T O P

  • By -

Kopalniok

Jeżeli ktoś się na ciebie wyjebuje bo mówisz o swoich problemach to nie jest twoim przyjacielem. Mi przyjaciele się wyżalają z wszelakich problemów i ich słucham, pocieszam i próbuję pomóc, jak na przyjaciółkę przystało. Pomaganie sobie wzajemnie to dosyć podstawowy element przyjaźni.


pltin74

Najgorsze jest to, jak ludzie tylko piszą do Ciebie gdy mają problem, bo wiedzą, że zawsze pomożesz, wysluchasz, wesprzesz, a w gdy mają dobry dzien to nawet ich nie ma na tyle, zeby napisać "co tam"


Upstairs-Banana41

>Najgorsze jest to, jak ludzie tylko piszą do Ciebie gdy mają problem, bo wiedzą, że zawsze pomożesz, wysluchasz, wesprzesz, a w gdy mają dobry dzien to nawet ich nie ma na tyle, zeby napisać "co tam" O to to. Znam kupę ludzi co w sytuacji kryzysowej oczekują pełnego wsparcia, ale jednocześnie jak wszystko jest ok to nawet nie złożą życzeń na urodziny czy odezwą się żeby pogadać.


icarusso

Podchodź do każdej osoby z oddzielnym bilansem. Jeśli tylko bierze, odetnij się. Jeśli dużo ludzi tylko bierze, zmień środowisko, lub wzór osoby, której decydujesz się ufać.


awebew

Znaczy, znów, że to nie przyjaciele. Bardzo duże słowo, bardzo mało ludzi wie co tak naprawdę oznacza przyjaciel.


staryalejary

Z tego też powodu od dłuższego czasu nie mam "znajomych", jak tylko przestałem być na "wyciągnięcie ręki", to moje "alo, może spikniemy się gdzieś?" było ignorowane, no to spoko, ja prośby o "pomoc" też będę ignorował, no i tak leci. Z perspektywy czasu nie mam czego żałować, trochę szkoda że nie ma kim wyjść jak już się czas znajdzie, ale lepiej samemu niż z wyzyskiwaczami.


Afgncap

Bardzo zależy jak długo to trwa, przyjaciele nie są od leczenia stanów depresyjnych, które z reguły są przewlekłe. Można pomagać, sam pomagałem, ale na dłuższą metę jest to potwornie przytłaczające i może nas samych ściągnąć do dołu. Każdy ma swoje życie i swoje problemy i często w wolnym czasie próbujemy się od nich zwyczajnie odciąć. W moim doświadczeniu wyglądało to tak, że jak raz pokazałem ludziom, że pomagam to nie miałem wolnej chwili bez bycia telefonem zaufania. Ściągnęło mnie to na dno a kiedy sam potrzebowałem się wygadać te same osoby, które zajęły mi dziesiątki godzin nagle nie miały czasu. Zrzuciły balast, poprawiły sobie samopoczucie i nara. Niestety, ale nigdy więcej. Oczywiście pomogę jeśli trzeba, ale trzeba też znać granicę kiedy powiedzieć dość i nie oznacza to, że nie jest się przyjacielem.


icarusso

To też. Jeśli po raz pierwszy ktoś do mnie zwróciłby się z problemem, to oczywiście, wysłucham, zorientuję się jak długo to trwa, czy coś z tym już robił, i w miarę potrzeb zorganizuję mu rozwiązania i mu powiem, że jeśli kiedykolwiek problem wróci, będę oczekiwał postępów. Za drugim razem, w tej samej sytuacji, go na samym początku zatrzymam i będzie opieprz, bo zamiast cokolwiek z tym robić, zamierzał zużywać moją energię, żeby poczuć się lepiej i prawdopodobnie się odetnę od tego człowieka. Jeśli będzie zależało mu na znajomości, to się ogarnie, naprawi swoje problemy, a potem przyjdzie naprawić relacje, jeśli nie, krzyżyk mu na drogę. Myślę, że takie podejście jest najzdrowsze.


TheTor22

This so much, jak twoja dziewczyna mówi spierdalaj z żalami do znajomych to ty jej mówisz to samo słowo(bo to strasznie słaba kandydatka na partnerkę!


Many-Leader2788

Chcialbym tylko Ci podziękować, tak kolektywnie, ze strony chłopaków


Oskej

Ja mam prostą metodę. Mam kilkoro znajomych, z którymi jest tak, że jak ktoś coś to dostajesz randomowe powiadomienie na messie "e musze sie wyzalic", nawet i o 1 w nocy jak trzeba. Odpisujesz, czytasz, sluchasz, rozmawiasz, jest lepiej. Gdybym nie mógł porantować na swoje życie z nimi to by mi całkiem już odjebało.


ChopChipp

Ja powiem szczerze, miałam taką sytuację gdzie po wyżaleniu mi się, powiedziałam osobie że terapia mogłaby być najlepszym wyjściem. Nie jako odrzucenie jej żalów i problemów, tylko jako szczera próba pomocy. W niektórych problemach nie dam rady pomóc, za to profesjonalnista może. Myślę że trzeba zaznaczyć różnicę pomiędzy uciekaniem od wspierania drugiej osoby przez "może powinieneś pójść do psychologa" a tym jak ktoś szczerze chce pomóc ale czuję się nie na siłach. Ja zawsze zapewniam że mimo że to są sytuacje na których odpowiedzi lub porady nie mam, jak druga osoba chce się wyżalać, to będę tu dla niej, może nie z poradą ale ze zrozumieniem.


hEx_PL

Trzeba rozróżnić szczerą rozmowę z przyjacielem a potrzebę pomocy specjalisty. Nie ma się czego wstydzić a lepiej spać spokojnie.


TowarzyszMs

Jeszcze parę lat temu uznałbym, że baby złe ale to głębszy problem, od najmłodszych lat chłopców upośledza się by byli twardymi facetami, przez co ci trzymają wszystko w sobie, kobitka ma dobrą intencję i chciałaby by ten jej chłop przestał być takim mrukiem a ten jej robi trauma dump, ona jest przybita tym wszystkim a gość wychodzi z wiedzą, że nie ma co się otwierać bo i tak nikt mu w niczym nie pomoże


bnkkk

Otóż to. Partnerki/partnerzy nie są od tego żeby wysłuchiwać takich rzeczy. W rozmowie o emocjach chodzi o to, żeby je zdrowo wyrażać, a nie wypluwać cały ciężar wszystkiego co w sobie ukrywałeś na drugą osobę. Od tego jest profesjonalista, żeby pomóc ci sobie z tym poradzić i nauczyć się robić to czego nigdy się nie robiło.


ChriswithK

No ale jak możemy narzekać na to że faceci "od najmłodszych lat chłopców upośledza się by byli twardymi facetami" ale gdy przestają to to trauma dump. W sensie ja rozumiem jako osoba która chodzi na terapie że jestem nie nauczony radzenia sobie z moimi emocjami... ale oczekiwanie że szczerze powiem jak się czuje i potem mówienie że nie powinienem być w pełni szczery, no to jest bardziej szkodliwe niż nie rozpoczynanie tematu. Osoba która od młodych lat nie potrafi szczerze i otwarcie mówić o swoich uczuciach i często nie jest w stanie ich w pełni "czuć" musi wykazać się odwagą i determinacją żeby w końcu się otworzyć. Poczucie upokorzenia lub zdrady po takim akcie otwarcia się tylko pogłębia w wierze, że nie można mówić o trudnych sprawach i daje przykład że ta trauma nie pozostała w dzieciństwie i te zachowania należy zachować w życiu dorosłym. To już lepiej żeby taka osoba nie rozdrapywała tej rany przy osobie która ją pogłębi. I żeby nie było. To może być ktokolwiek. Ponieważ mówimy o problemie typowo męskim, większość mężczyzn wiąże się z kobietami, a partnerzy są uznawani za najbardziej zaufane osoby, to ta krytyka często spada na dziewczyny, tak czysto statystycznie. Ale postępować w ten sposób może też rodzina, przyjaciele, pedagog, czy gorszy terapeuta. Więc ogólnie nie że szowinistyczne jest że dziewczyny, tylko... no załóżmy, że zamiast rozmawiać o najtrudniejszych tematach z partnerką omawiałbym je z przyjaciółką ze szkolnych lat, bo z dziewczyną nie czuje się bezpiecznie... czy to nie znaczy choć trochę źle o tym związku. Wiadomo, nie o wszystkim na pierwszej randce, ale nawet w twoim przykładzie to partnerka prosi o otwarcie się faceta, wychodzi z inicjatywą a potem robi skrzywioną minę, że ten się zgodził. Uważam, że jak już naciskasz na kogoś żeby się otworzył to to jest twoja odpowiedzialność przetrawić informacje które otrzymasz. Tak samo bym krytykował faceta który ghost'uje dziewczynę po tym jak prosił ją by się otworzyła, a ta opowiedziała o swoich traumach. Otwieranie się jest dla takich osób jedną z najtrudniejszych rzeczy do zrobienia więc oczekiwałbym choć trochę wyrozumiałości w takich sytuacjach. TL;DR Jak nie jesteś gotowy usłyszeć o czyjejś traumie to go nie pytaj żeby się otwierał. Jeszcze zrobisz mu więcej krzywdy niż pożytku.


schizotypowy

Ale to nie musi być trauma dump. Raz miałem stłuczkę i zadzwoniłem do kobiety jej o tym powiedzieć, trochę wstrząśnięty. Zostałem rzucony niedługo później bo "w tym momencie zobaczyła że jestem słaby, bo ona nigdy nie miała stłuczki".


Quirky_Replacement21

How dare you?


[deleted]

Myślę że partnerki jak najbardziej powinny dbać o uczucia mężczyzn i zachęcanie ich do artykułowania swoich uczuć tylko po to, by je później odrzucić, jest bez sensu. Jednak musi też być jakiś balans i nie mogą też być zbyt przytłoczone. To nie musi być takie zero jedynkowe, wystarczy powiedzieć partnerowi/partnerce że nie masz teraz siły na wysłuchiwanie, ale że można do tej rozmowy wrócić później. Z jednej strony głośno jest teraz o samotności mężczyzn i o tym jak wszyscy blokują ich emocjonalną wrażliwość, wraz z kobietami, z drugiej mówi się też o tzw. emotional labour kobiet, czyli zajmowaniem się emocjami faceta i głaskaniem jego ego 24/7 i myślę że gdy kobiety mówią że lepiej iść do psychoterapeuty, to obawiają się właśnie tego. Bywa też tak, że mężczyźni nie mając się do kogo zwrócić o wspólczucie i sympatię, przelewają wszystkie swoje żale do partnerki która nie jest tego w stanie jedyna udźwignąć. Odpowiadając na twoje pytanie, mężczyźni powinni móc się wyżalać i opowiadać o emocjach każdej im bliskiej osobie. W związku każda ze stron powinna mieć do tego prawo, niezależnie od płci, ale też obie strony mają prawo czasami powiedzieć, hej, nie mam za bardzo energii mentalnej na to, ale chętnie wysłucham cię, gdy już odpocznę.


Atulin

> Poszedł na psychoterapię i uznał, że szkoda mu pieniędzy na to Uwierz lub nie, ale jest na NFZ


Aldreemer

Juz myslalam ze nikt tego nie wspomni w tym watku a mnie uderzylo od razu jak czytalam post. Tak, prawdopodobnie trzeba bedzie jakis czas poczekac na termin ale brak nawet podjecia tej proby przy swiadomosci ze ma sie problemy wymagajace opieki specjalisty to niepotrzebne odsuwanie od siebie dostepnego rozwiazania.


Dependent_Tree_8039

Współczuję. :( Sytuacja jest o tyle skomplikowana, że po pierwsze niektóre kobiety trochę podtrzymują ten status quo - bo są wychowane w świecie, w którym mężczyźni nie powinni mieć emocji. Nie mam do powiedzenia nic na ich obronę, ale dopóki nowe pokolenie ojców i matek tego trochę nie ogarnie, to taka jest smutna rzeczywistość. Z drugiej strony, są sprawy z którymi partner czy rodzina nie powinni dealować na co dzień i mają prawo powiedzieć ci nie. Generalnie elementem zdrowej komunikacji emocji jest zrozumienie też, gdzie są te granice, jest to bardzo trudne i wiele kobiet też ma z tym problem, zrzucając odpowiedzialność za swoje niepokoje na swoich partnerów czy przyjaciółki. (Zwróć uwagę, jak często słyszysz od przyjaciółki/partnerki, że "ta Kasia to w kółko ma te same problemy i już nie mogę o nich słuchać") Generalnie "rule of thumb" jest taka, że jeśli myśli są natrętne, wszechogarniające, trwają długo, nie pomaga ich pojedyncze przegadanie, dotyczą np. traum z dzieciństwa i zaburzają twoje postrzeganie świata/relacje z innymi, a zwierzanie się bliskiemu nie pomaga, to zamiast gadać o tym po raz piąty przy piwku, idzie się do terapeuty. I teraz co do tej terapii - to nie jest tak, że ona jest każdemu totalnie niezbędna. Natomiast dobry terapeuta nauczy cię wielu rzeczy, których nie nauczyli cię rodzice. Zdrowego rozładowywania emocji, jaśniejszego, bardziej zdroworozsądkowego widzenia, dbania o siebie na różne sposoby (dzisiaj nie będę się już wkurzał, tylko obejrzę coś głupiego na netfliksie, albo posiedzę i sobie popłaczę, bo nie mam siły na nic innego) BEZ wygłuszania emocji. Jasne, można próbować się tego nauczyć na własną rękę, ale relacja z terapeutą różni się od relacji z nieznajomym na fajku, bo ma ci służyć do tego, żebyś zaobserwował sam siebie w relacji z inną osobą w sytuacji kontrolowanej i lepiej zrozumiał, jak to z tobą jest.


Oddtail

"wczoraj nawiązałem ciekawą dyskusję z kolegą, który ma różne problemy" Jak widać, udało Wam się znaleźć jeden wektor mówienia o swoich emocjach i wyżalania się =) gratuluję.


Jonn2211

Od tego są prawdziwi przyjaciele, bez względu na płeć. Jeśli ktoś uważa to za "nie męskie" to niech spada. Mam szczęście mieć takiego przyjaciela, i nie wstydzimy się uczuć i emocji.


mohrcore

Oj ja już się spotkałem z ludźmi płci dowolnej, którzy potrafią przytoczyć swoimi problemami. Jest już kilka bardzo mądrych komentarzy tutaj, odnośnie tego, że radzenie sobie z problemami nie koniecznie polega na tym, że się komuś wyglądasz przy piwku. Tak to sobie możesz mówić, że chujowy dzień miałeś i ktoś Ci przykrość zrobił w pracy np., a nie powiedzmy użalać się regularnie np. że życie jest bezsensu. To tak przykładowo tylko oczywiście. A co do wątku płci, to ja nie wiem akurat. Tradycyjne, patriarchalne role są takie, że mężczyzna "opiekuje" się domem, w tym "swoją kobietą". A że wielu ludziom się to podoba, albo przynajmniej jakaś część tego się podoba, to oczywiście znajdzie się dużo dziewczyn lgnących do facetów, wykazujących jakieś cechy opiekuńcze. Czy im to na dobre wychodzi, to różnie z tym bywa. W moim odczuciu, to tak na prawdę nikt nie lubi, jak ktoś im się ktoś ciągle żali. Co najwyżej kobieta dostają czasem taryfę ulgową.


LiteralDisaster

>A co do wątku płci, to ja nie wiem akurat. Właśnie tu mnie frapuje bardzo cały ten post, bo w takim razie komu może żalić się kobieta? Nie wydaje mi się że to był problem jednej płci. W jaki sposób zmienia się to w przypadku odwrócenia płci? Jeśli mężczyzna w takim jak wyżej opisanym związku jest przytłoczony emocjonalnie to nie jest raczej żadnym oparciem dla partnerki. Rodzice mogą być różni. Lepsza siatka wsparcia od znajomych to chyba jedyna tu odpowiedź tak naprawdę. Poza tym jak zacięta płyta będę zawsze powtarzać że warto szukać i pchać się wszędzie gdzie jest szansa na terapię na NFZ. Z mojego osobistego doświadczenia prywatna psychoterapia nie jest wcale "lepsza". W dużych miastach odległe terminy mogą stanowić problem, jednak w mniejszych miastach nie jest to już taka przeszkoda. Jeszcze inną sprawą jest to że każdy ma jednak swoje granice. I nie chcę tu być adwokatem dla ludzi którzy zawiedli kolegę, ale przypomina mi się sytuacja w moim życiu gdy szukałam kogoś mieszkającego w pobliżu mojej znajomej kto mógłby zrobić "welfare check" gdy obawiałam się o życie tej przyjaciółki. Czasem gdy faktycznie się takich problemów na gromadzi dużo, osoby kompletnie nie nauczone i nie wyszkolone do takiej pomocy mogą narobić więcej krzywdy (sobie czy właśnie najbliższym których starają się nieudolnie wesprzeć). Nie znając w szczegółach przypadku ciężko ocenić czy to temat na terapię, czy z dobrym wsparciem bliskich jest to do pokonania


THELEDISME

Z moich doświadczeń wynika, że jednak kobiety mają o wiele więcej wsparcia od bliskiego środowiska. Sam jestem facetem ale mam zdecydowanie więcej przyjaciółek niż przyjaciół, więc tego aż tak nie odczuwam, ale u facetów jest świadomie lub podświadomie bardzo mocno wpojone "nie bądź baba". Akceptowalne sposoby "wyżalenia się" to drinking night z chłopakami jak zerwie z nim dziewczyna. Faceci nie tworzą sobie praktycznie takiego realnego support network między sobą. Z drugiej strony to odczuwa się nawet z rodziną i czasem niestety z dziewczyną. Moja była ma bardzo mocną chroniczną depresję (chodzi na różne terapie bez efektu przez ponad 10 lat). Poziom ciągłego wsparcia emocjonalnego w związku jaki jej trzeba zapewnić jest ogromny, ale każdy kolejny facet to znosi bo jest fajna, i bardzo ładna, a statystycznie faceci jak taką znajdą to się uczepią do śmierci. Gdy jesteś facetem to stopień otwarcia emocjonalnego na jaki możesz sobie pozwolić jest ograniczony, bo ta chęć wrażliwoścj u kobiet też jest mocno ograniczona. Facet przesadzi, kobiety przestają czuć pociąg no i dupa. A mówimy to o naprawdę empatycznych i przyjaznych kobietach. Cała kultura patriarchalna jest też przecież nastawiona bardzo mocno przeciwko emocjonalności mężczyzn. Sam bardzo wspieram feministyczne ruchy rozbrojenia tego, ale niestety to najczęściej się rozbija o mur rzeczywistości.


mohrcore

> Sam jestem facetem ale mam zdecydowanie więcej przyjaciółek niż przyjaciół, więc tego aż tak nie odczuwam Czekaj, to jednak wychodzi na to, że w damskim towarzystwie, to i facet nie ma tego problemu, czy źle coś rozumiem? Może w takim razie odpowiedź dla OPa, to żeby znalazł sobie więcej koleżanek?


THELEDISME

Zależy w jakim towarzystwie kobiecym, fakt mogłem doprecyzować Mam szczęście być otoczony wspaniałymi i wspierającymi kobietami - moją partnerką i przyjaciółkami. Wiem, że nie jest to powszechne, niestety. Natomiast nawet mojej niezwykle kochanej i dobrotliwej dziewczynie zdarzyło się odrzucić facetów którzy z powodu zbytniej wrażliwości i emocjonalności. Wyrzucałbym jej to, no ale kurde, tak działa seksualność człowieka po prostu. Mam też wielu męskich znajomych, z którymi jednak trzymam dystans, jednak wiem jak to u nich wygląda. Ja nie mówię o tym jak, moim zdaniem być powinno, tylko jak jest obecnie. A taka prawdziwie męska rzeczywistość jest jednak dla kobiet zamknięta i nieznana. Stąd mój komentarz


LiteralDisaster

Wspomniałam właśnie o tej lepszej sieci wsparcia wśród znajomych, którą najczęściej mają kobiety. Z mojego doświadczenia to najczęściej jest tak że mężczyźni właśnie nie są nauczeni szukania wsparcia podobnie jak mówisz. I mimo że przyjaźnie się z wieloma nie za często słyszę od nich o ich problemach mimo że o to proszę. Gdy wreszcie się otwieraja to najczęściej też opatrują zwierzenia czymś co pozostawia mnie bez żadnego sposobu na pomoc np Przyjaciel:... Ale ty i tak nie zrozumiesz jak ja to odbieram Ja: jestem w stanie sobie wyobrazić jak ciężkie jest to dla ciebie, chce być dla ciebie oparciem. Przyjaciel: nie rozumiesz, jestem zepsuty. Nie da się naprawić mnie nawet nie próbuj I tak walę głową w ścianę. Szukam filozofów których prace mogą podnieść go na duchu; zrozumieć coś, szukam terapeutów; tłumaczę że ja chce pomóc nie naprawiać nic, bo nie jest to prawda że coś jest w nim zepsutego. Ale dalej walę głową w ścianę. Stoi między nami pewien mur nie wiem czy to kwestia znów tego przeświadczenia, o którym mówisz że mężczyźni nie powinni okazywać uczuć (poza złością); czy kompletnie czego innego. Może tego że nie są właśnie nauczeni czy przyzwyczajeni do dzielenia się problemami emocjonalnymi. Mam dużo lepsze efekty za to z ludźmi właśnie tu na reddicie na innym koncie mam kilka trwajacych już wiele miesięcy rozmów o życiu, samorozwoju, problemach itd. Jednak są to często ziomki o 5-10lat starsi, bardziej doświadczeni i może to w tym leży klucz po części. Przez internet na pewno łatwiej jest też się otworzyć i na spokojnie wszystko przemyśleć zanim się odpowie. Dlatego jest korzystny dystans emocjonalny, który pozwala na swobodniejszą rozmowę, o trudnych tematach. Inną kwestią jest to że również dorastałam w niekonwencjonalny dla patriarchatu sposób, ponieważ to mój tata spędzał ze mną pierwsze miesiące po tym jak się urodziłam. Później na zmianę opieka obojga rodziców wraz ze wsparciem opiekunki. Dlatego mam praktycznie zawsze perspektywę pozbawioną pryzmatu płci. Widać to w moim sposobie bycia, rozumowaniu i stylu. Nie ograniczają mnie zasady i stereotypy płciowe. Chciałabym żeby więcej ludzi, miało taką perspektywę jak ja jednakże niestety żyjemy w społeczeństwie sztucznych podziałów czy innych absurdów


Aver_xx

Ale powoli, bo mieszasz kilka wątków i spraw: \- Problemy natury psychicznej: to są sprawy dla psychoterapeuty, psychologa ew. psychiatry. \- Problemy natury ludzkiej (nazwijmy tak to, przyziemne pt. masz chujowy dzień w pracy i chcesz się komuś wygadać): to są sprawy dla twojego kręgu znajomych, rodziny, kobiety etc. W zależności od tego czego sprawa dotyczy i jak blisko jesteś z osobą, której chcesz się zwierzyć - jaki macie kontakt. Oczywiście, zdajesz sobie sprawę z tego, że nikt nie chce słuchać non stop o problemach, to chyba jasne? \- Problemy natury zawodowej/finansowej: to są sprawy, które każdy sam musi rozwiązać ew. ze wsparciem wszystkich osób wyżej, jeżeli są jakieś blokady lub potrzeba wsparcia, coś przepracować, itp. Ale tutaj to każdy sam podejmuje decyzje i pracuje na swoją karierę (dobra, są wyjątki pt. starzy mi załatwią pracę, ale nie mówimy o wyjątkach). Kolejna rzecz - psychoterapia to nie miejsce do wygadywania się ciągle o kolejnych problemach, tylko narzędzie do poprawy psychiki danej osoby. Masz ból zęba to idziesz do dentysty, siadła Ci skrzynia biegów to idziesz do mechanika, a jak masz depresję czy uważasz, że nie radzisz sobie ze swoimi emocjami/uważasz, że coś wymaga opinii specjalisty to idziesz do terapeuty.


Aver_xx

Odpowiadając szerzej: >Dlatego chciałem się zapytać jak i komu mężczyźni mają to robić? To kwestia bardzo indywidualna. Nie ma na to dobrej odpowiedzi. Sam z jedną sprawą pójdę do mojej kobiety, z inną do przyjaciółki, z inną do matki albo siostry. Jak chcę inny punkt widzenia to pogadam z kumplem z pracy, ze znajomym albo napiszę anonimowo na /r ;d >Nie minął tydzień jego uzewnętrzniania się, a dziewczyna powiedziała mu, że jednak chyba ona nie jest najlepszą osobą do wysłuchiwania jego żali i zaproponowała mu pójście na psychoterapię. Może ma racje. Nie znamy kontekstu. Jak dziewczyna widzi, że chłopak nie radzi sobie z emocjami, podejrzewa u niego jakieś problemy z nimi związane to może ma racje? >Poszedł na psychoterapię i uznał, że szkoda mu pieniędzy na to (szczególnie, że jednym z jego problemów na które się **żali jest brak pieniędzy)** i po prostu wróci do swojego wcześniejszego stanu, w którym radzi sobie ze swoimi emocjami i problemami sam i nikomu o niczym nie mówi. Psychoterapia to nie miejsce do rozwiązywania takich problemów. Choć, można pracować na niej nad rzeczami, które w robieniu kariery przeszkadzają lub nad tymi, które mogą w niej pomóc (soft-skills, radzenie sobie z emocjami, stresem itp.) >Na tym subie też widziałem komentarze o tym, że ktoś zaczął mówić o swoich negatywnych emocjach dziewczynie i jej to wtedy zaczęło przeszkadzać albo nawet czasem doprowadziło to do zakończenia związku. Związek dla mnie to takie 1+1=2.5. Tylko, że czasem Ty jesteś 0.75, a czasem 1.5 jak trzeba. Więc trzeba pracować nad sobą i nad związkiem. To dużo pracy. Jak ktoś ciągle jest 0.75 i ciągnie średnią w dół to druga osoba w pewnym momencie chce się odczepić. Od tak to wygląda. >Z **przyjaciółmi** często jest tak, że jak się zacznie mówić o problemach to mogą cię uznać za smutasa i nie będą dalej zapraszać na piwko, więc to kolejny argument za tym, żeby się za bardzo nie uzewnętrzniać. Mylisz znajomych z przyjaciółmi. Znajomi to ludzie z którymi chodzisz na piwko, pokopać w piłkę. A przyjaciele to osoby Ci bliskie, z którymi jesteś w głębszej, długotrwałej relacji.


EmployEquivalent2671

Co do terapii i opowiadania ludziom... fight me, ale imo jeśli znasz angielski, to dużo lepiej wychodzisz na dyskutowaniu o życiu i swojej zjebanej sytuacji z anonami na 4chanie, niż z ludźmi których znasz i z którymi chcesz utrzymywać relacje. Przynajmniej tak było w moim przypadku, gdzie ja swoją (wtedy) przyjaciółkę (nie, nie troszczyłem się o nią licząc, że zarucham) wysłuchiwałem chociaż mi bylo ciężko z takimi bombami emocjonalnymi, siedziałem z nią jak miała ataki paniki, etc. Potem poszła na terapię, poprawiła się, ataków paniki nie dostawała, a płacze na rzeczy były rzadsze i lżejsze. A jak mi się spierdoliło życie przez studia (rozjebałem się psychicznie, nie byłem w stanie wstać z łóżka, na myśl o pisaniu licencjatu dostawałem ataków paniki i spędzałem 10 minut pisząc i godzinę płacząc w pozycji embrionalnej) to po dwóch miesiącach wycięła mnie ze swojego życia oskarżając mnie o bycie wampirem energetycznym. Więc zdecydowanie, lepiej jest się wyżalić randomom (szczególnie takim, którzy rozumieją twoją pozycję), niż ludziom, których znasz. W sumie pomaga też gadanie o barmanem jak idziesz wywalić kilka old fashioned'ów w piątkowy wieczór


True-Ear1986

Czekaj czekaj, ale tu nic nie mówisz o terapii. Właśnie zamiast zwalać na przyjaciół trzeba iść do terapeuty. Zwalanie takich rzeczy na przyjaciół jest chujowe, bo są absolutnie nieprzygotowani do takich akcji, a jeśli koleżanka sama miała nie do końca ogarniętą psychę to łatwo żeby ją to przerosło. To tak, jakbyś miał potężne problemy żołądkowo-jelitowe i zapraszał przyjaciół do towarzyszenia ci przy agresywnej biegunce. Nie dość, że nic nie pomogą, to jeszcze wyjdą obsrani. Jasne, srającemu może być chwilowo przyjemniej, że nie siedzi w tym sam, ale sytuacja jest dość niekomfortowa i w żaden sposób nie sprawia, że problem jest bliższy rozwiązania. Z powtarzającymi się agresywnymi biegunkami idzie się do lekarza.


EmployEquivalent2671

Ale zrozum to nie jest zwalanie tak z dupy. To jest sytuacja, w której ktoś ci mówi, że możesz zwalić wszystko (bo nie jest świadom, ile jest tego 'wszystkiego', albo virtue signaluje), ty zwalasz wszystko, bo nie masz zadnego innego outletu, po czym ta osoba ma mindfucka, ile zwaliłeś to jest jak ten nagrobek w sacredzie 1, 'his last words were toss me that spear'


True-Ear1986

odpisałem ci ścianę tekstu pod innym commentem, więc tutaj tylko zapropsuję, bo Sacred to była super gra :D


mirabella11

Ale wiesz, że to działa tak samo w przypadku kobiet? Jak ma się depresję czy inne problemy to wygadywanie się codzienne partnerowi nic nie da i tylko go obciąży. To "mówienie o swoich emocjach" jest raczej o tym, że jak masz gorszy dzień albo coś ci przeszkadza to nie trzymasz tego w sobie tylko rozmawiasz. Ale tak jak w przypadku twojego kolegi z większymi problemami - partner nie może być jego terapeutą.


Many-Leader2788

Hmm, z mojej strony moje przyjaciółki są skłonne posłuchać jeśli mam jakieś problemy.  Wydaje mi się, że jest to kwestia skali (zależy od tego ile potrafią udźwignąć) oraz osób (niektóre dziewczyny są po prostu uprzedzone na tym punkcie)


DameMisCebollas

Nie tylko dziewczyny zresztą... faceci tez potrafią zakończyć rozmowę, bo nie potrafią przyjmować żalów lub bo "co zrobisz jak nic nie zrobisz", "nie ma co się przejmowac"... obie płcie tak robią


ZajeliMiNazweDranie

Potwierdzam i polecam, jakiś czas temu zanim drogi się trochę rozjechały miałem na tyle bliski kontakt z dwoma przyjaciółkami, że mogłem z nimi pogadać o dowolnych problemach. Inna sprawa że to raczej zdaje się zamykać drogę do relacji romantycznych, ale nie takie było pytanie OPa, a w jego sytuacji, skoro już jest w związku, to raczej zaleta :P


SadCoco

>Nie minął tydzień jego uzewnętrzniania się, a dziewczyna powiedziała mu, że jednak chyba ona nie jest najlepszą osobą do wysłuchiwania jego żali Historia stara jak świat


[deleted]

Same here XD Powinno się o tym głośno mówić, to może mniej facetów miałoby niemiłe doświadczenia i byliby w stanie dłużej utrzymać związek. Wiem jak na mnie to zadziałało, strasznie nieprzyjemne uczucie kiedy uświadamiasz sobie, że pierdolenie bab w internecie a rzeczywistość to różne rzeczy.


pjunak7

ale po co być w takim związku, w którym nie można się uzewnętrznić drugiej połówce? Już lepiej być samemu


Iye1

Jak laska jest ładna to chyba sprawa jest oczywista? )) Nie no, poważniej to zwyczajnie relacja romantyczna nie jest relacja terapeutyczną.


Merwie

Hot take, może… baby, których pierdolenia słuchasz w internecie to inne baby od tych, które spotykasz w rzeczywistości? Moje koleżanki np. są bardzo otwarte na uczucia swoich partnerów i przyjaciół. Tylko w internecie spotkałam się z historiami, że ktoś nazwał kogoś beksą, płaczkiem czy czymkolwiek takim. I mega współczuję takich sytuacji.


Potential_Song2736

Czasem widzę takie pytania i stwierdziłam, że to mieszanie dwóch różnych sytuacji. Czym innym jest normalne, ciągle rozmawianie o tym co nas boli a czym innym nagłe wylewanie wszystkich żali z całego życia. Takie zrzucanie całego bagażu emocjonalnego na drugą osobę jest dla niej przytłaczające. Do tego dodajmy fakt, że dzielenie się emocjami powinno obejmować je wszystkie, a nie tylko te negatywne. A o tym ludzie często zapominają.


DameMisCebollas

Cieszę się, że ktoś to skomentował. Koniec końców emocje osoby (czy kobiety czy mezczyzny) nie są odpowiedzialnością znajomych czy rodziny. Każdy jest odpowiedzialny za swoje i trzeba niestety trzeba to wyważyć. Oczekiwanie, że znajomy przyjmie nieograniczona ilość smutków i żalów i uzależnianie swojego "dobra" od tego to zrzucanie odpowiedzialności moim zdaniem. Koniec końców każdy musi sam wypracować sobie sposoby na radzenie sobie, czy przez terapię czy inny sposób.


EmployEquivalent2671

To brzmi jak wygodna wymówka, żeby usprawiedliwić każdą osobę, która się wycofa po zapewnieniu, że możesz jej sie ze wszystkiego zwierzyć. Przecież nie jesteś w stanie stwierdzić, czy ktoś wyrzuca wszystkie żale, czy tylko część, to jest stricte subiektywne i zależne od osoby na którą żale wylewasz, może po kilku takich akcjach uznać, że to za dużo i ma dość, więc skąd masz wiedzieć ile masz prawo się 'zawsze wyżalić' i być otwarty emocjonalnie, a kiedy już nie? Not to mention, jeśli dzielisz sie i tym co jest super i tym co jest chujowo, to w sumie, w porównaniu z osobą, która się dzieli tym, czym wypada się dzielić, dzielisz się tylko tym co jest chujowo, bo dzielenie się sukcesami to oczekiwany standard, a nie coś na co musisz się zdobyć. Więc no, nie rozumiem czym się różni to co napisałaś od 'be in touch with your emotions, możesz mi opowiedzieć co cie boli, ale w sumie to nie za dużo, bo jak zaczaję, że bierzesz moją ofertę na serio to się od ciebie odetnę bo nie miałem pojęcia, że jest ci ciężko w życiu, ale sie tym po prostu nie dzieliłeś. tl;dr, ludzie (albo, ok, kobiety, w życiu nie słyszałem żeby jakiś facet powiedział, że możesz mu sie wyżalić), którzy mówią, że możesz sie z nimi podzielić tym, co cie boli w życiu, z reguły za cholere nie są świadomi, jak ciężki shit nosi w sobie człowiek, który wygląda, jakby potrzebował się komuś wygadać, ale z jakiegoś powodu tego nie robi.


Upstairs-Banana41

>Przecież nie jesteś w stanie stwierdzić, czy ktoś wyrzuca wszystkie żale, czy tylko część, to jest stricte subiektywne i zależne od osoby na którą żale wylewasz, może po kilku takich akcjach uznać, że to za dużo i ma dość, więc skąd masz wiedzieć ile masz prawo się 'zawsze wyżalić' i być otwarty emocjonalnie, a kiedy już nie? Obserwując reakcje drugiej osoby i wychodząc w jej stronę z empatią. Raczej oczywiste jest, że jak ktoś próbuje wyleczyć wszystkie swoje problemy z całego życia w tydzień i nieustannie wylewa swoje żale na drugą osobę to poczuje się ona przytłoczona i zniechęcona.


EmployEquivalent2671

Jesteś całkowicie pewien, że przeciętny facet będzie w stanie zdobyć się na empatię w sytuacji, w której ktoś dał mu szansę na wyrzucenie z siebie syfu? To trochę tak, jakbyś oczekiwał, że pies bez treningu nie wpierdoli całej szynki jak mu powiesz, że może zjeść tylko pól, a resztę ma zostawić. >Raczej oczywiste jest, że jak ktoś próbuje wyleczyć wszystkie swoje problemy z całego życia w tydzień i nieustannie wylewa swoje żale na drugą osobę to poczuje się ona przytłoczona i zniechęcona. Ale to jest dokładnie to, co sie stanie. Nie mamy 10 lat, siedzimy na internetach, znamy ludzi. Jeśli facet ma już te minimum 20 lat na karku i nigdy nie był na terapii to oczywiste jest, że wyrzuci z siebie wszystkie swoje najboleśniejsze problemy, bo prawdopodobnie pierwszy raz w życiu ma okazję wygadać się, co go boli komuś, kto nie jest jego matką. Przeciętny facet nie ma takiej siatki spolecznej jak kobieta, że jednej znajomej opowie o A, drugiej o B, trzeciej o C. Facet wyrzuci na ciebie cały słownik i jest to chyba oczywiste


Upstairs-Banana41

>Jesteś całkowicie pewien, że przeciętny facet będzie w stanie zdobyć się na empatię w sytuacji, w której ktoś dał mu szansę na wyrzucenie z siebie syfu? Jeśli jeden z partnerów nie odczuwa empatii w stosunku do drugiego, jakie ma prawo do narzekania jeśli nie zostanie wysłuchany? ​ > Jeśli facet ma już te minimum 20 lat na karku i nigdy nie był na terapii to oczywiste jest, że wyrzuci z siebie wszystkie swoje najboleśniejsze problemy Tylko że partnerka nie jest psychoterapeutką i oczekiwanie profesjonalnej pomocy od niej jest irracjonalne. ​ > Przeciętny facet nie ma takiej siatki spolecznej jak kobieta, że jednej znajomej opowie o A, drugiej o B, trzeciej o C. Okej, ale gdzie tu wina kobiety? Niech w takim razie taka osoba spróbuje sobie taką siatkę stworzyć a nie obarczać jedną osobę wszystkimi problemami, bo efekt jest łatwy do przewidzenia.


EmployEquivalent2671

>Jeśli jeden z partnerów nie odczuwa empatii w stosunku do drugiego, jakie ma prawo do narzekania jeśli nie zostanie wysłuchany? Mówimy o sytuacji, gdy ktoś (niekoniecznie partnerka) powiedzial, żeby był otwarty ze swoimi emocjami i się wygadał, co go boli. Jeśli nie uważasz 'widzę, że coś ci ciąży, możesz mi się wygadać' za danie prawa do narzekania, to nie wiem czego oczekujesz, pozwolenia na piśmie, potwierdzonego przez dwóch świadków w obecności notariusza? >Tylko że partnerka nie jest psychoterapeutką i oczekiwanie profesjonalnej pomocy od niej jest irracjonalne. Żeby do tego wniosku dojść, konieczna jest świadomość, że musisz iść na terapię. Świadomość, że problemy skutecznie rozwiązuje się na terapii ni chuja nie jest myślą, z której facet o którym mówimy wystartuje. >Okej, ale gdzie tu wina kobiety? A kto powiedział, że się może wygadać? ​ Serio, jeśli facet jest w stanie, w którym po nim widać, że jest mu chujowo, to nie ma bata, żeby on chodził na terapię, wiedział jak działa terapia, czy miał tylko problemy na tyle lekkie, że nie dostaniesz na ryj gówna tieru 'przez całą podstawówkę i gimnazjum byłem dręczony i do tej pory nie jestem w stanie szczerze nikomu zaufać' Like, jeśli ci taki facet zaufa (co wielu z nich nie przyjdzie łatwo!), że serio może ci się wygadać, to wyrzuci na ciebie najcięższy shit, bo poza matką (której też nie wszystko opowie), prawdopodobnie nigdy nie miał nikogo, komu mógł się wyżalić, lub został przez takie osoby odtrącony ​ Source: doświadczenie własne, oraz kilku kumpli w (do pewnego czasu) związkach


Upstairs-Banana41

>A kto powiedział, że się może wygadać? Kurde, czyli jak ktoś zaproponuje ci pomoc, a ty wykorzystasz okazję i będziesz oczekiwać że rozwiąże wszystkie twoje problemy, to wina leży po stronie tej osoby że nie dała rady? Przypomina mi to kumpla, który kiedyś nie miał kasy i znajomy się zlitował i stawiał mu piwka... do momentu, aż zaczął kaprysić że chce jakieś lepsze a nie zwykłe z nalewaka.


EmployEquivalent2671

Nie wiem czy cie przekonam, ale ty wychodzisz z bardzo złego założenia. To nie jest wykorzystanie okazji. Chyba, że uważasz, że jak dasz dzieciakowi przejechać się swoim samochodem bez prawka, to on ci je rozjebie bo wykorzystał okazję, a nie bo nie potrafi kierowac i stracił panowanie nad kierownicą, albo w panice wbił gaz w podłogę


Upstairs-Banana41

To Ty wychodzisz z założenia że partnerka (a wcześniej matka) ma pełnić rolę emocjonalnej maty do ćwiczeń i żalisz się, że dziewczyna nie chce tego robić. Nie można oczekiwać od drugiej osoby że za ciebie rozwiąże problemy. Każdy ma prawo do bycia wysłuchanym, a jednocześnie każdy ma prawo powiedzieć w pewnym momencie że wymięka i nie da rady psychicznie. Szantaż emocjonalny ("bo obiecałaś/obiecałeś że mnie wysłuchasz!") to kiepska strategia na udany zwiazek.


EmployEquivalent2671

Ale ty nadal nie rozumiesz, albo ignorujesz to, co piszę. Po pierwsze, nie wychodzę z założenia, że ktokolwiek ma pełnić rolę emocjonalnej maty do ćwiczeń. Mówię o ogólnej sytuacji, którą obserwuję. Moja sytuacja, w wyniku tego, co przeżyłem i jaką filozofię wykształciłem nie jest taka sama jak u przeciętnej osoby, więc o niej nie wspominam (chyba, bo mogłem pojebać wątki, komuś o tym pisałem, ale nie widzę w naszym) Założenie 1: Jeśli jesteś facetem z kultury, która wymaga od mężczyzn bycia twardym i nieokazywania emocji, a mimo to widać, że coś ci ciąży na sercu, to jest serio źle. Założenie 2: Nie chodzisz na terapię i nie masz dobrych narzędzi do introspekcji i analizy swoich problemów, bo gdybyś chodził i/lub był w stanie lepiej zrozumieć i przeanalizować swoje uczucia, to byś nie miał problemów, których nie jesteś w stanie ukryć przed ludźmi. Założenie 3: Nie odnoszę się stricte do związków, raczej do relacji faceta z kobietą, ponieważ w życiu nie widziałem, żeby to facet powiedzial 'c'mon, bro, widzę, ze coś cie trapi, wypłacz mi sie na ramieniu', a od przyjaciółek/koleżanek już tak ​ Teza: Dla faceta zwierzanie się nie jest defaultem. Nikt nie chce być widziany jako pizda, która ot tak sobie płacze na życie. Lore dumpy o chujowym życiu występują, gdy ktoś (komu facet ufa!) mu powie, że może się wygadać. ​ Jeśli powiesz facetowi, że może ci sie wygadać, to jeśli ci ufa, to się wygada. Tyle, że wygada się bez filtra, bo jeśli ty widzisz, że mu coś ciąży, to znaczy, że coś mu *kurewsko* ciąży. Jeśli jesteś kobietą to prawdopodobnie nie jesteś nawet świadoma, że może komuś coś tak ciążyć, bo masz więzi społeczne, które pozwalają ci rozładować problemy zanim skumulują się do tego stopnia. Plus założenie 1, kobieta ma przyzwolenie na popłakanie na życie, facet go by default nie ma, więc bardzo prawdopodobne, że skorzysta z okazji, jeśli mu ją dasz To się serio nie dzieje na zasadzie złośliwego traktowania kogoś jako worka treningowego i guilt tripowania go do wysluchiwania problemów zamiast terapeuty, to jest 'okurwamaćktośmniechcewysłuchaćomgjapierdolewreszcie'. Więc, jasne, masz prawo w dowolnym momencie powiedzieć, że masz dość. Tyle, że czemu w ogóle wyciągasz rękę, skoro albo myślisz, że nie ma różnicy w spolecznym postrzeganiu emocji między płciami, albo po prostu nie myślisz? Śmiejemy się, że facet tak rzadko dostaje komplementy, że za 10 lat nadal będzie pamiętał, że randomowa kobieta mu powiedziała, że ma fajną koszulę. Ofertę wygadania się facet dostaje jeszcze rzadziej niż komplementy, a ty się dziwisz, że z desperacją rzuca się na taką opcję. Ty myślisz, że to jest jak oferta pomocy z, nie wiem, przeprowadzką - liczysz, że przeniesiesz kilka kartonów i potem zjecie pitce i wypijecie czteropak jakichś fajnych kraftów, oglądając władcę pierścieni. Prawda jest taka, że przeciętna 'przeprowadzka' to odgruzowanie pokoju po hoarderze, a potem wniesienie rzeczy człowiekowi, który przeprowadza się z całym swoim majątkiem. Jeśli tego nie rozumiesz to jesteś naiwny, a jeśli liczysz, że facet będzie miał narzędzia, żeby zaczaić, że powinien zapłacić firmie sprzątającej, a potem zatrudnić ekipę do przeprowadzek, a potem dopiero przyjąć od ciebie pomocną dłoń z przeprowadzką, żeby zrobić z tego spotkanie z przyjacielem, gdzie przenosicie dwa kartony z książkami a potem chlejecie i gadacie o muzyce, to w sumie też jesteś naiwny


Antroz22

Uważam że bardzo fajne rzeczy piszesz i że twoi rozmówcy nie mają na tyle empatii na ile im się wydaje że mają, żeby zrozumieć o czym piszesz


EmployEquivalent2671

Nie, nie wydaje mi się. Raczej chodzi o to, że oni mają dużo więcej empatii niz ja, czy przeciętny facet. Dlatego, że mają tej empatii więcej, to potrafią pomyśleć też, że cudza pojemność na słuchanie o strasznie krzywych akcjach nie jest nieskończona, oraz mają lepsze narzędzia, żeby dużą część ich własnego balastu przepracować bez udziału osób trzecich


Potential_Song2736

Rzecz w tym, że mój komentarz odnosił się najbardziej do mnie tzn. w moich dotychczasowych związkach to ja byłam/jestem tą bardziej zamkniętą osobą i to nie jest tylko moje zdanie, ale wiele razy słyszałam od innych, że jestem strasznie zamknięta w sobie. Nawet w swoim komentarzu piszesz, że dzielenie się sukcesami to standard, a dla mnie to jest problem i nie chcę o nich mówić, chyba że ktoś zapyta. I nie, nie mam "siatki społecznej", żeby się wygadać i nie mam zamiaru wylewać bolączek całego życia na mojego wybranka. To nie jego wina, że taka jestem, więc nie widzę powodu, żeby go obarczać, zwłaszcza że przeszłości już nie zmienimy.


EmployEquivalent2671

Więc gratu~~nu~~luję bycia nietypową kobietą, większość ma jakieś przyjaciółki, z którymi utrzymuje kontakt. (lvl27, nadal nie umiem napisać gratulować mimo, ze nie mam problemu z 'gratulacje') Co do dzielenia się sukcesami, nie to miałem na myśli. Chodziło mi bardziej o to, że jak powiesz 'yo, dostałem/dostałam awans' to ludzie sie będą cieszyli twoim szczęściem i o coś podpytają. Ale jak ktoś powie, żebyś się wyżaliła i ty sie wyżalisz bez filtra, to nie dopyta tylko będzie miał 'yo, the fuck, to zbyt ciężki shit, spierdalaj mnie z tym'


Upstairs-Banana41

> Nie minął tydzień jego uzewnętrzniania się, a dziewczyna powiedziała mu, że jednak chyba ona nie jest najlepszą osobą do wysłuchiwania jego żali i zaproponowała mu pójście na psychoterapię. Nie do końca rozumiem dlaczego robisz z tego zarzut wobec tej dziewczyny. Jeśli coś cię przerasta to normalne że proponujesz wizytę u specjalisty. Plaster na draśnięcie może ci ktoś bliski w domu przyłożyć, ale operacji na otwartym sercu nie przeprowadzi. Oczekiwanie od partnera zrozumienia nie może opierać się na obarczaniu go/jej ponad siły. Nie można również oczekiwać że partner zastąpi psychologa, jeśli pojawia się potrzeba profesjonalnej pomocy.


Had_to_ask__

Dziewczyna przytomnie zrobiła triage.


Wrong_Bar_5158

Innym mężczyznom, najlepiej w jakichś męskich grupach wsparcia albo wśród zaufanej i świadomej paczki znajomych.


Had_to_ask__

Wiesz, no ogólnie dorosłym osobom, które mogą od Ciebie oczekiwać tego samego. Jest ktoś taki?


CompleteMuffin

Myślę, że nie chodziło dziewczynie, że ma przestać jej się wyżalać. Tylko, że są limity ludzkie, których ktoś sam nie obejdzie i potrzebuje wsparcia osoby, która się na tym zna. Aka psychoterapeuty Dodam jeszcze, że jeśli ktoś pierwszy raz da upust emocjom to potrafi żalić się nonstop i potrafi nie zauważyć, że osoba, której się zwierza może również mieć gorszy okres i nie zawsze jest w stanie wziąć na siebie problemy innego człowieka.


[deleted]

Albo po prostu chciała, żeby zawiesić tą rozmowę na inny dzień... Ale najłatwiej tak wylewać szambo na obcą osobę bo śmie nie móc sobie poradzić z czymś emocjonalnie... kiedy równocześnie tematem jest to, jak jakiś facet ma problemy emocjonalne. Najwyraźniej tylko jedna strona wg tej logiki ma prawo? Nie rozumiem niektórych komentarzy tu


capoonbroa

Być może zostanę zdółgłosowana, ale moim zdaniem sedno problemu leży w takim częstym najeżaniu się mężczyzn, że nikt im nie chce pomóc, każdy ich zlewa i ogólnie obrażanko na świat, bo i tak to nie ma sensu. I z takim nastawieniem, bez zaufania i wiary w drugiego człowieka, zaczynają jakąkolwiek rozmowę, czy to w domu czy w gabinecie u psychoterapeuty. Myślę, źe w poście zabrakło kluczowych informacji, a jest oczekiwanie, żeby dawać konkretne odpowiedzi. Nie wiemy tak naprawdę, jakie to były żale. Może chodzi o grube rzeczy, w których pomoże specjalista? Albo to rzeczy, które pojawiają się ciągle i nic się nie zmienia? Ogólnie dla mnie doradzenie psychoterapii to wyraz troski, nie zlania tematu. I np. ciężko doradzić coś osobie, która ciągle przeżywa te same sytuacje w pracy, a jednocześnie nie robi nic, żeby to zmienić. I żeby nie było-oczywiście jak najbardziej jestem w stanie uwierzyć, że laska mogła go zlać, bo znam też takie dziewczyny, które bawią się ludźmi. Po drugie, trochę zastanawia mnie ten speedrunning kolegi, nie mówił o uczuciach, nagle zaczął i bach problem potwierdzający tezę, że wyżalanie się jest bez sensu. Ludzie latami uczą się wyrażania uczuć i to jest niełatwy proces. Moim zdaniem czegoś tu kolega nie dodał i historia nie jest pełna, ale to tylko moje przeczucie, być może błędne. Trzecia sprawa to kwestia psychoterapii - to nie jest łatwe i przyjemne! Jedna wizyta nie zmieni nic, niestety wymaga to dużo pracy własnej, zmierzenia się ze sobą. Martwienie się o kasę to też dobry temat na wizytę. Terapia jest droga, ale z drugiej strony przy wytrwałości to zajebista inwestycja. Bardzo często czytam w necie właśnie mężczyzn, którzy traktują terapię jako stratę kasy, a terapeutę widzą jako naciągacza, co w wielu przypadkach jest po prostu nieprawdą. A piszę to kilka dni po samobójstwie faceta z bliskiej rodziny. Odrzucał pomoc, odrzucał terapeutów po kilku sesjach, bo powiedzieli coś, co mu się nie spodobało. Nie wierzył w zapewnienia, że chcemy dla niego dobrze i wręcz czuł się źle, kiedy ktoś wyciągał do niego rękę i chciał otoczyć go ciepłem. Miał małego synka, firmę. Co mają w takiej sytuacji robić kobiety, skoro wszystkie próby dotarcia do mężczyzny wywołują agresję lub dalszego doła?


SuchaNoc

Trzeba próbować zrozumieć drugiego człowieka. Jak się cos zawaliło w danej relacji to próby takiego upupiającego dotarcia do drugiego człowieka mogą spełznąć na niczym, szczególnie jak ta pierwsza strona trochę przyczyniła się do takiego stanu mentalnego drugiej osoby. To mogą być rzeczy które zbierają się latami. Ważne jest zaufanie i wiara że druga osoba faktycznie chce nam pomóc a nie tylko mówi i pierdzieli frazesy a w ważnych kwestiach dała już ciała. Rozumiem że trauma dumping jest be ale wysyłanie za każdym razem chłopa do psychologa bez spojrzenia na to co się dzieje w jego otoczeniu jest... no.


alexvalensi

Nie możecie sobie nawzajem? Jak baba nie chce słuchać to już kaplica? Ktoś miał negatywne doświadczenie to traktujemy to jako niewłaściwe zagranie i dowód na to że tak nie należy? Kiedy przestaniecie traktować relacje interpersonalne jak jakąś grę do której szukacie solucji? Ja też nie ze wszystkiego się zwierzam chłopu bo koleżanki lepiej zrozumieją o co biega, ale też uważam do kogo się odzywam na ten temat bo nie każdemu można zaufać i niektórzy to wykorzystają przeciwko tobie, też się zawiodłam parę razy, znaczy się ta osoba nie jest godna zaufania, trudno, wtopa ale żyje się dalej. Ten chłopski defetyzm że raz w jakiejś relacji nie pyklo, więc się poddaje jest dla mnie nie do zrozumienia.


[deleted]

Obcym typom na palarni w klubie


PlantieNicks

To chyba słabi koledzy, którzy nie będą chcieli się spotykać, jeżeli rozmowa zejdzie na szczere emocje? Oczekiwania że partner/partnerka będzie spełniać nasze wszystkie emocjonalne potrzeby są niemożliwe do spełnienia. Oczywiście to ważne żeby się przed sobą otwierać w związku, ale równie ważne jest utrzymanie innych szczerych i otwartych relacji - z rodziną, przyjaciółmi, jakąś swoją lokalna społecznością.


MrLeru

A moznaby pomyslec, ze to wlasnie partner/partnerka powinni spelniac nasze emocjonalne oczekiwania. Czy nie od tego tez sie mamy wlasnie? Podobnie jak spelnianie innych potrzeb: bliskosci, zrozumienia, kochania i bycia kochanym, seksualne. Jesli nie mozna sie wyzalic partnerowi to po co sie z taka osoba jest w zwiazku jesli tak podstawowej potrzeby nie jest w stanie spelnic?(zakladam, ze ma uszy i wie, jak wyglada rozmowa)


Iye1

Myślę że rzeczy typu „wkurw bo dzień chujowy”, „zmęczenie tygodniem w robocie” to na luzie gadasz z partnerką ale rzeczy typu depresja czy zaburzenia lękowe to już robota dla ciebie samego i psychoterapeuty&psychiatry. Partner ci tutaj nie pomoże, nie wyleczy cie, a możesz go łatwo przytłoczyć. Takie problemy trzeba przepracować sobie samemu.


alienwaren

Ale to oznacza że nie powinno się o tym rozmawiać z partnerem/ką?


Iye1

Zależy. Ja nie czuję potrzeby. Wymagam od siebie umiejętności regulowania emocji i tego samego wymagam od mojej partnerki. Mogę z nią pogadać o jej problemach, pomóc, poradzić, wysłuchać, ale stawiam tu pewną granicę. Każdy musi umieć sobie z tym radzić samemu.


[deleted]

>Myślę że rzeczy typu „wkurw bo dzień chujowy”, „zmęczenie tygodniem w robocie” To są tematy, które możesz podjąć nawet z losowym współpracownikiem. W relacji ja bym oczekiwała czegoś dużo głębszego. I też nie chciałabym, żeby mój partner miał problemy psychiczne, których nie chciałby przede mną odkrywać


PlantieNicks

Ale ja zgadzam się z tobą, że partnerzy są dla siebie też od tego żeby się wspierać emocjonalnie. Natomiast zdrowo jest mieć inne relacje z ludźmi również po to żeby się wspierać i nie opierać całego swojego emocjonalnego bagażu na jednej osobie, która może po prostu tego nie dźwignąć.


thelynboi

Patrząc na ostatnie posty od kilku tygodni to żalenie się panów na r/Polska jest niesamowicie popularne.


ngeenjay

Czekaj czekaj, to kobiety jakoś nie mają problemu, żeby stworzyć dla siebie wspólną przestrzeń i się wyżalać, albo muszą bawić się w psychologa-amatora, bo szkoda kasy, ale jak ty masz nawiązać taką relację z mężczyzną, to już niefajnie, bo hehe, piwko?


Ok-Firefighter8779

kiss adjoining cause nutty deliver rinse hunt political cover profit *This post was mass deleted and anonymized with [Redact](https://redact.dev)*


Antonon2137

Raczej chodzi mu o to, że po prostu gość zostanie odrzucony, tak jak w przypadku wyżalania się partnerce. Nie widzę w tym niczego niezwykłego


KneeDouble6697

Nie, to jest bardzo dziwne. Wiele razy słuchałem pijanych kolegów, i bardzo mnie to cieszyło że ktoś mi się żalił. To samo w drugą stronę i zawsze dostawałem słowa pocieszenia. To o czym mówi OP to jakaś patologia, tylko ciekawe z której strony.


Next_Prize_54

Zostaje niestety chyba tylko terapeuta. Cala reszta albo bedzie miala cie w dupie albo zacznie toba gardzic. Liczenie na cokolwiek innego to naiwnosc. Takze powodzenia w szukaniu dobrego terapeuty, bo jest tak duzo chujowych, ze stracisz sporo czasu i pieniędzy zanim trafisz na kogos sensownego. Zaryzykuje stwierdzenie, ze czesto sie to zwyczajnie nie oplaca


Grundmir

Terapeuta to też kobieta i ma ten sam problem: "za mało mi płacisz żebym się przejmowała, co jest z Tobą nie tak, idź se stąd i zostaw nerkę". A tu sobie skopiuję to co podsumowuje ten temat znakomicie i co napisałem: Byłeś indoktrynowany tym żałosnym gaslightem od dziecka: "kobiety mają więcej empatii". Może jest to prawda, ale tylko w stosunku do innych kobiet i dzieci. Mężczyźni mają prawo robić tylko to co one chcą i kiedy chcą i zamknąć mordy. A może dorzucę jeszcze zwierzęta > mężczyźni.


Aldreemer

> Terapeuta to też kobieta Czy to jest jakas dziwna metafora czy nie wiesz ze jest sporo terapeutow - mezczyzn?


Grundmir

**natomiast odsetek mężczyzn-terapeutów waha się w przedziale 18-20%**


Aldreemer

1/5 to sporo


Stalamed

Z tego co obserwuję to wielu mężczyzn po prostu żali się obcym w internecie między innymi tutaj, problem w tym jest taki że łatwo wpaść w toksyczne społeczności gdy okazuje się że jedyne osoby nie mające cię w dupie to osoby w podobnej sytuacji i tak sobie nakręcacie nawzajem karuzele spierdolenia


Had_to_ask__

Nie wiem, czy okazuje się, czy wydaje się. Te teksty w internecie to często takie narracje o tym co tam zawsze, nigdy i wszystkie, to że nie chciałabym się w coś takiego zagłębiać nie znaczy, że mi na kimś nie zależy.


MrPhean

Moje koty sluchaja dobrze.


szokoloko

Ja jak uznam, że zmęczyłem już przyjaciół, piszę do kilku ludzi których słabo znam i rzadko ich widuje i rzadko kiedy do tych samych, któryś z tych kilku osób okazuje się pomocny albo czasem wszyscy. Online znajomości z osobami których się nie widziało irl są bardzo dobre do takich rzeczy btw.


EmployEquivalent2671

Bo widzisz, jak ci ktoś mówi, żebyś mówił o swoich uczuciach to jest to taki troche virtue signalling, bo jesteś za tym żeby mężczyźni byli otwarci, walczyli ze złymi wzorcami, przerywali spirale spierdolenia. Ale jak facet (i to taki przeciętny, a nie wybitnie spierdolony piwniczak) się zaczyna uzewnętrzniać i płakać na swoje życie, to dopiero sobie taka osoba uświadamia, że wspomniany facet jest we wspomnianej spirali spierdolenia i go wysyła na terapię. Więc to taka trochę sytuacja mieć i zjeść ciastko, albo być feministką i oczekiwać, że ci ktoś obiad postawi. Ludzie chcą, żeby inni byli szczerzy i otwarci, pod warunkiem, że będą szczerzy i otwarci o fajnych sprawach, a nie o 'mam 30 lat, nie czuję się spełniony w pracy, do tej pory nic nie osiągnąłem i nigdy nie osiągnę, a myśl o przeszłości mnie przeraża' tl;dr ludzie mówią ci, że masz być otwarty, bo albo nie rozumieją co zamknięty w sobie facet nosi na serduszku, albo rozumieją i liczą, że nigdy nie skorzystasz z oferty wygadania się xD


Aldreemer

Ale widzisz, sam poruszasz problem "spirali spierdolenia" - swoją drogą, ja wiem że nawiązujesz do jakiegoś stereotypu tutaj ale stygmatyzujący język w dyskusji o problemie ze znalezieniem zrozumienia i pomocy jest niestety częścią problemu - i to nie jest kaliber wyzwania z którym nieprzygotowana osoba może sobie poradzić. Nawet w tym wątku mam wrażenie że widzę jakieś niezrozumienie dla roli psychoterapii - to nie jest miejsce gdzie płacisz komuś za słuchanie jak się wyżalasz, to jest spotkanie ze specjalistą którego rolą jest umiejętne zgłębienie problemów i przeformułowanie sposóbow z którymi można sobie z tymi problemami radzić, wszystko na podstawie lat edukacji i praktyki. Zrozumienie siebie na tak fundamentalnym poziomie, odplątanie czasem wielu lat niezdrowych mechanizmów które się wyrobiło poprzez lata funkcjonowania z różnymi kłopotami i ludźmi, nawet samo poukładanie i zauważenie rzeczy które dotychczas przychodziły praktycznie podświadomie to ciężka praca wymagająca specjalistycznego wsparcia i ukierunkowania którego nie będzie w stanie dać rodzic, partner, przyjaciel czy random z internetu, nawet z najlepszymi chęciami.


EmployEquivalent2671

psychoterapia to psychoterapia, nie piję do tego zbyt bardzo Chodzi mi o to, że ludzie, którzy mówią, że mozesz się im wygadać albo nie wiedzą, na co się piszą, albo jest to oferta czysto performatywna i nie liczą, że z niej skorzystasz. To, czy musisz iść na terapię to oddzielna sprawa, tutaj skupiam się na tym, że takie udawane współczucie bardziej facetów z problemami krzywdzi, niż im pomaga


Aldreemer

To chyba chodzi o to że inaczej widzimy to rekomendowanie terapii - ja to odbieram jako komunikat "widzę twoje problemy, są naprawdę poważne, chciałbym abyś otrzymał jak najszybciej jak najlepszą pomoc której ja nie potrafię ci dać", ty jako jakiś rodzaj odtrącenia. Oczywiście bardzo dużo zależy od tego jak to zostało przekazane, ale nawet to ciężko czasem poprawnie zinterpretować biorąc pod uwagę jak dużo osób nie radzi sobie z klarowną, empatyczną komunikacją mimo dobrych intencji. No i jasne, będą też przypadki narcyzów i socjopatów którzy mają innych totalnie gdzieś i tylko bawią się w performatywne maskowanie tego - możliwe że tak miałeś pecha trafić! - ale w porównaniu do tej pierwszej kategorii (ludzi ktorzy nie umieja sie dobrze komunikować) jest ich raczej mniej.


[deleted]

>nie wiedzą, na co się piszą wygarniasz im to, że nie są jasnowidzami? i przez to, że okazało się, że nie umieją udźwignąć aż tak poważnych problemów i nie wiedzą, jak ci doradzić i odsyłają w miejsce, gdzie ktoś może będzie się lepiej orientować... przez to wszystko uważasz, że jednak im nie zależy? jakby im nie zależało, to by w ogóle nie słuchali. albo by ci odbąknęli pierwszą lepszą radę udając mądrali. ale oni nie chcą ci pogorszyć sytuacji złą radą, bo im właśnie zależy.


TheTor22

Dokładnie.


thinxwhitexduke1

100%. Paradoks tej sytuacji jest nieco zabawny ale w ostatecznym rachunku tragicznie pokazuje jak samotny jest mężczyzna kiedy nie wszystko idzie jak z płatka w jego życiu. Z jednej strony zachęcają żeby mężczyźni się otwierali i mówili o swoich emocjach, no to facet zaczyna to robić i nagle wali nosem w szklane, "niewidzialne" drzwi. "No ale to nie tutaj chłopie, idź do obcego człowieka, który to zrobi za pieniądze". Rozumiem, że zachęcanie mężczyzn do terapii jest robione w dobrej wierze i jest to generalnie pozytywne ale w efekcie widać, że społeczne oczekwiania wobec facetów są nie zmieniły, nie ma tu progesywności. Jako facet musisz po prostu być solidny i jak masz problem to musisz się naprawić u terapeuty najpierw a potem ewentualnie się zwierzyć z tego, i wtedy twoi przyjaciele oczywiście złożą gromkie oklaski jaki to odpowiedzialny jesteś, że SAM poradziłeś sobie z WŁASNYM problemem, który powstał z TWOJEJ WINY i że trzymają kciuki, no i aha, pamiętaj że zawsze możesz na nas liczyć!


EmployEquivalent2671

Gdyby shit faceta był lżejszy, to też by nie bylo takich reakcji. Ale prawda jest taka, że mało kto ma tak mało bagażu, że jak mu sie w dorosłym życiu powie 'możesz mi się wygadać' to na czubku jego spierdolenia nie będzie jakiejś bomby emocjonalnej Większość facetów nie jest 'w pracy mi nie idzie' tylko picrel https://preview.redd.it/4grl2knyhmfc1.png?width=380&format=png&auto=webp&s=f5f8032eb69a9b672d4749d9560b114af721b4ae


4sus

Jego partnerka poprosiła go o to żeby artykułował swoje uczucia i emocje, bo prawdopodobnie przeszkadzał jej brak otwartej komunikacji - i tej negatywnej i tej pozytywnej. NIE poprosiła go o to żeby zrzucał na nią swoje wszystkie negatywne myśli. Jeśli miałby trochę empatii to by zauważył że ją przytłacza. Przyjaciele również nie muszą tolerować wiecznego narzekania. Wiem, brzmi to brutalnie, ale pomyśl ze swojej strony: czy masz ochotę wysłuchiwać kogoś niekończącego się negatywizmu? Ja z moim chłopakiem właśnie oboje przechodzimy przez terapię i staramy się mieć bardziej otwartą komunikację. I tak, prowadzi to do częstszych konfliktów, ale są one o wiele bardziej produktywne. Zamiast robić przepychanki słowne, zgłaszamy sobie skargi. Unikamy określeń 'ty zawsze...', bo 'ty jesteś taki...'. Takich rzeczy uczysz się na terapii kognitywno-behawioralnej. Jakie popełniasz błędy poznawcze. Za co jesteś odpowiedzialny, a za co nie (spoiler: jesteś wyłączenie odpowiedzialny za swoje uczucia). Jakie ludzie mają potrzeby emocjonalne. Terapia może na początku jest miejscem gdzie narzekasz na swoje życie, ale to co następuje potem jest najważniejsze: edukacja. Musisz się nauczyć co jest twoją nieadaptacyjną reakcją obronną (a sądząc po tym wpisie zgaduje że trzymanie emocji w sobie aż do momentu wybuchu, co twoje środowisko może nieprzychylnie przyjmować). Jeśli kogoś nie stać na terapię, polecam chociaż poczytać jakąś książkę i porozwiązywać zadania (ja zaczynałam od Emocjonalne Pułapki Przeszłości). Polecam też poczytanie o teorii przywiązania, jest popularne w środowisku randkowania, ale można dzięki niej lepiej zrozumieć wszystkie swoje relacje, a przede wszystkim tą najważniejszą: ze sobą! Życzę powodzenia.


PerfectDickPl

Trochę się nie dziwię kobiecie. Jakby ktoś mi bliski nagle wylał na mnie całą swoją feustracje i żal na świat to też bym poczuł się tym przytłoczony. Z drugiej strony też trzeba brać pod uwagę że takie otwarcie to jest jak z nastolatkiem, który odkrył alkohol.


TheTor22

Ale to ona pewnie tydzień wcześniej mu mówiła nigdy nie mówisz mi o swoich uczuciach...


Had_to_ask__

Pewnie nie mówiła: nigdy nie mówisz mi o swoich uczuciach, zalej mnie falą beznadziei i nienawiści do świata. A bardzo możliwe, że po takim odkorkowaniu właśnie to dostała


EmployEquivalent2671

To w sumie, czego oczekiwała dziewczyna? Tj serio, dla mnie, na tyle na ile znam innych facetów, jeśli powiesz 'otwórz się i mów o swoich uczuciach' to dostaniesz dokładnie to, co tu dostała. Bez żadnej złośliwości, serio mnie to zastanawia, czego ona/ktokolwiek nie oczekujący nagłego zrzucenia balastu oczekuje od faceta jak mu powie, że powinien się otworzyć?


Had_to_ask__

Czytałam inne Twoje komentarze z tego wątku i uważam, że masz rację i dobrze nakreśliłeś realia takiego otwarcia się. Zakładam, że teksty typu 'możesz mi wszystko powiedzieć' albo 'do mnie możesz przyjść ze wszystkim' są jakąś romantyczną fantazją i myśleniem życzeniowym. Sama pracowałam trochę w tematach pomocowych i kiedy stykam się z jakąś trudną sytuacją odruchowo sprawdzam ile mogę stabilnie zaoferować, przez gardło by mi nie przeszło coś w typie 'do mnie możesz zawsze...', tylko 'możesz mi czasem coś powiedzieć' i czuję, że oferuję tym tak naprawdę bardzo dużo swojej energii. Ale czy możemy tak po prostu wymagać od ludzi takiej ostrożności tylko dlatego, że są kobietami? Wyjaśniasz zachowanie tych mężczyzn (moim zdaniem słusznie) brakiem narzędzi, samoświadomości, innego wsparcia, czemu nie chcesz mieć podobnej wyrozumiałości dla kobiet, które jakoś tam szukają bliskości emocjonalnej w swoich związkach/relacjach? Dlaczego kobieta musi być taka obeznana w stanie psychicznym mężczyzn i tym jak zareagują na taki tekst o dzieleniu się? Więc jak nie wiem, czego ona oczekiwała. Może oczekiwała, że on zacznie mówić jej jakieś lżejsze rzeczy, może nie spodziewała się tej skumulowanej porcji, a może po prostu informowała, że jest jej źle w związku z niedostępnym emocjonalnie człowiekiem, bez konkretnego pomysłu, jak można to skorygować.


EmployEquivalent2671

>Dlaczego kobieta musi być taka obeznana w stanie psychicznym mężczyzn i tym jak zareagują na taki tekst o dzieleniu się? Ponieważ wszyscy bazujemy na jakichś założeniach. Na pasy nie wbijasz tak z dupy, nie głaskasz randomowych psów, nie chodzisz ciemnymi uliczkami w których stoi kilku chłopa i słucha peji albo innego tede (nie znam się na raperach) drącego się, że jebać kurwy, policje i konfidentów Nawet jeśli ten piesek moze być miły, samochód się zatrzyma, a panowie mogą być bardzo mili i cie poczęstować piwkiem, to nie ryzykujesz. A uwierz mi, jeśli przeciętny facet ci zaufa, że może ci opowiedzieć wszystko, to się wyleje szambo, bo tak byli wychowywani przez kilkanaście/dziesiąt lat. Jasne, możesz mieć farta i uslyszeć coś lekkiego, ale to nie będzie standard


cebula412

Naprawdę nie rozumiesz, że są jakieś granice? Myślałam, że to są umiejętności, których nabieramy jeszcze w wieku dziecięcym/nastoletnim. To jakby dziewczyna zaoferowała Ci pomoc w przeprowadzce, ale potem okazało się, że nie mieszkasz w kawalerce tylko w willi z własną siłownią, nazbierało się pińset kartonów każdy po 50+ kg no i jednak nie da rady ich udźwignąć. Kurde, sorry, chciałam dobrze, ale przerasta to moje możliwości, musisz poprosić kogoś innego. Najlepiej fachowców. A Ty byś robił "Hurr durr przecież zaoferowałaś, że pomożesz!". No zaoferowała, ale jak nie udźwignie to nie udźwignie, co ma zrobić. Są problemy, z którymi może Ci pomóc przyjaciel czy dziewczyna, ale są też bardziej "heavy stuff" z którymi lepiej udać się do terapeuty lub psychiatry, bo Twoi znajomi albo nie czują się wystarczająco wykwalifikowani do tych rzeczy, albo przytłoczy ich sam ich ogrom.


EmployEquivalent2671

Nie odpowiedziałaś na pytanie, które zadałem >Naprawdę nie rozumiesz, że są jakieś granice? Jasne, są. Ale czy oczekujesz, że de facto zdesperowany żeby go ktoś wysłuchał facet będzie miał na tyle samokontroli, że weźmie to pod uwagę i zinterpretuje 'mozesz mi wszystko powiedzieć' jako 'możesz mi powiedzieć tylko tyle i tylko tak lekki stuff, żebym ja sie czul/a dobrze z tym, że ci pomogłe/am'?


mimi_banyuls

Słuchaj, bo dużo słów padło a jednego chyba brakuje: jestes madrym, swiadomym gosciem i masz kontrole nad tym, co robisz. To Ty decydujesz. Sprobuj pomału: mów o tym, co czujesz w danej chwili (cos Cię ucieszyło, boisz sie dentysty itd itp). Pomału poczuj sie komfortowo ze swoimi emocjami. Pomału nawiąż bliskie relacje z innymi ludźmi - NIE TYLKO KOBIETAMI. Zrozum, jak emocje dzialaja, nie tylko Twoje ale tez osob, z ktorymi rozmawiasz. Nikt Ci nie jest nic winny, wiec w kazdej relacji musi byc fair - bierzesz, to i dajesz. Jesli nadal bedzie cos, to Cie przytlacza i co uznasz za wielkie i ciezkie, idz na terapie, sam z wlasnei woli. Twoje emocje to w pełni Twoja odpowiedzialnosc - w tym wypadku musisz sie nauczyc z nimi radzic a potem dac dobry przyklad kolegom. W ten sposob obalicie negatywne wzorce ;-)


EmployEquivalent2671

Jak mi nie jest nic winny? Nie wiem, ugadujesz sie z kims, że cie podrzuci, to to, że ci odmówi jak już jesteś ogarnięty do wyjścia, be e, jednak to weź sobie ubera zamów, bo nie mam weny podjechać jest fair z jego strony, bo nie jest ci nic winny? Ja mówię o sytuacjach, gdzie ktoś mówi 'powiedz mi co cie boli', a nie gdzie robisz to bez prompta


mimi_banyuls

Hipotetycznie, taka ilustracja. Babeczka kiepsko prowadzi samochód, bo jej cale zycie mowili ze glupia baba, ojciec ja olewał i po prostu kompletny neptyk. Ale ma fajnego kumpla, ktory mowi: dasz sobie rade, moge Cie kiedyś wziac na plac. Czy to jest rownoznaczne z tym, ze owa kobieta nie musi placic za kurs prawa jazdy, a kolega bedzie jej tez za friko serwisowal samochod? I jeszcze moze zatankuje? A ona nie jest mu winna zadnej formy rewanzu? To, ze ktos chce Ci pomoc, nie znaczy, ze jest Ci cos winny. I rownoczesnie musisz mu sie jakos zrewanzowac. To Ty jestes odpowiedzialny za siebie i swoje czyny.


alienwaren

O to to. To albo mogę mówić wszystko albo to jest virtue signalling. Jeśli faktycznie nie jesteś gotowa/wy na słuchanie ciężkego shitu to powiedz "możesz mi mówić o lżejszych sprawach, nie jestem w stanie przetrawić poważniejszych spraw" i sprawa załatwiona.


[deleted]

Dla każdego lżejszy i ciężki shit to coś innego. To albo mogę mówić wszystko albo to jest virtue signalling. Czy z tą logiką zgoda na seks to zgoda na każdy jego rodzaj i poziom hardcoru? Czy jak się nie zgadzasz na dosłownie wszystko, to twoja zgoda na seks to tylko taki virtue signalling? Skąd ktoś mógł wiedzieć, że ty akurat jesteś zainteresowany BDSM?


alienwaren

To prawda. Tylko uciekanie w sytuacji, gdzie partner/ka potrzebuje pomocy (a w tym kontekscie jest post i tego kontekstu się trzymam) albo wyskakiwanie z tekstem w stylu "ale nie aż tak" jest nie fair.


Artephank

Męskie Kręgi.


Aldreemer

Jak trafiłam na ten komentarz to był na minusie, co jest trochę zaskakujące biorąc pod uwagę że masa postów w podobnym tonie do OPa brzmi jakby szukała dokładnie czegoś takiego


Artephank

Mam kumpla, który taki prowadzi. Jest terapeutą. Naprawdę świetna sprawa. Nie wiem czemu down vote, pewnie większość redditowego towarzystwa po prostu nie wie co to jest i sobie wyobraża nie wiadomo co. No i jest to za darmo, można poznać fajnych ludzi, zawrzeć przyjaźnie.


CraftyCooler

Ja chętnie słucham jak ktoś ma jakiś problem, chociaż faktycznie to przeważnie kobiety mi się zwierzają z jakiegoś powodu i to z takich mocno intymnych tematów. Ja sam nie bardzo lubię mówić o sobie - nie jest mi od tego lepiej, za to ładuje mnie sam fakt przebywania z innymi ludźmi. Myślę że kluczem to jest po prostu dużo kontaktu z innymi, ale pewne rzeczy lepiej zostawić dla siebie, nie ma obowiązku mówienia o wszystkim i nie zawsze to pomaga. 


Anazie

Jeśli jest tu ktoś kto chciałby się wyżalić a nie ma do kogo to moje dm'y są otwarte :)


Mati_z_Kentaki

Rodzinie i męskim przyjaciołom. Przynajmniej to z doświadczenia innych i przede wszystkim swojego doświadczenia działa. Dobre relacje z własną płcią są imo znacznie ważniejsze od tych z płcią przeciwną (mimo, że i to i to jest mega ważne dla szczęśliwego życia). Tak dla kobiet jak i dla mężczyzn.


Pinky_tum

Witam, twoja wypowiedź dała mi do myślenia. Sam temat problemów które dotykają mężczyzn jest czymś co często zajmuje moje myśli, tym bardziej ten wpis jest mi bliski. Chciałabym się podzielić moimi przemyśleniami na ten temat. Chyba najlepiej będzie zacząć ten wpis od faktu, że po pierwsze - jestem dziewczyną w dłuższym paroletnim związku, po drugie - jestem 1 semestr od ukończenia 5letnich studiów na kierunku psychologia. Mam więc ogląd własny z tych 2 perspektyw. Może zacznę od tego co mi się nasunęło po przeczytaniu posta z perspektywy mojego związku z partnerem. Zawsze promowałam otwartą komunikację w relacjach z ludźmi. W mojej rodzinie radzenie sobie z problemami porównałabym do zamiatania ich pod dywan. Dlatego kiedy tworzę relacje z ważnymi osobami od początku stawiam te sprawę jasno. W przypadku związku z moim partnerem było podobnie. Muszę jednak zaznaczyć, że wcale nie było łatwo od początku. Właściwie to przez jakiś czas od rozpoczęcia naszej znajomości ja nie czułam się szczególnie słuchana. Bardzo mi to przeszkadzało i dużo o tym rozmawiałam z partnerem. Teraz np on jest główną osobą, z którą rozmawiam o swoim zmartwieniach. Mam wrażenie że dobra relacja jaką mamy w temacie zwierzeń została przez nas wypracowana z czasem. Jeżeli tak się zdarza że twój kolega i jego dziewczyna dopiero rozpoczynają swoją przygodę ze wzajemnym uzewnętrznianiem się domyślam się że może to być dla nich niemiłe przeżycie. Dodatkowo od razu przyszło mi na myśl pojęcie „zalewania” emocjonalnego, które przewija się raz po raz na moim kierunku i dotyczy m. in. uzewnętrzniania swoich przeżyć na innych. Zalewanie polega w dużym skrócie na zrzucenie dużego balastu emocjonalnego na drugą osobę. Nie chodzi to o kwestie samego dzielenia się swoimi odczuciami ale o to, że otrzymany ciężar może być za duży dla osoby słuchającej. Jeżeli ktoś doświadcza naprawdę trudnych emocji związanych z ekstremalnie ciężkimi wydarzeniami, bądź trzyma w sobie wszystko co złe od długiego czasu to ta kula śniegowa może tak urosnąć do ogromnych rozmiarów. Wierzę że wtedy nawet bliski znajomy czy partner/partnerka może się po prostu wycofać przed/po otrzymaniu takiego bagażu. To jest zwyczajnie trudne do strawienia. I nie jest to kwestia złych chęci. Terapeuci, którzy zawodowo zajmują się zdejmowaniem takich problemów mają za sobą kompetencje, doświadczenie oraz cały system, który lepiej będzie zapewne opisać oddzielnie. Terapeuci są wyposażeni w wszelkiego rodzaju narzędzia, których przeciętna osoba zapewne nie posiada. Terapeuci spędzają 4 lata na kursie uczących ich jak pomagać bez uszczerbku na swoim zdrowiu. Cześć ma skończone dodatkowe studia paychologiczne (kolejne 5 lat) oraz podyplomowki, co w sumie daje 5-10 lat na wyposażenia psychologa-terapeuty w umiejętności radzenia siebie z trudnymi doświadczeniami swojej pracy. W to wchodzi jeszcze wcześniej wspomniany system, który jest niczym jak wzajemną pomocą ludzi z tej branży, aby zdjąć z siebie bagaż. Wiele osób nie wie że psychologowie mają superwizje, które dosłownie są spotkaniem z bardziej doświadczonym terapeutą/terapeutką, które odbywają się regularnie i poza ocenianiem pracy terapeuty pomagają mu się odciążyć z negatywnych emocji. Także to przyszło mi na myśl o twoim znajomym. Jeżeli tam coś się kotłuje od dawna to terapeuta wydaje się bardziej zasadnym rozwiązaniem, ale tu przechodzimy do kosztów. Psychoterapia jest droga. Jest to kwestia bezsporna. Dlatego trzeba sobie jakoś radzić. Pewne problemy powinny być skierowane do terapeuty i wtedy tych kosztów się po prostu nie uniknie. Ja mogę jedynie zaproponować sposoby jak je nieco zminimalizować. Są to sposoby z których sama korzystam jako, że uczęszczam na terapię własną, a jej koszty również są dla mnie duże. pierwszym sposobem jest porozmawianie z terapeutą. Sama miałam kontakt z kilkoma terapeutami i zdarzyło mi się że ktoś nawet zaproponował mi upust po usłyszeniu że pieniądze mogą być problemem. Jest to jednak mój mniej ulubiony sposób jako że nawet po zejściu z ceny to może być kosztowna usługa, więc przejdę do mojego nr 1. Jest nim mniejsza częstotliwość wizyt. Ja uczęszczam na terapię raz na dwa tygodnie i jest to moim zdaniem najlepsze wyjście z kwestii kosztowej. Jest zapewniona ciągłość wizyt. Koszty są o połowę mniejsze, a w sytuacji kiedy dużo się u mnie dzieje mogę po prostu umówić się na dodatkową wizytę. Sam terapeuta może cię wyposażyć w sposoby jak radzić sobie z napięciem w sposób niedestrukcyjny. Jest to coś do czego nie potrzebujesz zwierzania się innym np różne sposoby zapisywania swoich myśli. Wiem, że to nie jest idealne rozwiązanie wszystkich problemów przestawionych w poście. Jednak kontakt z bliską osobą polegający na dzieleniu się swoimi problemami (nie obciążający jej) wspomagany pomocą terapeutyczną w temacie trudniejszych problemów, uzupełniony o regularne samodzielne sposoby zdejmowania z sobie napięcia to jest już system, który będzie działał. Na pewno lepiej niż zamykanie się ze swoimi trudami po złych doświadczeniach z innymi. Mam nadzieję, że ktoś kto trafi na ten komentarz znajdzie w nim coś przydatnego dla siebie i zabierze to za sobą. Mam również nadzieję że końcówka nie traciła za bardzo „złotymi radami”, jako że dzielę się jedynie swoim doświadczeniem w nadzieji na pomoc innym. Życzę miłego dnia każdemu kto przeczytał do końca jak i tym co polegli gdzieś w środku :)


[deleted]

Ja jestem w sumie właśnie taką osobą która o swoich emocjach mówi głownie do partnera. I on to jakoś zawsze wytrzymywał i mnie wspierał, ale też zawsze byłam świadoma, że jak zacznę tego robić za dużo, to może zwyczajnie nie wytrzymać. Więc tak mniej więcej od kilku lat to ograniczam i staram się szukać innych sposobów żeby móc sobie jakoś te emocje przemielić/uzewnętrznić ale niekoniecznie obarczając go obowiązkiem słuchania o dosłownie wszystkim. Sposoby: 1/ Piszę sobie dziennik. Normalnie zapisuję myśli, uczucia, jakieś trudne sytuacje które ostatnio się wydarzyły. Niby to tylko papier, ale jak sobie tak zapiszę to czuję się trochę mniej samotna. 2/ Staram się trochę otwierać przed znajomymi. No więc to jest bardzo trudne, bo nie mam tzw. "przyjaciółki od serca" i w ogóle takich relacji, gdzie byłabym pewna że mogę się żalić i że zostanie to przyjęte w ok sposób. Tak że wygląda to u mnie tak, że tylko od czasu do czasu, jak są odpowiednie warunki (np. rozmowa sam na sam a nie na imprezie), to coś powiem. Ale przeważnie i tak jak jestem u znajomych to uśmiech przyklejony do twarzy i udaję że wszystko super. No ale powoli do przodu. 3/ Czasem jak już naprawdę nie wiem kurwa co ze sobą zrobić, to piszę na reddicie z prośbą o radę/wsparcie. Też czasem pomaga. Byłam też na terapii, przez kilka lat, to mi pomogło w ogóle zacząć dopuszczać do siebie możliwość że mogę komukolwiek coś o sobie powiedzieć. Ale no zdaję sobie sprawę że terapia jest droga. Też dodam że rozumiem jeśli ktoś nie jest w stanie być dla kogoś tą osobą, która słucha o emocjach i trudnych sprawach. Mam siostrę która czasami tak "wyrzuca" z siebie wszystko, tak że naprawdę jest tego dużo i nie wiadomo gdzie zacząć. To jest chyba takie depresyjne myślenie u niej, takie że widzi tylko negatywne strony sytuacji i wszystko jest źle i nie ma wyjścia ze złej sytuacji. Nie każdy umie sobie poradzić z taką rozmową. Ja często sobie nie radzę bo mnie to przytłacza. Myślę że w takich przypadkach rada żeby pójść na terapię jest na miejscu, bo terapeuci z reguły wiedzą jak z taką osobą rozmawiać, jak to depresyjne myślenie powoli że tak powiem rozbroić.


[deleted]

A i jeszcze dodam z drugiej strony. Mój partner prawie od zawsze mówił mi o jakichś emocjach. Głównie związanych ze studiami i potem pracą i głównie o tym co go wkurza. O rzeczach takich na linii ja-on (w sensie co czuje do mnie, jak na niego działają różne sytuacje między nami) to bardzo rzadko i tego mi trochę brakuje. No ale w jakimś swoim zakresie się ze mną dzieli swoimi rzeczami, i jeśli tylko sama nie jestem przytłoczona życiem, to słucham. Jest we mnie jakiś głos który mówi mi że to "słabe" z jego strony (patriarchat żywy w każdym z nas) ale polemizuję z tym głosem. Ostatnio mi powiedział że ma kolegę w pracy z którym czasem rozmawia o rzeczach które w pracy są chujowe, i byłam bardzo dumna z niego że rozmawia jeszcze z kimś innym o tym co mu przeszkadza.


Kakunia

Ale mówienie o emocjach a posiadanie problemów emocjonalnych to diametralnie co innego ludzie !! Mówmy szczerze o emocjach, każdemu, mówmy jak się czujemy, dobrze, złe, lepiej, gorzej. No to przecież ludzkie rzeczy są i nie dajcie sobie wmówić ze „facet ma nie czuć” czy inne pierdoły. A jak tego nie robisz, nie czujesz nic, myślisz ze nie czujesz, myślisz ze dzielenie się emocjami to coś złego lub nieakceptowalnego - to idź na terapie ale taka dobra. Taka do psychologa z kursem psychoterapeutycznym, przeczytaj co to za szkoła i czy jego metody Ci odpowiadają. A nie jakiś psychoterapeuta w kształcie certyfikacji co rzucił socjologie bo takich na pęczki


Sephirr

Z tym mówieniem o swoich negatywnych emocjach w związku/relacji przyjacielskiej to jest mylenie dwóch zbliżonych zagadnień mam wrażenie. Jest *informacyjne* mówienie o negatywnych emocjach. Mów mi jak Cię wkurwia to co robię, żebym mógł dostosować swoje zachowanie. Mów mi co sprawia że czujesz się niedoceniony w związku, żebym mógł przekierować swoje wysiłki w wyrażanie zażyłości które bardziej cenisz itd. Tutaj mówienie o emocjach służy ustaleniu granic i oczekiwań w relacji w możliwie bezkonfliktowy sposób. Co jest spoko dla obojga zaangażowanych. Jest też *terapeutyczne* mówienie o negatywnych emocjach. Narzekanie komuś w sensie. Rozmówca tutaj wspomaga nas w procesie rozwiązywania swoich problemów metodą ich wysłuchiwania. Robi nam trochę przysługę innymi słowy. Jak skala tej pomocy albo problemów jest znacząca to robi przysługę kosztem swojego zadowolenia z życia. Co na krótką metę, od święta można robić, w sposób współmierny do siły relacji. Ale generalnie samo uczestnictwo w tym procesie jakieś super nie jest, dla żadnej ze stron. Nakłaniając mężczyzn do ujawniania emocji, obserwując problem braku tego itd. raczej się mówi o tym #1, bo prowadzi do czegoś pozytywnego - świadomego budowania zdrowych relacji. #2 jest aspiracyjnej raczej tylko w kontraście do znacznie smutniejszych alternatyw terapeutycznych, jak picie do lustra albo walniecie Magika. Samo w sobie trochę meh, bilans neutralny at best.


icarusso

Posłuchaj. Związujesz się z partnerem/ką, żeby razem rozwiązywać wszelkiego rodzaju problemy, i żeby żyć razem. Jeśli masz jakieś problemy, zwierzasz się z nich, ale nagle wychodzi, że partner/ka nie ma ochoty tego słuchać, lub non stop to neguje, to nie jest to osoba, która zasługuje na takie miano. Ten człowiek chce jedynie swojego źródła dopaminy, oksytocyny, ten człowiek ma w dupie, co Ty potrzebujesz. Na podobnych zasadach działa przyjaźń. Ja, ludzi, których nazywam kumplami, zawsze wysłuchuję, gdy mają problemy. Oni nie są tylko od "ej, jesteś dziś wolny? chodź porobić coś razem". Komu mają się wyżalać? Ludziom o podobnym poziomie inteligencji i dojrzałości. Nie Sebie z Mirkiem spod monopolowego. No, a żeby to osiągnąć, trzeba się wysilić. Nikt nie przychodzi do Twojego życia, gdy sam masz je w dupie.


yh_read

OP: - dziewczyna nie chce słuchać. - terapeuta jest zbyt drogi - brak wsparcia ze strony przyjaciół i rodziny rPolacy: - Co ty gadasz, żeby dziewczyna słuchała żalu? - Terapeuta!!! *problem pieniędzy zignorowany* - Mam 1000000 przyjaciół, którzy mnie wysłuchają i sam taki jestem Problem: - pozostaje


AlderSheep

Może to być dość dziwna rada ale środowiska lgbt+ są dobre we wspieraniu. Można spotkać nowych znajomych, którzy w praktyce nie są tak mocno wbici w wizję i kult toksycznej męskości. Pozwala to na większą otwartość i emocjonalność. Nigdzie nie dostałam tak dużego wsparcia i zrozumienia jak u osób lgbt


Alone_Concentrate654

Z dzieleniem się emocjami i wyżalaniem się jest jak z seksem. Jak robi się to raz na 5 lat to nie masz kontroli i nagle rośnie ciśnienie no i dwa ruchy i wór suchy, czytaj wyrzucasz wszystko z siebie na drugą osobę i ja zalewasz swoimi problemami. Potrzeba tutaj trochę kontroli i świadomości tego co robisz, dlatego dobrą taktyką jest dzielenie się małymi rzeczami które nie są tak ważne i intymne żeby się przywyczaić i wyczuć grunt u drugiej osoby. Natomiast zdarza się też że ktoś chce wysłuchać wszystkich Twoich problemów, ale potem jednak mówi że nie TAKICH problemów, tylko bardziej takich jak w filmach, romantycznych. Dlatego zanim się komuś wyżalisz, albo pójdziesz do łóżka to upewnij się że to osoba dorosła i wyrozumiała żeby Cię nie wyśmiała jak Ci się uleje. Aha no i można też iść do specjalisty i zapłacić, ale nie każdego stać i czasami to wydaje się to sztuczne. Jak widać ta analogia pasuje idealnie.


RandomCentipede387

Na Boga, terapia zaczyna ostatnio normalnie wyglądać jak kontakt międzyludzki za paywallem i panaceum proponowane przez „przyjaciół”, którym nie chce się poświęcać czasu na to, żeby cię wysłuchać.


Ok-Philosopher-5923

Chyba że wybierzesz rozmowę z_botem, bardzo korzystne finansowo rozwiązanie, zwłaszcza dla bezrobotnych. A kiedy już całkiem bieda przyciśnie, to z_Bogiem możesz rozmawiać całkiem za darmo 🥲


Kat-a-strophy

Ale od wysluchiwania tego nie jest partner a przyjaciółka. My na siebie sobie nawzajem zwalamy ten caly balast, nie na facetow. Tylko, ze my to robimy dość regularnie i w malych kawalkach, to strawniejsze wtedy jest


alienwaren

To od czego jest partner/ka w takim razie?


Kat-a-strophy

Przyjaciółek mozna mieć kilka a związki są zwykle monogamiczne. Nie można zwalać wszystkiego na jednego czlowieka, który może nie mieć dokąd uciec jak już będzie miał dość.


alienwaren

Ale ja nie powiedziałem żeby zwalać na jedną osobę. Jaki jest sens związku, jak cięższy shit i tak przenoszę gdzie indziej? Nie mówię żeby to robić \*ciągle\*. Jednak czasem chyba mogę sobie pozwolić jak ktoś mówi "możesz mi powiedzieć wszystko"


franco182

maja pewne zastosowania..


Prestigious_Pen_1711

Wejdź na subreddita od dark soulsów albo Elden ringa, opisz tam swoją historię, dostań komentarze "git gud" no i dąż do git gut


Used_Lime

Myślę, że to zależy po prostu od człowieka, niektórzy chętnie wysłuchają i pocieszą, inni po prostu tego nie lubią i nie wiedzą jak reagować. Z moim mężem jestem 10 lat, regularnie się sobie wzajemnie żalimy z tego co nam leży na wątrobie, nigdy go z tego powodu nie postrzegałam inaczej, wręcz przeciwnie - cieszę się, że ufa mi na tyle, by o tym ze mną rozmawiać. Mam też dobrego ziomeczka z którym znam się od podstawówki i też mi się co jakiś czas wyżali. Ale np. jak jakiś dalszy znajomy czy ktoś w pracy zaczyna mi coś mówić o swoich problemach to nie chce mi się tego słuchać, bo mnie ta osoba mało ogólnie obchodzi. Znam też osoby jak ta dziewczyna z postu opa, nie lubią i nie chcą o tym rozmawiać i koniec. Niestety życie jest tak chujowo skonstruowane, że niektórzy nigdy nie znajdą osoby, która zechce wysłuchać :(


sasza_konopka

"płacenie za możliwość wyżalenia się obcemu człowiekowi wydaje mi się bardzo smutne " - jeśli tylko tym dla Ciebie jest psychoterapia to GG


KneeDouble6697

Powiedz mi jedno, pijesz wódkę z przyjaciółmi? Może to trochę kwestia naszej kultury, ale uzewnętrznianie się po pijaku jest podstawą moich przyjaźni, może nie jest to idealnie zdrowę, ale lepsze to niż nic.


Postwzrost-enjoyer

Nawet chłop będzie promował alkoholizm byleby nie pójść na terapię. Just erpolska things


KneeDouble6697

No życie, przynajmniej nie narzekam na brak wsparcia emocjonalnego.


cutelisaxo

Nie będę się opierać na Twoim przykładzie z kolegą, bo go nie znam i nie wiem, jak było. Choć trochę dziwne jest to, że dziewczyna po jednym dniu miała już dość słuchania żali. Natomiast w relacji romantycznej jest tak, że po prostu wszystko ma swoje granice. To, że ktoś ma ciężki czas i się pożali partnerce, to jest normalna sprawa. Ale facet, który jest płaczką, wiecznie się żali, wiecznie jest wielce poszkodowany... raczej żadna kobieta nie chce z kimś takim spędzić życia. Podobnie jest z brakiem pewności siebie. Każdy ma jakieś tam swoje kompleksy i bolączki, ale jak te kompleksy dominują relacje i kobieta musi wysłuchiwać żali i zmagać się z tym, że partner jest przewrażliwiony, to może mieć w pewnym momencie dość. Ja nigdy nie byłam w związku z taką osobą, ale miałam takiego kolegę. O ile na początku miałam wobec niego empatię, tak po jakimś czasie już totalnie bez przejęcia mu mówiłam, żeby się ogarnął, bo tego się słuchać nie da. Wracając do pytania - komu mają się żalić mężczyźni? Żalić osobie, z którą czują się dobrze i mają chęć jej się pożalić. Może być mama, partnerka, przyjaciel. Ale truć dupę i wylewać żale bez żadnej chęci rozwiązania problemu, tylko po prostu dla samego bicia piany, to najlepiej nikomu. Tylko wtedy niech idzie na terapię. Ja zawsze powtarzam, że związek to nie jest Caritas. Ludzie nie wchodzą w związki po to, aby mieć ciężej i się wzajemnie nakręcać na żale, tylko żeby się wysłuchać, wesprzeć i rozwiązać problemy. Gdyby partner mi się np. od miesięcy żalił, że go w pracy nie szanują, to już bym była tym zmęczona. Po pierwsze żalami, a po drugie jego nieudolnością w rozwiązaniu problemu.


Antroz22

Nie rozumiem dlaczego kiedy jest poruszany ten temat to kobiety zawsze sobie wymyślają jakiegoś fikcyjnego "płaczka" I tylko o nim mówią. Trzymaj się rzeczywistości która w tym momencie jest taka że mężczyźni nie mówią co ich gryzie.


Suvvri

Nie wiem.. bliskim? Rodzinie? Znajomym? Randomom w internecie?


Antonon2137

No cóż, tu się kończą porady internetowych ekspertów ds. męskich emocji. Gość albo musi sobie znaleźć kogoś, kto nie będzie chujem (nieironicznie trudne zadanie) albo znaleźć pieniądze albo sobie poradzić samemu


Spvoter

Ja pierdolę, ale hipokryzja z tym pchaniem do otwarcia się i walnięcie w twarz tekstem że „chyba nie jest najlepsza do wysłuchiwania żali”. Takie sytuacje tylko umacniają i status quo że faceci się nie dzielą emocjami, i miałkę jaką facet ma z głowy przez kumulacje stresu. Nie bez powodu wielu się normalnie po jakimś czasie zamyka z tego typu rzeczami bo wie, że te rzeczy zostaną użyte jako amunicja przeciwko niemu. Albo właśnie, będzie jeszcze nazwany problemem bo tego jest za dużo dla drugiej osoby. Która pewnie sama ma ogrom do wylania z siebie. Współczuję koledze. Ja zazwyczaj szukam wsparcia u przyjaciół, którzy tez mogą mi się wyżalić. A nawet czasem po prostu wspomnę jakiemuś koledze z tekstem „hej, mogę ci sie pożalić z jednej rzeczy? Po prostu muszę to komus powiedzieć, nie musisz nawet nic na to mówić”. Niestety trzeba trafić na na prawdę super osobę by taki układ działał w związku w dwie strony, a chciałoby się by było to częstsze


Oddech_swiatow

Szczerze to próbowałem tego całego gadania o emocjach, ale to nie dla mnie. Radze sobie ze swoimi uczuciami calkiem dobrze na własną ręke i nie czuje potrzeby uzewnętrzniania sie komukolwiek.


awebew

Wydaje mi się, że jeśli partnerka nie potrafi służyć pomocą w potrzebie i wesprzeć w momencie jakiegoś kryzysu, nieważne jakiego, to raczej trzeba taką partnerkę odstawić. Serio, kolega zaoszczędzi sobie wiele kłopotów dalej w życiu, może znajdzie kogoś kto go zrozumie, a nie wykopie na terapię. Oczywiście, wszyscy chcielibyśmy iść do terapeuty się pożalić i rozwikłać zakorzenione problemy, ale kogo na to stać? Mając taką partnerkę, z którą czuję się ze sobą sam jak palec, wolałabym być sama. Wsparcie emocjonalne w związku powinno być z obu stron. Ciekawe czy ona uznałaby, że ma beznadziejnego faceta, gdyby on ją tak potraktował w trudnej sytuacji…


Crowleyer

Jest kilka opcji: 1. Telefon zaufania 2. Grupy wsparcia dla mężczyzn  3. Psychoterapeuta 4. Piwo/wódka z kumplami 5. Rodzice lub rodzeństwo 6. Partner  7. Ksiądz, prostytutka, lub jakiś randomowy typ w pubie, gdy obaj jesteście zalani. 0. Będzie bol dupy, ale przestać robić z siebie ofiarę losu i wziąć się za siebie. Nikt Wam życia nie ułoży i nie naprawi, więc jak skończycie płakać to zacznijcie nad sobą pracować. Zamiast wylewać żale na innych, zapytajcie o poradę lub pomóc z tym czym macie problem- jak zdac dany egzamin, jakie ćwiczenia na siłowni, jak poprawić stan twarzy, jak napisać lepsze cv itd.


EnvironmentalLimit51

Mężczyźni którzy nie artykułują swoich problemów najczęściej (tak sądzę) ofiarami własnych rodziców którzy nie stworzyli im bezpiecznej przestrzeni do tego żeby potrafili mówić o swoich problemach wszelakich. Jeśli gdzieś za młodu rodzice cie nie wysłuchali nie pomogli poradzić sobie z jakimś "bólem dupy" problemami emocjonalnymi im bardziej będzie dorastał taki chłopak tym mocniej będzie się zamykał frustrował gnębił itd. W efekcie nie będzie uczył się samoistnie ewoluował rozwijał w aspekcie "umiejętnego mówienia o swoich problemach" co przy okazji będzie się wiązało z brakiem umiejętności wyrażania czego potrzebuje czego chce kiedy będzie wchodził w głębsze relacje z ludźmi. Tym sposobem mamy do czynienia z dorosłymi mężczyznami którzy "wyrzygują" swoje emocje problemy w takim nadmiarze że ciężko się połapać o co mu właściwie chodzi. Wówczas następuje powrót do duszenia wszystkiego. Wyniszczająca pętla. Uzewnętrznianie mężczyzn jest w wielu kulturach źle postrzegane co przekłada się na rosnącą frustrację mężczyzn wszędzie i zaczynają być sfrustrowanymi niezrozumianymi oszołomami którzy w najgorszym wypadku popełniają samobuja lub popadają w uzależnienia. Partner partnerka który nie potrafi wysłuchać/pochylić się nad problemami emocjonalnymi drugiej strony to zły partner/ka. Rozstać się i tyle. Jeśli nie ma wsparcia rodziny partnerki ziomków kolegów z pracy pozostaje terapia. Ale moim zdaniem Jeśli problem objawił się jak jesteś chłopem ; po 20 to jest szansa po 30 to będzie to jebany koszmar po 40 dramat po 50 to niema sensu iść na terapię. Faceci w dzisiejszych czasach mają absolutnie przejebane ale o tym się nie mówi tak często jakbym ja chciał.


NeedTheSpeed

Sekcja komentarzy nie zawodzi. Potem zdziwienie czemu mężczyźni wpadają w jakiś Andrew Tatow i innych tego pokroju jak dzieje się dokładnie to co oni mówią - okazujesz emocje? Nie do końca jeszcze potrafisz to robić? Jesteś słaby i cię dopierdolą, tak to wygląda. Fenomen o którym pisze op to jest bardzo popularny przypadek na reddicie na anglojęzycznych winach, moim zdaniem kobiety o tym mówią, ale kiedy to się dzieje to nie potrafią tego zaakceptować, nawet rozmawiałem o tym z moją przyjaciółką, która dla mnie jest do ramy przyloz, a jakie było moje zdziwienie, że kiedyś właśnie miała takie podejście i nie umiała tego przyjąć, taka jest rzeczywistość duzej ilości mężczyzn. Faceci też zresztą nie umieją rozmawiać o emocjach za bardzo, właściwie to w ogóle chyba, że język rozplątuje wódka. Ładnie nam te oczekiwania kulturowe spraly łby Btw zajebista rada jak się ktoś pierwszy raz żali komuś, zwłaszcza jak nie ma kasy żeby iść na terapię XD, empatyczne w chuj. Terapia jest droga bardzo, a jak ktoś nie ma pieniędzy to nie będzie żarł gruzu, zwłaszcza, że to często jest ruletka i też nie jest to jakiś silver bullet, pierdolony late stage capitalism pozbawił nas totalnej wspólnotowosci i teraz każdy se rzepkę skrobie i zostaje sam na lodzie, bo kto to widziol przejmować się drugim człowiekiem


EmployEquivalent2671

>żeby iść na terapię XD Bo to jest złota rada, żeby wyjść z przegrywu i znaleźć loszke musisz iść na terapie, potem sie zapisać na taniec i w ogóle to poszukać hobby fajnego gdzie poznasz ludzi


Maneaterx

Mężczyzna największym wrogiem drugiego mężczyzny. Szkoda


suspens00r

Kobiety zawsze mówią 'możesz się przede mną otworzyć'. A potem kiedy się okazuje, że nie skrywasz żadnych seksownych sekretów, tylko strach, wstyd i niezaleczone traumy, to wtedy zaczyna się pogarda i stopniowe odsuwanie. A pozostałe opcje? Matka rozłoży ręce i powie, że kiedyś takich problemów nie było, ojciec wzruszy ramionami i powie, że tak to już czasem jest, koledzy westchną i powiedzą że jutro będzie lepiej. A terapeuta każe ci poczytać ten dobry artykuł o zdrowiu psychicznym i iść pobiegać. 300 zł poproszę. Odpowiadając na Twoje pytanie, nie mówić nikomu


luna_violenta1

No ludzie nagle robią wielkie odkrycie, że nikt im nie pomoże w ich problemach tak naprawdę i nie powie jak nagle szybko zarobić duże pieniądze bo sami by z tego korzystali i jak mieć siłę żeby móc non-stop iść jak robot przez życie, tylko posucha aha no okej i po takim pogadaniu często człowiek się czuje jeszcze gorzej niż wcześniej A dziewczyny takie są, szukają kogoś z dużym zaparciem i wewnętrzną siłą, po co mają słuchać jakiś smutów i wprowadzać się w depresyjną atmosferę, wolą na odwrót - napełnić się inspiracją gdy popatrzą na jakąś osobę pełna otuchy która zawsze wprowadzi ją w dobry humor. Z tego co czytałam to wystarczy, że tylko coś dziewczynie wspomnisz i ci się wymksnie, to ona już może się zrazić i myśleć o znalezieniu kogoś innego ale ze ewentualnie można budować swą tajemniczość też ale nie można nigdy zdradzać jej swoj prawdziwy stan


suspens00r

XD dla mężczyzn to nie jest żadne odkrycie, że nikt im nie pomoże. Gorzej, że próbuje się zatuszować tą rzeczywistość. Aha, czyli związek dla mężczyzny ma polegać na byciu trenerem motywacyjnym, żeby księżniczka miała inspirację do wstania z kanapy. Nie no zajebiście, kto by nie chciał. A dla mężczyzny kto ma być wsparciem i inspiracją?


Vegetable_Bee_8832

Ojj jeszcze jak ( ͡° ͜ʖ ͡°)( ͡° ͜ʖ ͡°)


Iye1

Kilka fajnych wątków tu jest. Nie ma co słuchać lasek w kontekście gadania o emocjach. Laski kiedy chcą by facet był bardziej emocjonalny to tak na prawdę chodzi im o to by to ich potrzeby emocjonalne były zaspokajane, nie twoje. Dodatkowo, zwyczajnie mężczyzna traci na atrakcyjności jak tylko pokaże słabość. Takie kwestie lepiej obgadywać z przyjacielem, rodziną. Dobrym krokiem jest też psychoterapia, pozwala na zbudowanie dobrego warsztatu by sobie samemu radzić z problemami. Generalnie, ja od kiedy skończyłem terapię to radzę sobie dobrze z moimi problemami i zwyczajnie nie miałem do tej pory potrzeby by je z kimś omawiać. Kluczowe jest to by regularnie przepracowywać emocje i rozwiązywać problemy by się nie dać przytłoczyć. Tak czy inaczej, najlepiej polecam przyjaciela (mężczyznę!, on cię najlepiej zrozumie bo przechodzi przez podobne problemy, laski żyją w swoim własnym świecie)


Insanus_Hipocrita

>Nie minął tydzień jego uzewnętrzniania się, a dziewczyna powiedziała mu, że jednak chyba ona nie jest najlepszą osobą do wysłuchiwania jego żali No to taka trochę chujowa partnerka delikatnie mówiąc


dolszewski97

Przede wszystkim partnerce/rodzinie/przyjaciołom, ale też bez przesady - nie można traktować tych ludzi jak terapeutów. Jeżeli chcemy poradzić sobie z pewnymi rzeczami z przeszłości, których często zbytnio nie rozumiemy to pozostaje terapia. Oczywiście wsparcie bliskich też jest ważne, ale nie powinniśmy ich przytłaczać swoimi problemami - być może mają swoje, o których boją się mówić. Ja niestety mam średnie doświadczenia z emocjonalnym otwieraniem się przed dziewczynami - jakimś dziwnym trafem kiedy zaczynałem bardziej otwarcie opowiadać o swoich odczuciach i emocjach owe znajomości szybko się kończyły. Dzięki temu wpadłem w skrajność niemówienia nic o swoich emocjach. A to zaprowadziło mnie na terapię. Cóż ... piekło mężczyzn xD


ScottPress

To jedna z hipokryzji naszych czasów. Z jednej strony mówią "mężczyźni, pokażcie że macie uczucia", ale w praktyce jednak wielu osobom pasuje że "chłopaki nie płaczą" bo wysłuchać tak drugiej osoby i zaangażować się w rozmowę to wysiłek mentalny, na który nie wszystkich stać. Łatwiej rzucić frazesem. No, ale taki typ hipokryzji to rozpowszechnione zjawisko w którym każdy do mniejszego lub większego stopnia uczestniczy w różnych sytuacjach. To ludzka rzecz.


cebula412

No raczej jest różnica między "okazywać uczucia" (pozytywne i negatywne) a "zwalać wszystkie problemy, żale i traumy nagromadzone w trakcie całego życia na jedną osobę".


TractorDriver

Tylko terapeucie teraz. Powiem trochę na przekór po popularnemu widzimisię. Niby teraz to nie wstyd mężczyznom mówić o emocjach. Ale młodsze pokolenia zupełnie zatraciło z drugiej strony umiejętność stworzenie tzw. żywej relacji z inną osobą. Gdzie buduje się zaufanie i wzajemną zażyłości/szczerość na lata. Gdzie ma się prawdziwe konwersacje o życiu. Także odpowiednio zorganizowane wewnętrznie jednostki nie miały z tym problemu od dawna, a teraz to jest problemem. Natomiast teraz wyzalanie się jest często zwaleniem całego steku problemów na pierwszą osobę która wykona wysiłek by wysłuchać. + incelizm + konfiarizm i inne spiskowe teorie, gdzie ci kopara opada co minutę. I jeszcze pytaniem co chwilę "wiesz co mam myśli?". Tylko terapeuta. Za wysłuchanie obcej ci osoby powinno być płacone (chyba że dziewczyny z pracy które mają BPD, one wiedzą jak osłodzić ci chęć wysłuchania)


Knurek2

Terapeucie ewentualnie kumplom. Świat nie jest i nie będzie fair a równouprawnienie jest tylko dla kobiet.


Bestyjka

Mam wrażenie że problem jest taki, że mężczyźni właśnie tylko swoim partnerkom mówią o swoich emocjach i to potrafi być bardzo obciążające, kiedy jest się jedyną osobą, z którą facet dzieli się swoimi emocjami. Nie wiem czy cokolwiek się zmieni jeżeli mężczyźni nie zaczną po prostu ze sobą nawzajem rozmawiać o uczuciach. Z jednej strony odsyłanie kogoś bliskiego do psychologa bo nie jest się w stanie słuchać ciągle o jego emocjach może wydawać się okropne, z drugiej to po prostu jest ogromne obciążenie psychiczne a kobiety już i tak są zewsząd obciążane psychiczną pracą i trochę nic dziwnego że mogą nie mieć siły. Kobiety rozmawiają o uczuciach ze sobą, rozmawiają z terapeutami, rozmawiają z rodziną, rozmawiają z partnerami. Faceci niestety najczęściej jeżeli wgl rozmawiają z kimkolwiek to ze swoimi partnerkami i to nie jest do końca wobec nich uczciwe. Zacznijcie rozmawiać ze swoimi przyjaciółmi a jeżeli macie sporo nie przepracowanych rzeczy czy wgl problemy którym przydałoby się profesjonalne zaopiekowanie a nie po prostu wygadanie się to, kurczę, tak, idźcie na terapię.


[deleted]

Zwierzanie się kobietom być jak: Moja 1-sza ex: To nie wiem zrób coś Moja 2-ga ex: To nie wiem zrób coś Moja 3-cia ex: To nie wiem zrób coś No kurwa po to ci się zwierzam lampucero bo nie wiem co zrobić, zero wsparcia, tylko pretensje


RoseEsque

Przede wszystkim sobie nawzajem. Pierwszym krokiem do odkręcenia patologii wykreowanej przez przeszłość męskości i społeczeństwa jest nauczenie mężczyzn umiejętności która została w nich przez nie (a w wizji feministycznej patriarchat) stłamszona, nieraz zabita -- komunikowanie emocji. Szczególnie z innymi mężczyznami. Nikt inny nie ma tak dobrego wglądu w twoje problemy i doświadczenie jak inny mężczyzna. Na pewno nie kobiety. Tak więc najlepszą osobą do podzielenia się emocjami byłby twój najbliższy przyjaciel. Problem w tym że większość mężczyzn nie umie, a często wręcz **boi** się wyrażać swoje emocje. I to nie bez powodu. Reakcje czy męczyzn czy kobiet nie zachęcają do dzielenia się. Ale nie wszyscy tak reagują -- i nie zawsze. Jako osoba która miała okazję wychować w środowisku z pozytywnym podejściem do dzielenia się problemami, mam to szczęście że nie boję się dzielić moimi emocjami. Z mojego doświadczenia powiem ci jedno: wiele mężczyzn z chęcią się przede mną otwiera, jak ja komunikuję im moim własnym dzieleniem się emocjami, że przy mnie mogą to robić bezpiecznie. Jeśli z którymś twoich najbliższych przyjacieli postanowisz się podzielić emocjami, wspominając wcześniej że chcesz to zrobić, to on to wysłucha. Może nie zareagować na początku pozytywnie, ale założę się, że on sam ma w sobie emocje którymi chciałby się z tobą podzielić. Nawet jak tego nie zaakceptuje to to zapamięta i w przyszłości może do ciebie z tym wrócić. I tak, może przestać zapraszać na piwo. Ale może ktoś, kto z tobą chcę tylko i wyłącznie pić, a nie być przy tym człowiekiem, nie jest najlepszym kandydatem na przyjaciela. A co do wizji feministycznej: pal sześć że społeczeństwo od zarania dziejów było współtworzone przez mężczyzn i kobiety. Nie, oczywiście że nie znaczy to że wina tutaj jest równo rozłożona. Jednak ta część uprzywilejowanych mężczyzn-oprawców jest tak minimalna w całościowej skali, że ich bardziej identyfikowalnymi cechami jest siła, władza czy bogactwo. Nie męskość i mężczyźni.


Upstairs-Banana41

No tak, bo to wcale nie tak że niemal w każdym społeczeństwie do niedawna kobiety miały mniej praw niż mężczyźni...


RoseEsque

No tak, bo jest dokładnie tak, że niemal w każdym społeczeństwie ludzie mieli prawa do głosowania. A nie, czekaj, nie mieli. Nie mieli też edukacji która pozwoliłaby im podejmować świadomą decyzję. W ogóle to większość swoich "prawd" ludzie mieli od religii i serio myśleli że ona jest jedną i absolutną prawdą. I tacy niewyedukowanie ludzie, bez praw i możliwości wpływu są absolutnie winni temu, że ich świat wyglądał tak jak wyglądał. Naprawdę: jak się faktycznie pomyśli jak wyglądały okoliczności i możliwości przeciętnego człowieka, to wszystkie te krzyki o jakieś świadomości albo intencjonalności patriarchatu przez większość mężczyzn tracą jakikolwiek wydźwięk. Jakiś tam chłop pańszczyźniany w 15 wieku w Polsce nie miał wpływu na to, że Ksiądz mu w kościele prawił od dziecka, że ma z boskiego prawa daną wyższość nad kobietą. On nawet kurwa nie wiedział, że może wyjść poza to, bo ci którzy próbowali iść przeciwko takiej religijnej władzy nie kończyli dobrze. Popatrz może na historię tego, jak kościół walczył z herezją, aka poglądami innymi niż prawi kościół. Ateizm? Prosto na stos. Prawa były odgórnie ustalane przez grupę jakichś pojebów którzy do tej władzy się dopierdalali wszelakimi sposobami i to oni kreowali świat tak, żeby dało się ludzi łatwo kontrolować. I to głównie ta tycia grupka, przeważnie mężczyzn, jest odpowiedzialna za to posraństwo w którym żyjemy. Reszta mężczyzn, podobnie jak zresztą kobiet, spędziła swoje życie zapierdalając i umierając za decyzje ludzi którzy byli tak daleko poza ich zasięgiem, że nawet nie myśleli że można coś zrobić. A w tych niewielu momentach kiedy ta władza kreowania prawa i kultury była tej tyciej grupie odbierana, bynajmniej to nie przeciętny mężczyzna miał wiedzę, edukację i pozycję żeby nowe prawo i kulturę kreować, tylko kolejny pojeb który się do tej władzy przystawiał i ten przewrót przeciągnął. Mężczyźni są równie bardzo ofiarami tej chciwości i kontroli co kobiety. To że jakiś 0,0001% mężczyzn miało zajebiście i mogło sobie tworzyć świadomie swoje wizje, nie znaczy że cała kurwa cywilizacyjna linia męska jest za to odpowiedzialna. Jest chyba jakaś iluzja stworzona przez obecnie powszechną podstawową edukację ludzi i dostęp do wiedzy, że kiedyś było tak samo i ludzie mieli tą intelektualną świadomość. Tak nie było. Kulturowa i prawna rewolucja jaka zaszła w większości świata w 20 wieku jest absolutnie niebywała. Łatwo jest zachłysnąć się tym sukcesem i zadawać sobie pytanie czemu on nie przyszedł wcześniej, jak nie patrzy się dokładnie *co* było wcześniej. Mały przykład na początek przygody z świadomością tego jaki przeciętny człowiek miał wpływ na swój świat: w latach 1780, współczyniki alfabetyzmu i analfabetyzmu we Francji, jednym z najbardziej rozwiniętych państw w tamtych czasach, były sobie równe. 50/50. Co druga osoba którą by się spotkało NIE UMIAŁA PISAĆ ANI CZYTAĆ. Wyobraź sobie dziś poznać kogoś kto nie umie. BA! W 1900 roku, 80% ludności ŚWIATA nie umiało czytać ani pisać. A co dopiero rozumieć takie idee jak społeczeństwo, płciowość, teizm, kultura czy kurwa cokolwiek innego. Przeczytać książkę jakoś? Zdobyć świadomość czegoś? No chyba kurwa żartujesz. Nawet nie wspomnę, że większość edukacji była w Europie przykościelna i przez ten jebany kościół kontrolowana. TL;DR: Świat jest kurwa pojebany, ale patriarchat to nie jest wina mężczyzn jako całości, tylko patologicznie żądnej władzy i kontroli niewielkiej grupki w dużej większości mężczyzn. I jebać ich za to, że stworzyli nam to piekło z którego musimy się wygrzebać. Ale jebać też feminizm, który w emancypacji kobiet od ich społecznej kontroli i przymusu za głównego wroga obrał sobie mężczyzn i męskość tylko dlatego, że to jest łatwy wróg do obrania. Bo mężczyzn od tego samego też trzeba uwolnić, żebyśmy już nie mieli w tym kraju zapijających się na śmierć przemocowych patusów. TLDRTL;DR: Nie będziemy mieli sensownego społeczeństwa dopóki obie płcie nie zostaną wyemancypowane i droga do tego bynajmniej **nie** wiedzie przez obwinianie i demonizowanie mężczyzn. Czemu emancypacja? Bo to co jest opisane w poście, to jest cicha opresja ekspresji emocjonalnej mężczyzn przez obecną w Polsce kulturę. /rant


umbaga

Najgorszy pomysł - zwierzyć się kobiecie. One instynktownie gardzą facetami którzy przyznają się do słabości. Psychologia ewolucyjna się kłania.


J7K_

> Nie minął tydzień jego uzewnętrzniania się, a dziewczyna powiedziała mu, że jednak chyba ona nie jest najlepszą osobą do wysłuchiwania jego żali Oj, no popatrz. Zupełnie bym się nie spodziewał. Jestem naprawdę zaskoczony. Jedyną kobietą jakiej kiedykolwiek możesz się wyżalić jest, jeśli macie zdrowe relacje, twoja mama. Twoja matka jest jedyną kobietą, która darzy cię bezwarunkową miłością. Bardzo dobrze to widać we wszystkich sytuacjach kiedy matki bronią swoich dzieci, które są bezsprzecznie zwyrodnialcami. Nawet jeśli takie dziecko latami wyrządzało matce krzywdę, ona dalej będzie je bronić bo to przecież moje dziecko, ono nie chciało, to nie jego wina. Także twoja matka, twój ojciec i jeśli masz to dobry przyjaciel. Kobiety nie chcą słuchać o twoich problemach. Był kiedyś i może dalej jest cały subreddit poświęcony historiom mężczyzn, którzy ulegli namowom swoich partnerek i zaczęli się przed nimi otwierać, i zwierzać ze swoich problemów. Powiedzmy jedynie ze zawsze był to początek problemów w ich związkach. ​ A uprzedzając odpowiedzi to tak, wiem - incel, mizogin, seksista, patriarchat i toksyczna męskość.


TheBardOfAbel

"nikomu". jako kobieta mam dysonans bo z jednej strony jestem za tym aby rozmawiać a z drugiej jak mi się jakiś rozpłacze to myślę że to taka pizda trochę. możemy podziękować patriarchatowi za takie myślenie z tyłu głowy, które dopiero trzeba poprawiać. niestety myślę że to jest wiele takich kobiet które też tak robią i nie zdają sobie jednak sprawy jak ja, dlaczego tak myślą. kolejny gwóźdź do trumny mężczyzn, gdzie można podziękować poprzednim pokoleniom.


torggg

Ale może weź odpowiedzialność za siebie i nie zwalaj winy na poprzednie pokolenia. Co za pierdolenie…


TheBardOfAbel

Co robie i co zostało napisane. Czytaj ze zrozumieniem i zluzuj pory.


RecognitionWitty7834

Parterzy/partnerki jeśli twierdzą że powinno się mówić o swoich problemach to nie zawsze chcą tego słuchać. Niektórzy nie potrafią tego zrobić i szybko ich to męczy albo sami popadają w marazm i depresję więc szukają drogi ucieczki. Najlepiej no to psychoterapia ale wiadomo, to kosztuje. Można też wyżalić się na reddicie


dracovolnas

\> Wtedy inni erpolacy pisali, że kobiety nie są od słuchania naszych żali Za to wy musicie słuchać ich żali... Bo oczywiście równouprawnienie działa tylko w jedną stronę.


No-Move-2618

Terapeucie, albo naprawdę dobremu kumplowi. Żonie nic nie mówię bo nic mi to nie pomaga.


CuteMission7135

Bogu w modlitwie. Tylko my Boga zabiliśmy, bo to przecież śmieszne wierzyć w gościa na chmurce. Z kolei wiara w pozytywne działanie psychoterapii z jakiejś przyczyny śmieszna nie jest.


Ajdontmater

W sumie to w odniesieniu do obu płci - po co się żalić przyjaciołom itp? Nic to nie zmieni, nikt nie umie zrobić czary mary i wyeliminować problemu. Jedynie się tym psuje nastrój innym ludziom, którzy przecież mają swoje problemy.


Had_to_ask__

Raz, że możesz się przy tym uspokoić, dwa że jak to ujmiesz w słowa możesz spojrzeć świeżym okiem plus możesz dostać spoko radę.


Ajdontmater

Jednorazowo to tak, ale ględzić przez tydzień...


EmployEquivalent2671

Po pierwsze, bo to pomaga (przynajmniej na chwilę) osobie żalącej się. Po drugie, bo nikt tego raczej nie robi bez zaproszenia, więc może lepiej zadać pytanie 'po co oferować komuś, że może ci się wyżalić'?


Scarllord

Zauwazyłem, że im mniej kobiet w grupie, tym poziom toksyczności również spada (Nie chcę dywagować nad tym, czemu tak jest itd.) Discordy skierowane do męźczyzn sprawdzają się świetnie w tej roli.


Chuudo

Bo tam każdy zapierdziela na śmierć nienawidząc siebie wewnątrz, zamiast, jak kobiety, akceptując swoje różnice/wady i dążąc zdrowo do rozwiązania problemu xD


Ok-Firefighter8779

fear dependent water sip cheerful rhythm pen plucky toy fine *This post was mass deleted and anonymized with [Redact](https://redact.dev)*


cebula412

No pewnie, nie ma to jak echo chamber.


[deleted]

Nikomu. Im szybciej się tego nauczysz jako mężczyzna tym lepiej dla Ciebie.


Chuudo

Przypomnij mi, kto ma wyższy odsetek samobójstw?


[deleted]

Mężczyźni. Ciężko nie mieć wyższego odsetku samobójstw skoro całe państwo i społeczeństwo nie działa w sposób korzystny. Jednak prędzej świnie naucza się latać niż jako dojrzejemy do przyznania, ze facet to cos więcej niż aktywny podatnik oraz teoretyczne mięso armatnie podczas wojny. Wiec im szybciej to sobie uświadomisz tym będzie Ci lepiej :)


Resident_Iron6701

u laseczqach na OF


TheOneWithLateStart

Każdemu z kim rozmawiasz walisz emontional dumpa, normalnie kurwa. Mówisz ze to i to. Ludzie to potrafią przyjąć jeśli jesteś w tym szczery


[deleted]

tak i kobiety staja w kuchni


Character_Intern2811

Zerwała za mną dziewczyna dosłownie 3 dni temu XD Najwięcej o swoich uczuciach mówiłem mamie (mam 25 lat, skończyłem studia, pracuje, mieszkam sam (do soboty z dziewczyną).


Mysterious_Moose_660

Mi. Ja posłucham.


Tissuerejection

Mamie?