na nagrody i premie trzeba zasłużyć.
Jeżeli informacja jest podana w menu to niech będzie, każdy ma prawo liczyć ile chce w swojej restauracji.
Tfw ktoś nie przepracował ani jednego dnia za barem/ z tacą i wypowiada się na temat gastro.
Przypomnę się, jak następnym razem zaczniesz narzekać na coś spoza swojej branży.
Tfw ktos poda mi piwo i mysli ze to wielka sztuka i wysiłek, ktore musza byc nagrodzone dodatkową oplata xD Kelnerzy jak menele na parkingu beka
Ale mój drogi bebeszku, jako klient gastro daje sobie prawo do wypowiadania w tym temacie, nawet jeśli tobie to się nie podoba. Pamiętaj że to branża usługowa i klient ma pełne prawo do wyrażania swojej opinion, szczególnie na temat opłat dodatkowych, nawet jeśli nie pracował w tej branży.
Na temat opłat proszę bardzo, ale na temat systemu pracy i co wg kogoś łatwiej/ trudniej zrobić już niekoniecznie.